Erling skinął głową.
– To przyjdzie później. Człowiek w takim napięciu nawet nie jest w stanie odczuwać smutku.
Theresa spoglądała na niego ukradkiem. Wydawał się taki spokojny i bezpieczny, Theresa była mu szczerze wdzięczna, że jest teraz przy niej. Nagle uświadomiła sobie, że nie zniosłaby tego wszystkiego, gdyby Erlinga nie było w Theresenhof.
Ze smutnym uśmiechem przypomniała sobie, jak niegdyś pragnęła, by Tiril poślubiła Erlinga zamiast tajemniczego Móriego. Teraz już tak nie myślała. Tiril i Móri stanowili jedno, byli nierozłączni.
Inna przelotna myśl pojawiła się w jej głowie. Była rada, że Tiril nie wybrała Erlinga. Z jakiegoś powodu teraz ta ewentualność nie wydawała jej się sympatyczna.
Drgnęła na dźwięk jego głosu.
– Thereso… Czy byłabyś w stanie rozmawiać o czymś innym niż ten rozdzierający serce niepokój gnębiący zarówno ciebie, jak i mnie?
– Z pewnością byłaby to pociecha, móc rozproszyć choć na chwilę bolesne myśli. Bo przecież i tak nic zrobić nie możemy. I to właśnie jest najbardziej rozpaczliwe. Nie możemy pomóc, natomiast zdołaliśmy zaszkodzić. Mam na myśli to, co się stało, kiedy próbowaliśmy odczytywać inskrypcje na kamiennych płytach.
– Ja powinienem teraz być przy Dolgu – rzekł Erling jakby sam do siebie. – On tam samotnie zmaga się z losem, a ja, dorosły, silny i zdrowy mężczyzna, siedzę tu bezczynnie.
– Wróciłeś za późno, żeby mu towarzyszyć, wiesz o tym. Poza tym tam też niewiele byś mógł zrobić.
– Mógłbym chociaż dodawać mu otuchy, żeby nie czuł się taki samotny. Ale teraz takie rozmyślania nie mają sensu. Właśnie tego powinniśmy unikać. Chciałem ci powiedzieć, że zanim tu przyszedłem, leżałem nie śpiąc i zastanawiałem się, jak to się człowiek miota w tym życiu. Nie wierzę w przeznaczenie, uważam, że mamy wiele możliwości wyboru. Jeśli ja na przykład powinienem iść w lewo, a zamiast tego pójdę w prawo, to zmienię przez to całe swoje życie. Tylko ten jeden jedyny ruch decyduje o wszystkim.
– To przerażające, kiedy się pomyśli, jak niewiele trzeba, by wszystko ułożyło się inaczej – potwierdziła Theresa swoim melodyjnym głosem. – Ty wiesz, że ja głęboko wierzę w Boga i dawniej byłam przekonana, iż we wszystkim, cokolwiek się zdarza, jest głęboki sens, ale teraz już tak nie myślę. Ciągle przecież dzieją się rzeczy najzupełniej bezsensowne.
– No właśnie – zgodził się Erling. – Niby wiemy, czego byśmy chcieli, a nieustannie zbaczamy z kursu.
– To prawda.
– I ty, i ja przeszliśmy w życiu swoje, Thereso. Żadne z nas nie doświadczyło takiego szczęścia, jakie jest udziałem Tiril i Móriego.
– A które teraz źli ludzie chcą unicestwić. Dlaczego, Erlingu? Dlaczego?
Światło rzucało delikatny blask na uczernione sadzą garnki i pięknie rzeźbione szafy, odbijało się ciepłymi refleksami w wypolerowanej miedzi, a kuchenne kąty tonęły w mroku.
Erling przyglądał się księżnej. W jej ciemnych włosach pojawiły się już dawno srebrne nitki, nadal jednak wyglądała bardzo młodo. Zresztą wcale też nie była jeszcze stara.
– Twoje małżeństwo z Catherine… – rzekła niepewnie. – Kiedyś musiałeś chyba być z nią szczęśliwy?
– Owszem, w pierwszych miesiącach tak. Ale to było jakieś gorączkowe i bolesne szczęście, ponieważ nigdy nie wiedziałem, czy mogę na niej polegać i jej ufać. Nie była w stanie spojrzeć na mężczyznę, by nie zaczynać podboju. Nigdy nie miałem pewności, jak daleko się w tym posuwa, trzeba było roku, zanim stało się to dla mnie jasne. Dowiedziałem się wtedy, że nader często przekracza wszelkie granice.
Grymas bólu przemknął po twarzy Theresy.
– Czy myślisz, że ja tego nie znam? Ja nie kochałam mego męża, a mimo wszystko sprawiało mi to ból.
– To upokarza i uwłacza człowiekowi – powiedział kiwając głową. – Czujemy się wtedy podeptani. Jakby nasze uczucia nie miały żadnej wartości i można je było odrzucić, zlekceważyć. Zresztą wtedy, kiedy odkryłem, że Catherine zdradzała mnie przez cały czas, moje uczucia dla niej już zdążyły wygasnąć.
Theresa nic na to nie powiedziała. On wiedział bardzo dobrze, że żadnych cieplejszych uczuć do księcia Adolfa nigdy nie żywiła. I jeszcze teraz doznawała wy – rzutów sumienia z tego powodu. Adolfowi też nie musiało być lekko, chociaż nigdy mu nie powiedziała, jak źle się czuje w tym małżeństwie. Jedyne, co mu okazywała, to obojętność.
Ukradkiem znowu popatrzyła na Erlinga.
Właściwie to powinna go była zapytać, jak długo zamierza zostać w Theresenhof. Pewnie musi niebawem wracać do Bergen, do swojej firmy, jest przecież poważnym przedsiębiorcą.
Nie miała jednak odwagi. Nie zniosłaby teraz jeszcze jednego rozczarowania. Pragnęła, żeby został tu długo, jak najdłużej…
Ale też dręczyło ją inne pytanie, już dawno chciała mu je zadać. Teraz się w końcu odważyła.
– Erlingu… Czy mogę zapytać o twój wiek?
Odpowiedział natychmiast.
– Ale… – Theresa zrobiła wielkie oczy. – W takim razie byłbyś ode mnie młodszy zaledwie o rok. Tak, tak, bo widzisz, ja miałam siedemnaście lat, kiedy urodziłam Tiril.
– Jak to miło, że jesteśmy równolatkami. – Erling z uśmiechem ujął jej dłoń spoczywającą na stole. – My, staruszkowie! Dowiedziałem się też, ile lat ma Móri, bo nam się zawsze wydawało, że jest mniej więcej w tym samym wieku co Tiril. A tymczasem nieprawda, on jest dwanaście lat od niej starszy.
Theresa spoglądała w okno.
– Móri wydaje się jakby bez wieku – rzekła w zamyśleniu. – Jakby czas nie miał dla niego znaczenia. Niekiedy sprawia wrażenie młodzieńca, a innym razem znowu jakby miał tysiąc lat.
Żadne z nich nie mówiło o Mórim jako o umarłym. Nie dopuszczali do siebie takiej myśli, dla nich on nadal żył.
Theresa nie cofała swojej dłoni. Dobrze jej było tak czuć na niej delikatnie, lecz stanowczo obejmującą ją rękę Erlinga.
Siedzieli w milczeniu, a błyskawice dalekiej burzy wciąż przecinały niebo. Nigdy jednak nie słyszeli grzmotów.
– To najdłuższa noc w moim życiu – szepnęła w pewnej chwili Theresa.
– W moim także – westchnął Erling. – Ale mimo wszystko… niezależnie od rozpaczy i niepokoju, chyba nigdy też nie przeżyłem piękniejszej nocy.
– Ani ja – zgodziła się Theresa cicho. – Chociaż nie roztrząsamy poważnych problemów i mówimy tylko o aktualnych sprawach, o naszym niepokoju, to czuję, że nawiązała się między nami bardzo piękna przyjaźń, Erlingu.
– Ja odczuwam dokładnie to samo.
Theresa uśmiechnęła się.
– Wiesz, tak niewielu ludzi mówi mi po imieniu. Nawet mój drogi zięć nigdy tego nie robi. Ale bardzo chcę, żebyś właśnie ty tak się do mnie zwracał.
– Dziękuję, Thereso – powiedział wzruszony.
Księżna znowu się uśmiechnęła zakłopotana.
– Aż dziwne, że znalazłam sobie takiego dobrego przyjaciela, i to jeszcze mężczyznę w moim wieku!
– Ty bywałaś w życiu bardzo samotna, prawda?
– O, tak! Bardziej niż możesz przypuszczać. Prawdę powiedziawszy to zaczęłam żyć dopiero, kiedy pojawili się przy mnie Tiril i Móri. – Spoważniała. – A dzisiejszej nocy potrzebuję twojej obecności bardziej niż kiedykolwiek.
– Oczywiście, Thereso! Ofiarowałaś mi przyjaźń i powinnaś wiedzieć, że ja ze swej strony pozostanę twoim przyjacielem do końca życia. Zawsze możesz na mnie liczyć i polegać na mnie. Gdybyś kiedykolwiek znowu miała jakieś kłopoty albo czuła się samotna i pozbawiona przyjaciół, natychmiast nawiąż ze mną kontakt! Zjawię się niezwłocznie.
Читать дальше