Margit Sandemo - Bezbronni
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezbronni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wycieńczony drobny chłopczyk ocierał oczy i raz po raz spoglądał w stronę drzwi. Patrzył na dwoje dzieci rozpromienionych jak szczęśliwe słoneczka, jak anioły, które dokonały wielkiego i miłosiernego czynu, oraz na większego chłopca, którego wygląd przerażał go i fascynował. Jak zaczarowany musiał stale spoglądać na Dolga.
– Czy to jest król elfów? – zapytał wreszcie, a Taran aż drgnęła, takie jej się to pytanie wydało uzasadnione. Rzeczywiście, król elfów musiał wyglądać właśnie tak.
– Nie, on ma na imię Dolg – wyjaśniła Danielle. – I wszystko potrafi, dokładnie tak jak ty.
Teraz wszystkie obce dzieci podeszły do łóżka.
– Ja słyszałam wołanie szarej kukułki – tłumaczyła Danielle promieniejąca szczęściem. – Ale potem przyszli Taran i Villemann i powiedzieli, że kukułka kuka tylko w maju, a wtedy zrozumieliśmy, że to musisz być ty.
– Tak – przyznał Rafael z powagą. – Claude każdego wieczora otwiera okno, więc rano, kiedy wszyscy jeszcze śpią, próbuję udawać kukułkę. Boję się wołać normalnym głosem. Mam tylko nadzieję, że ktoś mnie usłyszy i zrozumie. Jeśli jeszcze w ogóle ktoś żyje. Dziękuję ci, że przyszłaś. Dziękuję wam wszystkim!
– Ale ty musisz stąd wyjść! – zawołał Villemann rozgorączkowany. – Chodź, trzeba się spieszyć. Znacie może jakąś dobrą kryjówkę?
Zmęczona twarzyczka Rafaela wyrażała głęboką rozpacz.
– Ja nie mogę, ale dziękuję wam, że przyszliście! Wnieśliście tyle radości do mojego życia.
– My możemy cię wziąć na ręce – oświadczył Dolg.
– To się na nic nie zda. Ja stąd nie wyjdę. Idźcie już teraz, zanim Claude przyniesie kolację!
– Czy on jest dla ciebie sympatyczny? – zapytała Danielle.
– Sympatyczny? Claude? Dla niego jestem nikim. On mnie w ogóle nie widzi.
– Rozumiem, co masz na myśli – potwierdziła jego siostrzyczka. – Claude jest jak lód.
– Tak. On mnie zabija.
Dolg nie miał czasu na rozmowę o Claudzie.
– Powiedz mi, dlaczego nie możesz stąd wyjść?
Twarz Rafaela wyrażała śmiertelne zmęczenie.
– Zobacz sam – powiedział.
Chłopiec wskazał na kołdrę. Dolg uniósł ją i wszyscy jęknęli ze zgrozą. Rafael był przykuty do łóżka żelaznymi kajdanami. Na nogach wokół kostek miał głębokie rany.
– Dlaczego? – wyszeptał Villemann.
– Raz próbowałem uciec. Ale nie udało mi się wydostać z zamku.
Dolg zdążył już dokładnie obejrzeć ciężkie łańcuchy.
– Gdzie są klucze?
– Ma je Claude.
– Czy twoi rodzice na to pozwalają? – Taran była wstrząśnięta.
– Moi rodzice? A czy oni żyją? Claude powiedział, że umarli.
– Nigdy tutaj nie byli?
– Nie. Czy Claude ich oszukał? Powiedział, że ja umarłem? Dziękuję! Och, dziękuję! O, jakże oni się ucieszą, kiedy mnie znowu zobaczą! Musicie im powiedzieć, że… tutaj jestem!
– Nie ma czasu na rozmowy – rzekł Dolg z powagą, podchodząc do łóżka. – Musimy się spieszyć.
– Kula? – zapytała Taran.
– Tak, Dolg ma kulę ze szlachetnego kamienia – wyjaśniała Danielle z przejęciem. – Ona otwiera wszystkie dobre drzwi.
Rafael nie bardzo zrozumiał jej tajemnicze wyjaśnienia, co może nie było takie bardzo dziwne. Ale Dolg ponownie wyjął szafir i uniósł go nad kostkami Rafaela. Kamień zalśnił płomiennym błękitem, zaiskrzył i oto kajdany spadły z nóg chłopca.
– Nie mam teraz czasu na leczenie ran – powiedział Dolg i pospiesznie schował znowu kulę do woreczka. – Później się tym zajmiemy. Teraz musimy iść.
Villemann, który stał obok łóżka, kiedy Dolg unosił cudowną kulę i otwierał kajdany, nie mógł się nadziwić, jaki „świetlisty” stał się ostatnio jego starszy brat. I stawał się bardziej świetlisty za każdym razem, kiedy dotykał kamienia. Nie był eteryczny i raczej nie należało się obawiać, ze za. chwilę rozpłynie się w powietrzu i zniknie. Była w nim wielka siła i dobroć. A także mądrość. Dolg musi teraz być bardzo mądry, myślał Villemann z podziwem.
Ocknął się Z zamyślenia, kiedy starszy brat poprosił go, by pomógł mu nieść Rafaela. Villemann podpierał chłopca z jednej strony, Dolg z drugiej. Villemann o mało nie pękł z dumy, że może być tak potrzebny.
Dziewczynki zebrały ubrania Rafaela, które mogły mu się przydać, ale nie było czasu na przebieranie się. Na razie Rafael musiał pozostać w nocnej koszuli.
Bardzo powoli schodzili w dół, bo Rafaelowi było trudno poradzić sobie z nową sytuacją, nogi się pod nim uginały, rany po kajdanach bolały przy każdym ruchu, w ogóle chodzenie, inne otoczenie niż pokój na strychu, a przede wszystkich wielkie wzruszenie, że jest wolny, że będzie mógł opowiedzieć rodzicom, że żyje i o tym, co mu zrobili Claude i mademoiselle, wszystko to sprawiało, że bliski był omdlenia.
Tak, mademoiselle też brała udział w przestępstwie,, poinformował Rafael swoich wybawców, kiedy byli już na schodach. Przychodziła dwa razy dziennie, żeby się nim zajmować, myć, przebierać, a on nienawidził, żeby go dotykała, bo nie okazywała mu ani odrobiny troskliwości. I ona, i Claude uwielbiali wygłaszać złośliwe i raniące uwagi, które odbierały chłopcu resztki odwagi, o co zresztą im chodziło. Przeważnie mówili, że szalone dzieci należy trzymać w zamknięciu albo że powinny na nie, spadać wszelkie możliwe kary świata. Celowała w tym zwłaszcza mademoiselle. Claude, jak powiedziała Danielle, był zimny niby lód. Rzadko kiedy co mówił, ale jeśli już, to na pewno nie było to nic przyjemnego.
Zatrzymali się wszyscy przy drzwiach wyjściowych.
– Wymyśliłaś jakąś dobrą kryjówkę, Danielle? – zapytał Dolg.
– Nie, o niczym takim nie wiem – szepnęła dziewczynka i dodała z żalem: – Początkowo myślałam, że zaproponuję, byśmy poszli do mojego pokoju, bo tam prawie nigdy nikt nie zagląda, ale przecież mogłaby przyjść mademoiselle, więc nie można…
Rafael niecierpliwił się.
– Ale nie potrzebujemy żadnej kryjówki! Przemkniemy się do pałacu tak, żeby Claude i mademoiselle nas nie zobaczyli, i od razu pójdziemy do taty i do maman!
Reszta przyglądała mu się niepewnie.
Dolg westchnął.
– Masz rację, Rafaelu. Tak byłoby najlepiej. Ale zanim stąd wyjdziemy, chciałbym usłyszeć nieco więcej na temat tego ducha, który ci się ukazywał.
– Ech, co tam – bąknął Rafael, odwracając głowę. – I tak nikt mi nie wierzy.
– Ja sam widuję upiory – oznajmił Dolg spokojnie. – Dość swobodnie poruszam się po różnych rejonach tamtego świata, dlatego wiem, że mówisz prawdę. Ale muszę dowiedzieć się nieco więcej o tym, co widziałeś, bo wydaje mi się, że to ważne. Rozumiesz mnie?
Rafael patrzył na niego takim wzrokiem, jakby po długotrwałej nocy zobaczył wschód słońca.
– Czy ty naprawdę widujesz upiory? I naprawdę wierzysz w to, co mówię?
– Oczywiście! No to ruszajmy! Nie mamy zbyt wiele czasu.
Znaleźli niedużą piwniczkę, pod której ścianami stały kamienne ławki. Usiedli, a Rafael raz po raz głęboko wzdychał, jakby w ten sposób chciał wyrazić samotność wielu miesięcy i radość z niespodziewanej życzliwości, jaką go otoczono. Dolg okrył jego szczupłe ramionka swoją kurtką, bo w piwnicy było zimno i wilgotno. Rafael zdążył tymczasem włożyć długie spodnie, nie miał tylko butów. Ale też na razie ich nie potrzebował, bo owinięto mu poranione stopy kocem, który Taran zabrała z sypialni.
– No, to opowiadaj! – zachęcał Dolg.
Równy mu wiekiem Rafael był od niego o wiele mniejszy, widocznie więc rodzeństwo von Virneburg odziedziczyło po matce te drobne, delikatne figurki.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezbronni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.