Widział Silasa. Chłopiec siedział skurczony na krześle i mocował się z jakimiś zadaniami, które nauczycielka wypisała na tablicy i które uczniowie mieli rozwiązać w zeszytach.
Nauczycielka tłumaczyła, widać było, że Silas bardzo się stara za nią nadążać, ale niestety to mu się nie udawało. Siedział zdenerwowany i przestraszony. Mazał w zeszycie, pisał coś, wycierał gumką i znowu pisał.
Nauczycielka zawołała go do tablicy. Silas powlókł się z zeszytem w ręce. Pani podeszła do niego zdecydowanym krokiem.
– Czy ty naprawdę nigdy nie możesz uważać, Silas. – powiedziała i szarpnęła go za ramię.
Mały chłopczyk z odstającymi uszami i przestraszonym wzrokiem stał przed tablicą i wpatrywał się uważnie w tłumaczącą mu zadanie nauczycielkę. W końcu zrozumiał, co powinien zrobić.
Ale oczywiście w obliczeniach i tak się pomylił. Dyrektor westchnął cicho.
– Czasami zdarzają się uczniowie, z którymi trzeba się bardzo napracować. Niełatwo jest nauczyć czegoś takiego lunatyka!
– Dziękuję, wiem już wystarczająco dużo o tej klasie – powiedział Goram krótko. – Czy mógłbym przyjrzeć się teraz któremuś z wyższych oddziałów?
Poczucie obowiązku nakazywało mu śledzić, co dzieje się w klasie, w końcu podziękował, powiedział, że jest zadowolony z tego, co zobaczył. Czy dyrektor nie mógłby wezwać woźnego, żeby oprowadził Gorama po całej szkole?
– Nie, ja chętnie zrobię to sam – odparł dyrektor, zrywając się z krzesła. Najwyraźniej był bardzo dumny ze swojej szkoły i chciał pokazać wszystko, co w niej najlepsze.
I rzeczywiście, pod względem materialnym szkoła wyposażona była naprawdę znakomicie.
Jednak Goram nie był z całości zadowolony, opuszczał budynek w posępnym nastroju.
Teraz nie chciał odwiedzać jeszcze rodziców chłopca. Trzeba zaczekać, chciał najpierw porozmawiać z najważniejszą osobą w tej sprawie.
Ostatnia lekcja dobiegła już końca i Goram chciał zobaczyć, jak mały chłopiec wróci do domu.
Nie zauważony szedł za Silasem przez szkolne boisko i potem jeszcze tak długo, jak długo tamten nie mógł go dostrzec.
Dzięki temu stał się świadkiem oburzającej historii. Zobaczył, jakie okrutne mogą być dzieci, kiedy z poczuciem siły i bezpieczeństwa, jakie daje wspólnota, rzucają się na wybrany obiekt agresji. Silas był urodzoną ofiarą, przyjmował zaczepki i ataki bez słowa, a gdyby się zbuntował i na przykład chciał oddać, z pewnością jeszcze by to pogorszyło sprawę.
Goram do niczego się nie mieszał. Jeszcze nie tym razem. Natomiast zadzwonił ponownie do Lilji.
Dziewczyna najpierw była przerażona i nie wiedziała, co odpowiedzieć na jego propozycję. W końcu jednak zgodziła się, mówiąc, że robi to ze względu na Silasa.
Wymknęła się potem z domu i poszła do wujostwa. Drżącym głosem zapytała, czy mogłaby zabrać Silasa na przechadzkę. Znalazła ślady jakiegoś dziwnego zwierzęcia, a Silas tak dużo wie o zwierzętach.
Matka chłopca uśmiechnęła się blado, ale ojciec warknął ze złością:
– Na co ci Silas, latasz przecież za starszymi chłopakami!
Lilja poczuła, że się rumieni. Wujek zawsze mówił takie głupie rzeczy, to, zdaje się, miały być żarty. Co on wie na temat, czy Lilja lata za chłopakami czy nie?
– Silas jeszcze nie wrócił ze szkoły – powiedziała jego matka.
– No to wyjdę mu na spotkanie. Może się trochę spóźnimy na obiad, ale obiecuję, że przyprowadzę go bezpiecznie do domu.
– Możesz się nie spieszyć – odparł ojczym ponuro. – Miło będzie zjeść obiad bez niego, nie patrzeć, jak ten idiota siedzi i dłubie w jedzeniu. A jeżeli wróci za późno, to chętnie spuszczę mu lanie.
Goram, zrób z tym koniec, pomyślała Lilja zgnębiona, idąc na spotkanie Silasowi.
Goram opowiadał jej, że starsi chłopcy prześladowali Silasa w drodze do domu, ale Strażnik nie chciał się do niczego wtrącać, żeby nie przestraszyć malca. Zresztą włączenie się kogoś z dużym autorytetem często ma zupełnie odwrotne działanie od zamierzonego, jeśli się tego nie uczyni w dyplomatyczny sposób. Dzieci mogłyby się mścić na Silasie, kiedy Gorama już nie będzie. Najpierw chciał poznać chłopca, a ten ma przecież także prawo znać opiekuna, zwłaszcza jeśli jest nim Lemuryjczyk i w dodatku Strażnik.
Lilja rozumiała to bardzo dobrze. Gorzej natomiast było ze zgodą na to, że ma być pośredniczką między nimi.
Mimo tej niechęci nie mogła nie pozwolić sobie również na odrobinę dumy. Jest w oczach Gorama kimś ważnym, on pyta ją o radę i ufa jej.
Cała sprawa jest też bardzo podniecająca, żeby się tylko nikt o niczym nie dowiedział. Nawet nie chciała myśleć, co by się wtedy działo. I ona, i Silas zostaliby zbici do krwi.
Na leśnej ścieżce ukazał się Silas. Szedł sam, ale, mój Boże, jak to dziecko wygląda! Zapłakane i brudne, bez kurtki, ciągnie za sobą otwarty tornister. Z rany na policzku cieknie krew. Lilja widziała, że chłopiec kieruje się w stronę małej sadzawki, prawdopodobnie chce się doprowadzić trochę do porządku, zanim dotrze do domu. Chyba nie pierwszy raz korzystał z wody w sadzawce.
Czy to dziwne, że chłopiec stracił chęć do życia?
Nagle zobaczył kuzynkę i zatrzymał się przestraszony. Wyglądało, jakby miał zamiar zawrócić i uciec, ale ona była szybsza.
Pomogła Silasowi uporządkować tornister i umyć się. Potem opowiedziała mu, że pewien jej przyjaciel bardzo by chciał się z nim spotkać. Chodzi o jakieś zwierzę, któremu ten przyjaciel musi pomóc. Rozmawiała już z rodzicami Silasa, więc wszystko jest w porządku.
– On oczekuje ode mnie pomocy? – zapytał Silas uradowany.
– Oczywiście, wiesz przecież tak dużo o zwierzętach, i tak się do nich dobrze odnosisz.
Silas wytrzeszczył oczy.
– Skąd on o tym wie?
– Ja mu powiedziałam. Możemy iść i spotkać się z nim teraz. Ale… żebyś się tylko nie przeraził, to Strażnik i… Lemuryjczyk.
– Uff – szepnął Silas. – Oni są straszni…
– No, czy naprawdę aż tak? – powiedziała Lilja ku własnemu zdumieniu. – Mój przyjaciel jest bardzo sympatyczny… nie wyglądają zresztą tak źle, tylko trzeba się do nich przyzwyczaić…
Silas uważał, że jest za duży, żeby trzymać kuzynkę za rękę, w przeciwnym razie najchętniej by tak zrobił. Ale też odczuwał dumę. Ktoś o niego pytał. Prosił o jego pomoc.
Dobrze odnosi się do zwierząt. To brzmiało znakomicie w uszach Silasa, wiedział jednak, że chłopaki w szkole uznaliby to za dziecinne i dziewczyńskie.
– Tutaj, przejdziemy przez zagajnik, a potem na drugą stronę – tłumaczyła Lilja.
– Ale tam jest tylko łąka…
– Tak, tak, chodźmy!
– A co to za zwierzę, któremu trzeba pomóc?
– Tego nie mówił. Wspomniał tylko, że to odbywa kwarantannę…
Tutaj Lilja musiała wyjaśnić, co to jest kwarantanna.
– I biedak jest taki przygnębiony, ponieważ nie może być ze swoim panem, że przestał jeść. Pomyśleliśmy więc, że może ty zdołasz przemówić mu do rozumu.
Silas milczał. Jakim sposobem zdoła to osiągnąć? Chodzi pewnie o jakiegoś psa, ale jak wyjaśnić psu, że powinien jeść?
Sprawa wydawała się skomplikowana.
Kiedy jednak wyszli na łąkę, Silas na chwilę zapomniał o swoich lękach, bo przed nimi stała najwspanialsza gondola, jaką kiedykolwiek widział. To powinni zobaczyć koledzy z klasy! Silas, rzecz jasna, jeździł już przedtem gondolami, ale tylko takimi, których używa się do publicznego transportu. Ta tutaj, to zupełnie coś innego.
Читать дальше