Bitwa pod lasem Fangorn gwałtownie zmieniła tę sytuację. Armie Mordoru oraz Isengardu i tak były trzykrotnie mniejsze od zjednoczonych sił Gondoru i Rohanu. Po wybiciu korpusu ekspedycyjnego strategia obronna Mordoru nie mogła już być dłużej realizowana: nie dało się utrzymać Ithilien za pomocą istniejących sił. Oczywiście, wystarczyłoby ich aż z nadmiarem do obrony twierdz zamykających przejścia w Górach Popielnych i Górach Cienia, ale jaki to miałoby sens? Gondorczycy i Rohirrimowie nie musieliby ich wcale szturmować — wystarczyło podtrzymać blokadę i czekać, póki Mordor nie skapituluje albo umrze z głodu. Trzeźwo obliczywszy wszystkie za i przeciw, w Barad-Dur zrozumiano, że istnieje tylko jedna jedyna szansa rozerwania tego duszącego chwytu.
Do chwili, kiedy na tyłach Rohirrimów pozostaje niezdobyty Isengard, na pewno nie zdecydują się na przerzucenie wojska na południowy wschód, za Anorien. Mimo, że załoga Isengardu nie jest liczna, to niełatwo jest go zdobyć, ponieważ opóźniony Rohan nie dysponuje zaawansowaną techniką oblężniczą. W związku z tym Mordor ma do dyspozycji pewien zapas czasu — co najmniej pół roku. W tym czasie należy pod osłoną ospale toczącej się wojny w Ithilien zebrać w mocną garść wszystkie swe siły, jakimi dysponuje państwo: przeprowadzić ogólną mobilizację, kupić najemników, przyjąć wojska sojuszników — Wastaków i w szczególności Haradrimów. Następnie należy niespodziewanie uderzyć całą siłą na czasowo pozbawiony rohańskiej pomocy Gondor i skruszyć jego armię w blitzkriegu — po czym zakończyć wojnę na zasadzie „pokój za ziemie” (zachowawszy Rozstaje w Ithilien). Ryzyko jest ogromne, ale nie było z czego wybierać!
Zwierciadło oszacowało ten plan jako mający spore szansę na sukces. Gandalf gryzł paznokcie ze złości — wojna na północnym zachodzie toczyła się nie tak dobrze, jak tego oczekiwał. Prawdą jest, że Eomerowi, który dokonał błyskawicznego przerzutu sił na Zachód, udało się zawładnąć strategicznie ważnym Hełmowym Jarem, wygrywając krwawą bitwę pod Rogatym Grodem i przedostając się w dolinę Iseny. W rzeczywistości jednakże, zwycięstwo to było dla Rohirrimów zwycięstwem pyrrusowym: straty atakujących okazały się tak duże, że o szturmie na sam Isengard nie było co marzyć. Pozostawało tylko oblężenie, czyli właśnie to, do czego dążył w tej chwili Mordor.
Wyjście z sytuacji znalazły elfy. Zbliżywszy się do Isengardu, Rohirrimowie ze zdumieniem zobaczyli na miejscu twierdzy połyskujące w promieniach zachodzącego słońca zwierciadło wody, z którego dość głupio — jak karcz z błota — sterczała isengardzka cytadela Orthank. Elfy rozwiązały problem radykalnie — zburzyły w nocy tamy na Isenie i zatopiły śpiące miasto wraz ze wszystkimi jego obrońcami. Wstrząśnięty Gandalf i wrzący z wściekłości Eomer — na dnie sztucznego zbiornika znalazły się wszystkie bogactwa Isengardu, będące w istocie celem wyprawy Rohirrimów — pojechali do elfów, by przedyskutować zapadłe już decyzje i następne działania.
Wrócili o zmroku, w najwyższym stopniu nierozmowni i unikający patrzenia na siebie. Eomer, w odpowiedzi na pytania swych oficerów — „Mamy świętować zwycięstwo”? — rzucił tylko: „Jak chcecie” i oddalił się do swego namiotu, gdzie w samotności nażłopał się aż do nieprzytomności, co wcześniej mu się nie zdarzało. Gandalf nie wiadomo dlaczego pospieszył do Orthanku i usiłował porozmawiać z mieszkającym tam samotnie Sarumanem. Doczekał się jednak tylko lodowatej odmowy i teraz, zgarbiony jak bezsilny Starzec, siedział nad wodą i wpatrywał się w falowanie księżycowej ścieżki… Zapewne elfy mają rację. Najważniejsze w tej chwili to rozwiązać sobie ręce na północy i poprowadzić Rohirrimów na południe… Tylko to Zwierciadło… Czyżby ten pięknoduch Saruman miał wtedy rację? Nie, lepiej o tym nie myśleć. Jakkolwiek się to wszystko potoczy — odwrotu już nie ma A ten tropiciel-Dunadan, jak mu tam… Aragorn? Aragorn? Ciekawe do czego potrzebny jest elfom?
A tymczasem wojna na południu ogarniała płomieniem coraz więcej ziem i narodów. Oczywiście, przemieszczeń na taką skalę jakie wszczął Mordor, nie da się ukryć przed wywiadem przeciwnika. I to nawet gdyby ten nie dysponował Zwierciadłem. Gondor również zaczął ściągać do Minas Tirith wojska swych sojuszników z Anfalas, Ethir, Dół Amroth, jednakże Mordor rozwinął swe siły wcześniej. Z powodzeniem wykonawszy uderzenie na północy — ogólnie kierując się na Lorien i dalej na Esgaroth — i związawszy tam podstawowe siły elfów, mordorska armia uderzyła całą mocą na Gondor.
Osgiliath zostało wzięte z marszu. Sześć dni później zwycięska Armia Południe, odrzuciwszy i rozproszywszy przeważające ją liczebnie oddziały gondorskie, stanęła z całą swą mocą oblężniczą pod murami Minas Tirith, miasta, które ostatecznie nie zdążyło przygotować się do obrony. Pelennorskie szańce zostały wcześniej wzięte po kilkugodzinnym szturmie. I gdy w komnatach Denethora nagle odżył palantir, a Sauron zaproponował zawarcie natychmiastowego pokoju w zamian za uznanie przez Mordor prawa do ograniczonego wojskowego kontyngentu w Ithilien, król Gondoru od razu się zgodził, słusznie uważając, że udało mu się wymienić kurczaka na cielaka. Ale potem zaczęło się dziać coś całkowicie niezrozumiałego.
Następnego dnia w Sauronowym palantirze pojawił się człowiek w białym płaszczu, który przedstawił się jako Mithrandir wojskowy komendant Minas Tirith. Podpisanie pokoju, niestety, przyjdzie im odłożyć na kilka godzin, ponieważ król Gondoru niespodziewanie zaniemógł. Dlaczego pertraktacji nie prowadzi Faramir? Och, książę dosłownie walczy o życie — rany poniesione w boju od zatrutej strzały… Co to znaczy? Jak to? Czyją?! Mordorska armia w ogóle nie używa zatrutych strzał? Hm… Szczerze mówiąc, to nie jestem wprowadzony w całość zagadnienia… A książę Boromir niestety od kilku miesięcy uważany jest za zabitego gdzieś na północy. Jednym słowem, trzeba poczekać jakiś tydzień, póki król nie zwalczy choroby… tak, tak, to zwyczajna formalność…
I Mordorczycy zaczęli czekać. Wojna wygrana, wkrótce pójdziemy do domów; wiadomo, dyscyplina — rzecz święta, ale z okazji zwycięstwa, dlaczego nie? Co? W końcu, gdyby Isengard padł, a Rohirrimowie zawrócili na południe, Saruman natychmiast ich o tym powiadomi, tak więc — w najgorszym przypadku — czasu na przygotowanie do bitwy będzie aż nadto dużo… Gdybyż wiedzieli, że palantir Sarumana milczy tylko dlatego, że Grima, który dawno już temu przeszedł na stronę zwycięzców, zabrał go ze sobą jako wiano, a armia Rohanu znajduje się zaledwie o trzy dni marszu.
Gondor, Pola Pelennoru
15 marca 3019 roku
Mordorczycy pojęli, że zostali oszukani dopiero wtedy, gdy na północnym skraju śnieżnobiałego mglistego pledu pokrywającego Pola Pelennorskie zaczął się rozlewać bury kleks rohańskiego wojska, a z otwartej bramy Minas Tirith wypłynął strumień gondorskich wojowników, którzy natychmiast nieruchomieli ustawieni w bojowy szyk. Wściekłość potroiła siły oszukanych „zwycięzców”. Runęli na Gondorczyków z taką zaciekłością, że tamci zmuszeni byli uciekać, jeszcze zanim zbliżyli się Rohirrimowie, i niemal wpuścili przy tym Mordorczyków do miasta. Zmęczona długim marszem pancerna jazda Rohanu nie popisała się, jak na to liczono: okazało się, że jest dość mało mobilna, i lekka jazda orokuenów spokojnie zasypała ją tysiącami strzał, z łatwością uchylając się od bezpośredniego starcia. I mimo, że mordorska Armia Południe niemal dwukrotnie ustępowała przeciwnikowi pod względem liczebności, i na dodatek została zaskoczona, to szala zwycięstwa zaczęła wyraźnie przechylać się na jej stronę.
Читать дальше