Анджей Пилипюк - Zaginiona

Здесь есть возможность читать онлайн «Анджей Пилипюк - Zaginiona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, Издательство: Fabryka Slów, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zaginiona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zaginiona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na aukcji dzieł sztuki i starodruków spotykają się trzy niezwykłe kobiety. Każda z nich pragnie tylko jednego - kreślonej na pergaminie XIX-wiecznej kopii starej mapy północnego Atlantyku. Do czego może prowadzić znajdujący się na koziej skórze plan Friesland? Nikt tak naprawdę nie wie, czy wyśniona wyspa istnieje naprawdę, a jeśli tak - jakie kryje w sobie niebezpieczeństwo.

Zaginiona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zaginiona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- To później, bo najpierw osiedlili tu repatriantów z Kresów i Kazachstanu. Potem, gdzieś w pięćdziesiątych latach, faktycznie polscy kolejarze tu żyli, ale dawali im mieszkania w kolejowych blokach, aż powoli cała osada popadła w ruinę. Liche te domki, na kilkanaście lat mieszkania obliczone, a przeszło pół wieku służyły. Ale i trochę szkoda, bo ładnie uliczki wytyczone, jakby o ogródki zadbać, dobrze by się tu ludziom żyło... Chciałem kiedyś nawet jeden taki domek kupić, ale kolej wolała na zmarnowanie puścić, niż ludziom sprzedać. Teraz pewnie tu wszystko do reszty wyburzą i hurtownię zbudują, jak wszędzie w okolicy. Szukaj, mała, szukaj, powodzenia.

Pożegnali się uprzejmie. Dziadek z kozą znikł w chaszczach. Anna ruszyła na przystanek.

Zdolności przysnęły na dobre, widziała już tylko czarną ziemię, pokrytą resztkami desek, kawałkami gruzu i wszechobecnymi śmieciami.

Gdyby tak znaleźć słoik, a w nim kilka złotych dwudziestodolarówek... Wtedy mielibyśmy fundusze na wyczarterowanie jachtu. Albo na dokończenie tego, który buduje Wiktor. Niemcy ograbili pół Europy. Z drugiej strony akurat kolejarze pewnie nagrabili najmniej. No i co za sens byłby ukrywać skarby na tym osiedlu? Źle to chyba wymyśliłam...

Zagryzła wargi. W kieszeni szeleściła jeszcze dycha i brzęczały ostatnie zapomniane monety. Trzeba znowu sięgnąć do rezerw. A na razie musi złapać autobus i jechać na uczelnię.

*

Katarzyna wróciła przed wieczorem. Wyglądała na trochę zmęczoną i jakby rozczarowaną. Odwiesiła rower na zaczepy umieszczone za szafą w przedpokoju.

- Fajnie się jeździło? - zagadnęła Stanisława.

- Poezja... Naprawdę doskonała maszyna.

- W dodatku torpedo i łożyska w piaście ma oryginalne. No i co tam wyszpiegowałaś? -

zainteresowała się alchemiczka.

- Wszystko i nic - westchnęła kuzynka. - Pobuszowałam na akademii. Wiem już, co dziewczyna jada, gdzie się stołuje i gdzie kupuje jogurty. Wynotowałam, na jakie wykłady uczęszcza i w której jest grupie ćwiczeniowej. Poobserwowałam ją na sali wykładowej.

Wiem, w którym akademiku mieszka, ale tam jest teraz remont, musiała znaleźć jakąś inną kwaterę. Nie właziłam do środka. Pociągnęłam też za język jednego chłopaka z jej roku i jedną dziewczynę.

- Czyli...

- Cienko u niej z kasą, to widać. Trzyma się na uboczu, stroni od ludzi, pewnie dlatego, że wstydzi się ubóstwa. Ubiera się w lumpeksie i chodzi w zelowanych butach, pewnie z tego samego powodu. Nie ma chłopaka, bo u studenciaków też cienko z kasą, a dziewczynę trzeba czasem zabrać na kolację czy do kina... Z innymi dziewczynami wymienia zdawkowe grzeczności. Nie wodzi za nikim wzrokiem. Sporo siedzi po bibliotekach. Robi bardzo dokładne i obszerne notatki z wykładów. Praktycznie nie używa telefonu, tylko raz wysłała do kogoś SMS...

- Telefon ma taki sobie, bo cienko u niej z kasą? - wydedukowała alchemiczka.

- Tia... Z drugiej strony nic w tym dziwnego. Mamy kryzys. Problemy finansowe to obecnie coś zupełnie normalnego...

- Czegoś jeszcze się dowiedziałaś?

- Nie ma chłopaka, to już mówiłam, ale też chyba nigdy nie miała. Ubiera się skromnie, choć nie jak w worek pokutny, niezbyt ładna, nie szuka przygód, działa w duszpasterstwie akademickim, więc niejako z urzędu ma opinię cnotliwej moherowej świętoszki. To i nikt nie próbował na poważnie się do niej przystawiać.

- Jest w niej coś podejrzanego, niezwykłego, niepokojącego?

- Szkicuje. Nawet ładnie. - Katarzyna wyjęła z aktówki wymiętoszony obrazek, wykonany w ołówku. Przedstawiał łódkę na kamienistym brzegu.

- Hmm... - mruknęła Stanisława.

- Nabazgrała to, czekając na zupę, a potem wywaliła do kosza. Nie przywiązuje wagi do swoich obrazków. A może inaczej: szkicuje, żeby nie wyjść z wprawy. Może rysuje też rzeczy bardziej na poważnie.

- Czyli...

- Miałaś rację, nic ciekawego. Biblioteczna myszka, skupiona na studiach, które niekoniecznie są jej wymarzonym kierunkiem, ale mogą dać nieźle płatną robotę zaraz po dyplomie. Albo się po mistrzowsku maskuje. Nie mam pojęcia, do czego była jej potrzebna ta mapa ani skąd wiedziała, kim jesteś. Przychodzi mi tylko do głowy, że to nie ona...

- Proszę?

- Że rozpoznała cię raczej któraś z towarzyszących jej osób.

- Nie znałam chyba nikogo z nich. A tatuaż?

- Obejrzałam. To prawdopodobnie symbol starowaloński.

- Czyli wszystko jasne - wzruszyła ramionami Stanisława. - Dziewczyna dowiedziała się, że jest walońskiego pochodzenia. No i szuka swoich korzeni. Bada, kim jest. Skąd pochodzi.

Szuka jakiegoś punktu zaczepienia. Próbuje się jakoś samookreślić. Wydziarała sobie waloński tatuaż, kupiła mapę, żeby mieć coś ze swojego kręgu kulturowego.

- To ciekawa hipoteza, ale nie tłumaczy, jak cię rozpoznała.

- Yhym...

- Może zostanę w Krakowie jeszcze kilka dni i powęszę? - zaproponowała Katarzyna. -

Sprawdzę, kim jest pozostała trójka, może dowiem się, skąd pochodzi dziewczyna.

- Wydaje mi się, że nie ma potrzeby - odparła alchemiczka. - Ładnie rysuje... Złym ludziom brak systematyczności niezbędnej dla rozwijania talentu, wolą ukierunkowywać pasje na bezmyślną destrukcję...

- Hitler też podobno nieźle malował - odgryzła się kuzynka. - Oceniasz innych na podstawie wyrazu twarzy, umiejętności plastycznych, zachowań, zaraz pewnie jeszcze powiesz, że źli ludzie nie trzymają kotów. Uważaj, bo kiedyś się na tym przejedziesz!

- Oj, nudzisz! Jedź na wieś, trzeba dopilnować interesów... To ważniejsze niż tropienie jakiejś tam studentki.

- Muszę tu jeszcze trochę zostać. Czuję przez skórę, że dzieje się coś niedobrego...

*

W mieszkaniu Anna wyciągnęła z szafki sandały. Obejrzała je krytycznie. Pasek dorobiony przez nią ze skóry starej walizki różnił się nieco odcieniem od oryginalnych. Iść w adidasach? Wyglądały jeszcze gorzej - schodzone, popękane...

Pal diabli, pomyślała. Po pierwsze będzie ciemno, po drugie, jeśli nawet spojrzy na moje nogi, to raczej zainteresują go łydki, po trzecie faceci podobno nie dostrzegają takich rzeczy...

- uspokoiła samą siebie. Założyła błękitną sukienkę. W niebieskim zawsze czuła się pewniej.

Przeciągnęła włosy szczotką. Wzuła obuwie i przejrzała się w lustrze. Była blada, oczy miała podkrążone.

- Marnie - oceniła krytycznie odbicie. - Trzeba więcej spać, a mniej czytać. Ale przecież nie idę na randkę. Czy muszę dobrze wyglądać?

Lustro milczało. Spojrzała na zegar. Trzeba się pospieszyć. Wyjęła z szafki stare pudełeczko po kliszy filmowej. Otworzyła. Pozostała w nim już tylko cieniutka warstewka na dnie. Przesypała połowę na papierek, zwinęła i zamknęła w torebce.

Zeszła po długich, ciemnych i trzeszczących schodach, skręciła za róg. Na szczęście warsztat był jeszcze czynny. Weszła do wnętrza. Dzwonek nad drzwiami wydał żałobny, pęknięty dźwięk. Popatrzyła odruchowo po gablotach. Pierścionki, kolczyki, łańcuszki, wszystko dość toporne. Wytwórcy brakowało finezji, wyobraźni, gustu... Znacznie ciekawsza była gablotka obok, z wyrobami antykwarycznymi. Tu każdy drobiazg wręcz uśmiechał się do niej... Zagryzła wargi. Za równowartość najtańszego miałaby na czynsz i wyżywienie przez dwa miesiące, a jeszcze nowe buty by kupiła.

Dźwięk dzwonka wywabił z zaplecza właściciela. Jubiler był stary i miał wygląd wyjątkowego zrzędy. Wąsy po bokach śnieżnobiałe, koło ust pożółkły i zbrązowiały od nikotyny. Wyglądało to komicznie, a zarazem trochę niechlujnie. Poznał dziewczynę i uśmiechnął się krzywo. Ona też krzywo się uśmiechnęła. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, jakby mieli zaraz skoczyć sobie do gardeł.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zaginiona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zaginiona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Анджей Пилипюк - 2586 кроків
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
libcat.ru: книга без обложки
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Костлявая
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Trucizna
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Homo Bimbrownikus
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wieszać każdy może
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wilcze leże
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z MO
Анджей Пилипюк
Анджей Пилипюк - Wampir z M-3
Анджей Пилипюк
Отзывы о книге «Zaginiona»

Обсуждение, отзывы о книге «Zaginiona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x