— Zaraz wszystko wyjaśnię, tylko zacząć muszę od początku, jakby dokoła. Szkoda, że nie jest pan matematykiem — byłoby łatwiej… Gdyby pan czegoś nie rozumiał proszę od razu pytać, dobrze? Tak więc, każdy z mieszkańców zasiedlonych Światów łączy w sobie dwie składowe. W rzeczywistości mowa jest o dwóch różnych światach — mają one własne prawa, ale współistnieją w jednej powłoce. Przyjęto mówić o nich: światy „fizyczny” i „magiczny”, chociaż nazwy te są umowne: magiczny świat jest zupełnie obiektywny, i w tym sensie fizyczny, a fizyczny ma szereg właściwości niespotykanych w fizyce, przez co można je uważać za magiczne. W przypadku Ardy są to odpowiednio, Sródziemie i Błogosławione Królestwo z zasiedlającymi je rozumnymi rasami — ludźmi i elfami. Światy te są względem siebie równoległe, a granica między nimi jest postrzegana przez ich mieszkańców nie jako rubież przestrzenna, a czasowa: każdy świetnie wie, że nie ma teraz czarodziejów, a smoki i gobliny już nie istnieją. Jednak pradziadowie jego, niewątpliwie całe to bractwo znali. I tak z pokolenia na pokolenie. To nie jest jakiś wymysł, jak sądzi wielu, a zupełnie obiektywna konsekwencja dwuskładnikowej struktury zasiedlonych Światów. Mogę panu zademonstrować odpowiednie modele matematyczne, ale i tak pan tego nie pojmie. Na razie rozumie mnie pan?
— Całkowicie.
— Idźmy dalej. Z nieznanego powodu — może pan to uważać za dziwny kaprys Jedynego — w naszej Ardzie — i tylko w niej! — powstała bezpośrednia łączność między światami fizycznym i magicznym, która pozwala ich mieszkańcom oddziaływać na siebie w realnej czasoprzestrzeni. Inaczej mówiąc, strzelać do siebie z łuków. Ten międzyprzestrzenny „korytarz” istnieje dzięki oddziaływaniu tak zwanego Zwierciadła. Powstało ono niegdyś w świecie magicznym (właśnie „powstało”, a nie „zostało wykonane”!) wraz z siódemką Kamieni Jasnowidzenia — palantirów i nie może istnieć samodzielnie bez nich. Chodzi o to, że i Zwierciadło i palanriry są produktami rozdzielenia jednej substancji — Odwiecznego Ognia.
— Zaraz, palantir, to chyba system nadprzestrzennej łączności, czy nie tak?
— Można go wykorzystać również w ten sposób. Ale można też, na przykład, wbijać nim gwoździe… Chociaż nie — śliski jest i okrągły. Ale jako obciążnik na pewno by się nadał! Proszę zrozumieć — każdy z tych magicznych przedmiotów dysponuje wieloma właściwościami i zastosowaniami, ale dla przeważającej większości z nich w naszym świecie nie ma nawet nazw i określeń. Dlatego są wykorzystywane do, diabli wiedzą, czego: palantiry dla łączności na wielkie odległości, a Zwierciadło do prymitywnego przepowiadania przyszłości…
— Też mi „prymitywnego”!
— Zapewniam pana, że to naprawdę drobiazg z porównaniu z innymi jego możliwościami… Poza tym, Zwierciadło przecież nie rysuje obiektywnego obrazu przyszłości Ardy, a jej warianty — właśnie warianty! — indywidualnych losów tej osoby, która do niego zagląda. Czy panu, uczonemu — eksperymentatorowi, muszę mówić, że pomiarowy przyrząd wpływa bezpośrednio na wynik pomiaru — a tu przecież przyrządem jest nie byle co, a człowiek, istota obdarzona wolną wolą…
— No nie, cokolwiek pan powie… Przepowiadanie przyszłości… To robi wrażenie.
— Niechże pan da spokój z tym „przepowiadaniem przyszłości” — rzucił jakby skrzywiony z irytacji Sharha-Rana. — A zakłócenie zasady przyczynowości, nie robi na panu wrażenia?
— Cz-czego?
— Właśnie tego… Do zasady przyczynowości przejdziemy później. Na razie musi pan zapamiętać, że palantiry — ogólnie rzecz biorąc — kontrolują przestrzeń, a Zwierciadło — czas. Teraz idźmy dalej. Chodzi o to, że dwa światy Ardy są asymetryczne względem dowolnego parametru, tak więc „kanał” między nimi działa bardzo wybiórczo. Na przykład, mnóstwo magicznych istot czuje się tu jak w domu, a odwiedzić Błogosławione Królestwo — a i to na krótko — udało się niewielkiej liczbie ludzi. Właśnie oni są nazywani w Sródziemiu magami.
— A Nazgule to też magowie?
— Oczywiście. Tak więc tę asymetrię równoważyła pewna okoliczność. Jakkolwiek niewielkie są możliwości magów w tamtym, sąsiednim świecie, to stało się tak, że właśnie im udało się zagarnąć Zwierciadło z palantirami i przenieśli te rzeczy właśnie tu, do Sródziemia. W sumie: elfy mogą zasiedlić Śródziemie, podczas gdy ludzie nie mogą zasiedlić Błogosławionych Królestw, ale przy tym kontrola nad międzyświatowym „kanałem” pozostaje w rękach magów — przedstawicieli tutejszego świata. Kontakty są możliwe, ale jakakolwiek ekspansja — nie. Jak pan widzi, Jedyny stworzył wyjątkowo dobrze przemyślany system…
— Tak, na zasadzie „podwójnego klucza”.
— Ma pan całkowitą rację. Nie przewidział tylko jednego: część magów tak się zachwyciła Błogosławionym Królestwem, że postanowiła za wszelką cenę przykroić Śródziemie na jego obraz i podobieństwo. Zjednoczyli się w Białej Radzie. Inni — którzy sformowali potem Kapitułę Nazguli — byli kategorycznie przeciwko. Czyż można, będąc przy zdrowych zmysłach i sprawnej pamięci, burzyć własny świat, by zbudować na jego ruinach gorszą kopię obcego? Każda ze stron miała swoje racje, obie szczerze chciały uczynić ludzi Śródziemia bardziej szczęśliwymi…
— Wszystko jasne…
— No właśnie. Gdy między Białą Radą i Nazgulami zaczęła się walka o przyszłość Śródziemia, i jedni, i drudzy zaczęli szybko szukać naturalnych sojuszników. My zaczęliśmy pomagać dynamicznym cywilizacjom centralnego Śródziemia — przede wszystkim Mordorowi, w pewnym też stopniu Umbarowi i Khandowi, natomiast ostoją Białej Rady stały się tradycyjne społeczności Północy i Zachodu, no i — to jasne — Zaczarowane Lasy. Najpierw Biali byli przekonani o swoim zwycięstwie. Stało się jednak tak, że na początku wojny i Zwierciadło, i niemal wszystkie palantiry znajdowały się w ich rękach. Oni rzeczywiście otworzyli Śródziemie dla elfickiej ekspansji, by zmobilizować przeciwko Mordorowi wszystkie magiczne siły, zarówno miejscowe, jak i obce. Biali magowie nie przewidzieli jednego: nasza droga, droga Wolności i Wiedzy, okazała się tak atrakcyjna, że wielu ludzi — najlepszych ludzi Śródziemia — przybyło, by stać się magiczną tarczą dla cywilizacji mordorskiej. Jeden po drugim byli miażdżeni uderzeniami magii Zachodu, ale na ich miejsce przychodzili inni. Jednym słowem, za wasz spokój zapłacono wysoką cenę, Haladdinie. Najwyższą…
— Dlaczego my sami nic o tym nie wiemy?
— Bo to was nie powinno dotyczyć. Opowiadam to teraz tylko w jednym celu: przystępując do walki, proszę pamiętać, że walczy pan także i za nich… Ale to poetycka aluzja… Krótko mówiąc, układ był bardzo dla nas niedobry, ale potrafiliśmy za cenę wielu ofiar obronić cywilizację mordorską, a ta wyszła z niemowlęctwa. Jeszcze jakieś pięćdziesiąt, siedemdziesiąt lat i skończyłaby się u was rewolucja techniczna, a wtedy nie balibyście się już nawet diabła. Od tej chwili elfy, nikomu już nie wadząc, siedziałyby w swych Zaczarowanych Lasach, a reszta Śródziemia poszłaby waszą drogą. Wtedy, zrozumiawszy, że przegrywają rywalizację, magowie Białej Rady zdecydowali się na naprawdę straszliwy krok: wszczęli przeciwko Mordorowi wojnę na śmierć i życie, wciągnęli w nią bezpośrednio elfów, a jako zapłatę za sojusz przekazali im Zwierciadło.
— Przekazali Zwierciadło elfom?!
— Tak. To było najprawdziwsze szaleństwo. Przywódca Białej Rady, Saruman, który jest wystarczająco przewidującym człowiekiem, walczył z tym planem do ostatniej chwili, a gdy mimo to został on przyjęty, porzucił szeregi białych magów. Radzie zaczął przewodniczyć Gandalf — inicjator „Ostatecznego rozwiązania kwestii mordorskiej”.
Читать дальше