– Czy to może ta jego zarozumiała baba czegoś nagadała?
– Nikt z rodziny – odparł Goram krótko.
– No to w jaki sposób ludzie mogą wiedzieć, co się dzieje za drzwiami sąsiadów?
– Obaj z bratem nie potraficie panować nad sobą. Poza tym istnieje coś, co nazywamy sińcami. A tego Strażnicy bardzo nie lubią.
– Phi, Silas i moja bratanica miewają siniaki bez powodu. Też jest się czego czepiać!
– Twoja bratanica?
– Nie, zapomnij o tym, nic nie chciałem powiedzieć.
Ojczym został zabrany mimo gwałtownych protestów. Goram odprowadził jego żonę do domu, chciał porozmawiać jeszcze z Silasem, widział, jaki chłopiec był przerażony. Matka też nie wyglądała lepiej, ale Goram ją uspokoił. Wszystko się ułoży dobrze. Bracia poniosą karę tak, żeby nie mieli ochoty mścić się później na swoich najbliższych.
Szli przez zagajnik ścieżką, którą Silas zwykle wracał ze szkoły.
– Dosyć to ponura okolica – powiedział Goram, idąc przez gęstwinę. – Chłopiec absolutnie nie powinien tędy chodzić, ani do szkoły, ani z powrotem.
Milcząca kobieta skrzywiła się.
– Czasem tak się składa, że nasza kuzynka, Lilja, go odprowadza. To bardzo sympatyczna dziewczyna.
Goram o mało nie powiedział, że tak, owszem, ale w porę się powstrzymał. Kobieta mówiła dalej:
– Silas wprawdzie uważa, że to krępujące, żeby dziewczyna go odprowadzała, ale myślę, że on ją na swój sposób lubi. Oboje mają ze sobą wiele wspólnego, oboje byli narażeni na ojcows…
Wciągnęła głęboko powietrze, stwierdziwszy z przerażeniem, że chyba powiedziała za wiele. Pośpiesznie więc dodała:
– Chciałam powiedzieć, że oni się nawzajem rozumieją.
– To znakomicie – rzekł Goram.
Oboje przystanęli. Przed nimi, trochę poza spaloną słońcem ścieżką, leżał tornister, a książki i zeszyty były rozrzucone wokół. Obok dostrzegli but Silasa pełen błota. Nieco dalej na gałązce wisiała zakrwawiona skarpetka.
Matka krzyknęła przerażona. Oboje z Goramem pobiegli do domu.
Tam były tylko młodsze dzieci pod opieką sąsiadki.
Nie, starszy brat nie wrócił jeszcze do domu.
Starszy brat, pomyślał Goram przygnębiony, wspominając małego, bezradnego, piegowatego chłopca o wielkich uszach i przestraszonych oczach.
Natychmiast zarządził akcję poszukiwawczą, wezwano sąsiadów, Goram nakazał, by mężczyźni starannie przeszukiwali zagajnik. Trzeba też zbadać sadzawkę…
Pytano o Silasa we wszystkich domach. Bardzo szybko jednak trzeba było przyjąć do wiadomości niepokojącą prawdę: Silas zniknął. Ślad po nim zaginął po spotkaniu ze szkolnymi kolegami, tymi którzy go zwykle bezlitośnie prześladowali.
Co mógł zrobić potem?
FRUSTRACJA
Lasy. Ciemność. Wysokie górskie ściany. Żadnego przejścia.
– Uff, mam wyrzuty sumienia – westchnęła Indra.
– Ty masz wyrzuty sumienia? – drażnił się z nią Oko Nocy. – To coś całkiem nowego.
– Owszem, ale mimo wszystko mam. Gdybym się nie upierała, że powinniśmy przelecieć ponad Doliną Róż, to J2 mógłby latać teraz i już bylibyśmy w domu.
– Mam wątpliwości, czy nasz wspaniały pojazd wzniósłby się tak wysoko – pocieszył ją Faron.
Oko Nocy już się obudził i opowiedział o swojej pełnej niebezpieczeństw odysei do źródła dobra. Wszyscy słuchali w napięciu, padało przy tym tak wiele komentarzy, że w końcu musiał na nich nakrzyczeć. Nieustannie tracił wątek, krążył i powtarzał po dwa razy to samo.
Teraz jednak jeździli i jeździli, tam i z powrotem u podnóża gór, które oddzielały dolinę Siski od Królestwa Światła. Byli coraz bardziej przygnębieni. Pierwsza radość z faktu, że znaleźli się poza Górami Czarnymi, powoli ustępowała niepokojowi, że rzeczywiście nigdy do domu nie wrócą.
W tej rozległej, szerokiej, ale zamkniętej ze wszystkich stron dolinie znajdowała się tylko jedna osada: wioska Siski. Przez cały dzień krążyli po dolinie, wzdłuż jej krańców, powoli, rozglądając się uważnie. Musieli unikać zbliżania się do wsi, ale przecież J2 mógł poruszać się tylko bardzo wolno. Ukochany pojazd Ticha był zniszczony i rozklekotany, odnosiło się to w tej samej mierze do karoserii, co do silników.
W pewnym momencie Faron zarządził postój i nocny sen. Nastrój na pokładzie był dość nerwowy. Pasażerowie milczeli dręczeni przekonaniem, że „to się nie może dobrze skończyć”. Siska i Tsi wyszli na zewnątrz i nazbierali jakichś jagód, które znali, poza tym zjadali delikatne pączki sosen, które udało im się znaleźć. Wody w potokach było pod dostatkiem. Tak więc fizycznie jakoś wytrzymywali, znacznie gorzej było z siłą ducha.
Indra krążyła, martwiąc się o dwa duże dzikie zwierzęta, które mieli ze sobą, próbowała karmić je jagodami, żeby chociaż czymś mogły zaspokoić najgorszy głód. Freki uspokajał ją trochę złośliwie, ale przejrzał jej niepokój:
– Opiekuńcze zwierzę Oka Nocy nie jest mięsożercą, Indro! Zresztą ja też porzuciłem takie zwyczaje, Marco przemienił mnie i Geriego w roślinożerców.
– Oczywiście, pamiętam, że to zrobił – odparła Indra z ulgą. Zachichotała skrępowana. – Po prostu nie mogłabym znieść myśli, że zostanę pożarta przez jednego ze swoich najlepszych przyjaciół.
– Zapamiętam to sobie i oszczędzę cię – obiecał Freki. – W każdym razie nie zjem cię na śniadanie.
Próbowali się śmiać, ale był to wisielczy humor. Najbardziej mieliby ochotę krzyczeć głośno w swojej bezradności.
– No i jak się mają sprawy, Tich? – zapytał Faron, kiedy wszyscy przygotowywali się na spoczynek. – Udało ci się dostrzec jakieś przejście? Czy możemy mieć chociaż cień nadziei?
– Niestety – odparł Madrag, który miał bardzo zmęczone oczy od tego nieustannego siedzenia przy instrumentach i wpatrywania się w głęboką ciemność. – Jedyne pasaże kierują się w stronę Gór Czarnych.
Wszyscy w grupie westchnęli rozczarowani.
– Czy rzeczywiście będziemy musieli tam wrócić?
– Myślę, że niekoniecznie – odparł Tich. – Możemy zawrócić i posuwać się tą samą drogą, którą przybyliśmy. Jak wiecie, grupa Kiro na pokładzie I wydostała się z gór w tym samym miejscu co my. Ale oni nie doszli aż tutaj. Musimy próbować odnaleźć ich ślady.
– Oni kierowali się w różne strony – stwierdził Ram.
– Wiem o tym – przytaknął Madrag. – Ale zgubiliśmy ich ślady zaraz za stacją graniczną, pamiętacie?
– Więc musimy tam wracać? – zapytał Dolg.
– Mniej więcej tam.
Cisza. Bardzo przygnębiająca cisza. W końcu Cień zapytał krótko:
– Czy to daleko?
– Tak. Zajmie nam to co najmniej dwa, trzy dni, by powrócić do punktu wyjścia.
– Ale jeśli zdecydujemy się na takie rozwiązanie, to nie będziemy musieli wracać do Gór Czarnych?
– Nie, nie. Myślę, że chyba nawet nie będziemy musieli oglądać tej strasznej stacji granicznej,
Faron odetchnął głęboko.
– Chyba powinniśmy się najpierw przespać, a potem rozważymy możliwości.
Wszyscy kiwali głowami na znak zgody. Milczeli zgnębieni. Sisce zbierało się na płacz. Indra czuła się tak, jakby w jej żyłach zamiast krwi płynął ołów.
Razem z Faronem i Dolgiem obeszli pojazd, zaglądając do uwolnionych więźniów. Mimo beznadziejności sytuacji próbowali mówić im jakieś pocieszające słowa, tamtych jednak najbardziej interesowała woda, którą im przynosili. Indra podała też miseczkę wielkiemu niedźwiedziowi Oka Nocy i drugą Frekiemu, który natychmiast zapytał swoim wilczym głosem:
Читать дальше