Анджей Пилипюк - Wampir z MO

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Wampir z MO» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wampir z MO: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wampir z MO»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko, co nasze oddam za kaszę…  Jest plan, ale trzeba naruszyć prywatne zasoby srajtaśmy i podłożyć trupa w milicyjnym mundurze!   Paskudny grudniowy poranek na Pradze. Wzmacniane stalą buciory, tarcze z grubego plastiku, pały, hełmy z przyłbicami. Amerykanie, jak zwykle, winni są obecności stonki ziemniaczanej i doprowadzenia żuczków do śmierci z zimna. Harcerz jako wilkołak? Ależ owszem, czemu nie jemu też należy się?! Do zobaczenia w kostnicy!
Druga powieść z cyklu «Wampiry».
Cykl z Wampirem (tom 2)

Wampir z MO — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wampir z MO», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ładne drzwi prowadziły do sporego pomieszczenia.

– Pokój stołowy – wyjaśnił Marek, zerkając w przewodnik. – Mebelki są późniejsze, ale też przyzwoite, po cesarzu Franciszku Józefie.

– Łaaaaał – szepnęła Gosia. – Jak tu ślicznie.

Faktycznie, wnętrze było pieczołowicie zachowane. Podłogi pomieszczeń na parterze pokrywały mozaiki z barwnego drewna; fikuśne mebelki, porcelanowe wazy, popiersia z marmuru i fidrygałki z brązu idealnie komponowały się z malowidłami ściennymi.

– Alarmów nie widać i bardzo dobrze...

– A jak nas tu ktoś nakryje? – zaniepokoiła się.

– Było otwarte, to schroniliśmy się przed deszczem. – Uśmiechnął się. – Tu jest bawialnia. – Pchnął drzwi, przechodząc do sąsiedniego pomieszczenia. – Pewnie tu sobie siądą i pogadają. Wprowadzisz kozę do pokoju stołowego, to jak skończą gadać, nastąpi degustacja.

– Jasne.

– Potem hrabina pewnie pójdzie się położyć. – Kolejne drzwi zaprowadziły ich do sypialni, w której królowało wspaniałe osiemnastowieczne łoże.

– Czemu tu na ścianach namalowano ptaszki i strzelby? – zdziwiła się Gosia. – Do sypialni to ja bym radziła raczej owce do liczenia...

– Taka aluzja – bąknął Marek, spuszczając wzrok. – No wiesz, jak król przyciągnął tu jakąś damę, to była tak jakby już upolowana... A potem wiadomo.

– Na łóżko i do roboty, ryms-wyms, bara-bara – domyśliła się, patrząc na figurkę Amora.

– A tamte drzwi?

– Buduarek.

– Znaczy, jak już było po radosnym ryćkanku, trzeba było poprawić loczki i podmalować buźkę – domyśliła się.

– Zasadniczo tylko te trzy pomieszczenia nas interesują. Zjedzą, posiedzą i może gość położy się spać.

– To ona nie będzie poprawiać loczków?

– A po czym niby? Nie zapominaj, że nasz popęd płciowy poszedł się bujać, jak nas zwampirzyło – westchnął.

– Rzeczywiście. Nigdy tu nie byłam, ale kiedyś na wycieczce zaglądałam przez szybkę.

Tyle że przez firanki niewiele widać. – Zmieniła temat: – Dlaczego tego się nie zwiedza?

– Ciasno tu, pewnie nie wpuszczają turystów, żeby czegoś nie potrącili. No i pewnie do tego żal muzealnikom podłogi... Ale sprzątają tu raczej nieczęsto i po łebkach. – Marek poklepał

haftowane jedwabiem obicie wykwintnej leżanki i w powietrze uniosła się chmura kurzu.

Podobnie na haftowanych kotarach widać było festony kurzu i pajęczyn. – Trzeba tu będzie szybko ogarnąć.

– Odkurzyć czy jak? I przewietrzyć by wypadało.

– Żadnego wietrzenia! Ale odkurzyć... hmmm... Przywieziemy coś ode mnie.

Gosia, buszując po wnętrzu, znalazła łazienkę i po chwili wytaszczyła z niej amerykański elektroluks.

– Coś podobnego! – zdumiał się wampir.

– Skoro nie wpuszczają tu turystów, to pomyślałam, że w łazience mają podręczny magazynek wszystkiego, co może się przydać – powiedziała rezolutnie.

– Brawo, moja szkoła.

– Zasłony warto by wytrzepać...

– Wiem, ale nie ma jak. Zresztą wizyta będzie nocą, postawimy świece w lichtarzach, kąty skryją się w cieniu... Przelećmy to z grubsza... Ty odkurzasz, ja froteruję podłogę! – wydał

rozkazy i zawinąwszy rękawy, sam raźno zabrał się do roboty. Uwinęli się w dwie godziny.

– Co jest na piętrze? – Gosia podczas porządków natrafiła na klatkę schodową.

– Kilka jakichś małych pomieszczeń. Nie ma czasu badać. – Marek spojrzał na zegar. –

Zamykamy interes i spadamy. Jutro wielki dzień...

Ruszyli przez park. Minęli bramę. Wartownik odprowadził ich spojrzeniem znudzonego mopsa.

– Mówiłeś o zneutralizowaniu ochrony? – zagadnęła.

– Łazienek pilnuje straż przemysłowa – wyjaśnił ślusarz.

– Straż przemysłowa?! – wytrzeszczyła oczy Gosia. – To co się tam produkuje?

– Kompletnie nic, to po prostu nazwa formacji. Niezbyt liczna na szczęście ta ochrona, dwóch dryblasów. Gorzej, że Belweder ma własną. Lepiej, żeby nie wybrali się na rekonesans do parku. Z tego, co słyszałem, mają psy.

– Psy – zasępiła się. – Co z nimi zrobimy?

– Wyprowadzimy w pole oczywiście. Starą jak świat sztuczką pod tytułem „randka w ciemno”. Jutro rano odwiedzę ciepłego znajomka w schronisku dla zwierząt. Wezmę jakiś koc i wytrę o kilka suczek w rui. Każdy ciapek wartowniczy zgłupieje od tego zapachu. Kocyk potniemy na kawałki i rozwiesimy na drzewach, niech kundle szukają na zdrowie! A wraz z nimi wachmani. Zapewnimy im dużo ruchu na świeżym powietrzu z dala od miejsca operacji.

– Genialne!

– Muszę jeszcze tylko kupić gazetę z nekrologami...

– Z czym!?

ŚRODA

Grób towarzysza Parzybrodzkiego ulokowany był opodal głównej alejki Powązek Wojskowych. Uroczystości pogrzebowe odbyły się koło południa. Żałobnicy dawno już poszli na stypę, na granitowej płycie pozostały tylko liczne wieńce i bukiety kwiatów. Powoli zapadał

wczesny zimowy wieczór.

– Fiu, fiu, ileż tu tego – mruknął Marek. – Chyba od wszystkich zakładów, w których ten zasrany kapuś dyrektorował albo tropił reakcjonistów.

– Głupio tak jakoś z partyjnego grobu wieńce kraść – mruknął Igor. – Zwłaszcza mnie nie wypada, jestem przecież komunistą! Chyba mi wręcz nie wolno...

– A im to niby było wolno przez czterdzieści lat okradać nas z naszych zarobków? –

warknął Marek.

– Hmm... No tak. Zatem przyjmijmy, że ten tutaj wypaczał szlachetną naukę towarzyszy Marksa i Lenina, a do Partii wstąpił z przyczyn koniunkturalnych i konfiskując te wiązanki, wymierzam po prostu sprawiedliwość oraz przywracam równowagę ideologiczną... – dumał na głos ślusarz.

– O, w mordę! Zamknij się wreszcie i kradnij po cichu, jak przystało na mieszkańca Pragi! – warknął Dziadek Weteran, przekładając najokazalsze wiązanki na swój składany kamieniarski wózek. – Tej czerwonej pijawce to już i tak niepotrzebne.

Po chwili ciągnęli istną górę kwiecia przez cmentarz w stronę wyjścia. Po drodze zgarnęli jeszcze Profesora. Godzinkę później podjechali maluchem do tylnej bramy Łazienek. Marek wyskoczył i zajął się kłódkami. Były nieco zardzewiałe i oporne, ale w dziesięć minut poradził

sobie z nimi. Zajechali pod Biały Domek. Zwalili wieńce na stos pod drzwiami i ruszyli dalej.

Zaparkowali koło Podchorążówki i pieszo podkradli się pod wartownię. Ślusarz zapukał do drzwi. A potem nacisnął klamkę. Ustąpiły gładko. Brama ogrodu była zamknięta, ochrona nie spodziewała się zagrożenia z tej strony. W pokoiku siedzieli dwaj funkcjonariusze straży przemysłowej.

– Dzień dobry! – ukłonił się Marek.

– A wy co za jedni? – parsknął ten bardziej masywny. – Park jest zamknięty dla zwiedzających od dwóch godzin. Takie gapiostwo będzie was słono kosztowało.

– Wybaczy pan zabawną pomyłkę – odezwał się Profesor. – To nie żadne gapiostwo.

Celowo wleźliśmy tu, gdy było już zamknięte, żeby panów zaskoczyć.

– Że co!? Głupie żarty! – Strażnik odpiął kaburę pistoletu.

– Jesteśmy wampirami – Dziadek Weteran przeszedł do rzeczy.

A potem cała czwórka wyszczerzyła kły. Pierwszy wachman zemdlał od razu. Drugi, nim padł

bez zmysłów, zdążył pociągnąć za spust. Huknął strzał.

– Zasrany ubek! – Profesor obmacywał przestrzelony na wylot bark.

– Dlaczego zaraz ubek? – zirytował się Marek, wiążąc i kneblując strażników. – To zwykła ochrona, SB nie pilnuje parków.

– Walił do mnie jak na strzelnicy, od razu widać, że ma wprawę w strzelaniu do ludzi!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wampir z MO»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wampir z MO» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Wampir z MO»

Обсуждение, отзывы о книге «Wampir z MO» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x