Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, sf_irony, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Homo Bimbrownikus: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Homo Bimbrownikus»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jakub Wędrowycz polską odpowiedzią na Conana Barbarzyńcę. - Andriej Bielanin
Że bimbrownik, degenerat i społeczny pasożyt? A kto ochronił ludzkość przed Golemem i skrzyżowaniem wąglika z chorobą wściekłych krów? Dzięki komu doszło do obrad Okrągłego Stołu? Kto niby w 1948. uratował Świętego Mikołaja przed komunistami? Wędrowycz żywi, poi, ubiera, Wędrowycz nigdy nie umiera. Właśnie rusza na podbój stolicy.

Homo Bimbrownikus — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Homo Bimbrownikus», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Zobacz tu. - Semen pokazał mu znalezisko. - Yodde albo jego wnusio zaznaczyli kawałek parku kółeczkiem, a obok... Ten właśnie symbol.

- A niech mnie! Mamy trop! Sprawdzimy to rano. Wypili, zjedli coś z zapasów Radka i poszli spać.

Jakub i Semen wysiedli z tramwaju opodal mostu Śląsko-Dąbrowskiego. Południe niedawno minęło. Wprawdzie planowali uderzyć o świcie, ale gdy już się obudzili, okazało się, że poranek dawno minął.

- Park Praski - Semen, patrząc na plan miasta, zidentyfikował kępę drzew. - A dalej jest ZOO.

- Byłem kiedyś w ZOO - przypomniał sobie Jakub. - Fajne miejsce, ale i frustrujące. Kupa zwierzaków, których żem w życiu nie jadł... To co, pozwiedzać idziemy?

- Nie, kółkiem zaznaczono to miejsce... Zobacz tam! Tuż koło przystanku w zamierzchłej socjalistycznej przeszłości zbudowano betonową górkę i ścianę skalną, a u jej podnóża - wybieg dla niedźwiedzi, odgrodzony od publiczności głęboką fosą. Egzorcysta popatrzył na wielkie brązowe bestie snujące się leniwie wśród sztucznych skał. Któraś z nich była Wielkim Mywu - dawnym bóstwem pomerdańców z Dębinki.

Stanął przy barierce i wzrokiem zmierzył szerokość fosy. Cztery metry jak nic. Na dnie było niewiele wody, lecz szary szlam wyglądał mało zachęcająco.

- Nie bardzo to widzę - mruknął.

- Co znowu? - zdenerwował się Semen.

- Tak myślę, jak by go tu dziabnąć. Najlepiej byłoby stąd, pepeszę do ramienia i seriami.

- Mówiłem ci już trzy lata temu, żebyś nie marnował amunicji na zające, to mnie nie słuchałeś. No to się teraz męcz.

- Strzelbę gdzieś ukradniemy - rozważał Jakub. - Albo chyba żeby bagnetem zakłuć.

- No to zakłuj, w czym problem? Tylko najpierw trza wykombinować, jak tam do nich wleźć.

Gdyby tak skombinować metalową kładkę od saperów? A może przez zaplecze? Wyłamiemy drzwi i dostaniemy się na wybieg od strony klatek...

Egzorcysta nie wyglądał na przekonanego.

- Kardynał, jak z nim wtedy gadałem, mówił, że włamania to grzech. Mam lepszy pomysł. Zrąbię drzewo. - Poklepał pień topoli. - Tylko musi paść w odpowiednim kierunku. I będzie coś jakby most zwodzony.

- Tak w biały dzień!? - zgłosił obiekcje kozak. - Chociaż idea niegłupia. Chyba mam coś przydatnego.

Wydobył z torby coś pomarańczowego i rzucił w stronę przyjaciela. Wędrowycz rozprostował odblaskową kamizelkę, jaką noszą zamiatacze ulic. Na plecach czerniał nadruk: „Zieleń miejska. Chełm".

- Ty to masz łeb - pochwalił.

Przywdział strój ochronny, a tymczasem jego towarzysz otoczył stanowisko pracy plastikową taśmą ostrzegawczą.

- I wszystko wygląda całkowicie legalnie - powiedział z zadowoleniem.

W torbie znalazła się też odpowiednia siekiera.

- Jak drzewo runie, przeskoczysz na wybieg. Pokłonisz się nisko przed Wielkim Mywu i poprosisz, żeby uciekał z nami - Jakub poinstruował kumpla.

- A to nie można tam go zaszlachtować? Po co te podchody?

- Wielki Mywu czerpie siłę z ziemi - tłumaczył cierpliwie Jakub. - Najlepiej go chlasnąć, jak będzie na pniu nad fosą. Ale tak łatwo tam nie wlezie. Może podejrzewać pułapkę. Dopiero jak mu wyjaśnisz, że jesteśmy jego wyznawcami, będzie wiedział, iż wybiła godzina wolności. Weźmie nas za przyjaciół. A ja się tu przyczaję i dziab.

- A jak ja go rozpoznam? Który to? - Semen spojrzał na pięć miśków łażących bez celu między skałami.

- Nie musisz, on sam do ciebie podejdzie. Tylko pokłoń się ładnie, on to lubi. Możesz mówić po polsku, i tak raczej będzie czytał w myślach.

- Ty jesteś lepszy w telepatii - marudził kozak. - Mnie rozszyfruje jak Enigmę.

- Kuźwa! Jak się chce coś zrobić, to trzeba to zrobić samemu - obraził się Jakub. - Dobra, to ja idę wabić, a ty go ciap. - Podał przyjacielowi bagnet od kałacha z klingą powleczoną srebrem. - Tylko żebyś nie sfuszerował!

- Dobra, dobra, bo to pierwszy raz? Misiek z wozu, koniom lżej.

Dwadzieścia minut później drzewo zatrzeszczało i runęło z łoskotem. Pień sięgnął akurat od barierki do sztucznych skałek. Jakub, pogwizdując, ruszył spokojnie przed siebie. Fosa widziana z góry wydawała się jeszcze głębsza niż w rzeczywistości.

Trza było łyknąć coś dla kurażu - pomyślał egzorcysta. - Coś mi w kolanach słabo. Reumatyzm zapewne.

Wreszcie znalazł się po drugiej stronie. Otarł czoło, które nie wiedzieć czemu pokryło się potem.

Teraz tylko przekonać miśka. No i będzie musiał przejść po tym cholerstwie jeszcze z powrotem...

Niedźwiedzie wyszły mu na powitanie. Z bliska zwierzaki wyglądały inaczej niż z tamtej strony ogrodzenia. Były wielkie jak diabli, śmierdziały czymś dziwnym. W paszczach miały paskudne żółte zębiska. Jakub przypomniał sobie, jak kiedyś w czasie wojny poszli z tatką na niedźwiedzie. Tylko wtedy walili do nich z karabinu przeciwpancernego... No i ubity wtedy jakby mniejszy był, tylko sześćdziesiąt weków z niego naszykowali. A te...

- Witaminami w ZOO karmione, to i duże coś wyrosły - domyślił się. - Nadmierny rozrost tkanek, z pewnością negatywny skutek zastosowania sztucznych pasz.

Ukłonił się głęboko.

- Witaj, Wielki Mywu - powiedział. - Przynoszę ci dar wolności. - Stres pomógł wspiąć się na wyżyny elokwencji. - Jestem twym wiernym sługą...

Najbliższy zwierzak machnął jakby od niechcenia łapą. Jakub zobaczył wszystkie gwiazdy.

Dłuższą chwilę stał na czworakach, usiłując dojść do siebie.

O kuźwa, kto z miśkiem wojuje, od miśka ginie, pomyślał.

Pozbierał się szybko do kupy. W ostatniej chwili, bo bestia najwyraźniej dopiero się rozkręcała.

- Spokojnie, jestem twoim, eee... wyznawcą - próbował przemówić zwierzakowi do rozsądku.

Poczuł, że coś podkrada się od tyłu. Drugi niedźwiedź klepnął go pazurami po siedzeniu, wyrywając dziurę w kieszeni. Trzeci zębami ściągnął buty. Woń skarpetek na chwilę go przystopowała, ale wiaterek zaraz ją rozwiał.

- Wielki Mywu... - zaczął pokornie

Jakub, zwracając się do tego pierwszego.

- Ty durniu - odezwał się po ludzku piąty. - To ja jestem Wielki Mywu. Poza tym co ty, Wędrowycz, odpiąłeś? Mnie próbujesz bajerować? Sądzisz, że cię nie poznałem, łachmyto? I twojego koleżkę też dobrze zapamiętałem. - Machnął w stronę ulicy, wskazując Semena kulącego się za barierką fosy.

- Yy... - Taki obrót sprawy trochę egzorcystę zaskoczył. - Bo my właśnie... Nawróciliśmy się na waszą religię i pragniemy chwalebnym czynem zmazać nasze wcześniejsze...

- Ty stary popierdoleńcu! - Mywu zaniósł się ochrypłym rechotem. - Nawet łgać nie potrafisz.

Zaszlachtować mnie chcecie? Nie tacy próbowali. Wykończyć go! - rozkazał niedźwiedziom.

Czwarty misiek nieoczekiwanie capnął egzorcystę zębami za ucho.

- Poszedł! Do budy! - Jakub wyrwał się jakimś cudem i stanął na równe nogi.

No, prawie stanął. Któryś futrzak memłał w zębach jego nogawkę. Starzec gruchnął jak długi, twarzą prosto w coś dziwnego. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że niedźwiedzie nie tylko jedzą, ale i wydalają. Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać. Rozplatał sznurek zastępujący pasek, a następnie wyślizgnął się ze spodni, zostawiając je w paszczy bestii.

- Ło krucafuks! - sapnął.

- Zdziwiony? - zakpił Mywu. - Nigdy mnie nie zabijesz. A to miejsce stanie się twoim grobem.

- No jak niby? - Egzorcysta, opędzając się rozpaczliwie od coraz bardziej namolnych niedźwiedzi, próbował się wycofać. - Groby to się w ziemi kopie, a tu wszędzie beton.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Homo Bimbrownikus»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Homo Bimbrownikus» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z MO
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z M-3
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Homo Bimbrownikus»

Обсуждение, отзывы о книге «Homo Bimbrownikus» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x