Margit Sandemo - Strachy

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Strachy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Strachy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Strachy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Sol z Ludzi Lodu ma wreszcie szansę przeżyć prawdziwą miłość. Podczas wielkiej ekspedycji do Ciemności spotyka swego księcia z bajki: rycerza w zbroi z mieczem u pasa. Ale poza granicami Królestwa Światła nic nie jest takie, na jakie wygląda, a w dodatku Sol zaczyna się interesować ktoś inny, o wiele potężniejszy…

Strachy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Strachy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sprawdził, czy nic mu się nie stało. Miał wrażenie, że jest dokładnie obity, lecz okazało się, że nie jest wcale tak źle, jakoś da sobie radę.

Gorzej było z Indrą, zniknęła w ciemnej nieprzejrzystej dolinie, w plątaninie, w tym prawdziwym labiryncie wysokich, ostro zakończonych skał, martwych drzew i jakby bezładnie porozrzucanych wzniesień.

A gdzie podziali się inni?

Nagle włosy stanęły mu na karku. Poczuł, że jest obserwowany. Coś stało za jego plecami. Ktoś, kto nie życzył mu dobrze.

Ram niechętnie się odwrócił.

Indra czołgała się, trochę pełzła na czworakach, potykała w obrzydliwym błocie, które pokryło ziemię, gdy fala powoli się cofnęła. Paskudnie przy tym przeklinała, wypluwając brudne kamyki i śmieci, naniesione przez masy wody.

Gdy już zabrakło jej przekleństw i gdy obejrzała swoje bezwstydnie zniszczone ubranie, zaczęła bać się o pozostałych. Mignął jej przed oczami Ram, akurat wtedy, gdy porwała go woda. Widziała, że wyciągał do niej rękę, lecz to było jak… Och, cóż za porównanie przyszło jej do głowy, to było niczym próba powstrzymania biblijnego potopu! Dlaczego nie umiała wymyślić czegoś bardziej oryginalnego?

Bała się o Rama, o wszystkich innych. Ona przecież siedziała tutaj cała i zdrowa, a tamci być może są poważnie ranni albo zginęli…

Ach, nie, to niemożliwe!

Musi zacząć ich szukać, być może tylko ona jest w stanie to zrobić, być może życie i zdrowie przyjaciół zależy wyłącznie od niej!

Najpierw jednak musi znaleźć jakiś punkt, z którego będzie mogła rozejrzeć się po okolicy…

Tam jest jakieś drzewo. Sprawia wrażenie, że da się na nie wspiąć, lecz czy zdoła ją utrzymać? No cóż, jeśli uległo petryfikacji, na pewno wszystko będzie dobrze. Ojej, ależ mądrego słowa użyła na skamienienie, pomyślała lekko zirytowana na samą siebie. Zaczęła się wspinać.

Nie dotarła szczególnie wysoko, gdy nagle drgnęła. Tam, w pobliżu tego niedużego wzniesienia, na którym się znajdowała, coś leżało na ziemi, na wpół ukryte w szlamie. Coś ciemnego, unurzanego w błocie, postrzępionego, co musiało być…

Tak! To jeden z wilków!

Natychmiast zeszła na dół i zaczęła przedzierać się ku czworonożnemu przyjacielowi. Buty zapadały się w miękką glinę, ledwie zdołała utrzymać równowagę. Wreszcie stwierdziła, że dużo szybciej przemieszcza się na czworakach.

Tym, którzy na mnie patrzą, muszę wydawać się bardzo komiczna, pomyślała.

I wtedy się zatrzymała.

Tym, którzy na mnie patrzą?

Rozejrzała się dokoła. Najwidoczniej podświadomie zarejestrowała, że ktoś jest w pobliżu.

Jakież to okropne! Ale teraz nikogo tu nie zauważyła. Wmówiła sobie to wszystko, w tej ponurej dolinie były na pewno jedynie czarne drzewa.

Czym prędzej popełzła naprzód. Wyglądam pewnie jak wariatka, pomyślała. Jestem brudniejsza niż starodawni kominiarze. Teraz kominiarzom żyje się łatwiej niż kiedyś. Właściciele domów wystawiają drabiny, wiadra i załatwiają wszystko, może nawet muszą spuszczać się do komina, a potem jeszcze płacą.

Ach, kochane myśli, nie krążcie jak szalone. Ram, Ram, gdzie jesteś, jęknęło jej w duszy.

Wreszcie dotarła do wilka. Czy on oddycha?

Chyba tak.

– Cześć, jesteś Gere czy Freke? Trochę trudno to stwierdzić przy tym twoim nowym makijażu.

Wilk leżał z zamkniętymi oczami, lecz Indra wychwyciła jego myśl: „Gere”.

– Jak się miewasz? – spytała życzliwie, zatroskana.

Indra miała słabość do dumnych wilków, którym sięgała akurat do szyi. Zawsze patrzyły na nią z góry, lecz nigdy z pogardą, po prostu rozmawiając z nią, musiały spuścić głowy. Kolejna myśl zwierzęcia: „Oczyść mi gardło”.

– I płuca, o, tak, oczywiście, rozumiem. W tej okropnej dolinie zostaliśmy chyba tylko ty i ja, Gere, musimy sobie jakoś pomóc, a potem szukać, szukać, musimy ich odnaleźć!

Gadając tak, usiłowała podnieść przednią połowę ciała wilka, nie było to jednak wcale łatwe.

– Musiałeś wybrać akurat najgorsze błoto? No, hej, hop – dodawała sobie sama otuchy. Mocniej obejmując i ściskając z całej siły ciało wilka, próbowała wycisnąć resztki wody z jego płuc.

Udało się. Charczący kaszel rozszerzył płuca, szarpnął przy tym ciałem wilka tak, że Indra poleciała w tył prosto w błoto, i Gere wreszcie mógł normalnie oddychać.

Podniósł się i zaraz znów upadł.

– Chyba mam złamaną nogę – przekazał jej myślą. – Może… ojej!

Wilk nie miał siły nawet podnieść łba. Wydał z siebie tylko warczenie, tak ciche, że nie dotarło do dwóch istot, które stały teraz w ich pobliżu i czekały. Tylko na co?

Nikt nie wiedział, gdzie znajduje się Kiro, nawet on sam. Dość prędko bowiem zdołał uchwycić się jakiegoś drzewa i mocno się go trzymał aż do chwili, gdy lawina wielkich kamiennych bloków porwała go, już nieprzytomnego, i poniosła daleko od przyjaciół.

19

W Juggernautach widzieli i słyszeli gwałtowną falę powodzi, która gnała przez dolinę. Nie kierowała się w ich stronę; wprawdzie w niewielkiej odległości, lecz ich wyminęła. Patrzyli, jak woda pieni się wśród skał. Płynęła z tak szaloną siłą, że piana wzbijała się wysoko w powietrze, a wielkie kamienie wywracały.

Ósemka pozostała w Juggernautach ogromnie się niepokoiła. Czy powinni wyjść i odszukać przyjaciół? A jeśli fala trafiła na nich?

Ale Yorimoto, którego wyznaczono na dowódcę, odradzał takie posunięcie, a Madragowie go poparli. Mieli rozkaz nie opuszczać pojazdów, bez względu na wszystko.

Nie brano jednak pod uwagę tego, co miało stać się później…

Jori wezwał Marca i otrzymał od niego uspokajającą odpowiedź. Fala cofnęła się, razem z nim był Faron, Shira i Mar, a ponadto wiedzieli, że Dolg i Cień są bezpieczni. Nie przypuszczali, by inni musieli zmagać się z jakimś ogromnym problemem, właśnie mieli wyruszyć na poszukiwania. Na szczęście łączność znów działała.

Jori usłyszał jeszcze, jak Marco rozmawia z Faronem, wychwycił coś, co brzmiało: „Wygląda na to, że zaplanowano dla nas zupełnie co innego”, a potem Marco mówił dalej:

– Zaraz, zaraz, co to takiego? Nie, Jori, bez obawy, z tym sobie poradzimy.

Potem zapadła cisza.

Czy uspokoiło to nas, czy…? zastanawiał się Jori. Przyjaciele patrzyli na niego pytająco.

Wciąż nie mieli pojęcia, że właśnie ich czeka najstraszniejsza próba.

– Ho, ho – powiedziała Indra, siedząc w błocie z łbem Gerego na kolanach. – Nieproszeni goście? Doprawdy, moglibyście wykazać się nieco większą elegancją!

W rzeczywistości dwie istoty wyglądały wstrętnie, jak gdyby tygodniami leżały w ziemi, a teraz wydobyły się spod niej, trupio blade, z zapadniętymi oczami, w zgniłych ubraniach, odsłaniających odpadającą płatami skórę. Z ich spojrzeń biła agresja, miały żarłoczne oczy i otwarte usta.

Palcami trzęsącymi się ze zdenerwowania Indra usiłowała włączyć aparacik, który sprawiłby, że ją zrozumieją. Powietrze w mrocznej dolinie zgęstniało od złowróżbnego wyczekiwania. Dookoła zapadła cisza, od której aż huczało w uszach.

– Czemu zawdzięczamy ten zaszczyt, jakim jest wasza wizyta? – spytała Indra, choć tak naprawdę daleko jej było do śmiałości, jaką próbowała się wykazać. Te stworzenia bowiem przybyły tu w wojennych zamiarach.

To mężczyzna i kobieta. Tak przypuszczała, niełatwo było się zorientować, swoim wyglądem przywodzili przede wszystkim na myśl rozkładającą się pryzmę kompostową, gdyby nie świdrujące oczy patrzące z tak wielką nienawiścią, że Indrze ciarki przeszły po plecach. Mężczyzna wydał z siebie jakieś bezdźwięczne głuche odgłosy, dobywające się z głębi ciała, którego być może wcale nie miał. Zabrzmiało to tak, jakby chciał powiedzieć:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Strachy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Strachy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Strachy»

Обсуждение, отзывы о книге «Strachy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x