• Пожаловаться

Kirył Yeskov: Ostatni władca pierścienia

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Yeskov: Ostatni władca pierścienia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Olsztyn, год выпуска: 2002, ISBN: 83-88431-28-5, издательство: Solaris, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Kirył Yeskov Ostatni władca pierścienia
  • Название:
    Ostatni władca pierścienia
  • Автор:
  • Издательство:
    Solaris
  • Жанр:
  • Год:
    2002
  • Город:
    Olsztyn
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    83-88431-28-5
  • Рейтинг книги:
    4 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 80
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Ostatni władca pierścienia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni władca pierścienia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nowe, odkrywcze spojrzenie na historię Śródziemia. Wojna o Pierścień wybucha z powodów ekonomicznych i ekologicznych. Mordor buduje cywilizację technologiczną, wynajduje proch, buduje huty i fabryki, ale ma kłopoty z żywnością, bo to kraina jałowa pod względem rolniczym. Elfy, ludzie z Gondoru zawiązują antymordorską koalicję, która ma na celu „Ostaeczne rozwiązanie kwestii mordorskiej”, zgodnie z planem Gandalfa. Koalicja obawia się wzrostu potęgi Mordoru dzięki zdobyczom techniki i wskutek kilku sprytnych prowokacji doprowadza do wojny. Rozpoczyna się krwawa rozgrywka tajnych służb elfów i Mordoru o pozyskanie potężnych sojuszników…

Kirył Yeskov: другие книги автора


Кто написал Ostatni władca pierścienia? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Ostatni władca pierścienia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni władca pierścienia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kirył J. Yeskov

Ostatni władca pierścienia

Jesteśmy dzisiaj slabi, lecz na nasz znak czekają
Hordy różnorakie, co za Murem mieszkają.
Kiedyśmy, niewolnicy, w twarda pieść się zbierzemy,
Choć dzisiejszym swym losem się nie przejmujemy.
Niewola nas nie smuci,
Może trwać nawet wiek, nie będziemy się dąsać,
Lecz gdy zacznie dusić nas wstyd,
My będziemy na waszych mogiłach pląsać.

R. Kippling

Nigdy jeszcze na polach walki nie zdarzyło się tak, by tak wielu, zawdzięczało tak wiele, tak niewielu.

W. Churchill

CZĘŚĆ PIERWSZA

BIADA ZWYCIĘŻONYM

Złoto — dla gospodyni, srebro zaś dla sługi,
Miedziakami się pokryje wszelkie drobne długi.
„Tak jest — powiedział baron — do wojny się szykuję,
A Zimne Żelazo nad wszystkim panuje!”

R. Kippling

1

Mordor, piaski Hutel-Har
6 kwietnia 3019 roku Trzeciej Ery

Czyż istnieje na świecie piękniejszy widok niż zachód słońca na pustyni, gdy, jakby wstydząc się swej jaskrawej południowej mocy, zaczyna pieścić człowieka garściami barw o niewyobrażalnej czystości i delikatności! Szczególnie piękne są niezliczone odcienie fioletów, w mgnieniu oka zmieniających szeregi diun w zaczarowane morze — uważajcie, byście nie przegapili tych kilku mgnień, bo nigdy już się one nie powtórzą… A ta chwila tuż przed świtem, gdy pierwszy błysk światła przerywa w pół taktu powściągliwy menuet księżycowych cieni na woskowanym parkiecie wyschniętych jezior — albowiem owe bale na wieki ukryte są przed niewtajemniczonymi, którzy przedkładają dzień nad noce… A nieodłączna tragedia tego momentu, kiedy potęga mroku zaczyna chylić się ku upadkowi i puszyste skupiska wieczornych gwiazdozbiorów niespodziewanie stają się ostrymi lodowymi okruchami — tymi samymi, które przed świtem osiądą w postaci szronu na oksydowanym żwirze zboczy wzgórz…

Właśnie w takiej bliskiej północy godzinie, po wewnętrznej krawędzi półokrągłego żwirowanego parowu między niewysokimi diunami przemykały dwa szare cienie, a dzieląca ich odległość była właśnie taka, jaką przewidywał w podobnej sytuacji Regulamin Polowy. Co prawda, większą część bagażu — niezgodnie z regulaminem — niósł nie zamykający, wyraźnie będący „głównymi siłami”, a prowadzący — „straż przednia”, jednakże były ku temu ważkie powody. Zamykający wyraźnie kulał i zupełnie stracił siły; oblicze jego — szczupłe, z odznaczającym się orlim nosem, wyraźnie świadczące o dużej domieszce krwi umbarskiej — pokrywała warstwa lepkiego potu. Prowadzący zaś na oko był typowym orokuenem, przysadzisty, z szeroko rozstawionymi oczami — jednym słowem, tym właśnie „orkiem”, którym na Zachodzie matki straszą nieposłuszne dzieci. Poruszał się błyskawicznymi zygzakami, a wszystkie jego ruchy były bezgłośne, precyzyjne i oszczędne, jak u wyczuwającego zdobycz drapieżnika. Swoją pelerynę z futra bachtriana, niezmiennie utrzymującego tę samą temperaturę — czy to w południowy skwar, czy to w ziąb przedświtu — oddał towarzyszowi, sam pozostając w zdobycznym, niezastąpionym w lesie, ale zupełnie nieprzydatnym tu, na pustyni, elfickim płaszczu.

Zresztą, nie chłód martwił teraz orokuena: niczym zwierzę wsłuchujące się w nocną ciszę krzywił się jak od bólu zęba za każdym razem, gdy dochodził go zgrzyt żwiru pod chwiejnie stąpającym towarzyszem. Oczywiście, natknąć się na elficki patrol na środku pustyni, to rzecz niemal nieprawdopodobna, a poza tym dla elfów światło gwiazd w ogóle nie liczy się jako światło — muszą widzieć przynajmniej księżyc. Jednakże kapral Cerleg, dowódca plutonu zwiadu w pułku jegrów Kirith Ungol, w takich sprawach nigdy nie zdawał się na „jakoś to będzie” i nieustannie powtarzał: „Pamiętajcie, chłopcy: Regulamin Polowy, to taka książka, gdzie każdy przecinek jest przesiąknięty krwią tych przemądrzałków, którzy chcieli postępować po swojemu”. Dlatego zapewne, przez trzy lata wojny stracił tylko dwóch żołnierzy i z liczby tej był bardziej w duchu dumny niż z Medalu Oka, otrzymanego ubiegłej wiosny z rąk dowodzącego Armią Południe. Również teraz — u siebie w domu, w Mordorze — zachowywał się tak, jakby nadal odbywał głęboki rajd po równinach Rohanu. Zresztą, jaki to teraz dom…

Z tyłu doszedł go nowy dźwięk — ni to jęk, ni to westchnienie. Cerleg odwrócił się, obliczył dystans i, błyskawicznie zrzuciwszy z ramion wór z manelami (ani jedna sprzączka przy tym nie brzęknęła), zdążył dobiec do swego towarzysza. Ten, przegrywając walkę z omdleniem, wolno osuwał się na ziemię. Stracił przytomność, gdy tylko kapral podchwycił go pod pachy. Klnąc w duchu na czym świat stoi, zwiadowca wrócił do swego bagażu po manierkę. To ci partner, żeby to dunder… Ani z niego się śmiać, ani go żałować…

— Proszę się napić, panie. Znowu gorzej?

Wystarczyło, by leżący wypił kilka łyków, a całe jego ciało odpowiedziało koszmarnym atakiem torsji.

— Proszę wybaczyć, kapralu — wymamrotał. — Szkoda tego płynu.

— Proszę tak nie myśleć: do podziemnego zbiornika wody zostało niewiele. Jak pan, konsyliarzu polowy, nazwał ongi tę wodę? Takie śmieszne słowo…

— Adiabatyczna.

— Człowiek uczy się przez całe życie. No dobrze, z wodą nie stoimy tak źle. Znowu nie czuje pan nogi?

— Obawiam się, że tak. Wiecie co, kapralu… Niech mnie pan tu zostawi i sam pójdzie do swego koczowiska — chyba mówiliście, że to niedaleko, jakieś piętnaście mil. Potem wrócicie po mnie. Przecież jeśli natkniemy się na elfów to obaj zginiemy za funt kłaków. Ze mnie teraz taki wojak, jak… sami rozumiecie…

Cerleg jakiś czas zastanawiał się, odruchowo kreśląc palcem na powierzchni piasku znaczki Oka. Potem zdecydowanym ruchem wyrównał piasek i podniósł się.

— Rozłożymy tu biwak. Pod tą wydmą. Tam, jak mi się wydaje, grunt jest bardziej zwarty. Dojdzie pan sam, czy pomóc?

— Proszę posłuchać, kapralu…

— Doktorze, proszę o ciszę! Pan jest — proszę mi wybaczyć — jak małe dziecko: jestem spokojniejszy, gdy mam pana na oku. Trafi pan w łapy elfów i po kwadransie wyciągną z pana wszystko: skład grupy, kierunek marszu i całą resztę. A ja za bardzo kocham własną skórę… No to jak? Przejdzie pan te sto pięćdziesiąt kroków?

Wlókł się we wskazanym kierunku, czując, jak noga przy każdym kroku wypełnia się roztopionym ołowiem. Pod samą już wydmą znowu stracił przytomność i nie widział już jak zwiadowca, starannie zatarłszy ślady torsji i odciski stóp, szybko niczym kret ryje w piaszczystym zboczu kryjówkę na dzień. Potem przejaśniło mu się przed oczami. Zorientował się, że kapral ostrożnie prowadzi go do nory wyłożonej tkaniną. „Czy może, łaskawco, wygrzebie się pan z niemocy za kilka dni?”

Nad pustynią tymczasem wzeszedl ohydnej barwy księżyc — jakby opił się ropy pół na pół z krwią. Teraz, by obejrzeć nogę światła było aż za dużo. Rana sama w sobie była bzdurna, ale nijak nie chciała się zasklepić i co rusz zaczynała krwawić: elficka strzała, jak zwykle, okazała się zatruta. Tego straszliwego dnia lekarz zużył cały zapas odtrutki dla swych ciężko rannych, mając nadzieję, że może się uda. Nie udało się. W gęstwinie leśnej, o kilka mil na północny wschód od przeprawy pod Cytadelą Gwiazd, Cerleg wykopał dla niego jamę pod powalonym dębem, i przez pięć dni i pięć nocy ranny leżał tam, czepiając się skostniałymi palcami życia jak krawędzi oblodzonego karnisza. Szóstego dnia wynurzył się z purpurowego wiru nieznośnego bólu i, łykając gorzką, śmierdzącą jakimiś odczynnikami wodę z Imlad Morgul — do innej nie można było dotrzeć — słuchał relacji kaprala. Resztki Armii Południe, zablokowane w wąwozie Morgul, skapitulowały, i elfy z Gondorczykami popędziły ich gdzieś za Anduinę. Jego polowy lazaret zaś wraz ze wszystkimi rannymi rozdeptał na kaszę rozjuszony mumak z rozbitego haradzkiego korpusu. Wyglądało, że nie ma już na co czekać — trzeba przedzierać się do domu, do Mordoru.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatni władca pierścienia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni władca pierścienia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatni władca pierścienia»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni władca pierścienia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.