– Ale tak właśnie jest, po norwesku nawet Córką Żony. Ona rzeczywiście jest Norweżką.
– Zaczekaj chwilę – ożywiła się Indra, która siedziała tuż koło Rama. – Jest taka norweska bajka, która się nazywa „Córka męża i córka żony”. Nie chcesz chyba powiedzieć…
– To właśnie ona – kiwnął łbem Freke.
Popatrzyli na niego z niedowierzaniem, ale Marco podjął:
– Bajka znana jest w wielu krajach. Opowiada o dwóch córkach, rodzonej i przybranej, które kolejno są wystawiane na wiele trudnych prób, wpadają na przykład do studni. Córka męża ze wszystkich wychodzi zwycięsko dzięki swej życzliwości, natomiast córka żony jest zła, brutalna i wszystko psuje. Szwedzka bajka nosi tytuł „Dwa kuferki”, a rosyjska „O pięknej Wasylisie”, to inna wersja tej samej historii. Można właściwie powiedzieć, że „Kopciuszek” także się do nich zalicza.
– Och, nie, ależ posłuchaj, to przecież się nie zgadza! – powiedziała Indra z urazą. – Sassa spotkała Córkę Żony, tę złą! W bajce ona jest brzydka i złośliwa, a mimo to…
Freke przerwał jej.
– Sądzę, że najwyższy czas, abyśmy z Gerem zdradzili wam powód rozpaczliwych krzyków dobiegających z Gór Czarnych.
– O, tak, prosimy – ucieszył się Faron. – Ale czy wcześniej na stole może się znaleźć trochę jedzenia? Wygląda na to, że w tym miejscu mamy jako taki spokój. Zostaniemy tu więc chyba przez jakiś czas. Musimy zebrać siły do kolejnego etapu.
Zrobiło się dość tłoczno, gdy pasażerowie obu Juggernautów biegali w koło, przygotowując posiłek. Ram z Indrą znaleźli jednak moment, by zostać choć na chwilę sam na sam w magazynie.
Nie było czasu na żadne romantyczne finezje.
– Indro, czy chcesz być moja, na zawsze?
Indra już miała zamiar palnąć jakąś bzdurę o uczynieniu z niej przyzwoitej kobiety, lecz wyjątkowo nie odczuwała szczególnej potrzeby, by obrócić sytuację w żart. Nigdy w życiu nie była taka poważna. Do oczu napłynęło jej tyle łez, że wreszcie się przelały, i ledwie zdołała wyjąkać:
– Tak. A ty, Ramie?
Ram objął ją mocno i Indra poczuła, jak otacza ją owa gorąca miłość, która mogła się wydawać płomieniem Wielkiej Światłości, będącej samą tylko miłością, i zapragnęła móc ofiarować ukochanemu również coś podobnego, bodaj ułamek takiego oddania, które teraz od niego biło.
Być może trochę jej się to udało, gdy bowiem znów na nią spojrzał, jemu także zwilgotniały oczy.
To znaczy, że Lemuryjczycy potrafią płakać, pomyślała Indra. Świetnie, a więc i ja mogę się odważyć. Patrzyła zatem na Rama, śmiała się i płakała na przemian, pociągała nosem i czuła się wprost do bólu szczęśliwa.
Musieli wreszcie czym prędzej powrócić do innych, Indra wydmuchała nos, dopytując się, jak wygląda, Ram zaś odparł:
– Jak gdybyś przed chwilą przyjęła bardzo wytęsknione oświadczyny.
A wtedy Indra zaczęła szlochać jeszcze głośniej, ale płacz przerywały jej wybuchy śmiechu. Na szczęście każdy zajęty był swoimi problemami i nikt nie miał czasu, by obserwować szczęśliwą parę.
Dziewczynę przeniknął dreszcz.
A wciąż to, co najlepsze, jeszcze przede mną, pomyślała. Ten moment, kiedy będę należeć do niego po raz pierwszy i od tej pory już na całe, całe życie. Czy można umrzeć ze szczęścia? Bo tak właśnie teraz się czuję.
Jasne się stało, że wszystkim potrzebne było jedzenie. Dokoła panowała głęboka cisza, gdy posilali się tym, co znalazło się na stole. Kiro, odpowiedzialny za magazyn spożywczy, starał się odpowiednio dzielić porcje, jedzenia mogło więc wystarczyć jeszcze na wiele posiłków. Mieli też ze sobą rezerwowy prowiant w maleńkich paczuszkach, lecz on był ostatnią deską ratunku, na wypadek gdyby skończyło się zwykłe jedzenie. Ekspedycja trwała już znacznie dłużej, niż to planowano, i nic na razie nie zapowiadało jej końca, Kiro więc był bardzo ostrożny, na razie jednak wszyscy mogli najadać się do syta.
Wreszcie Faron usadowił się wygodnie.
– Opowiadajcie teraz, Gere i Freke, co się kryje za tymi krzykami skargi, które docierają do nas od tak dawna? Czy one mają coś wspólnego z tą młodą więźniarką?
– Tak, ona należy do skarżącego się chóru. Podobnie jak my kiedyś – dodał Gere.
– Co takiego?
Freke potwierdził.
Indra odezwała się cierpko:
– Wobec tego chór utracił parę znakomitych wyjców w waszych osobach.
Jeśli wilki potrafią się uśmiechać, to właśnie zrobiły teraz Gere i Freke.
– Masz słuszność – odpowiedziały.
– Opowiadajcie już! – ponaglał ich Marco. – Albo nie, zaczekajcie. Coś mi mówi, że w istocie jesteście wilkami Odyna.
– Znów masz słuszność – przyznał Freke.
Aż słychać było, jak wszystkim zgromadzonym wprost dech zaparło w piersiach.
Marco gwizdnął cichutko.
– A więc tak to się wiąże!
– Co takiego zrozumiałeś lepiej niż my? – niecierpliwiła się Indra.
Ale Marco jej nie słuchał. Całą swą uwagę skierował na wilki.
– Czy jest wśród was Grendel?
– Tak – wykrzyknęły, radośnie zaskoczone.
– A Minotaur?
– To nasz przywódca.
– Nie psuj teraz wszystkiego, pozwól, by Gere i Freke opowiadały. – Indra bez cienia szacunku napadła na swego krewniaka Marca.
– Pst – szepnął nagle Oko Nocy, który siedział zapatrzony w okno. – Widziałem coś…
– Mnie też się tak wydawało – przyznała Siska, również siedząca tak, że miała widok na skamieniały las. – Ale jakoś prędko zniknęło.
– Co zauważyliście? – spytał Ram.
– Tylko jakiś ruch – odparł Oko Nocy, a Siska przyświadczyła skinieniem głowy.
Okazało się, że ulotne zjawisko zaobserwowano w różnych miejscach. Ram zabrał więc ze sobą Marca i Oko Nocy i otworzył drzwi.
Uderzyło ich powietrze wiecznej nocy. Przez chwilę stali w milczeniu, lecz wszędzie dookoła panowała cisza. Chora dolina leżała pogrążona w swej zwyczajnej ciemności.
Niczym echo ich własnego nastroju rozległo się przeciągłe wołanie żalu i rozpaczy, dochodzące od strony gór. Mężczyźni poczuli, że przenika ich dreszcz.
Wrócili do środka.
Marco przestrzegł wszystkich przed wychodzeniem w pojedynkę, prosząc, by mieli w pamięci przeżycia Sassy. Indrze jednak wydawało się, że w jęku skargi usłyszała ton rozpaczliwej nadziei.
Marco oddał głos wilkom.
Mówił Freke:
– Owszem, prawdą jest to, czego domyśla się nasz wielce szanowny przyjaciel, książę Marco. Jesteśmy więźniami Gór Czarnych, wszyscy my, będący czarną stroną wszelkich mitów, podań i baśni, wymyślonych przez ludzi.
– I w ten sposób zostaliście ożywieni? – spytał Dolg.
– Tak właśnie jest.
Zapadła chwila ciszy, podczas której zebrani usiłowali przyzwyczaić się do tej myśli. Marco przypomniał sobie pewną rozmowę, którą odbył chyba z matką, Sagą. Czyż ona nie mówiła mu czegoś podobnego? Że to wcale nie Bóg stworzył ludzi, tylko ludzie stworzyli bogów, a gdy w bogów przestawano wierzyć, umierali.
Czy to samo może dotyczyć postaci z baśni? Czy w ten sposób one ożywają?
A dlaczego nie?
Indra, która jako jedna z niewielu tu obecnych mieszkała na powierzchni Ziemi, zaczęła protestować.
– Ale przecież wilki Odyna nie były złe?
– My stanowiliśmy przypadek graniczny, postrzegano nas nie jako złe stworzenia, raczej po prostu niebezpieczne. Dlatego też zdołaliśmy się uwolnić i uciec stamtąd – wyjaśnił Freke.
Читать дальше