Margit Sandemo - Martwe wrzosy

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Martwe wrzosy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Martwe wrzosy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Martwe wrzosy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Anna Maria Olsdotter przyjechała do małego górniczego osiedla Martwe Wrzosy, by poprowadzić szkołę dla dzieci robotników. Nie wszyscy jednak ucieszyli się z jej obecności, a wkrótce ktoś usiłował ją zamordować. Anna Maria wezwała na pomoc kuzyna, Heikego Linda. Przybył on dosłownie w ostatnim momencie, gdy nad wieloma mieszkańcami osady zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo…

Martwe wrzosy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Martwe wrzosy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Musieliśmy odprowadzić Egona – powiedział Kol. – On sam nie przeszedłby przez wrzosowiska dzisiaj wieczorem, tyle powinieneś rozumieć.

– To nie ja wymyśliłem tę całą szkołę – burknął leżący ze złością. – On powinien siedzieć w domu i opiekować się biednym, chorym ojcem.

– Chorym! – syknął Kol. – Rozpal zaraz ogień, żeby chłopiec mógł się wysuszyć! I ubieraj go porządnie, kiedy idzie do szkoły!

– Szkoła! Szkoła! – przedrzeźniał tamten. – Są ważniejsze sprawy w tym życiu, a nie żeby tracić na głupstwa całe dnie!

– Pewnie – powiedział Kol ze złością.

Tymczasem Anna Maria wysupłała Egona z wielkiej chustki i zdjęła mu z nóg przemoczone drewniaki.

– Może powinniśmy pomóc w rozpaleniu ognia – powiedziała niepewnie. – Egon jest taki przemarznięty, a w domu zimno jak w psiarni.

Kol zawahał się na moment, potem skinął głową i zabrał się do roboty, najłatwiejsza rzecz na świecie, bo na półce paliła się świeca, a w domu było pod dostatkiem chrustu i wysuszonego wrzosu.

Egon przemknął bliżej życiodajnego ciepła.

– Nie kręć się państwu pod nogami! – ryknął ojciec, który podniósł się nareszcie i stał przy łóżku na wyraźnie chwiejnych nogach.

– Pozwól mu się ogrzać – powiedział Kol. – I jeśli nie zajmiesz się jak należy chłopcem i domem, to wyrzucę Sune z roboty, bo czegoś takiego nie chcemy tu w okolicy tolerować! Dobrze wiesz, że Sune i tak ledwo się trzyma.

– Co, chcecie nam odebrać jedyny dochód? To z czego będziemy żyć?

Wysoki, czarny Kol podszedł bliżej.

– Ty decydujesz. Daję ci tydzień, żebyś się postarał o porządne, ciepłe ubranie dla Egona i zatroszczył się o odpowiednie jedzenie dla niego i dla Sune. To jest twój obowiązek, zresztą stać cię na to, bo Sune zarabia dobrze. Żebyś tylko wszystkiego nie przepijał. A jeśli Egon jeszcze raz przyjdzie do szkoły posiniaczony, to dni Sune w kopalni będą policzone.

Wyjął z kieszeni kilka srebrnych monet i położył je na stole. Nim któreś z obecnych zdążyło mrugnąć, mężczyzna złapał pieniądze i wcisnął do kieszeni.

– To na ubranie i jedzenie dla twoich synów, a nie na wódkę dla ciebie! – ostrzegł Kol. – Idziemy, panienko.

Wyszedł z domu, a Anna Maria za nim. Najpierw powiedziała Eganowi dobranoc.

Znowu znaleźli się w sztormie. Koi przystanął i energicznie otulił ją szczelniej chustką, którą miała na ramionach, by wiatr nie szarpał tak bardzo okryciem. Teraz mam tyle swobody ruchu co mumia, pomyślała, ale nie odważyła się protestować, Ten mężczyzna budził w niej respekt.

Ruszyli w drogę. Anna Maria miała trudności w dotrzymaniu Kolowi kroku, a wichura uniemożliwiała jakąkolwiek rozmowę, ale kiedy doszli do kępy powykrzywianych sosen, zrobiło się nieco ciszej. Nie za bardzo, ale na tyle, by mogła zawołać:

– Właściwie dlaczego Egon chodzi do szkoły?

– Po to, żeby mógł mieć trochę spokoju – odparł Kol z goryczą. – Ojciec i brat wysługują się nim jak niewolnikiem. Nie mogę na to patrzeć.

– Rozumiem. Czy ten brat też jest dla niego taki niedobry jak ojciec?

– Sune jest słaby. Wpadł w złe towarzystwo, a ojciec nauczył go pić. Po wódce Sune staje się nieobliczalny, ale poza tym nie jest niebezpieczny.

Anna Maria zastanawiała się przez chwilę.

– To pewnie Sune jest wielbicielem i nieodłącznym cieniem Sixtena?

– Tak. Właśnie Sixten jest tym złym towarzystwem. Znasz ich? Ano tak, Nilsson coś wspominał, że schowałaś się razem z nimi za skałami.

– Schowałam się? – syknęła i gorąco jej się zrobiło z oburzenia.

– No, no, nie wściekaj się! Ja zrozumiałem dokładnie tak, jak naprawdę było. Dobrze znam jęzor Nilssona. Nie raz sam tego doświadczyłem, wiem, jak to smakuje.

– Ach, tak? A co mówił o… tobie?

– Ech – Kol machnął ręką, ale co powiedział, nie dosłyszała, bo znowu wyszli na otwartą przestrzeń. Ale było to coś o żonie Seveda i jej najmłodszym dziecku. Ostatnie słowa zabrzmiały wyraźnie: – Dziecko okazało się jednak blondynkiem o włosach jak mleko, więc nie miał się do czego przyczepić.

Anna Maria milczała przez chwilę, potem powiedziała:

– Jeszcze ci nie podziękowałam za to, że nam pomogłeś.

– Nie ma za co dziękować – burknął. – Mieszkam tu na wrzosowiskach. Po prostu szedłem do domu.

Anna Maria była zaskoczona.

– Gdzie ty mieszkasz?

– W tym domu przed nami. Idziemy tam, myślę, że powinnaś się ogrzać.

Teraz zobaczyła światło w oknach.

– Ja… Nie przypuszczałam, że ktoś tu mieszka – rzekła z wolna. – Ale zdaje mi się, że cię rozumiem. Ja też jestem pod urokiem tych wrzosowisk.

– Tak. Pewnie dlatego nie chciałem mieszkać w barakach ani w osadzie, jest mi tam za ciasno.

– Masz… rodzinę?

– Mam kobietę, która troszczy się o wszystko, czego mi potrzeba.

Anna Maria zamarła. Żeby mówić takie rzeczy tak po prostu i brutalnie…! On naprawdę jest nieprzyzwoity, ludzie mają rację.

– Chyba jednak powinnam wrócić do domu! – krzyknęła. – Klara będzie się martwić.

– Klara odniesie się do tego ze spokojem. Gorzej z Nilssonem. Odważysz się raz jeszcze narazić na jego plotki?

– Jeszcze raz? To już tyle razy dałam powody?

– Nilsson powiada, że właściciel kopalni ma zamiar się z tobą ożenić.

Była tak zaszokowana, że przystanęła.

– Ależ…! Czegoś takiego Adrian nigdy by Nilssonowi nie powiedział!

Kol także przystanął. Podniósł latarnię i przyglądał się badawczo Annie Marii, jakby chciał sprawdzić, ile prawdy kryje się w gadaniu Nilssona.

– Nie, to nie właściciel – rzekł. – To jego siostra.

Anna Maria była tak wstrząśnięta, że nie potrafiła powiedzieć niczego rozsądnego.

– Ale jaką oni mają podstawę, by… by…

Kol skrzywił się.

– Wystrzegaj się tych żmij – powiedział krótko.

Ruszyli znowu. Doszli do furtki i Anna Maria z najwyższą niechęcią weszła. Szczerze mówiąc nie miała wyboru, bo Przecież sama nie znalazłaby drogi do domu. A ciepło wabiło przemożnie.

Kol otworzył drzwi i niezbyt uprzejmym, niedbałym ruchem ręki zaprosił ją do środka.

W mieszkaniu było bardzo przyjemnie. Wyczuwało się obecność troskliwej kobiecej ręki. W panującym miłym cieple, w zapachu świeżego chleba, w czystym i porządnym pokoju, do którego weszli.

Z kuchni wyszła starsza kobieta.

– Mam gościa, pani Axelsdotter. Nasza nowa nauczycielka. Proszę ją poczęstować czymś gorącym, pani odprowadzała Egona do domu, była to dosyć dramatyczna wyprawa.

Kol wszedł do innego pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.

„Kobieta, która troszczy się o wszystko, czego mi potrzeba…” Teraz Anna Maria się zawstydziła, to ona miała paskudne myśli, a nie Kol.

Pani Axelsdotter uśmiechała się do niej uprzejmie.

– Musiała panienka okropnie przemarznąć. Proszę usiąść tutaj i wysuszyć ubranie przy kominku, a ja zaraz przyniosę coś gorącego.

– Dziękuję – uśmiechnęła się Anna Maria przyjaźnie.

– Jak to miło, że sztygar ma gościa! Zdziera zdrowie w tej kopalni dzień i noc, nie myśli o niczym innym. To nieludzkie, takie życie.

Anna Maria mogła tylko kiwać głową, wcale przecież Kola nie znała. Jedyne, co o nim słyszała, to słowa Nilssona: „ On chce, żeby dzieci miały to, czego on sam nie miał”. Szkołę…

Zajęta myślami, patrzyła przed siebie. Te słowa wiele mówiły o sztygarze.

Kiedy Kol wrócił, Anna Maria siedziała już przy stole nad talerzem dymiącej zupy. Płaszcz suszył się przy piecu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Martwe wrzosy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Martwe wrzosy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Martwe wrzosy»

Обсуждение, отзывы о книге «Martwe wrzosy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x