Анджей Пилипюк - Wampir z MO

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Wampir z MO» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wampir z MO: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wampir z MO»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko, co nasze oddam za kaszę…  Jest plan, ale trzeba naruszyć prywatne zasoby srajtaśmy i podłożyć trupa w milicyjnym mundurze!   Paskudny grudniowy poranek na Pradze. Wzmacniane stalą buciory, tarcze z grubego plastiku, pały, hełmy z przyłbicami. Amerykanie, jak zwykle, winni są obecności stonki ziemniaczanej i doprowadzenia żuczków do śmierci z zimna. Harcerz jako wilkołak? Ależ owszem, czemu nie jemu też należy się?! Do zobaczenia w kostnicy!
Druga powieść z cyklu «Wampiry».
Cykl z Wampirem (tom 2)

Wampir z MO — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wampir z MO», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Masz obsesję.

Ślusarz dobrze zaciągnął węzły, a potem przestudiował grafik i plan parku.

– Dobra nasza – mruknął. – Zmiana dopiero o pierwszej w nocy. Musimy tylko uważać na ochronę Belwederu. I mamy komplet kluczy!

Wyszli z wartowni. Prut czekał już na przystanku autobusowym. Wpuścili go do parku.

– Wszystko gotowe? – Arystokrata aż podskakiwał z niecierpliwości.

– Prawie.

– Hrabio – odezwał się Marek – mamy maluśką prośbę...

– Zamieniam się w słuch.

– Dopięliśmy wszystko na ostatni guzik pod względem organizacji i logistyki. Stanęliśmy dosłownie na rzęsach i jest szansa, że to się nie rypnie. Ale powtórzenie tego wyczynu jest awykonalne.

– Rozumiem i doceniam. I oczywiście spróbuję się jakoś zrewanżować.

– Zasadniczo chodzi nam o to, że warto by zniechęcić twoją psiapsiółkę do kolejnej wizyty. Wykpij jej wegetarianizm, wychwalaj naszego znajomego wilkołaka czy coś...

– Zrobię, co się da – obiecał Prut, ale jego mina wskazywała, że nic nie zrobi.

Podeszli pod Biały Domek.

– Porozkładaj bukiety i wieńce – polecił Marek.

– Ja?!

– Samo się nie zrobi. I sprężaj się, ja jadę po twoją dziewczynę.

– A Igor, Profesor i Dziadek? Nie mogliby się tym zająć?

– Igor od strony Belwederu pilnuje, żeby nas nie zaskoczyła ochrona towarzysza Pierwszego. Dziadek i Profesor siedzą na wartowni i udają strażników. To absolutnie priorytetowe zadanie i są tam absolutnie niezastąpieni. Rusz raz w życiu cztery litery i noś kwiatki – burknął Marek.

Wrócił do samochodu, a po chwili mknął już przez uśpiony park.

Marta czekała w umówionym miejscu. Miała na sobie grubą puchową kurtkę, a pod nią długą, czarną, koncertową sukienkę. Skrzypiec też nie zapomniała.

– Cześć! – Na widok młodej wampirzycy uśmiechnęła się niepewnie.

– Witaj. Gibaj za mną – poleciła Gosia.

Prześliznęły się przez bramę.

– Nigdy tędy nie wchodziłam – zdziwiła się skrzypaczka.

– Bo to wejście służbowe dla pracowników, o tej porze Łazienki są już zamknięte. Nic się nie martw, zaraz będziemy na miejscu.

Minęły szklarnie gospodarstwa pomocniczego i ruszyły przez park. Wiatr ponuro szumiał

w koronach drzew. Na krwistoczerwonym warszawskim niebie konary wyglądały jak dekoracja wycięta z czarnego papieru. Alejki były zupełnie ciemne.

– Boję się – pisnęła Marta. – Tu jest strasznie.

– Oj tam, oj tam – uspokoiła ją Gosia. – Niczego się nie bój, najgroźniejsza bestia kryjąca

się w tym parku to ja.

W ciemności zabłysło kilka punkcików. Wampirzyca dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to oczka wiewiórek. Zwierzątka gapiły się na spóźnione spacerowiczki. Gdzieś w cieniu zatuptały małe nóżki. Brzmiało to, jakby zmutowany karp wyruszył na nocne łowy.

– Boję się. – Marta kurczowo złapała Gosię za rękę. – Brrr... Ale masz zimne dłonie... –

zdziwiła się.

– To dlatego, że jestem wampirem. U nas to normalne. Temperatura otoczenia plus kilka stopni z przemian chemicznych.

Gosia wolała nie dodawać, że to dlatego, iż jest martwa... Jej koleżanka zadrżała mocniej, ale ręki już nie puściła.

– Zawsze myślałam, że wampiry to mają jeszcze długie pazury, szpony czy jak to nazwać

– bąknęła.

– Niby mogłabym zapuścić – zadumała się Gosia. – Ale chyba przeszkadzałyby przy szydełkowaniu.

Po kilku minutach były na miejscu. Wewnątrz willi było ciepło i jasno. Gosia ściągnęła płaszcz i pomogła koleżance wyplątać się z grubej puchowej kurtki.

– No nareszcie jesteście. – Hrabia Prut wyszedł z bawialni.

Marta jęknęła i zemdlała.

– Co ona? – parsknął arystokrata. – Wampira w życiu nie widziała?

– Może już widziała – odburknęła Gosia – ale jeszcze się nie przyzwyczaiła!

Z trudem docucili ciepłą.

– Nie wysysajcie! – jęknęła, uchylając powieki.

– Nikt cię nie będzie gryzł – zapewnił hrabia. – Ja osobiście wolę wysysać kobiety dojrzałe, Gosia to twoja przyjaciółka, a moim gościem w ogóle się nie przejmuj. Hrabina Delfina pije tylko krew zwierzęcą.

– Meee... – jakby w odpowiedzi z łazienki odezwała się koza.

– Ale ja się i tak boję... – Zęby dziewczyny dzwoniły jak srebrne dzwoneczki.

– Trzeba by jej dać coś na uspokojenie – zadumała się Gosia. – Czy nie ma tu czasem apteczki dla pracowników muzeum?

– Myślisz, że waleriana by pomogła? Czy po walerianie można grać na skrzypcach? –

hrabia zwrócił się do dziewczyny.

– Chyba można, ale znacznie wolniej. – Wyglądało na to, że już trochę się opanowała. –

Spróbuję bez. Gdzie mam się rozstawić? Wzięłam składany pulpit.

– My będziemy siedzieć tu, w bawialni. – Poprowadził ją. – Musimy pogadać, dobrze by było, żeby muzyka rozbrzmiewała w tle, niezbyt głośno... Stworzysz w ten sposób czarujący podkład do naszego tête-à-tête, a nie utrudnisz nam konwersacji... Może w sypialni?

Marta nie odpowiedziała, tylko spojrzała przestraszona na Gosię i zrobiła się nieco zielona na twarzy.

– W jadalni – zaproponowała wampirzyca. – Ten kącik będzie chyba odpowiedni?

– Idealny. – Ciepła wyjęła z torby składany pulpit i rozłożywszy, ustawiła odpowiednio. –

Rany, ile kwiatów... – szepnęła z podziwem, rozglądając się wokoło.

– Z partyjnego pogrzebu zaiwanione. – Hrabia podszedł do wieńca biało-czerwonych róż i zerwał przegapioną wcześniej szarfę z napisem „Ostatnie pożegnanie”.

– Wampiry nie jadają nic normalnego, ale jakbyś zgłodniała, są dla ciebie ciastka i woda mineralna. Postawię ci tu koło okna. – Gosia sprawnie rozłożyła skromny poczęstunek na szerokim marmurowym parapecie.

– A my sobie na przekąskę wyssiemy kozę – wyjaśnił Prut. – Niby jeść należy w jadalni,

ale chyba tam ją...

– To... to straszne... – bąknęła Marta. – Biedne zwierzę... Ale lepiej, że zwierzę, niż żebym to była ja – dodała szybko.

– Zatkasz sobie uszy i tyle – uspokoiła ją przyjaciółka.

– Ale tak się nie da, żeby zatkać uszy i jednocześnie grać na skrzypcach...

– Niczym się nie martw, wyciągaj instrument i rozgrywaj się, niewiele już czasu zostało –

powiedziała Gosia.

– Niewiele czasu? – Marta znowu zbladła i zaczęły jej drżeć ręce. – Po co ja się na to wszystko zgodziłam? – Broda też jej się trzęsła.

– Bo potrzebujesz zarobić – ucięła jej kumpela. – Do roboty. Pokaż dziś, co potrafisz.

I przestań się trząść, nikt ci krzywdy nie zrobi!

Po chwili popłynęła muzyka.

– Mój Boże – szepnął hrabia. – Ona jest naprawdę dobra! Nie byłem wprawdzie na koncercie od ładnych paru... parudziesięciu lat, ale pamiętam, jak w tym parku koncertowali nadworni muzycy króla...

Gra na skrzypcach najwyraźniej uspokoiła Martę. Skupiona na wodzeniu smyczkiem po strunach zapomniała o strachu.

Marek zajechał pod wskazany adres. W niewielkiej willi na Bródnie, sądząc po szyldzie, mieścił się zbór wspólnoty religijnej. Ślusarz zadzwonił domofonem.

– Dzień dobry, ja po paczkę – powiedział.

Bramka szczęknęła, zaraz też pojawiła się kobieta.

– Pan po przesyłkę z Francji?

– Tak jest. – Ukłonił się.

– Zapraszam.

W garażu urządzony był niewielki magazyn. Zgromadzono tu rozmaite dary, którymi zagranica wspierała braci w wierze. Stały kartony z ubraniami, regały pełne literatury religijnej i inne rozmaitości. Pośrodku pomieszczenia znajdowała się duża paczka owinięta plandeką.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wampir z MO»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wampir z MO» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Wampir z MO»

Обсуждение, отзывы о книге «Wampir z MO» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x