Burmistrz oświadczył:
– Od dawna już myślałem o tym, by z tobą zerwać i stworzyć Weronice dom, na jaki zasługuje. Szkoda nam jednak było ciebie.
– Szkoda wam było mnie? – krzyknęła głośno burmistrzowa. – Wam? Którzy macie tylko kurze móżdżki i niczego w życiu nie osiągniecie. Wszystko, co zdobyłeś, zawdzięczasz wyłącznie mnie.
– Co takiego, na przykład?
Nie odpowiedziała wprost na jego pytanie.
– Nigdy chyba nie myślałeś, że pozwolę ci zachować władzę! To ja z nas dwojga jestem silniejsza, ale kobieta górująca nad mężczyzną budzi podejrzenia wśród ludzi. Postanowiłam więc, że ty rozpoczniesz, ale potem, rzecz jasna, ja miałam przejąć dowództwo, zostać władczynią Królestwa Światła, a później całego świata To się przecież samo przez się rozumie. Nie przypuszczałam tylko, że mam do czynienia z takim żałosnym mięczakiem.
Burmistrz na sekundę przymknął oczy.
– Największym błędem, jaki popełniłem w życiu, było wybranie niewłaściwej siostry. Zbyt późno się zorientowałem. Potem ja i twoja siostra zakochaliśmy się w sobie. Uważam jednak teraz, że powinniśmy zaoszczędzić Weronice dalszych twoich wybuchów i niedyskrecji. Zajmie się tobą Ram, i od tej pory porozumiewać się będziemy wyłącznie przez mojego adwokata.
Ram zakuł burmistrzowa w kajdanki, kobieta z wyniosłą miną usiłowała się od nich uwolnić, ale to okazało się niemożliwe.
– Jedyne, czego nie mogę pojąć – zwrócił się do niej Ram – to w jaki sposób zdołała pani sprowadzić tu Misę. Miso, czy zostałaś zwabiona do miasta?
– Nie, zmierzałam do domu Marca w Sadze, lecz akurat kiedy miałam wysiąść z gondoli, ktoś zaatakował mnie od tyłu i zrobił mi zastrzyk w kark, natychmiast straciłam przytomność i ocknęłam się dopiero tutaj. Musiałam zostać przewieziona w gondoli.
Ram zwrócił się do burmistrzowej:
– Mówiła pani, ze dostała kod od dyrektora personalnego, Johna. Czy on miał coś wspólnego z tą sprawą?
Z tonu jej głosu wprost biła pogarda.
– John? Nigdy nic mnie nie łączyło z tym młokosem. Oczywiście nic nie wiedział, potrafię sobie dobrać przyjaciół w moim guście.
Indra nie zdołała utrzymać języka za zębami:
– W takim razie pani przyjaciele mają zły gust.
Burmistrzowa, pobielałą na twarzy, poprowadzono schodami z piwnicy.
– Strażniku! Proszę, by oszczędzono mi kontaktów z nieokrzesanymi indywiduami, takimi jak ta bezczelna młoda dama!
– Zaraz oszczędzimy Indrze pani obecności – odciął się Ram.
Jori głośno zachichotał.
Burmistrz osobiście wyniósł córkę, którą jego szwagierka trzymała za rękę.
Móri zatelefonował do Eleny. Chciał jej coś powiedzieć, ale postanowił zachować to na koniec.
Elena ujrzała jego surową, a jednocześnie życzliwą twarz w wideotelefonie. Pokrewieństwo, jakie ich łączyło, było dość skomplikowane: Móri poślubił Tiril, córkę jej przybranej babki. Móri i Elena mówili sobie po imieniu, bardzo im to odpowiadało.
– Przyznała się? – zapytała Elena, kiedy zdał jej relację z ostatnich wydarzeń.
– Nie wprost – odparł Móri. – Ale wszystko i tak wyszło na jaw. Eksplozja w składzie była jej dziełem, operacją mylącą przeciwnika. Chodziło o to, aby nikt nie widział, że uprowadza własną córkę.
– Opowiadaj! Muszę znać wszystkie szczegóły. Widzisz, ja ją przez cały czas podejrzewałam.
– Naprawdę? Mnie się wydawało, że jej wina jest aż zanadto oczywista, sądziłem więc, że musi się za tym kryć ktoś jeszcze. Okazało się jednak inaczej.
Kiedy zebrali się wszyscy w biurze burmistrza, Indra wspomniała, że wpadło jej kiedyś w ucho zdanie wypowiedziane przez siostrę burmistrzowej do szwagra: „Nasze ukochane dziecko” albo coś w tym rodzaju, tak mówiła o Weronice. Indra zaczęła więc przypuszczać, że to burmistrz jest ojcem dziecka szwagierki, i rzeczywiście okazało się to prawdą. Burmistrzowa nigdy nie dbała o Weronikę, ale dzięki dziecku obraz rodziny prezentował się znacznie lepiej.
Elena przerwała mu urażona:
– Ale co z niego za gadzina, skoro wciąż pozostaje w małżeństwie ze swoją żoną, zamiast poślubić o ileż sympatyczniejszą matkę dziecka? No, ale lepiej jest chyba być miłym potworem niż okropną jędzą.
Okazało się jednak, że żona trzymała go w garści. Teraz Móri powiedział o tym Elenie. Burmistrz zamieszany był także w korupcyjne afery szefa policji, a burmistrzowa za nic nie chciała rozstać się z mężem, bo pragnęła piąć się po szczeblach kariery, zostać głową Królestwa Światła, a później podbić także zewnętrzny świat.
– To brzmi bardzo mało realnie – zauważyła Elena.
– Oczywiście. Niewątpliwie ta kobieta cierpi na manię wielkości, megalomanię. Wydawało jej się, że wszystko jej się uda, dlatego też i dziecko tak dobrze pasowało do jej planów. Jest jednak już w więzieniu i sprawę można uznać za zakończoną. Można powiedzieć, że właściwie mieliśmy do czynienia z trzema przestępstwami, bo przecież przy okazji ujawniły się także szwindle komendanta policji.
– Ale Misa musiała się chyba zorientować, że więzi ją kobieta?
– Nie, burmistrzowa jest przecież dość wysoka, zresztą ukrywała się, nosiła kominiarkę i jakieś luźne ubrania.
– Nie bardzo wiem, co to jest kominiarka. No a głos?
– Nigdy się nie odzywała, wszystkie informacje ukazywały się na ekranie komputera. Ale mam też ci przekazać pozdrowienia, no, może nie wprost pozdrowienia, tylko wiadomość, którą chętnie ci przedstawię.
– Ogromnie jestem tego ciekawa.
– Jest to związane z moim przyjacielem Tsi-Tsunggą. On twierdzi, że jesteś osobą, od której bije zmysłowość.
Elena miała nadzieję, że Móri nie włączał obrazu w swoim telefonie, bo poczuła, że płonie, i to nie tylko na twarzy.
– Naprawdę Tsi tak powiedział?
– Tak, i pomyślałem sobie, że miło ci będzie to usłyszeć.
– O, tak, dziękuję, bardzo dziękuję.
Coś jeszcze przyszło jej do głowy.
– Czy mówił coś więcej? – zapytała nerwowo.
– Nie, rzucił to tylko w przelocie, nie bardzo już nawet pamiętam, w jakim kontekście.
Dzięki Bogu, że Tsi nie zdradził, co robili w lesie. Ale jaka się teraz czuła szczęśliwa! Bije od niej zmysłowość! Od niej? I powiedział to Tsi-Tsungga, który sam był niczym wulkan zmysłowości.
Ach, cudowny Tsi, szkoda, że nie może się z nim teraz zobaczyć!
Choć doskonale zdawała sobie sprawę, że oni dwoje nie są sobie przeznaczeni, słowa elfa znacznie wzmocniły jej poczucie wartości.
Móri z uśmiechem zadowolenia wyłączył wideotelefon. Pragnął dać nieszczęsnej duszy Eleny jakąś pociechę i naprawdę mu się to udało.
Nataniel odbył niezwykle trudną rozmowę z Heinrichem Reussem von Gera w domu niegdysiejszego rycerza Słońca. Ponieważ jednak Nataniel był mistrzem dyplomacji i dyskrecji, przebiegła ona względnie bezboleśnie.
Reuss westchnął.
– W Zakonie Świętego Słońca było o wiele łatwiej.
– Lepszy dostęp do mężczyzn o podobnych skłonnościach? – cicho spytał Nataniel.
– O, tak, wielu rycerzy miało takie inklinacje. Był to być może najważniejszy powód, dla którego się do nich przyłączyłem. Pogoń za władzą i honorami specjalnie mnie nie interesowała.
Nataniel wcześniej wysłuchał już opowieści Dolga o książętach, którzy go pojmali. Dwaj rycerze wywodzili się jednak ze znacznie późniejszych czasów niż Heinrich Reuss i Dolgo chyba nigdy nie zrozumiał, że byli homoseksualistami. Ten chłopak jest naprawdę niesłychanie naiwny, pomyślał Nataniel.
Читать дальше