Margit Sandemo - Światła Elfów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Światła Elfów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Światła Elfów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Światła Elfów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Walka przeciwko Zakonowi Świecącego Słońca okazała się brzemienna w skutki dla czarnoksiężnika Móriego i jego norweskiej małżonki Tiril. Oboje znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i ocalić ich może jedynie pierworodny syn, dwunastoletni Dolg. Chłopca, który wyrusz na ratunek rodzicom, wspiera potężny opiekun Cień, a drogę wskazują mu błędne ogniki, zwane też światełkami elfów…

Światła Elfów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Światła Elfów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Przepraszam, ale chciałem tylko trochę się przyjrzeć – powiedział zawstydzony chłopiec z uśmiechem. – Idziemy? – zapytał jeszcze.

– Powinniśmy.

Okazało się, że bardzo łatwo iść tą drogą, którą wy – znaczyły dla nich błędne ogniki. Księżyc ukazał się znowu i Dolg widział wyraźnie niebezpieczne oparzeliska, ale tylko z daleka, wciąż w znacznej odległości od błędnych ogników.

One nas wiodą właściwą drogą, myślał. Zwyczajny człowiek już by dawno wpadł do bagna bez możliwości ratunku, natomiast my jesteśmy bezpieczni.

Niekiedy musieli okrążać groźne trzęsawiska, innym razem wspinali się na wysokie wzniesienia. Wtedy jednak Dolg czuł się znacznie lepiej, bo na górze było całkiem sucho.

W końcu stanęli nad wielką rozpadliną, którą widzieli już z daleka.

– Wygląda na to, że będziemy musieli tamtędy przejść – szepnął Dolg. – Myślisz, że to niebezpieczne?

– Sądzę, że powinniśmy ufać naszym przewodnikom.

Nagle Cień zamarł.

– Ciii!

Dolg rozejrzał się ukradkiem wokół. Po chwili usłyszał coś i odwrócił się. Jego całkiem czarne oczy przepatrywały teren metr po metrze z taką uwagą, że widać było połyskujące białka.

Daleko za nimi na skraju mokradeł majaczyły jakieś niewyraźne postaci.

Ale ich głosy docierały tutaj całkiem wyraźnie.

– Konie trzeba będzie zostawić – rzekł jeden stanowczy męski głos po niemiecku z austriackim akcentem. – Przez bagna pójdziemy piechotą.

– Depczemy im po piętach – wtrącił inny głos. – Widzisz ich, bracie Ottonie?

– „Brat” – powiedział cichutko Dolg. – To znaczy, że oni są członkami Zakonu Świętego Słońca.

– Tak – potwierdził Cień niemal bezgłośnie.

Znowu dał się słyszeć pierwszy głos:

– Właśnie, czy to nie ich widzimy prawie na linii horyzontu na wschodzie, bracie Alexandrze?

– Ich? Ja widzę tylko jedną sylwetkę. Dziecko. Ale ich miało być przecież troje, no nie? I pies.

– Tak, zgadza się.

– Oni nie widzą ciebie – stwierdził Dolg.

– Nie, i to bardzo dobrze.

– Jasne. – Chłopiec uśmiechnął się i uścisnął dłoń Cienia.

W oddali znowu rozległy się głosy.

– Machnij na to ręką! Jeden dzieciak to lepiej niż nikt. Tamtych dwoje pewnie już utonęło w bagnie. Teraz chodzi o to, żeby schwytać dzieciaka, zanim brat Johannes się tu zjawi i cały honor z udanego pościgu spadnie na niego. Bracie Ottonie, skieruj swoich trzech ludzi na prawo, tak żeby okrążyli smarkacza. Moi trzej pójdą od lewej, a my dwaj środkiem prosto na niego.

– Ale czy droga jest pewna?

– Skoro taki szkrab sobie radzi, to poradzimy sobie i my. Wszyscy gotowi?

Dolg zaczął dygotać.

– Czy nie powinniśmy uciekać?

– Nie, zaczekaj! Tutaj się coś dzieje! Zobaczmy, co to takiego!

Z początku Dolg nie widział nic szczególnego, po chwili jednak zauważył zmiany. Droga, którą wskazywały im błędne ogniki, przestała istnieć. Teraz wszystkie małe niebieskie światełka rozpierzchły się po bagnach z tyłu za nim i za Cieniem.

– Ale przecież nie możemy tak stać i patrzeć, jak tamci zaczną się topić – powiedział Dolg wstrząśnięty. – Trzeba ich ostrzec!

– Nie będziemy się mieszać w to, co robią błędne ogniki. – odparł Cień. – Spójrz, one wyznaczają inną drogę, tym razem dla ludzi.

Dolg też to widział. Na bagnach pojawiła się nowa, wijąca się linia utworzona z małych niebieskich światełek, ale to z pewnością nie był szlak, którym on i Cień powinni podążać.

– Ja nie chcę na to patrzeć – oświadczył chłopiec stanowczo. – Zbiegnę niżej, nad tę wypełnioną wodą rozpadlinę.

Zrobił, jak powiedział. Cień z ociąganiem się ruszył za nim, ale cały czas zwrócony był ku bagnom.

Dolg nie widział, co się dzieje, lecz glosy mężczyzn mimo wszystko do niego docierały. W tę cichą noc dźwięki niosły się daleko.

Inny głos, tym razem należący z pewnością do jednego z podwładnych:

– O, do diabla, patrzcie na te podskakujące, małe światełka! Co to jest? Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.

– Mówią o tym „błędne ognie” – rozległ się bardziej kulturalny głos jednego z rycerzy. – Nie ma się czym przejmować. Ludzie wierzą, że one sprowadzają wędrowców na manowce albo osiedlają się w duszach grzeszników, ale to wszystko zabobony. Ruszajcie zaraz, żeby się nam chłopak gdzieś nie zapodział!

– No, ale on jednak zniknął! Już go nie widać – mówił inny głos.

– Przecież wiemy, gdzie widzieliśmy go po raz ostatni. Tam trzeba iść, tylko się pośpieszcie!

– Nie podoba mi się to wszystko – narzekał któryś burkliwie. – Zrobiło się całkiem ciemno. Czy nie moglibyśmy poczekać do rana?

– Nic podobnego, nie mamy czasu!

Zaległa cisza. Dolg najchętniej zatkałby sobie uszy, ale był też ciekawy. Uparcie przekonywał swego towarzysza, że powinni iść dalej, lecz Cień zatrzymał się i najwyraźniej miał ochotę obejrzeć całe przedstawienie. Jakby… Jakby akceptował to, co czynią ogniki.

Dolg wyjrzał ponad krawędzią rozpadliny.

W słabym, zamglonym księżycowym świetle zobaczył kilka mrocznych sylwetek przeskakujących z jednej kępy trawy na drugą, posuwających się dokładnie wzdłuż linii, którą wyznaczały im świetliki.

– Ogniki nie mają chyba zamiaru sprowadzić tych ludzi tutaj? – szepnął Dolg.

– Nie, nie, wprost przeciwnie!

– Mój drogi, nie chciałbym, żeby przeze mnie ludzie popadali w nieszczęście.

– Wiem. Jesteś dzieckiem o czystym i szlachetnym sercu, ale przestań o tym myśleć. Chodź, ruszamy dalej!

– Dzięki ci, dobry Boże – wyszeptał Dolg.

Droga do porośniętego trawą dna rozpadliny wcale nie była stroma. Niemal niezauważalnie schodziła w dół. Wygodnie się tutaj szło, stosunkowo równe podłoże, żadnych kęp i niebezpiecznych trzęsawisk.

Głosy prześladowców też tutaj nie docierały. Dolg błogosławił ciszę.

Ale nie zaszli zbyt daleko, gdy znowu zesztywniał Z wrażenia.

– Widziałeś? – zapytał Cienia drżącym głosem.

– Nie patrz w tamtą stronę – upomniał go towarzysz.

Wzrok Dolga jednak uparcie kierował się tam, gdzie nie powinien.

Na krawędzi rozpadliny coś się poruszało. Coś szło ich tropem.

Coś niepojętego, coś okropnego. Dolg nie mógł zrozumieć, co to takiego. Dwie wysokie, niemal trójkątne sylwetki, całkiem czarne w blasku księżyca. Zdawało mu się… Zdawało mu się, że to dwuwymiarowi ludzie w szerokich opończach, sięgających do samej ziemi, z kapeluszami o szerokich rondach na głowach. Najstraszniejsze jednak było to, że poruszali się oni tyłem i tak szybko, że zawsze było dokładnie widać ich sylwetki w kształcie trójkąta. Głowy mieli niczym szczyty stożków, a twarze, o ile w ogóle mieli twarze, były niezmiennie zwrócone w stronę Dolga i Cienia.

Chłopiec nie potrafił dłużej na nich patrzeć, zrobiło mu się niedobrze i odwrócił głowę… A na drugiej dłuższej krawędzi, po przeciwnej stronie rozpadliny, sterczały dwie równie odpychające zjawy. Zdawało się, że płyną w powietrzu, ustawione bokiem, jak na egipskich reliefach. Z tą tylko różnicą, że egipscy bogowie czy faraonowie i ich małżonki mieli twarze zwrócone na wprost, przed siebie. Te natomiast nie, pochylone, patrzyły w dół, na Dolga i jego przyjaciela.

Chłopiec zwrócił Cieniowi uwagę na dwie nowe postaci, ale ten sam je już zauważył.

– Nie przejmuj się nimi – rzucił krótko.

– Ale co to są za istoty?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Światła Elfów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Światła Elfów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Woda Zła
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiatr Od Wschodu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Światła Elfów»

Обсуждение, отзывы о книге «Światła Elfów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x