Margit Sandemo - Bezbronni

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na barki młodego Dolga spada wielka odpowiedzialność. Jego pomocy potrzebują nie tylko rodzice, pojawia się też Danielle. Danielle to zastraszone i poniewierane dziecko, które przez większą część życia trzymano w zamknięciu. Kiedyś miała brata, ale rozum pomieszał mu się po tym, jak zaczął widywać ducha…

Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Żadne z nich nie szukało taniej przygody, tak jak to było z Catherine. Zresztą takie właśnie przygody wypełniały dawniej życie Erlinga, ale teraz już z tym skończył. Teraz chciałby zaznać spokoju przy kobiecie takiej jak Theresa. Żeby tylko ona nie…

Erling drgnął, kiedy Theresa się do niego odezwała. Czerwone plamy na szyi świadczyły, ile musi ją kosztować zadanie tego pytania.

– Erlingu, czy ty nie powinieneś teraz być w Bergen?

– Nie. Napisałem listy i zawiadomiłem, że wrócę trochę później. Najpierw musimy odnaleźć Tiril, a potem dopiero będę się zajmował swoimi sprawami.

– Tak, oczywiście, rozumiem. – Po chwili dodała jeszcze przyciszonym głosem: – I nie tęsknisz do domu?

– Nie – odparł krótko, a Theresa milczała, bo nie chciała być natrętna.

Erling natychmiast pożałował szorstkości swego tonu.

– Thereso, ja… – zaczął, ale nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Uśmiechnął się tylko niepewnie. Oboje byli wdzięczni, że ktoś z końca orszaku coś zawołał. Przed nimi w malowniczej kotlince leżała wieś. Tam właśnie ludzie, którzy odwozili Tiril do Francji, mieli przebywać od kilku dni. Móri i Erling zastanawiali się wspólnie, jak przeprowadzić całą sprawę. Towarzyszyli im czterej doświadczeni gwardziści, którzy mogli w tej sytuacji okazać się bardzo przydatni, ale wszyscy otrzymali bardzo surowe polecenie, by do przemocy uciekać się wyłącznie w razie absolutnej konieczności. Obie kobiety miały za zadanie zająć się Nerem i w ogóle powinny były czekać gdzieś na uboczu.

W gruncie rzeczy chodziło przecież o zdobycie informacji na temat Tiril i ci ludzie w ogóle nie dopuścili się żadnych przestępstw, tak to przynajmniej wyglądało. Mogli natomiast powiedzieć, gdzie znajduje się kardynał.

Poszukiwanych znaleźli dokładnie tam, gdzie zdaniem rabina powinni byli być. Wciąż jeszcze spali po pijaństwie poprzedniego wieczora, chociaż słońce przesunęło się daleko na niebie, już dawno minęło południe.

Zostali obudzeni uprzejmie, ale stanowczo. W istocie byli ludźmi kardynała, ale przecież mogli być całkowicie niewinni. Zwyczajni wiejscy chłopcy, którzy wierzyli, że służą dobrej sprawie.

W izbie, w której cuchnęło przemoczonymi juchtowymi butami i potem onuc, próbowali się rozbudzić na tyle, by udzielać jako tako rozsądnych odpowiedzi. Nagle zrobiło się bardzo tłoczno, bo wszyscy wybierający się Tiril na odsiecz weszli do środka. Nera jeden ze służących musiał mocno trzymać za obrożę.

Dwaj z ludzi kardynała krzyknęli głośno ze strachu, na widok Móriego i Erlinga.

– Wy nie żyjecie! – wrzeszczał jeden. – Ja sam widziałem, jak umieraliście! Jeden został zepchnięty ze skały, a drugi przeszyty mieczem przez naszych kamratów.

– A więc to wy dwaj uprowadziliście naszą ukochaną Tiril – powiedział Erling z goryczą.

Za każdym razem, kiedy padało imię Tiril, Nero zaczynał wściekłe ujadać.

Tamci milczeli, szczękając zębami.

– Nic wam nie zamierzamy zrobić – rzucił Móri krótko i ze złością. – Jeśli tylko opowiecie nam o Tiril. Nie, Nero, jeszcze ich nie bierz!

Obaj, wciąż, dygocząc ze strachu na widok „upiorów”, opowiadali: Tak, na rozkaz kardynała odwoziliśmy jedną heretyczkę do Francji.

– Heretyczkę? – zapytała Theresa. – Czy to kardynał twierdził?

Nie, oni przecież nie rozmawiali z kardynałem osobiście, bo kardynał był w złym humorze. Ale taki dostali rozkaz.

A z kim rozmawiali?

Z panem Johannesem.

Ach, tak! To ten sam brat zakonny, którego spotkał Dolg na bagnach i na którego spuścił zasłonę niepamięci. Musiał on zostać ułaskawiony przez kardynała. Bo najwyraźniej w zakonie zaczynało chyba brakować braci…

Pytanie, jakie zadała po chwili Theresa, wyrażało niepokój wszystkich:

– Czy dobrze traktowaliście moją córkę?

– O, tak, wasza wysokość – zapewnił jeden z czterech. – My daliśmy jej spokój, ale jacy są woźnice we Francji, to nie wiemy.

Przyjaciele Tiril odrobinę zbledli.

– Powiadacie, że daliście jej spokój – powtórzył Móri zgnębiony. – Ale czy dostawała coś do jedzenia? Czy była związana i zakneblowana przez całą drogę? Jechała konno? Czy może siedziała w powozie?

Ludzie kardynała ze wstydem przyznawali, że nieszczęsna leżała przez całą drogę w odkrytej furce, do której była przywiązana, i że uwalniano ją tylko na chwilę rano i wieczorem. Jedzenie dostawała, ale…

Człowiek, który mówił, zawahał się. Jego kamraci wyglądali na wyraźnie skrępowanych, wpatrywali się w podłogę.

– No, coście zamierzali powiedzieć? – ponaglał Erling.

– Ja nie myślę, żeby we Francji coś jej się mogło stać – odparł tamten niechętnie. – Bo w niej coś było, a może to było z nią, co odstraszało wszystkich.

Wielu z przybyłych kiwało głowami.

– To się zgadza – powiedział Móri. – Z nią coś było. Wyższa siła, która ją ochrania.

– Czy ona jest święta? – zapytał jeden z tamtych, wytrzeszczając oczy i rozdziawiając gębę.

Móri długo na niego patrzył.

– W pewien sposób tak – oznajmił. – Chociaż nie w rozumieniu Kościoła. Albo… Może też. Ona jest najpiękniejszym człowiekiem o najczystszym sercu, jakiego kiedykolwiek spotkałem. I była moją żoną przez, wiele cudownych lat. Więc nie zasłużyła sobie na takie traktowanie, jakieście jej zgotowali. Chcę ją odzyskać za wszelką cenę, możesz to zrozumieć?

Było oczywiste, że ludzie kardynała są przerażeni z trzech co najmniej powodów: Po pierwsze, Móri pobyć martwy. Po drugie, jego wygląd robił na tych prostakach wielkie wrażenie. I po trzecie wreszcie, Móri najwyraźniej się wściekał, i to na nich.

Mogli uczynić tylko jedno. W ich izbie znajdowali się dwaj mężczyźni, którzy powinni być martwi, oprócz tego żołnierze cesarza, szarpiący się ze złości pies i wielu innych ludzi z lepszych sfer. Oni zaś, nadzy, pozbawieni wszelkiej godności, siedzieli skuleni pod kołdrami i dygotali ze strachu.

W tej sytuacji opowiedzieli o Tiril wszystko, co wiedzieli.

To znaczy jeden nie mówił nic. Siedział przez cały czas w ponurym milczeniu. Kiedy Móri spoglądał w jego kierunku, zawsze napotykał posępne spojrzenie, które nie wróżyło niczego dobrego.

Pozostali jednak gadali jeden przez drugiego. Już nie mieli odwagi wymawiać imienia Tiril, bo za każdym razem pies zaczynał się miotać jak wściekły. Mówili więc po prostu „ona”.

Miała zostać odwieziona do zamku, Castellon el Viejo, w małej wiosce w Pirenejach. Tam „oni” zwykle przetrzymywali swoich więźniów. Brat Lorenzo miał ją przesłuchiwać, zanim zostanie odesłana dalej, bo będzie sądzona przez Wielką Radę.

Nazwa zamku wskazywała, że chodzi o hiszpańską stronę Pirenejów, nie o francuską. Ale czyż tego nie wiedzieli już przedtem? Czy księżna Theresa nie wydobyła już większości informacji od kardynała? Otóż nie.

– Gdzie w Hiszpanii ma być sądzona?

Nie, tego nie wiedzieli, a ich niepewne, spłoszone spojrzenia świadczyły, że mówią prawdę.

– Z nazwy wnosimy, że chodzi o jakiś stary zamek, ten w Pirenejach – powiedziała Theresa. – Ale ja chciałabym się dowiedzieć dokładniej, jak tam dojechać; i poznać więcej szczegółów na temat położenia.

– Tak, tak – potwierdził Erling. Zaczął wypytywać ludzi o ich własne wrażenia z tej podróży. Wiele ich kosztowało odpowiadanie na wszystkie pytania.

Swoim przyjaciołom Erling wyjaśnił, że jego zdaniem ten stary zamek leży gdzieś po drodze do miejsca, w którym Tiril miała być sądzona.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezbronni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Bezbronni»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x