Ram nakazał wzmocnienie straży wokół pałacu Marca.
W tym czasie Jori wyprawił się na poszukiwanie pięciu godnych zaufania ludzi, którzy mieli pomóc w chwytaniu olbrzymich jeleni. Właściwie samo chwytanie zwierząt mogło być dość proste, chodziło raczej o utrzymanie ich w stadzie i ochronę przed potworami.
Musiał się dobrze namyślić. Wybrani powinni być ludźmi odważnymi, lecz pozbawionymi skłonności do ryzykanctwa, musieli posiadać wiele zrozumienia dla zwierząt, a także umieć bronić siebie i jeleni.
Wybrano już jednego ze Strażników, potrzeba jednak było jeszcze czterech osób.
Jori z radością przyjął zgłoszenie Eleny i Jaskariego, chociaż Jaskari był jakiś nieswój, w jego głosie pobrzmiewało jakby rozczarowanie? Jak gdyby młodego zadowolonego lekarza nic właściwie już nie interesowało?
Jori nie potrafił tego zrozumieć, poprzedniego dnia Jaskari był pełen zapału, wszystko świetnie się układało między nim a Eleną, wieczorem wybierali się coś zjeść. Czyżby spotkanie źle się skończyło?
Ale Elena przez telefon wydawała się bardzo radosna. W jej głosie wyraźnie pobrzmiewało szczęście i nadzieja.
Niezwykła sprawa z tym oskarżeniem Oriany o przywłaszczenie sobie mienia. Strażnicy ją zabrali. Orianę? Tę elegancką damę?
Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio w Królestwie Światła!
Tsi-Tsunggę i Oko Nocy wyznaczono już do udziału w wyprawie, lecz Jori potrzebował jeszcze kilku ochotników.
Odnalazł dwóch kolegów z klasy, zadzwonił do nich i umówił się na spotkanie. Zgodzili się przyłączyć.
Zmęczony wszedł do parku i usiadł na ławce, żeby się chwilę zastanowić. Kogo jeszcze mógł wybrać?
Alejką nadchodziła jakaś młoda dziewczyna z torbą w dłoni. Podeszła do sadzawki i przykucnęła. Wyjmowała z torebki kawałki chleba, zaraz nadpłynęły kaczki i inne wodne ptaki
Kiedy torebka była już pusta, a ptaki walczyły o ostatnie tonące kąski, wstała, odwróciła się i dostrzegła Joriego. Z przymilnym uśmiechem zbliżyła się do jego ławki.
– Bardzo lubię zwierzęta – wysepleniła.
Co za kłamstwo, nienawidziła zwierząt, one także nie czuły do niej sympatii. Kaczki karmione przez spacerowiczów wychodziły zwykle na brzeg, a tym razem tak się nie stało.
Jori jednak, jeden z najbardziej naiwnych w grupie przyjaciół, natychmiast uwierzył w to, co powiedziała. Przez moment wydało mu się, że już wcześniej widział gdzieś tę dziewczynę, Griselda jednak zdążyła od tamtej pory przefarbować włosy, które zamiast marchewkowego, łatwego do rozpoznania koloru, przybrały teraz kolor brązowy. Jori zresztą zerkał na wszystkie dziewczyny, nie zapamiętał jej więc w szczególny sposób.
– Czy mogę tu usiąść? – spytała słodko.
– Oczywiście, proszę.
Zapadła chwila kłopotliwego milczenia, dziewczyna jak dziecko wymachiwała nogami.
– Szkoda mi bardzo wszystkich zwierząt, które nie mogą się znaleźć w naszej wspaniałej krainie – powiedziała.
W tym momencie Jori powinien powziąć jakieś podejrzenia, ale tak się nie stało. Dał się złapać na haczyk.
– Wybieramy się na ekspedycję ratunkową – zdradził. – Chcemy sprowadzić jelenie…
– Ach, jelenie są takie cudowne! To chyba znaczy, że wybieracie się do Królestwa Ciemności?
– Tak, i nie będzie to, ot, taka sobie wycieczka.
Dziewczyna roześmiała się.
– Nigdy nie mogłam zrozumieć, że ktoś może się czegoś bać. Mam wrażenie, że nie wiem, co to strach.
– A powinnaś wiedzieć. Strach to bardzo przydatne uczucie, ocaliło wielu ludzi i sporo zwierząt.
– Nie tak chciałam powiedzieć – uspokajała go panna. – Po prostu fascynują mnie przygody.
Jori przyjrzał jej się uważniej. Dziewczyna była bardzo młoda, lecz wyglądała na silną i odważną.
– Czy potrafisz prędko i trafnie ocenić sytuację?
– A któż odpowie przecząco na takie pytanie? – roześmiała się, a Jori musiał przyznać, że rzeczywiście nie najmądrzej spytał.
– No cóż, już twoja odpowiedź świadczy o tym, że jesteś bystra – uśmiechnął się. – Faktem jest, że my… – zawahał się niepewny, co powie na to Ram, ale nie miał już pomysłu, kogo włączyć do akcji. – Faktem jest, że potrzeba nam jeszcze jednej osoby, która wzięłaby udział w ekspedycji, ale ty jesteś taka młoda.
– Jestem starsza, niż ci się wydaje – zapewniła. I po raz pierwszy tego dnia powiedziała prawdę. I to jeszcze jaką! – Owszem, mogę się z wami wybrać, z radością pomogę tym biednym jelonkom.
– No, no, jelonkom – mruknął Jori, chociaż nigdy nie widział megacerosa i tak naprawdę nie bardzo miał pojęcie, o czym mówi.
– A więc dobrze, pojedź z nami. Ubierz się ciepło i praktycznie i bądź przy postoju gondoli o… o godzinie, no właśnie, o której?
Uzgodnili porę spotkania i dziewczyna lekkim krokiem pobiegła do swojego hotelu.
Mój ty świecie, cóż to za naiwniak! Ale nic mi nie zrobił, zostawię go więc w spokoju, myślała Griselda, lecz tamci niech się pilnują. Na szczęście Oriana na pewno została unieszkodliwiona, to dobrze, bo ona jest naprawdę groźna. Miała już prawie w szponach mojego Thomasa. Teraz kolej na Indrę i na tę Berengarię.
Ileż przyjemności mnie czeka!
Nie wspominając o tych wspaniałych mężczyznach, którzy mi zostaną, kiedy pozbędę się rywalek. Będę mogła przebierać i wybierać.
Wszystko układa się zgodnie z moim planem. Na razie osiągnęłam, co chciałam. Jestem niezwyciężona!
Gondole kolejno lądowały na wielkiej polanie w pobliżu Srebrzystego Lasu. Akurat w tym miejscu pas lasu przy murze był bardzo wąski, prowadziła też do muru przesieka.
Wreszcie przybyli już wszyscy.
Czekano tylko na Juggernauta.
Ponieważ wśród zebranych nie znalazł się żaden Obcy, dowodzenie przejął Ram. Indra z wielką tęsknotą i żalem patrzyła, jak chodzi od grupy do grupy. Unikali się nawzajem jak tylko mogli, niekiedy jednak ich spojrzenia musiały się spotkać, a wtedy, zdaniem Indry, w otaczającym ich powietrzu rozlegał się jak gdyby słaby śpiewny ton. Czytała w oczach ukochanego, że i dla niego rozłąka jest niezwykle trudna.
Ta świadomość nieco pomagała.
Tsi-Tsungga, elf ziemi, czuł się bardzo ważny. „Jori i ja już tam byliśmy – mówił innym na pocieszenie. – Wiemy już, jak tam jest”.
Niektórzy z obecnych znaleźli się tu, by w ten sposób zapewnić sobie ochronę. Tak było z Thomasem, Indrą, Orianą i Berengarią. Siska uczestniczyła w wyprawie, ponieważ urodziła się w Ciemności i znała ten świat lepiej niż ktokolwiek inny. Sassa jednak musiała zostać w domu, co niejeden przyjął z ulgą, dziadek Nataniel i babcia Ellen nie zgodzili się na wypuszczenie dziewczynki do Królestwa Ciemności. Osobiście mieli dopilnować, żeby nic się jej nie stało.
Był tu, rzecz jasna, Marco, już sama jego obecność uspokajała tych, którzy odczuwali pewien lęk. Z Nowej Atlantydy przybyli Móri i Dolg, żeby pomóc przy zwierzętach, trudno wszak o większego przyjaciela zwierząt niż Dolg. Nero jednak został w domu. Ciemność nie jest bezpiecznym miejscem dla ciekawego wszystkiego psa. Tsi także zostawił ulubionego Czika w bezpiecznym miejscu w Królestwie Światła, raz już przecież zgubił swą wiewiórkę i nie chciał więcej ryzykować.
Przybyli oczywiście Gondagil i Miranda, Gondagil był chyba najważniejszym ogniwem, jakie mogło połączyć ich z jeleniami. Zamierzał wyruszyć przodem razem z Ramem, by porozmawiać z człowiekiem, który wiedział, gdzie szukać zwierząt. Gondola, mająca ich tam zawieźć, czekała już gotowa. Do udziału w wyprawie naturalnie zachęcono również Oko Nocy, indiańska umiejętność tropienia mogła się okazać nieoceniona.
Читать дальше