Graham Masterton - Czternaście Obliczy Strachu

Здесь есть возможность читать онлайн «Graham Masterton - Czternaście Obliczy Strachu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czternaście Obliczy Strachu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czternaście Obliczy Strachu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna, po "Dwóch tygodniach strachu", kolekcja błyskotliwych opowiadań angielskiego mistrza grozy. Tym razem czytelnik będzie miał sposobność odbyć podróż do czternastu różnych punktów ziemskiego globu… Na spowitych gęstą mgłą ulicach San Francisco odkryć sekret dziewczyny, która zrobi wszystko z miłości. Tajemnicę gorszą od największego koszmaru… Odbyć spacer po dużym londyńskim parku w czasie deszczu i poznać przerażającą prawdę o mężczyźnie, który ukrywa się pomiędzy drzewami… Odwiedzić Walię i stanąć twarzą w twarz z ludźmi, którzy poszukują śmierci…

Czternaście Obliczy Strachu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czternaście Obliczy Strachu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy odnajdą Williama, wyjedzie na wakacje i spróbuje się pozbierać. Gdy odnajdą Williama, jej serce zacznie znowu bić. Tak bardzo tęskniła do tego, żeby znów go trzymać w ramionach, chwilami miała wrażenie, iż odchodzi od zmysłów. Chciała poczuć, jak jego maleńkie paluszki zaciskają się wokół jej palca.

– Crosland powiedział, że badanie DNA wykazało coś niezwykłego. Dlatego zajęło im tyle czasu – ciągnął John.

Marjorie nie odpowiadała. Wydało jej się, że widzi jakiś ruch w ogrodzie. Wydało jej się, że widzi coś małego i białego w wysokiej trawie pod drzewami, i że to coś macha rączką. Ale kiedy odciągnęła na bok siatkową firankę, zobaczyła, że spod drzew wybiega mały terier, a machającą rączką był jego ogon.

– Zgodnie z badaniem DNA ten mężczyzna nie był wtedy żywy.

Marjorie odwróciła się powoli.

– Co? – zapytała. – Co to znaczy: nie był wtedy żywy?

John wydawał się speszony.

– Nie wiem. Nie ma w tym żadnego sensu. Ale tak twierdzi Crosland. Przed chwilą oświadczył, że ten mężczyzna był trupem.

– Trupem? W jaki sposób mógł być trupem?

– Chyba zaszedł jakiś błąd w badaniach. To znaczy… ten mężczyzna nie mógł być prawdziwym trupem. Na pewno nie klinicznym. Po prostu…

– Trup – powtórzyła szeptem Marjorie, jak gdyby wszystko naraz stało się dla niej jasne. – Ten mężczyzna był trupem.

Owego piątku telefon zbudził Johna za pięć szósta rano.

Słyszał deszcz bębniący o szyby sypialni i zgrzytliwe hałasowanie śmieciarki w zaułku na tyłach domu.

– Tu starszy inspektor Crosland. Mam niedobrą wiadomość. Znaleźliśmy Williama w zbiorniku fontanny.

John przełknął ślinę.

– Rozumiem – odparł. Chciał zapytać niemądrze, czy William żyje, ale nie mógł wydusić z siebie słów.

– Przysyłam dwóch policjantów – mówił starszy inspektor. – Jednym z nich jest kobieta. Czy może pan być gotowy za, powiedzmy, pięć lub dziesięć minut?

John cicho odłożył słuchawkę. Siedział przez chwilę na łóżku, obejmując kolana, oczy napełniały mu się łzami. Potem przełknął ślinę, otarł łzy rękami i łagodnie obudził Marjorie.

Otworzyła oczy i spojrzała na niego, jakby właśnie wróciła z innego świata.

– Co się stało? – zapytała gardłowym głosem.

Próbował odpowiedzieć, ale mu się nie udało.

– To William, prawda? – zapytała. – Znaleźli Williama.

Czekali pod parasolem Johna, przytuleni do siebie, obok szarej fontanny, przesłoniętej ścianą deszczu. W pobliżu stał ambulans; jego niebieskie światła migały, tylne drzwi były otwarte. Podszedł do nich starszy inspektor Crosland – silny mężczyzna o wołowatym wyglądzie, z obwisłym wąsem. Uniósł kapelusz i powiedział:

– Bardzo nam wszystkim przykro. Do dziś mieliśmy nadzieję, mimo że sytuacja wydawała się beznadziejna.

– Gdzie go znaleziono?

– W śluzie prowadzącej do Long Water. Na dnie było sporo liści, tak że trudno go było spostrzec. Znalazł chłopca jeden z pracowników podczas czyszczenia kraty kanału.

– Czy mogę go zobaczyć? – spytała Marjorie.

John spojrzał na Croslanda z niemym pytaniem: na ile jest zdeformowany? Ale Crosland skinął przyzwalająco głową i wziął Marjorie pod rękę mówiąc: – Chodźmy.

Marjorie poszła posłusznie. Czuła się mała i zmarznięta. Zaprowadził ją na tyły ambulansu i pomógł wejść do środka. Wewnątrz, owinięty czerwonym kocem, leżał jej synek, jej mały William. Miał zamknięte oczy, falujące włoski przylepiły mu się do czoła. Był biały jak marmur, biały jak posąg.

– Mogę go pocałować? – spytała. Crosland skinął przyzwalająco.

Ucałowała Williama. Jego policzek był miękki i zupełnie zimny.

Na zewnątrz ambulansu John zapytał inspektora:

– Jak długo mógł tam leżeć?

– Myślę, że nie więcej niż jeden dzień. Miał na sobie to samo ubranko, co w dniu uprowadzenia, ale był czysty i wyglądał na dobrze odżywionego. Nie miał śladów molestowania seksualnego ani ran.

John popatrzył w dal.

– Nie mogę tego zrozumieć – szepnął.

Starszy inspektor Crosland położył mu rękę na ramieniu.

– Jeżeli to pana może pocieszyć, to przyznam się, że ja też nie.

Przez cały następny dzień, w słońcu i w deszczu, Marjorie spacerowała samotnie po Kensington Gardens. Poszła wzdłuż Lancaster Walk, skręciła w Budge's Walk i zatrzymała się nad

Round Pond. Potem poszła obok Long Water do posągu Petera Pana.

Zaczęło znowu mżyć; woda deszczowa kapała z końców piszczałek Petera i spływała łzami po jego policzkach.

Chłopiec, który nigdy nie dorósł – pomyślała. Tak jak William.

Była gotowa już odejść, gdy błysnęła w jej głowie jakaś iskierka. Co takiego powiedział wuj Michael, kiedy od niego wychodziła w dniu uprowadzenia Williama?

Ona powiedziała wówczas: "Przyrządzam dziś kurczaka". On zaś: "Kurczaka"… – Potem długo milczał, a w końcu dodał: "Pan, nie zapomnij o nim". Wydawało jej się, że miał na myśli rondel. Dlaczego jednak powiedział: Nie zapomnij o nim? Przecież nie rozmawiali o gotowaniu. Zatem ostrzegał ją, że w Kensington Gardens może być ktoś zaczajony. Ostrzegał ją, że ktoś w Kensington Gardens może chcieć porwać Williama.

"Pan, nie zapomnij o nim".

Kiedy weszła, siedział na sofie, owinięty brązowymi, wełnianymi kocami. W mieszkaniu czuć było ulatniający się gaz i skwaśniałe mleko. Cienki promień słońca, koloru herbaty, przesączał się przez zasłony; w tym świetle twarz wuja wydawała się bardziej żółta i zwiędła niż zwykle.

– Ciekaw byłem, kiedy przyjdziesz – wyszeptał.

– Oczekiwałeś mnie?

Uśmiechnął się chytrze.

– Jesteś przecież matką, a matki potrafią zrozumieć wszystko.

Usiadła blisko na krześle.

– Tego dnia, kiedy uprowadzono Williama, powiedziałeś: "Pan, nie zapomnij o nim". Czy miałeś na myśli to, o czym ja myślę teraz?

Wziął ją za rękę i przytrzymał w geście ogromnej sympatii i bezbrzeżnego bólu.

– Pan jest zmorą wszystkich matek. Zawsze tak było i zawsze tak będzie.

– Chcesz mi powiedzieć, że to nie jest tylko opowiadanie?

– Ach… Wersja, w której ujął to sir James Barrie – wróżki, piraci, Hindusi – to było opowiadanie. Ale oparte na faktach.

– Skąd to wiesz? – spytała Marjorie. – Dotąd nie trafiłam na nikogo, kto by o tym wspomniał.

Wuj Michael wyciągnął swoją zwiędłą szyję w stronę okna.

– Wiem, ponieważ spotkało to mojego brata i moją siostrę, i omal nie spotkało mnie. Moja matka umówiła się z sir Jamesem na obiad w Belgravii, niecały rok później, i próbowała mu wyjaśnić to, co się stało. To był rok tysiąc dziewięćset pierwszy lub tysiąc dziewięćset drugi. Myślała, że sir James napisze o tym artykuł, który by ostrzegał innych rodziców, a ze względu na jego autorytet ludzie uwierzyliby i posłuchali. Ale ten stary głupiec był sentymentalnym fantastą… a przy tym jej nie uwierzył, i zamienił śmiertelną udrękę mojej matki w dziecinną bajeczkę. Opowiadanie odniosło taki sukces, że nikt już nigdy nie wziął poważnie ostrzeżeń mojej matki.

Umarła w Earlswood Mental Hospital w hrabstwie Surrey w tysiąc dziewięćset czternastym roku. W akcie zgonu napisano "obłęd", co można rozmaicie rozumieć.

– Opowiedz mi, co się stało – poprosiła Marjorie. – Wuju, dopiero co straciłam moje dziecko… musisz mi opowiedzieć.

Wuj Michael wzruszył kościstymi ramionami.

– Trudno odróżnić fakty od fikcji, ale pod koniec lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku zdarzyło się w Kensington Gardens mnóstwo zuchwałych porwań dzieci… samych chłopców. Niektórzy zostali zabrani z wózków, niektórzy wyrwani wprost z ramion nianiek. Znajdywano ich później martwych… w większości w Kensington Gardens, a także w Hyde Parku i w Paddington. Niektóre niańki bywały przy tym atakowane, a trzy spośród nich zgwałcono. Ostatecznie w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym drugim roku złapano sprawcę na gorącym uczynku, próbował ukraść dziecko. Został zidentyfikowany przez kilka nianiek jako mężczyzna, który je zgwałcił i zabrał z sobą ich podopiecznych. Był sądzony w Old Bailey na podstawie oskarżenia o trzy morderstwa i trzynastego czerwca tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego trzeciego roku skazano go na śmierć. W ostatnim dniu października został powieszony. Okazało się, że był to polski marynarz, który w London Docks zszedł z okrętu powracającego z rejsu na Karaiby. Koledzy z załogi wiedzieli tylko, że nazywa się Piotr. Twierdzili, że odkąd go znali, był zawsze pogodny i zadowolony, przynajmniej do czasu, kiedy stanęli w Port-au-Prince na Haiti. Piotr spędził tam trzy noce poza okrętem, a gdy wreszcie się pojawił, pierwszy oficer zwrócił uwagę na jego ponurą i nieprzyjazną minę. Zaczął miewać napady furii, tak że nie byli zdziwieni, gdy opuścił statek w Londynie i nie pojawił się więcej. Lekarz okrętowy przypuszczał, że Piotr zapadł na malarię, ponieważ twarz miał szarą jak popiół i nabiegłe krwią oczy. Dokuczały mu też dreszcze i zaczął mówić do siebie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czternaście Obliczy Strachu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czternaście Obliczy Strachu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Graham Masterton
Graham Masterton - Mirror
Graham Masterton
Graham Masterton - The Devils of D-Day
Graham Masterton
Graham Masterton - Revenge of the Manitou
Graham Masterton
Graham Masterton - Das Atmen der Bestie
Graham Masterton
Graham Masterton - Ciemnia
Graham Masterton
Graham Masterton - Festiwal strachu
Graham Masterton
Graham Masterton - Brylant
Graham Masterton
Graham Masterton - Strach
Graham Masterton
Graham Masterton - Kły i pazury
Graham Masterton
Graham Masterton - Manitú
Graham Masterton
Graham Masterton - Dom szkieletów
Graham Masterton
Отзывы о книге «Czternaście Obliczy Strachu»

Обсуждение, отзывы о книге «Czternaście Obliczy Strachu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x