- Sam rozumiesz, do pilnowania haremu niezbędne są duże ilości eunuchów. A tak się składa, że ja mam tylko jednego. Normalni strażnicy, nawet jeśli założymy im pasy cnoty, nie są tak do końca pewni...
- To pomyłka - powiedział chłopiec. - Nie mogę być eunuchem, bo nie jestem wykastrowany. Nie mogę być też pańskim niewolnikiem, gdyż z tego, co wiem, niewolnictwo zostało zniesione.
- Owszem - zgodził się szejk. - Jednak sam rozumiesz, nasz kraj jest wolny i niepodległy, a to oznacza, że możemy bez przeszkód kultywować nasze odwieczne zwyczaje i tradycje.
- Na przykład? - Piotruś zawsze interesował się etnografią.
- My, Arabowie, lubimy gromadzić niewolników różnego koloru. - Puścił Murzynkę, a ta szybko odskoczyła. Niedaleko, bo kostkę jej nogi obejmowała ciasna obręcz. Dziewczyna została przykuta na łańcuchu. - Oczywiście prawdziwa kolekcja powinna mieścić wszystkie podstawowe odcienie skóry.
- Aha - zgodził się chłopak. - Świetnie pan mówi po polsku - pochwalił.
- Studiowałem na uniwersytecie w Warszawie - wyjaśnił szejk. - I bardzo się cieszę, że wpadłeś mi w ręce, będzie okazja przypomnieć sobie język.
~ A co pan studiował?
- Marksizm.
- To już rozumiem, skąd to dziwaczne i anachroniczne przekonanie o konieczności przywrócenia ustroju niewolniczego - domyślił się prawnuk egzorcysty.
- Wracając zaś do kastracji, jestem jej ogromnym zwolennikiem. To wręcz rewelacyjny w swej prostocie zabieg, niosący liczne korzyści społeczne.
- Korzyści? - zdumiał się Piotruś.
- Sam pomyśl, jeśli ja mam pięć żon i jeszcze do tego z dziesięć niewolnic, więc dla czternastu facetów zabraknie kobiet. Będą chodzili sfrustrowani albo i zaczną kombinować, jak się dostać do mojego haremu. A tak jedna prosta operacja i ich problemy znikają. Mogą skoncentrować się na pracy, nie muszą troszczyć się o kobiety ani martwić o to, że ich dzieci zejdą na złą drogę. Odpada im problem złośliwych teściów czy awantur domowych...
- To brzmi faktycznie niegłupio - przyznał Piotruś. - Ale co robić, jak nie zechcą poddać się takim zabiegom?
- Marks uczył, że ludzie często nie rozumieją, co jest dla nich naprawdę dobre. Więc czasem trzeba wprowadzać rewolucyjne rozwiązania bez oglądania się na ich zgodę. A co do ciebie, pomyśl sam. Nie tylko nigdy nie zaznasz pragnienia seksu, ale i w bójkach ci się przyda. jak cię ktoś kopnie poniżej pasa, to nawet nie poczujesz. Przestaniesz się bać, że ktoś mógłby to obciąć. No i wygodniej będzie ci chodzić.
- Ale mi się już wygodnie chodzi, a seksem się nie interesuję, bo jestem za młody - zaprotestował Piotruś. - Poza tym nie nadaję się na niewolnika, jestem paskudnym, bezczelnym, wyszczekanym typkiem, a do tego, gdy podrosnę, to jak wszyscy moi przodkowie będę alkoholikiem i pasożytem społecznym.
- Nasze metody wychowawcze pozwolą bez problemu poprawić twój charakter. Biciem i głodzeniem można dokonać prawdziwych cudów - uspokoił go Arab. - Wytresujemy cię starannie, będziesz służył na dwóch łapkach. Picia alkoholu zabrania religia, którą zaczniesz wyznawać od jutra. Co do pasożytnictwa społecznego, w tej okolicy zajmuję się tym ja, więc sam rozumiesz... Z kieszeni wyciągnął telefon komórkowy i wystukał numer. Przyłożył słuchawkę do ucha.
- Doktor Ahmed jest świetnym chirurgiem. Wytnie ci co trzeba w trzy minuty. To nie będzie bolało - zapewnił. - No, może trochę będzie, ale za to sam pomyśl, ile korzyści zaznasz później.
Wybrał numer jeszcze raz i z frasunkiem popatrzył na wyświetlacz. Potrząsnął aparatem.
- Dziwne - mruknął. - Nie odbiera. Widać wypadła mu jakaś ważna operacja. Trudno, wpakujcie chłopaka do piwniczki - zwrócił się do strażników. - Wykastrujemy go jutro. Co się odwlecze, to nie uciecze. A ja sobie trochę pogwałcę przed snem... - Popatrzył na czarną niewolnicę i oblizał się obleśnie. - Zabrać chłopaka!
„Ażebyś się udławił, małpiszonie" - pomyślał Piotruś, a potem złożył palce tak, jak kiedyś nauczył go pradziadek.
Gdy dał się wlec korytarzem, z salonu dobiegła wyjątkowo wymyślna wiącha arabskich przekleństw. Młody egzorcysta uśmiechnął się złośliwie. Ten urok trzymał minimum tydzień i nie pomagała na niego nawet prawdziwa, nieukraińska viagra.
Jakub po cichu ukręcił kłódkę. Weszli do grobowca i starannie zatrzasnęli za sobą drzwi.
- Jak w muzeum. - Stary kozak oświetlił ściany pokryte starożytnymi freskami.
- Może. - Jakub krytycznym wzrokiem obrzucił malowidła. - Trudno ocenić, dawno w żadnym nie byłem.
- A jak już byłeś, to w nocy i po ciemku? - Jego przyjaciel wyszczerzył zęby.
Egzorcysta wzruszył ramionami.
- Ciekawe, czy jest tu elektryczność - mruknął. - Szkoda latarki zużywać.
- No co ty, w egipskim grobowcu?
- A co? Założyć mogli. Jak drzwi wprawili, to i żarówki potrafili wkręcić.
- No fakt.
- O, skrzynka na umrzyka, taka starożytna. - Wędrowycz kopnął końcem buta w marmurowy sarkofag. Reszta wyposażenia, niestety, dawno wyparowała. - Kiedyś miałem okazję przespać się w takiej i głupoty mi się śniły.
- Ja też nie skorzystam. - Semen aż się wzdrygnął. Rozsiedli się wygodnie. Jakub rozłożył na krawędzi sarkofagu pite, pokroił ukradzioną w klinice wędlinkę. Semen z przepastnej kieszeni wyciągnął piersiówkę z resztką węgierskiej palonki.
- A Piotruś się szlaja - westchnął Jakub. - My się zamartwiamy, a on się w turystę pewnie bawi.
- Znajdzie się. Jego nie tak łatwo się pozbyć - Semen rzucił na posadzkę płaszcz i zwinął papachę, żeby mogła służyć za poduszkę. - Zjemy kolację i spać. Jutro czeka nas ciężki dzień.
- Dlaczego?
- Skoro jest tu egipski grobowiec, to do Egiptu niedaleko. Ale mimo wszystko trzeba będzie tam dojść Chyba że zdobędziemy jakiś niedrogi transport
Krwawy Feliks zapukał do szarych drzwi starej willi na skraju centrum miasta. Otworzył mu ochroniarz.
- Khym? - Obrzucił rewolucjonistę uważnym spojrzeniem. - Czym możemy służyć?
- Chciałem skorzystać. A to podobno największy burdel w Warszawie...
- Nie żaden burdel, tylko uczciwa agencja towarzyska - obraził się wykidajło. - To porządny lokal!
- Cholera! To najmocniej przepraszam, pomyliłem się. - Feliks odwrócił się na pięcie.
- Panie - huknął ochroniarz - co pan, niedzisiejszy?! Po polsku nie rozumiesz? Właź pan, zaraz przyjdą dziewczyny. Pociupciasz pan sobie do woli, póki forsy i sił starczy.
- To w ramach towarzystwa jest też seks? - Dzierżyński zgłupiał kompletnie.
Albo obyczaje się zmieniły, albo język zwariował do reszty, pomyślał z melancholią.
- No jasne, że jest.
Rewolucjonista przeszedł do salonu. Całą jedną ścianę zajmowało lustro. Za barem siedziała obwieszona złotem burdelmama.
- Dwieście za godzinę - oznajmiła. - Płatne z góry. Viagra w cenie. - Podała mu błękitną tabletkę i szklankę wody.
Skołowany Feliks łyknął medykament i zaklął w myślach. Liczył, że zdąży obrobić kasę lokalu, zanim przyjdzie do płacenia. Na szczęście Lenin dał mu trochę pieniędzy na koszty.
Odliczył dwie setki i podał kobiecie.
- Trzecia godzina gratis, francuski bez. – Uderzyła w dzwonek.
- Francuski bez? - Klient rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie dostrzegł wazonu z kwiatami.
O co jej, do licha, chodziło? Choć bywał w życiu w niejednym takim przybytku, poczuł się naraz potwornie zagubiony.
Na dźwięk dzwonka do salonu wmaszerowało sześć dziewczyn. Wszystkie były skąpo ubrane, każda wyglądała trochę inaczej. Jako ostatnia weszła pielęgniarka w śnieżnobiałym fartuchu. Przez ramię miała przewieszoną torbę ozdobioną znakiem czerwonego krzyża.
Читать дальше