– Tak. Posuwają się tyłem. Ale cokolwiek to było, to już zniknęło. Idziemy!
Cudownie było znowu poczuć pod stopami twardy grunt.
Brat Alexander pochylił się nad porośniętą trawą ziemią.
– Ślady – oznajmił. – Ślady dziecięcych stóp. Dziecko, które widzieliśmy, przeszło tędy. Chodźcie, trzeba iść, dopóki księżyc jeszcze świeci! Noc ma się ku końcowi i księżyc niedługo zajdzie.
Brat Otto mrużył oczy i wpatrywał się przed siebie.
– Nic nie widzę – narzekał. – Wszystko tonie we mgle.
– To wygląda jak jakieś zbocze albo skłon doliny.
– Tak. W każdym razie oznacza chyba granicę bagnisk.
Wszyscy czterej myśleli to samo: Jakim sposobem wrócimy do naszych koni?
Ale jeszcze bardziej pragnęli, by ta koszmarna noc się skończyła i niebieskie światełka pogasły.
Żeby nastał dzień! I żeby można było znaleźć suchą drogę z powrotem. Albo chociaż okrążyć bagna. Niezależnie od tego, jak są rozlegle, można je przecież okrążyć?
Jeszcze tego nie wiedzieli. Dolg zresztą również nie. Te wzniesienia, do których zbliżali się czterej ludzie i na których znajdował się chłopiec z Cieniem, tworzyły rodzaj wyspy na zdających się nie mieć końca mokradłach.
Maleńką wyspę szczelnie otoczoną i strzeżoną przez błędne ogniki.
Dolg i Cień znowu ruszyli w drogę. Noc była ciemna, księżyc krył się za chmurami, a nad horyzontem unosiła się mgła. Jedynie słaba nocna poświata pozwalała im widzieć drogę przez wzniesienia, które były wyższe, niż Dolg przedtem sądził.
Nic jednak dziwnego, że nie uświadomił sobie tego wcześniej. Szli przez teren pofałdowany i trudno było określić wysokość poszczególnych wzniesień, zwłaszcza przy tej mglistej pogodzie.
– Czy my się nie spóźnimy? – zapytał zdjęty nagłym niepokojem. – Tatuś może czekać tak długo?
– Nie wolno ci tak myśleć – odparł Cień tym swoim dziwnie dalekim głosem. – W ten sposób blokujesz pozytywne myśli, przestajesz wierzyć, że nam się uda. A ponadto problem nie polega na tym, czy twój tata może tak długo czekać, ale na tym, czy duchy zdołają go tak długo powstrzymać przed ostatecznym odejściem do krainy zimnych cieni.
– Dla mnie jest to różnica prawie niedostrzegalna – rzekł Dolg. – Ale… Zamierzałeś mi coś wytłumaczyć jakiś czas temu, tylko przerwały ci jęki na bagnach.
– Tak, wiem. Nie ma teraz czasu, żeby się zagłębiać w tamte sprawy, ale o jednym mogę cię zapewnić, Dolg ja też nigdy się nie zbliżyłem do twojej matki.
– Dziękuję – szepnął Dolg. – Wiesz, mama zawsze była dla mnie jak święta.
– Wiem. I zresztą to wcale nie jest dalekie od prawdy. Ale zdaje mi się, że większość dzieci tak myśli o swoich matkach.
– Też tak uważam. Chociaż nasza mama to żyje jakby wyłącznie dla taty. Dla nas, dzieci, oczywiście też, i dla babci, i Nera, i dla dworu. Ale najbardziej to dla taty. Ja bardzo lubię na nich patrzeć, kiedy są razem. Oni się nawzajem uwielbiają wciąż tak samo jak w czasach, kiedy byłem mały. Zawsze odnoszą się do siebie z wielkim szacunkiem, z oddaniem i… jak to babcia kiedyś powiedziała: z lojalnością. I każde ma swoje prawa. A poza tym śmieją się zawsze z tych samych rzeczy, lubią ze sobą żartować, czasami bawią się słowami, odmieniają je na wszystkie sposoby, przemieniają zwyczajne powiedzenia, aż kompletnie tracą sens i brzmią całkiem inaczej.
– Tak, om są ze sobą bardzo szczęśliwi, wielokrotnie to zauważałem. I masz rację, to zawsze wielka przyjemność widzieć, jak dwoje ludzi jest do siebie przywiązanych po wielu latach małżeństwa. A ja, rzecz jasna, obserwowałem też i was, dzieci. Rodzice i babcia stworzyli wam piękne i harmonijne życie. I dlatego tak chętnie ci pomagam.
– Dziękuję, Cieniu! Powiedz mi, czy ty współpracujesz z duchami tatusia?
Cień zastanawiał się, zwlekał z odpowiedzią.
– No, w każdym razie nie przeciwdziałam ich poczynaniom. Mamy ten sam cel, choć opieramy się na różnych założeniach. Założenia to warunki, punkt wyjścia.
– Wiem. Ja jestem mądry.
Dolg powiedział to z powagą, bez fałszywej skromności, po prostu stwierdził, że tak jest.
– Jesteś bardzo mądry jak na dwunastolatka – przytaknął Cień. – Uważam, że twoja babka, Theresa, nauczyła cię bardzo dużo. Babcia to wspaniały człowiek.
Teraz z kolei Dolg przez chwilę się wahał.
– Mówisz, że obserwowałeś nas uważnie. Czy zawsze jesteś przy nas?
– Zawsze jestem przy tobie, chociaż przez kilka lat mnie nie widywałeś. Ja czekałem, czekałem na to, co dzieje się teraz. I dlatego trzymałem się w niewidzialnym tle.
Z pewnością zamierzał powiedzieć „niewidzialny w tle”, pomyślał Dolg, ale nie chciał poprawiać przyjaciela.
Mój Boże, czy Cień jest przyjacielem? Chłopiec nie był o tym tak do końca przekonany, ale akurat teraz nie miał nikogo innego, na kim mógłby polegać.
Z tym „akurat teraz” też miał niejakie trudności. Wygląda na to, że aż nazbyt wielu oczekuje, by Dolg wypełnił swoje zadanie, cokolwiek by to było, a potem będą mogli rzucić się na niego. Wszyscy. Cień również.
Dolg pragnął, żeby Nero był przy nim. Ze wszystkich istot na całym świecie najbardziej ufał właśnie swojemu psu. Tak, bo teraz Nero należał do niego, Dolg,przejął” go z błogosławieństwem mamy. Nero kochał wszystkich w Theresenhof, łącznie z wujem Erlingiem, ale najbardziej przywiązany był do Dolga i z nim spędzał najwięcej czasu. Zgadzali się też obaj we wszystkim.
Teraz chłopiec bardzo tęsknił do przyjaciela.
– A więc ty wiedziałeś, że będę musiał tutaj przyjść, kiedy skończę dwanaście lat? – zapytał Cienia.
– Nie, nie! Miałem co prawda nadzieję, że ta wyprawa się odbędzie, ale dopiero kiedy dorośniesz, trwałoby to pewnie jeszcze wiele, wiele lat. I może nigdy by nic z tego nie wyszło. Może moje nadzieje by się nie spełniły. Ale stało się coś, czego nikt nie zakładał, twój ojciec został śmiertelnie zraniony. I wtedy ja uderzyłem.
Dolgowi nie bardzo się podobało to wyrażenie.
– To znaczy, że duchy nie wiedziały o tych bagnach ani o błędnych ognikach, ani o niczym innym?
– Nic nie wiedziały, to właśnie staram się ci wytłumaczyć.
Chłopiec milczał zasępiony.
– To znaczy, że tak jak mówiliśmy przedtem, duchy miały wobec mnie inne plany? Na później?
– Tak jest.
– Czy one są złe z powodu tego, co się stało?
– Wprost przeciwnie! Bo choć same jeszcze o tym nie wiedzą, to zgadza się także z ich planami, z ich zadaniem dla ciebie, tyle tylko że tamto zadanie będziesz musiał wypełnić w innym czasie.
– Nic a nic nie rozumiem.
– I wcale nie musisz. Powodem, dla którego duchy są wdzięczne losowi, że ja się włączyłem do sprawy, jest oczywiście to, że tylko ty i ja możemy pomóc twemu ojcu, czarnoksiężnikowi Móriemu. Tylko my dwaj.
– Tak, rozumiem, chociaż to trochę dziwne. Zawsze słyszałem, że urodziłem się jako czarnoksiężnik. Ale niczego nie umiem, nie mam żadnej wiedzy czarnoksiężnika i tatuś wcale nie chce mnie niczego nauczyć. Jedyne, co mi pokazał, to kilka magicznych run. Teraz też mam przy sobie różne czarodziejskie runy.
– To dobrze – rzekł Cień, ale myślami był gdzie indziej.
– Uff! – jęknął Dolg. – O mało nie wpadłem na drzewo! Czy jesteśmy teraz w lesie?
– Wkrótce znajdziemy się na szczycie wzgórza, a tutaj wszystkie wzniesienia porasta las. Las liściasty.
Читать дальше