Tym razem miałaś szczęście, że wszedłem tylko ja. Ale mógł to być ktokolwiek.
Sąsiedzi, milicja, ubecja, zombiaki, łowcy...
– Dobra, nie truj. Zapamiętam. Wyszła z łazienki, ociekając wodą.
– Ujdzie – ocenił na oko. – A teraz chodu... Wyszli z mieszkania.
– Zaparkowałem dwie ulice dalej – powiedział. – Jeszcze nam tylko kłopotów z
milicją brakowało.
– Ugryzłam go – pochwaliła się.
– Z zemsty. Bardzo głupio.
– Czemu głupio? – nastroszyła się.
– Należało się bydlakowi! Nawet jeśli nie zapamięta, to ta impotencja dobrze mu zrobi!
– Dziecko, stłum emocje, bo ściągniesz sobie na kark kłopoty. Dopadamy przypadkowe ofiary. Nie można się tak podniecać. Opowiedz mi, jak to było, zapukałaś do niego?
– Nie, spotkaliśmy się na mieście.
– Fatalnie – zasępił się głęboko.
– Czemu?
– Bo neurotoksyna kasuje pamięć tylko z kilku ostatnich minut. Będzie pamiętał, że cię spotkał. A ten jad nie czyści pamięci tak definitywnie. Jeśli będzie nad tym intensywnie dumał, może sobie wszystko przypomnieć...
– Ups...
– Na szczęście nikt mu chyba nie uwierzy...
Swoją drogą, to granda, myślała, siedząc na ławce przed grobem. Przecież na filmach wampiry to arystokracja, poruszają się limuzynami z przyciemnionymi szybami, kobiety noszą suknie i klejnoty... To się przecież nawet mówi „hrabia Dracula”. Powinnam być wampirzą księżniczką czy coś! Mieć własną karetę, pałacyk i wierną służbę. Grasować na królewskich balach. Kąsać zblazowanych arystokratów w zacisznych buduarach. A tu jeżdżę maluchem w towarzystwie ślusarza, wysysam początkującego cinkciarza w gierkowskim bloku... Co to w ogóle za nazwisko
„Brona”. – Omal się nie rozpłakała. – Ojcu to się i przydaje w karierze, robotniczo–
chłopskie, akurat dla komunisty. Ale nie dla wampira...
Wstała z ławeczki i przeszła się, spoglądając na pobliskie grobowce, pomniki i kaplice. Sąsiedztwo było niezłe. Profesorowie, dwóch generałów, przedwojenny minister, jacyś lekarze, inżynier. Czuła, że coś jej tu nie pasuje.
– A może jednak byliśmy szlachtą? – zadumała się, wracając „do siebie”. –
Wielki grób, i to w dobrej lokalizacji...
Nagle drgnęła.
Popatrzyła po raz kolejny na napis wykuty w piaskowcu. Płyty nadgryzł ząb czasu... Stary grobowiec już się sypał. Litery biegły półłukiem po kamieniach stanowiących obramowanie drzwiczek będących wejściem do krypty. Sięgały jednak tylko do trzech czwartych...
– Zaraz, a dlaczego to jest takie asymetryczne?
Podeszła bliżej. Ostatni kamień łuku miał odrobinę inny odcień. Najwyraźniej
wymieniono go wiele lat temu. Przyjrzała się teraz epitafium przodka. Inskrypcja wykuta w szarym kamieniu głosiła:
EUSTACHY BRONA 1871–1920
PRACOWNIK BROWARU
CZŁONEK KOMITETU ROBOTNICZEGO
POLEGŁ W WALCE O SOCJALIZM
– Ale dlaczego to tak odstaje?
Dziewczyna wyjęła z kieszeni pilniczek do paznokci. Wbiła ostrze w spoinę i po chwili podważyła. Tak jak podejrzewała, epitafium przykrywało wcześniejszą tablicę, granitową. Mimo upływu lat litery, kiedyś złocone, zabłysły. Napis był niemal identyczny:
EUSTACHY HR. BRONA 1871–1920
WŁAŚCICIEL BROWARU
CZŁONEK KOMITETU OBYWATELSKIEGO
POLEGŁ W WALCE O Z BOLSZEWIKAMI
– A niech mnie! Wiedziałam! Błękitna krew! – Nagle poczuła, że życie jest jednak piękne.
Nad cmentarzem zapadał już wczesny jesienny zmrok. Gosia wetknęła wydłubaną płytę na miejsce, wlazła do krypty i zatrzasnąwszy drzwiczki, zapaliła dwa ukradzione u „sąsiadów” znicze.
– Panie Limahl – zwróciła się do wizerunku idola. – Pan pozwoli, że się przedstawię. Małgorzata hrabina Bronawska, wampirzyca.
Nad Szmulkami zapadał paskudny jesienny zmierzch, ale w mieszkaniu wampira Marka było ciepło i zacisznie. Gosia wysłuchała dwugodzinnej pogadanki na temat bhp. Ponieważ kompletnie nie miała ochoty wracać do rodzinnego grobu, naszykowała kilka kupionych po drodze motków kordonku i popatrując na wzór wydrukowany w „Filipince”, usiłowała wydziergać szydełkiem koronkową rękawiczkę.
Przyjaciel gospodarza, wampir komunista Igor, nakrywszy twarz „Trybuną Ludu”, drzemał na kanapie. Ślusarz Marek czytał sowiecki podręcznik obsługi tokarki z 1948 roku. Na stronie tytułowej wykaligrafowano starannie dedykację: TOWARZYSZOWI SŁAWOMIROWI SIAPCIUCHOWI Z OKAZJI 70. URODZIN
JÓZEFA STALINA
GMINNY SEKRETARZ PZPR W OZORKOWIE
Poniżej wił się zakrętas nieczytelnego podpisu i czerwieniała okrągła pieczęć.
Księga oprawiona była w grubą tekturę, grzbiet pokryto czarnym lakierowanym płótnem.
– Rieduktostrojenie – mruknął pod nosem rozczulony wampir, zamykając tomik.
– Istnieją takie określenia techniczne, które dobrze brzmią tylko po rosyjsku.
– Wydaje się panu, bo pracował pan w carskiej fabryce – zauważyła rezolutnie dziewczyna.
– Co się tak krzywisz? – Odstawił wolumin na regał pomiędzy podobne dzieła.
– No tak sobie pomyślałam, że jak na wampira ma pan dziwne zainteresowania.
Popatrzył na nią zdumiony.
– A jakie niby mam mieć? Jestem ślusarzem od blisko stu lat. To chyba normalne, że interesują mnie zagadnienia dotyczące mojej pracy? W każdym zawodzie niezbędne jest podnoszenie kwalifikacji. To pozwala poprawić jakość wyrobów i wydajność. To nie są lata pięćdziesiąte – westchnął. – Wtedy za przekroczenie normy dawali bilety do kina i teatru, dodatki do pensji i inne takie.
– A jak się wyrobiło kilka miesięcy pod rząd po sześćset procent normy, to i mieszkanie można było dostać – uzupełnił spod gazety Igor. Najwyraźniej się obudził. – I gwiazdek przodowników pracy po kilka mieliśmy... I własnych, i z wyssanych.
– Wysysaliście kumpli!?
– E, nie, ale wiesz, płacili kiepsko, a najlepsza brygada miała premie, więc pracowaliśmy dwutorowo. Odstraszaliśmy bumelantów osłabiających moralnie nasz kolektyw... A konkurentów pozbawialiśmy groźnych pracoholików. I jak się taką gwiazdkę wpięło, to tramwajem za darmo się jeździło. Piękne czasy... Tylko krew była kiepska, grochówka z wkładką mięsną jest może kaloryczna, ale psuje smak okropnie. – Usiadł i ziewnął. – Ale to taka mądrość etapu – dodał uczenie. – Patrząc dialektycznie, w procesie budowy nowej socjalistycznej rzeczywistości nawet wampir musi ponieść pewne ciężary dla dobra ogółu.
– A to wszystko mieliśmy dzięki umiejętnościom toczenia i frezowania – podjął
Marek. – Raz jak dorobiłem brakujący tłok do silnika amerykańskiego spychacza, to mnie do Orderu Pracy zgłosili, bo uratowałem całą budowę przed zawaleniem planu! Moje zainteresowania są szlachetne i pożyteczne!
– No, nie wiem... – bąknęła. – Moim zdaniem, wampiry powinny myśleć... No, o czymś bardziej wzniosłym. O najsubtelniejszych porywach ludzkiego ducha. O
genialnych ideach porywających tłumy – zapaliła się.
– Gadali nam o tym polityczni na szkoleniach ideologicznych. Ale marksizm jakoś zawsze wydawał mi się kompletnie jałowy intelektualnie – wyznał ślusarz.
– Bo za mało Lenina przeczytałeś – burknął Igor.
– Na szóstym tomie odpadłeś, a ja dojechałem do pięćdziesiątego drugiego!
– Bajeruje – poinformował Gosię Marek.
– Dwa ostatnie to indeksy.
– Do teatru chodziliście, czyli nieobce są wam wyższe przeżycia artystyczne... –
Читать дальше