– Tak.
– Widzieliście zatem, jak słomka wydaje się załamana, choć jest prosta. Wiecie dlaczego?
– Złudzenie optyczne spowodowane tym, eee... że woda, eee... inaczej niż powietrze załamuje, eee... strumień fotonów?
– No i sami sobie odpowiedzieliście. Po prostu skutkiem anormalnej fizjologii w ich pocie występuje czynnik załamujący strumień fotonów. Dlatego w czasie fotografowania zawsze są przesunięci poza kadr, a w scenach zbiorowych zawsze ugina obraz tak, że stoją za kimś.
– O rany! – Radek był zdumiony prostotą i elegancją naukowego wytłumaczenia zjawiska.
– To jak go rozpoznam?
– Tu jest szkic. – Ubek podał mu odbitkę. – Przedwojenny wprawdzie, ale nasz klient od tamtego czasu się nie zmienił. Do roboty. W ciągu najdalej trzech dni pocztą przyjdzie do ciebie wezwanie na praktyki.
– Ale jak... Poza tym jak zniknę z uczelni, powiedzmy, na tydzień, to nie zaliczą mi...
– Zaliczą. Zaufaj nam. Możemy wszystko. Ostatecznie jesteśmy ubecją...
– A dałoby się tak załatwić... zaliczenie egzaminu z filozofii? – Student spojrzał
przymilnie.
– Nie przeginajcie, Brona! – Major pogroził mu palcem. – Bo się zdenerwuję.
Dajcie przepustkę, to wam podpiszę i won! W piątek meldujecie się z materiałami!
Radek wyszedł z urzędu na miękkich nogach. Miał kompletny zamęt w głowie.
Ale jednocześnie poczuł ulgę. Do tej pory sądził, że w walce z siostrą skazany jest wyłącznie na sojusz z babcią dewotką. A tu proszę, Partia w swojej mądrości powołała służbę do likwidacji nawet tak mało prawdopodobnych zagrożeń! Musiał
jakoś ukoić skołatane nerwy. Krzyż na szyi ciążył mu kamieniem. Jeszcze bardziej ciążyła mu świadomość, że pochodzi z arystokracji. Na szczęście naprzeciwko był
sklep. Wszedł do wnętrza.
– Czego? – warknęła sprzedawczyni.
– Jest piwo?
– Co ty, głupi? Nie ma!
– Jestem tajnym współpracownikiem SB! – huknął. – Na pewno na zapleczu jest kilka butelek.
– Legitymacja! – warknęła baba.
– Eeee... Jeszcze mi nie wystawili...
– Won, bo jak lunę ścierą przez łeb, to się oduczysz podszywać pod służby, solidaruchu jeden!
Gdy czekał na tramwaj, naszły go wyjątkowo dziwne i reakcyjne myśli.
– Moi przodkowie nie tylko byli hrabiowskiego rodu, ale własny browar mieli...
Siedemdziesiąt lat temu, zamiast łazić po sklepach, zadzwoniłbym srebrnym dzwoneczkiem na lokaja i kazał przynieść wiadro najlepszego piwa prosto z kadzi! A potem zawołałbym najładniejszą służącą i... Tfu! Co ja gadam. – Aż się przestraszył.
– To na pewno przez to! – Klepnął się po piersi. Krzyż wręcz parzył mu skórę. –
Promieniowanie kształtów jak w radiestezji. Ugina promieniowanie cieków wodnych i miesza mi we łbie! A nic, popracuję w fabryce, to mi przejdzie!
Teraz dopiero uświadomił sobie, że stoi na przystanku, gada do siebie na głos i jeszcze klepie się po torsie niczym goryl.
Nad Pragą wstawał świt. Radek wtopił się w tłum ludzi podążających
chodnikiem. Pierwsza zmiana... Wokoło człapały rozczłapane buciory, skrzypiały paski teczek i toreb. Na bramie chłopak okazał wezwanie. Skierowano go do biura, gdzie w ciągu kilku minut wypisano przepustkę. Zaraz też stary robociarz poprowadził studenta do szatni. Tam wydano mu strój. Przebrał się w granatowy drelich, blaszkę z numerkiem wrzucił w kieszeń i powędrowali w głąb zakładu.
Weszli do jednego z najstarszych budynków.
– Hala obrabiarek – wyjaśnił robotnik, gdy przemierzali pomieszczenie zapełniające się tłumem ludzi. – A tu będzie wasze miejsce. – Wskazał dwa metry kwadratowe podłogi i jakiś przedpotopowy sprzęt. – Zaraz przyjdzie szef zmiany i wprowadzi was w tryb pracy.
Faktycznie po chwili nadszedł ślusarz. Był ciemnowłosy i niezbyt wysoki.
Podwinięte rękawy drelichu odsłaniały iście goryle łapska.
– Marek jestem. – Uścisk lodowatej dłoni był prawdziwie niedźwiedzi.
– Radek – przedstawił się kapuś. – Miło poznać... Zlustrował rozpracowywanego spojrzeniem.
To ma być wampir? – zdziwił się. Zupełnie nie wygląda!
– To jest tokarka, to frezarka, a to wiertarka. – Marek wskazywał maszyny. –
Tokarka służy do toczenia, frezarka do frezowania, a wiertarka, jak sama nazwa wskazuje, do wiercenia. A tam pod plandeką jest komputer sterujący Odra.
Programy pracy wczytuje z taśmy perforowanej. Czy to jasne? Jak trzeba, mogę powtórzyć albo wytłumaczyć dokładniej.
– Chyba zrozumiałem...
– Maszyny mają już swoje lata, ale to nie jest zły sprzęt.
– Mam pytanie.
– Proszę.
– Czy one pracują na parę? – bąknął student. – Widzę tu paleniska, kotły i tłoki...
– Zupełnie słuszne spostrzeżenie. Faktycznie, pierwotnie pracowały na parę, ale jeszcze przed wojną dodaliśmy im silniki elektryczne. Prąd to postęp. A że czasem elektrownia nam prąd wyłączy, nie demontujemy silników parowych. Stanowią rezerwę. Wiem, że nasz zakład nie jest najnowocześniejszy, ale dzięki temu macie unikalną okazję poznać zarówno warunki pracy panujące w dobie rewolucji przemysłowej, jak i najnowsze osiągnięcia techniki, przenoszące nas wprost w dwudziesty pierwszy wiek. – Poklepał obudowę Odry.
– Czemu to zapakowano w brezent?
– Bo zapylenie w hali jest takie, że gdybyśmy zdjęli plandekę, komputer szybko by zdechł. I niech was nie kusi przypadkiem, żeby do tego zaglądać. Zresztą wtyczkę od kabla zasilającego na wszelki wypadek schowałem, bo prostym robolom nie wytłumaczysz, że to do pracy, a nie do grania w rozbieranego pokera. Im się komputer z jednym kojarzy. Jeszcze by zepsuli.
– Co będziemy robić?
– Jesteśmy ślusarzami narzędziowymi. Nasze zadanie to głównie dorabianie zepsutych detali do różnego rodzaju urządzeń pracujących w tej fabryce – tłumaczył
cierpliwie. – Sami rozumiecie, kraj przeżywa pewne trudności, nie da się ot tak
wymienić parku maszynowego. Jedna trzecia wszystkich obrabiarek jest carska.
Jedna trzecia sanacyjna.
– A pozostała jedna trzecia nasza? – domyślił się chłopak.
– Nie. Pozostała jedna trzecia to używane obrabiarki angielskie kupione przez Gierka za kredyty, całkiem niezły sprzęt, ale ich się w ogóle nie używa.
– Dlaczego?
– Bo mają podziałki w calach, a poza tym gwintują śrubki w przeciwnym kierunku. Każda śruba odkręca się w lewą stronę, a angielskie w prawą.
– Czyli używa się maszyn carskich i sanacyjnych, bo są lepsze? – podpuścił go Radek. W myślach już skrobał raport...
– Oczywiście, że są lepsze, przecież wykonali je w trudzie i znoju nasi bracia, twórcy i bohaterowie pierwszych lat zorganizowanego ruchu robotniczego! – Cwany ślusarz bez mrugnięcia okiem uniknął prowokacji. – Dobra. Frezy montujemy do maszyny tak, a noże do tokarki tak. – Pokazał. – Jakbyście zapomnieli, to pokażę raz jeszcze. Teraz coś sobie wytoczymy, oto dzisiejsze zamówienia z biura normalizacji produkcji... Potrzebny jest blok stali narzędziowej. – Zapisał pośpiesznie specyfikację na druczku zamówienia. – Pobiegniecie do magazynu, niech wam wydadzą, a ja tymczasem sprawdzę sprzęt.
Student pobiegł. W magazynie jacyś kolesie uwijali się z heblami, strugając boki skrzynek. Pod ostrzami znikały napisy wykonane ewidentnie cyrylicą. Inny przy użyciu szablonu malował na ich miejsce nowe oznaczenia: Made in USA . Druga ekipa przy kolejnym stosie skrzyń robiła z pozoru to samo, tylko że zmieniała oznaczenia amerykańskie na sowieckie.
Читать дальше