Margit Sandemo - Martwe wrzosy

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Martwe wrzosy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Martwe wrzosy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Martwe wrzosy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Anna Maria Olsdotter przyjechała do małego górniczego osiedla Martwe Wrzosy, by poprowadzić szkołę dla dzieci robotników. Nie wszyscy jednak ucieszyli się z jej obecności, a wkrótce ktoś usiłował ją zamordować. Anna Maria wezwała na pomoc kuzyna, Heikego Linda. Przybył on dosłownie w ostatnim momencie, gdy nad wieloma mieszkańcami osady zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo…

Martwe wrzosy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Martwe wrzosy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Anna Maria odwróciła się do gospodyni z nieśmiałym uśmiechem.

– Tu jest bardzo ładnie. Utrzymuje pani taką czystość, pani Andersdatter. Wszystko takie zadbane!

– Robię, co mogę – odparła Klara bez uśmiechu.

– Chyba już więcej nie można – uśmiechnęła się Anna Maria.

– Czasami i to nie wystarcza. Czy panienka chciałaby jadać u nas, czy woli sobie gotować sama?

Anna Maria zawahała się.

– Gdyby to nie było zbyt wiele zachodu, to chętnie zjadłabym obiad po powrocie ze szkoły. Ale śniadania i kolacje mogę sobie robić sama.

Klara znowu skinęła głową.

– To będzie trochę kosztowało. Mam na myśli obiad. Bo komorne płaci kopalnia.

– W porządku. Powiedzmy może…

Anna Maria wymieniła sumę, której wysokość sprawiła, że Klara uniosła brwi. Panienka z Ludzi Lodu niewiele wiedziała o pieniądzach, a już zwłaszcza pojęcia nie miała, ile w Szwecji zarabiają biedacy. Propozycja została przyjęta z wdzięcznością. Gospodyni zobowiązała się nawet przygotować od czasu do czasu coś specjalnego, filiżankę kawy w niedzielę lub wieczorami, gdyby było trzeba. Anna Maria podziękowała uprzejmie.

– Ma pani dzieci, Klaro?

– Czworo. Ale tylko najstarsza pójdzie do szkoły. Reszta jest za mała.

– Miło będzie je poznać – powiedziała Anna Maria rozpromieniona.

– Może panienka chciałaby się teraz rozpakować, to ja sobie pójdę. Potem proszę przyjść do kuchni, pokażę pani wszystko i przygotuję coś do zjedzenia. Musi panienka być głodna po podróży.

– Tak. Dzień był taki denerwujący. Nowe miejsce, nowi ludzie.

– Panienka jest okropnie młoda.

– Mam dziewiętnaście lat. Ale już od dawna jestem sama i jakoś sobie radzę.

– I jest panienka trochę za ładna. Może tu być sporo chętnych do dotrzymywania panience towarzystwa.

– Tutaj? – zdziwiła się Anna Maria zaskoczona. – Ależ na mnie jeszcze żaden chłopiec nie spojrzał dwa razy!

Klara popatrzyła na nią sceptycznie, żeby się przekonać, czy jej lokatorka jest taka skromna, czy tylko udaje. Anna Maria jednak wyglądała całkiem niewinnie.

Gospodyni poszła przygotować posiłek, a Anna Maria zaczęła wypakowywać swój dobytek. Garnuszki z konfiturami dobrze zniosły podróż, Bogu dzięki! Starannie układała swoją piękną bieliznę w szufladach komody ze źle heblowanych desek, mocno pachnących proszkiem do szorowania. Na komodzie poustawiała osobiste drobiazgi, które miały stworzyć w pokoju przytulny nastrój, uczynić go bardziej domowym – nieduży haftowany obrusik, srebrny grzebień i oprawioną w srebro szczotkę do włosów, które dostała w dniu konfirmacji, inkrustowaną szkatułkę z przyborami do szycia. Wszystko przypominało jej czas, który minął, i tych, których utraciła…

Odwaga zaczynała opuszczać Annę Marię. Tutaj, w tym obcym, surowym pokoju opadła na łóżko i wpatrywała się w miniaturowe portreciki rodziców, oba w ozdobnej drewnianej ramce.

Powrócił dawny ból. Ten ból, który odczuwała od wielu miesięcy, choć ostatnio podróż i związane z nią podniecenie trochę go przygłuszyły.

Ogarnęło ją znowu poczucie samotności. Takiej bezgranicznej, która wypływa z najgłębszych zakamarków duszy i która nie ma nic wspólnego z tym, czy otaczają nas ludzie, czy nie.

– Boże – szeptała. – Boże kochany, jak zdołam zdziałać jeszcze coś dobrego? Na wszystko jest już przecież za późno! I co ja robię tutaj? Nad tym morzem, gdzieś na krańcach świata? Jak mogłam uwierzyć, że zdołam uciec od wyrzutów sumienia? Jakie to głupie, jakie krótkowzroczne! Nie można przecież uciec od samego siebie!

Bezradna, zrozpaczona przyglądała się nagim ścianom w cudzym domu. Zniszczona podłoga, przykryta nędznym szmacianym dywanikiem, meble stare i zużyte – przez innych. Gdzie są jej rzeczy? Dlaczego opuściła swój ukochany dom rodzinny?

Wiedziała jednak bardzo dobrze, dlaczego. Przecież nie mogła tylko mieszkać w domu, krążyć po pustych pokojach, w których nie rozbrzmiewały już głosy rodziców. Czyż miała resztę życia spędzić na rozmyślaniach? Musiała się stamtąd wyrwać, musiała się przekonać, że i ona może być w życiu przydatna. Musiała coś robić.

Dla zadośćuczynienia? Nie, nie wolno tak myśleć!

Adrian Brandt…

Cóż za beznadziejny pomysł, żeby tu przyjeżdżać! Sądzić, że mogłaby dla niego cokolwiek znaczyć! A on ledwie ją pamiętał!

Teraz trzeba myśleć o przyszłości! Wszystko, co związane z przeszłością, jest takie trudne i nie da się już niczego zmienić. Myślała, w swej naiwności, że uda jej się od tego uciec.

W żadnym razie nie powinna była tego robić.

Szkolna izba naprawdę była gotowa na środę, w co Anna Maria po prostu nie mogła uwierzyć. Kiedy jednak wczesnym rankiem stanęła w progu i zobaczyła, jak to wygląda, popadła w jeszcze większe przygnębienie. Miała nadzieję, że będzie tu jednak trochę bardziej przytulnie.

Ławki w niczym nie przypominały szkolnych mebli, były to po prostu z grubsza oheblowane deski ułożone na podpórkach, stały pośrodku izby jedna za drugą, bez pulpitów, więc dzieci będą musiały trzymać książki i tabliczki na kolanach. Ona, jako nauczycielka, dostała zniszczone krzesło do siedzenia, ustawione za kiwającym się stołem. Ale najlepsze ze wszystkiego znajdowało się z tyłu za nią. Najwidoczniej nie udało im się kupić porządnej tablicy z rysikiem i wszystkiego, co potrzeba!

I na tym koniec.

No, nie. Potrzebny jest też piec. I oto, cud nad cudy, w kącie zainstalowano stary, zardzewiały piecyk z czarną rurą, niezbyt pięknie powyginaną przy ścianie. Niebezpieczeństwa pożaru nie było, bo wszystko zostało starannie obmurowane. Rozchlapana zaprawa murarska zastygła na podłodze i na ścianach, nikt nie zadał sobie trudu, żeby ją usunąć.

Ona sama wtorek poświęciła na przemyślenie organizacji pracy w szkole, opracowała plany i przygotowała się do pierwszego dnia nauki. Porozmawiała z Nilssonem i uzyskała jego błogosławieństwo na zakup materiałów, potrzebnych jej i dzieciom. W rozsądnych granicach, oczywiście!

Wciąż jeszcze nie wiedziała nic o uczniach, jaki poziom reprezentują, jakie mają podręczniki.

Wiał porywisty wiatr i jesienny deszcz siekł jej policzki, kiedy szła do domu, by przed rozpoczęciem lekcji zjeść śniadanie.

Ona i Klara we wtorek wieczorem, kiedy dzieci poszły już spać, odbyły rozmowę. Gospodyni wyraziła nie pozbawiony agresji podziw, że panienka ma takie wytworne rzeczy. Srebrna szczotka, malowane obrazy, piękne ubrania! Czy w takim razie koniecznie musi pracować, i to w tak niewdzięcznym zawodzie jak nauczycielstwo?

Wtedy Anna Maria opowiedziała jej o swojej sytuacji. O śmierci ojca i o tym, jak trudno było jej zajmować się matką przez te dwa lata. A potem została sama na świecie. Mówiła też o tym, iż miała do wyboru: mieszkać u krewnych i nic nie robić albo w jakiś sposób podziękować swoim wspaniałym rodzicom za wykształcenie, jakie jej dali, i wykorzystać je w pracy dla innych.

Klara zadumała się nad tym wszystkim, a w końcu uznała, że Anna Maria postąpiła rozsądnie.

– Sama nie umiem sobie wyobrazić lepszego życia. Bardzo bym chciała nic nie robić, chodzić tylko po domu pięknie ubrana, żeby mi wszystko podawali, jedzenie na srebrnej zastawie. Ale… To się szybko może znudzić. Człowiek samotny musi pracować na chleb, to prawda. Chociaż słyszałam, że panienka jest bogata?

Anna Maria westchnęła.

– Tak sobie. Ale kiedy odziedziczę spadek po babce, będę naprawdę zamożna – rzekła z lekkim grymasem. – ja jednak kocham moją babcię i bardzo chcę, żeby żyła jak najdłużej. Nie chciałabym się przyczynić do jej śmierci.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Martwe wrzosy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Martwe wrzosy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Martwe wrzosy»

Обсуждение, отзывы о книге «Martwe wrzosy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x