Andrzej Pilipiuk - Zagadka Kuby Rozpruwacza

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Pilipiuk - Zagadka Kuby Rozpruwacza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagadka Kuby Rozpruwacza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagadka Kuby Rozpruwacza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka dla wszystkich, którzy dostrzegają absurdy codzienności, ludzkich przyzwyczajeń, współczesnej kultury…
Andrzej Pilipiuk nawiązuje do znanych i uznanych mitów – w szerokim znaczeniu tego słowa – naszej kultury.
Zagadka Kuby Rozpruwacza, która przez sto lat intrygowała kolejne pokolenia, zostaje rozwiązana. Czy jednak pod tym rozwiązaniem nie kryje się lekka drwina z naszej cywilizacji?

Zagadka Kuby Rozpruwacza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagadka Kuby Rozpruwacza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– No to w drogę. – Tomaszewski poderwał się raźno, poprawiając aparat fotograficzny.

Przeszli przez wieś, potem wdrapali się na wzgórze. Tu pod lasem rosło rozległe kartoflisko. Znaczy, już nie rosło. W ziemi widać było głębokie wyrwy, stratowane kartoflane łęty poniewierały się wokoło. Gdzieniegdzie błyszczał bielą nadgryziony kartofel.

– Co tu się działo? Dziki weszły w szkodę?

– Nie dziki, tylko kudłacz – powiedział Jakub ponuro i splunął. – Wiele razy mówiliśmy tym z Dębinki, żeby ich lepiej pilnowali, ale gdzie tam. Śmieją się w żywe oczy, pokraki. Nu i chyba trzeba będzie kudłacza im skasować…

– Co to ten kudłacz? Niedźwiedź?

– Szkoda gadać. Póki nie zobaczysz, nie uwierzysz.

– Dokąd idziemy?

– Ano, po drodze do Dębinki jest wąwóz… nazywa się Szubienica. – Jakub skręcił zręcznie skręta z machorki i zaciągnął się aromatycznym dymem.

– Szubienica? Ciekawa nazwa.

– Ano, ciekawa i w pewnym sensie pamiątkowa – powiedział egzorcysta spluwając kawałkiem papieru pakowego, który wraz z cugiem dostał mu się do ust. – Koło Wojsławic są dwie takie, ale to po Żydach, co ich tam wieszali, a tu była grubsza spawa.

– Jak gruba?

– Ano, przyjechał taki durny inkwizytor żeby ochrzcić Dębinkę. No i umyślił sobie, że najpierw musi powiesić kapłana.

I dureń go powiesił, choć moi przodkowie postulowali na stosie spalić, a popiół osikowym kołeczkiem… Nie posłuchał.

A teraz kapłan łazi nawet w biały dzień.

Tomaszewski pokręcił głową.

– Znaczy straszy?

– Ano, można tak powiedzieć. – Jakub znowu splunął. – Ludziska u nas mądre, wiedzieli, że kapłana trzeba zneutralizować, ale inkwizytor uparł się, żeby go powiesić, bo to niby większa hańba. No i miał za swoje. Coś mu krew wypiło drugiej nocy. No, ale potem Dębinkę faktycznie ochrzczono. Więc tak jakby na jego wyszło…

– Zaraz, zaraz. Kiedy to było?

– Co było? – nie zrozumiał Jakub.

– No, ten chrzest w Dębince?

– Gdzieś za Sobieskiego. Nasi pogonili pogan pod Wiedniem i lud tutejszy też chciał z pogaństwem powalczyć, no to poszli do Dębinki – wyjaśnił. – Żeby Sobieski baty zebrał, to do tej pory nic by pewnie z tego nie było. A tak świadomość religijna się rozbudziła i katastrofa.

– A ten kapłan?

– Co kapłan?

– Co to była za religia?

Wędrowycz odrzucił peta.

– No, taka tam, pogańska – cierpliwie tłumaczył. – Mieli taki, znaczy kamienny słup z czterema gębami, po jednej z każdej strony, i przed nim ognie palili i dzieciaki zarzynali. Tak przynajmniej ludziska mówili – mruknął.

– Czyli tu jeszcze w końcu siedemnastego wieku byli prawdziwi poganie? – zapytał Tomaszewski po namyśle. – Jakim cudem się uchowali?

– A po lasach pewnie – wyjaśnił Wędrowycz. – Nu, nie miel ozorem. Niedługo będziemy na miejscu.

– Czekaj, bo potrzebuję do artykułu informacji… A ten wąwóz… Szubienica…

– To najkrótsza droga do Dębinki – powiedział Jakub niechętnie. – Bo można jeszcze od drugiej strony, groblą przez bagna. Tylko tam niebezpiecznie, bo szosa wąska. Jak wpadł kiedyś radiowóz, to go dopiero po pięciu latach ci ze wsi wyciągnęli.

– Kiedy straszy w wąwozie?

Egzorcysta westchnął.

– W wąwozie straszy zawsze o zmroku i w południe. Po zmroku to normalnie, duchy zawsze rozrabiają od zachodu słońca aż do wschodu, choć niektórzy twierdzą, że jak kur zapieje, to już nie. Kiedyś sam w to wierzyłem i mało się nie przejechałem. At, nieważne.

– A jak ten duch wygląda?

– A tego właśnie nie wiadomo. Opowiadali jeszcze przed wojną. Jechał kupiec z Dębinki, było południe, wjechał do wąwozu od tamtej strony, a z tej wybiegł tylko koń z wozem. Koń zupełnie zwariował. Bał się wszystkiego. Słońca, wiatru, wystarczył szelest, a ten kładł się na ziemi. No to go w końcu dobili, bo nie mogli patrzeć, jak się chudoba stracha.

– A co z kupcem?

– Ano przepadł bez śladu. Przeczesali nasi wąwóz, żadnego znaku, nic. Pogadali z tymi z Dębinki, ale oni mówili, że pojechał. Pewnie tym razem mówili prawdę, bo na wozie został towar i pieniądze, a oni by tego tak nie zostawili.

– Taka złodziejska wiocha? – zagadnął Tomaszewski.

– Jeszcze jak. – Jakub znowu splunął. – Potem był przypadek zaraz po wojnie. Dwaj aktywiści partyjni poszli nawracać małpy na komunizm.

– Jakie znowu małpy?

– A bo my tak przez złośliwość nazywamy tych z Dębinki – wyjaśnił egzorcysta. – No więc mieli pecha, poprzez wąwóz szli znowu w południe. Co tam zobaczyli, nie wiadomo. Jednego znaleźliśmy przed wieczorem, nie żył już. Lekarz mówił, że to serce, znaczy, zawał go powalił na miejscu. A drugi się znalazł na trzeci dzień. Siedział nad rzeką, w oczach pustka, siwy jak gołąbek i miał przewieszoną przez plecy pepeszę. Talerz pusty, znaczy, wywalił w coś całą serię, ale to nie pomogło. Zabrali go do Chełma, do szpitala dla wariatów, po kilku latach doszedł do siebie i napisał raport dla partii. Sugerował, żeby wieś i wąwóz zlikwidować bombą atomową. Nu, to potem znowu go do wariatów wsadzili. Potem wypuścili. Przyjechał tu i poszedł do Dębinki, przez las, naokoło. I nikt go więcej nie widział. Ci z Dębinki twierdzili, że nie doszedł, ale czy to prawda? Musi go zabili…

– A nie próbował nikt sprawdzić, co się tam dzieje?

– Ano, durnie tacy też byli. Tam w południe raczej wjechać się nie da, bo konie płoszy zaraz koło wejścia, ale jeden próbował traktorem. Znaczy, wrzucił dwójkę do jazdy terenowej, zablokował kierownicę i pedał od gazu, i pojechał.

To w wąwozie nie chciało go widać zabić, bo on po babce był z Dębinki ponoć, faktycznie morda trochę nie nasza.

Więc na początku zgasł mu silnik. Ale on się uparł. Następnego dnia silnik naprawił i pojechał. Gumę złapał. Dopiero na trzeci dzień wjechał do środka. No i nawet wyjechał po drugiej stronie. Tylko że dziwnie wyjechał. Traktor był okopcony, jakby przez ogień, a zegarek na ręce pokazywał, że on tam sześć godzin spędził, a nie dwadzieścia minut.

– Hmm. I co ciekawego opowiedział? – zainteresował się Tomaszewski.

– Nic nie powiedział, bo mu coś głowę urwało. I bebechy trochę bokiem wyciekły przez tę dziurę.

– Dziurę?

– No, pod żebrami miał taką ranę, jakby go koparka zaczepiła, ale to raczej nie była koparka, boby go z siodełka zrzuciło.

– Hmm. A ty, taki wybitny egzorcysta, nie próbowałeś przewąchać, co się tam dzieje?

– A co tu do wąchania? Kapłana powiesili, to on się teraz mści. Tych z Dębinki nie rusza, ale obcych kasuje jak leci.

Musi dusza spokoju nie może zaznać. Ale my ją uspokoimy… – uśmiechnął się ponuro Jakub, macając przez płótno torby solidny osikowy kół.

– Daleko ten wąwóz?

Jakub zamiast odpowiedzieć pokazał. Stali u wejścia do potężnej debry, wymytej przez wodę w lessowych wzgórzach.

Na szczycie urwiska rósł gęsty, mroczny las. Przez wąwóz biegła droga miejscami utwardzana żużlem.

– No to co, idziesz pisać artykuł czy zawracamy? – zagadnął Jakub. – Jeszcze się możemy wycofać.

– Chodźmy – zdecydował się Tomaszewski.

Odważnie wkroczyli pomiędzy lessowe ściany. Na dnie było zupełnie cicho. Powietrza nie poruszał najlżejszy nawet wietrzyk. Ptaki umilkły.

– Wkrótce południe – powiedział Jakub. Z torby wyjął kuszę i naciągnął ją korbą.

– Ładna – zauważył Radosław. – Skąd ją wytrzasnąłeś?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagadka Kuby Rozpruwacza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagadka Kuby Rozpruwacza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Pilipiuk - Rzeźnik drzew
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Weźmisz czarną kurę
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Dziedziczki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Kuzynki
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Księżniczka
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - 2586 kroków
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Czarownik Iwanow
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Sowie Zwierciadło
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Triumf lisa Reinicke
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Pilipiuk - Zaginiona
Andrzej Pilipiuk
Отзывы о книге «Zagadka Kuby Rozpruwacza»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagadka Kuby Rozpruwacza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x