W tym miejscu musiałam zagłębić się w szczegóły. Najwięcej uwagi poświęciłam podsłuchanej rozmowie, próbując możliwie dokładnie powtórzyć kwestie rozbójników, żeby nie zniekształcić niezrozumiałego dla mnie sensu. Jego część pozostała zagadką nawet dla Rolara, który kilka razy ze zdziwieniem unosił brwi i prosił o powtórzenie, a w końcu poklepał się po kieszeniach, znalazł jakiś zużyty, niepotrzebny zwój i zaproponował, żebym zapisała to wszystko na jego czystej stronie. O coś do pisania trzeba było poprosić karczmarza, lecz byłam zbyt leniwa, żeby wstać i iść przez całą salę. Ukradkiem pstryknęłam palcami i kałamarz z piórem zniknął z kontuaru, a pojawił się na środku naszego stołu. Karczmarz, nie dowierzając własnym oczom, pochylił się aż ku deskom i nawet poklepał po nich dłonią. Póki ja pisałam i kreśliłam, Orsana opowiadała o swoim wkładzie w potyczkę z rozbójnikami. Szczęśliwie, skutki piwa szybko z niej wywietrzały, więc pokrótce i rzeczowo opisała, ilu ich było, jak wyglądali i w co byli ubrani.
– Rzeczywiście podobni do wampirów – przyznał Rolar. Piwo nie podziałało na niego w żaden dający się zauważyć sposób. Spojrzenie strażnika pozostało tak samo skupione i przenikliwe jak na początku rozmowy. Zresztą Len również potrafił pić, nie odczuwając skutków alkoholu, i to znacznie mocniejsze trunki. – Nie zauważyłyście, czy mieli kły?
Pokręciłam głową.
– Nie przyglądałam się.
Orsana tym bardziej miała lepsze rzeczy do roboty, zwinność i szybkość atakujących nieprzyjemnie ją zaskoczyły, odbierając wszelką ochotę do zaglądania im w zęby.
– W Dogewie widziałam znacznie szybszych wojowników – dodałam i się zacięłam. Czy ma sens opowiadanie wampirowi, że rozbójnicy zwalili na mnie winę za morderstwo? Ich wersja może mu się wydać bardziej prawdopodobna. Jednak w przeciwnym razie czeka mnie wyjaśnianie, dlaczego nie wróciłam do Dogewy.
Rolar wysłuchał mojej nieskładnej relacji i z niezadowoleniem pokręcił głową.
– Twoja wina polega wyłącznie na tym, że uwierzyłaś w ich groźby. Jak to się mówi w dolinach: „Kto ma rear, ten ma rację”. Mogłaś najspokojniej w świecie wrócić do Dogewy, pokazać Starszym amulet i otrzymać ich pełne poparcie, ale teraz już na to za późno. Arliss jest bliżej, więc raczej trzeba jechać tam. Poza tym jego władczyni nie raz zamykała krąg, więc będzie w stanie przekazać wam najdrobniejsze szczegóły obrządku, o których ja mogę nie mieć pojęcia.
– To opowiedz przynajmniej ogólniki – poprosiłam błagalnie, dmuchając na zapisany pergamin. Karczmarz ze zdumienia podskoczył i ponownie pochylił się nad kontuarem, świdrując spojrzeniem marnotrawny kałamarz. Strachliwie pchnął go palcem, poczekał parę sekund, a potem złapał w obie ręce i wyniósł na zaplecze.
– Spróbuję. Ile dzieci może wydać na świat ludzka kobieta? – dziwacznie zaczął wampir.
Wzruszyłam ramionami.
– W chłopskich rodzinach bywa od czwórki do dziesięciorga dzieci, nie licząc tych, które umarły w niemowlęctwie. Dlaczego pytasz?
– Czyli co dwadzieścia lat liczba ludzi na świecie podwaja się albo nawet powiększa pięciokrotnie – podliczył wampir.
– W teorii. W praktyce przeważająca część dzieci nie dożywa pełnoletności, nie licząc epidemii i wojen. Oficjalny spis ludności mówi o podwojeniu co siedemdziesiąt, sto lat.
– Jednak nawet w tym przypadku nie możemy się z wami mierzyć. Mimo naszego długiego życia większość wampirzyc staje się bezpłodna już po trzecim, a czasami nawet po drugim dziecku. Co prawda nasze niemowlęta prawie zawsze przeżywają, a dzieci rzadko chorują i zanim skończą dziesięć lat, mają zdolność regeneracji na poziomie władców, dysponując również naprawdę sporą siłą. Niestety, o żadnym podwojeniu nie możemy nawet mówić, chyba że w ciągu tysiąca lat albo nawet i dwóch, a i to wyłącznie, jeśli wykluczyć przypadkowe zgony. I właśnie tym zajmują się władcy.
– Ubezpieczaniem przed wypadkami?
– Mniej więcej. Jeżeli wampir ginie w kwiecie wieku, przy czym śmierć następuje w jednej chwili i ciało pozostaje względnie całe, zaczyna ochronną mimowolną transformację, nie regenerując się, ale jak gdyby przetapiając się.
– W wilka?
– Tak, bo to jest najprostsze. Poza tym nie da się uniknąć utraty jakiegoś procentu ciała na skutek krwotoku czy rozerwanego w strzępy organu, a zwierzęta lepiej znoszą wycieńczenie i szybciej dochodzą do siebie. Widziałaś używaną przez nas broń, gword? Ma trzy ostrza, gęsto zazębione do zadania możliwie szerokiej i rozerwanej rany.
– Widziałam. Lecz czy wy w ogóle między sobą walczycie?
– W tej chwili nie, ale jeszcze jakiś tysiąc albo dwa tysiące lat temu nam się zdarzało.
– A dlaczego wilk nie może zmienić się z powrotem w wampira, gdy zagrożenie minie?
– To nie jest takie proste. – Uśmiech na twarzy Rolara wyszedł krzywy i niezbyt wesoły. – Wy, ludzie, wierzycie, że po śmierci dusza odlatuje sobie w wymiary niebiańskie albo spada do piekła. Co do wymiarów i piekła mamy nieco inne zdanie, ale w jednym jesteśmy zgodni: ciało bez duszy jest niewiele warte i wszystko jedno, czy wyłazi z mogiły jako rozkładający się zombi czy biega w wilczej postaci. W związku z czym trzeba możliwie szybko przywrócić ją, czyli duszę, na miejsce, i to nie później niż w dwanaście dni od chwili śmierci. I właśnie na tym polega sens obrządku. Aktywując wiedźmi krąg, jak to się u nas mówi: „zamykając”, władca jednoczy duszę z ciałem. I to właśnie dlatego w każdej dolinie powinien być minimum jeden krąg i minimum jeden władca.
– A co się stanie, jeśli zabije się wilka? – zaciekawiła się Orsana.
– Pogrzeb – chmurnie odburknął Rolar. – Dokładnie to samo w przypadku, jeżeli się spali albo rozczłonkuje ciało po śmierci. Jeśli nie macie ochoty na zabawę z toporem czy opałem, wystarczy wbić w ciało kilka kołków i poczekać parę godzin, aż do końca obumrze. W chwili gdy Wolha wyciągnęła miecz, Arr'akktur się przekształcił, ale gdy zmienił się w wilka, nie poznał jej, ponieważ wygrały zwierzęce instynkty.
– Potem jednak poznał – zaprzeczyłam niepewnie, przypomniawszy sobie ból i zdziwienie, które błysnęły w żółtych ślepiach stojącego przede mną zwierzęcia.
– Tak, ale nie ciebie, tylko rear – poprawił Rolar. – Gdy władca oddaje swój amulet ukochanej kobiecie, najlepszemu przyjacielowi czy doradcy, oznacza to bezgraniczne zaufanie w życiu i po śmierci. Mało który wampir, nie mówiąc już o ludziach, dostępuje tak wysokiego zaszczytu, i właśnie dlatego siedzę tu i z wami rozmawiam, chociaż zgodnie z zasadami powinienem podciąć wam gardła i zakopać w najbliższym rowie, żeby nikt w mieście nie dowiedział się o moim istnieniu.
– Ce, wy tyłki podywicesia na cego złydnia – - paskudę! – ucierpiała zawodowa duma Orsany. – Jeszcze nie wiadomo, na kim by po jesieni mlecze zakwitły!
– A skąd wiesz, że nie zdjęłam reara z trupa zabitego przez siebie wroga? – spytałam, również z pewną pretensją w głosie.
– To wykluczone. – Rolar odchylił się na oparcie krzesła, rzucając krótkie tęskne spojrzenia w kierunku kuchni, w której dawno temu bez śladu znikła Miletta z naszym zamówieniem. – Jeżeli rear nie został oddany dobrowolnie, to po jakiejś chwili zionie ogniem nie gorzej od smoka, dzieląc złodzieja na osmalone górę i dół, a sam zamieni się w kurz. A po tobie widać, że nosisz go co najmniej rok.
Schowałam amulet pod kurtką, z pewnym drżeniem oczekując na wybuch, jednak nic się nie stało.
Читать дальше