Анджей Пилипюк - Wampir z MO

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Wampir z MO» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wampir z MO: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wampir z MO»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko, co nasze oddam za kaszę…  Jest plan, ale trzeba naruszyć prywatne zasoby srajtaśmy i podłożyć trupa w milicyjnym mundurze!   Paskudny grudniowy poranek na Pradze. Wzmacniane stalą buciory, tarcze z grubego plastiku, pały, hełmy z przyłbicami. Amerykanie, jak zwykle, winni są obecności stonki ziemniaczanej i doprowadzenia żuczków do śmierci z zimna. Harcerz jako wilkołak? Ależ owszem, czemu nie jemu też należy się?! Do zobaczenia w kostnicy!
Druga powieść z cyklu «Wampiry».
Cykl z Wampirem (tom 2)

Wampir z MO — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wampir z MO», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dziki uniosły ryjki i nasłuchiwały zaniepokojone. Wycie rozległo się ponownie, znacznie bliżej. Zwierzęta z kwikiem pomknęły prosto w bagno. Pod drzewem pojawiły się trzy bestie.

– A to niby co? – zapytał Igor.

– Może wilczury albo husky – westchnął Marek. – A może i faktycznie wilki. Skoro żyły tu kiedyś, może wróciły na stare śmieci?

Trzy zwierzęta jak na komendę przenicowały się na ludzką stronę. Pod drzewem stali trzej chłopcy w mundurkach. Dwaj mieli po jakieś jedenaście lat, trzeci – starszy zapewne – był

drużynowym.

– Ja nie mogę – parsknął śmiechem ślusarz. – Za moich czasów harcerze też czytali Londona, ale potem bawili się w Szarego Bobra, a nie w Białego Kła!

– No co? – obraził się drużynowy. – Gdzie niby jest powiedziane, że harcerz nie może być wilkołakiem? Albo może wilkołak harcerzem. – Poskrobał się po głowie. – A wy, wampirowaci, jak rozumiem, siedzicie na tym drzewie, bo udajecie nietoperze?

– Dziękujemy za ratunek przed dzikami – Gosia wspięła się na szczyty dyplomacji.

– Nie ma sprawy, dla dziewczyny naszego kumpla Grega zrobimy wszystko. – Harcerz ukłonił się szarmancko.

– Hmmm... – Poskrobała się po nosie. – A może potrafilibyście nagonić nam jedną sarenkę?

– Cholernie nam przykro – pokręcił głową harcerz. – Ale już po piętnastym stycznia.

Zaczął się okres ochronny na sarny.

PONIEDZIAŁEK

Marek wrócił z fabryki o piętnastej. Rozłożył przed sobą zakupione w kiosku gazety.

Długo studiował spisy ogłoszeń drobnych. Wszystkie pisma były zasadniczo przeznaczone dla rolników.

– Ty co, traktor chcesz kupić? – zirytował się Igor.

– Nie traktor, tylko kozę – odwarknął ślusarz.

– Dla hrabiny? Chcesz spiłować rogi i udawać, że to sarna? To się nie uda... Arystokracja pożąda wykwintnego żarełka. Sarna to dziczyzna. A koza nie za bardzo.

– Słyszałeś o kozach Filaretowa? – przerwał mu Marek.

– Ee... Nie. Co to takiego?

– Endemiczny gatunek z gór Pamiru. Prawie już wyginęły. Kwintesencja luksusu i wykwintności. Od tysięcy lat ich mięso jadali cesarze Bizancjum i Chin. I to nie codziennie, tylko od święta. Ich słynne bladoróżowe futro osiągało cenę złota...

– Ciekawe... Chcesz powiedzieć, że ktoś to hoduje w Polsce?

– Nie, ale mam różową farbę do włosów. Kupimy białą kozę i ufarbujemy.

– A jak hrabina zna się na rzeczy i pozna, że to nie ten gatunek? – zaniepokoiła się Gosia.

– Albo sprawdzi i zorientuje się, żeśmy ją zrobili w konia?

– Masz, czytaj. – Zniecierpliwiony ślusarz podał jej tom encyklopedii.

Wampirzyca przekartkowała tomiszcze.

– Nic tu nie ma o kozie Filaretowa. – Zdezorientowana zatrzasnęła wolumin. – O samym Filaretowie też nic.

– No właśnie. To gatunek tak rzadki, że nie piszą o nim w najgrubszych nawet encyklopediach. Rozumiecie?

– Zmyśliłeś to zwierzę? – kumpel załapał wreszcie, co jest grane.

– No właśnie! Sarnę do wyssania dla gości może skombinować byle frajer. Ale egzotycznego zwierzaka ze ściśle tajnego rezerwatu, chronionego przez sowiecki specnaz, zdobyć mogą tylko najlepsi z najlepszych!

– Genialne – szepnęła Gosia.

– Mamy dużo szczęścia, że to wampirzyca – westchnął Igor. – Pomyślcie sami, gdyby była ciepła... Hrabiowski obiad to na pewno dziczyzna, brokuły, szparagi, ostrygi, kawior, szalotki, ocet balsamiczny, sorbet ananasowy... I jakieś winko co najmniej pięćdziesięcioletnie, a do niego pewnie francuskie sery. W żadnym Pewexie takiego towaru się nie znajdzie! A to wszystko trzeba podać na stuletniej porcelanie i ze srebrnymi sztućcami.

– No to dzwonię do hodowcy. – Marek zakreślił numer telefonu długopisem. – A ty może jedź do tej swojej kumpeli, co ma zagrać na skrzypcach?

– Pewnie już będzie w domu. No to jadę. – Gosia zaczęła się zbierać.

Wiocha wyglądała typowo – jak wiele podwarszawskich miejscowości. Trochę starych chałup, pomiędzy nimi koszmarne gierkowskie „kostki” z białej cegły. Droga wyłożona została trylinką, auto co chwila podskakiwało. Krzywe płoty, brudne kury rozgrzebujące pobocze, wszechobecne błoto, snujący się bez celu szarzy ludzie w kufajkach. Wszystko to tchnęło dziwnym smutkiem.

– Tu też by można horror nakręcić – westchnął Marek.

– Cały nasz kraj jest jak z jednego wielkiego horroru! – burknął jego przyjaciel.

Znaleźli chatę ozdobioną feralnym numerem 13. Wrota prowadzące na podwórze były

gościnnie uchylone. Wjechali i niemal natychmiast zaryli się fiacikiem w błoto aż po osie.

Walące się budynki gospodarskie nakrywały dachy z połamanego eternitu. Wilczur leżący w błocie koło przekrzywionej budy uchylił jedną powiekę, ale tylko leniwie szczeknął.

Oba wampiry wysiadły. W powietrzu unosił się intensywny kozi zapach, a z szopy dobiegało meczenie i dźwięki przypominające sapanie miecha kowalskiego. W oknie domu mignęła blada twarz, chyba kobieca. Zawiasy zaskrzypiały tak przeraźliwie, że oba wampiry podskoczyły przestraszone. W drzwiach szopy stanął gospodarz. Na jego widok Marek w pierwszej chwili chciał rzucić się do ucieczki, na szczęście w porę przypomniał sobie, że przecież Wędrowycz to tylko legenda, a poza tym powinien być znacznie starszy.

Tubylec odziany był z niedbałą, bezpretensjonalną prostotą. Miał gumofilce, workowate, poplamione spodnie i waciak. Na głowę założył beret z antenką. W spracowanej łapie trzymał

orczyk.

– Dzień dobry – ukłonił się ślusarz. – My w sprawie ogłoszenia. Dzwoniłem godzinkę temu...

– A że niby kozę kupić? – Gospodarz uśmiechnął się, prezentując pożółkłe, krzywe zębiska. – O nie – burknął. – Nie dam kozy wampirowi do wysysania.

– Że co?! – zdumiał się Marek.

– Nie jesteśmy wampirami! – zełgał Igor. – Coś pan, horrorów nie oglądał? Wampiry to bladolica, zblazowana artystokracja i bohema artystyczna. Ubierają się we fraki i jeżdżą limuzynami. A my prości robole z fabryki, zobacz pan nasze ręce...

– A to pokażcie... – rolnik nadal był nieufny.

Podetkali mu pod nos zniszczone dłonie. Oględziny wypadły chyba pozytywnie, bo odłożył ciężki orczyk.

– A nie jesteście czasem zoofilami? – zapytał nieoczekiwanie.

– No coś pan – zirytował się ślusarz. – Skąd to przypuszczenie?

– Nie ma się czego wstydzić, tylko wiecie... – Puścił oko. – Gotować to żadna nie umie.

Ludzka rzecz w sumie, humanitarna... Baby ciężko tyrają, to choć w tym obowiązku ulżyć im można. Dobrze gadam?

W oknie znowu mignęła ta sama blada twarz.

– Nie mamy bab – Igor wolał wykręcić się od odpowiedzi.

– A to gadajcie od razu, żeście homoseksualisty, bo tak patrzę na was i czuję instynktem, że coś mi w was cholernie nie pasuje, a sam nie wiedziałem co! – Czerwona gęba rozpłynęła się w przyjaznym uśmiechu. – Znaczy dzieci mieć nie możecie, to choć zwierzątko domowe potrzebne... No to która wam się najbardziej podoba? Wybierajta. – Gestem zaprosił do obórki.

Wybrali niedużą białą kózkę. Marek wręczył chłopu plik banknotów, upchnęli jakoś zwierzę na tylne siedzenie fiacika. Marek wrzucił bieg, ale koła tylko zabuksowały w błocie.

– Przeciążony musi. – Chłop poskrobał się po głowie.

– Może pan popchnąć? – zapytał Igor.

– Słabym dziś... Ale może gałązkę podłożymy.

Znikł w chałupie i po chwili powrócił z choinką pod pachą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wampir z MO»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wampir z MO» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Wampir z MO»

Обсуждение, отзывы о книге «Wampir z MO» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x