Margit Sandemo - Bezbronni
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezbronni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
To przynajmniej była prawda.
– Rozmawiają z nimi? – Danielle nie wierzyła własnym uszom.
– Bo ty nie znasz Dolga, Danielle – rzekł Villemann. – Gdybyś go tylko zobaczyła, od razu zrozumiałabyś wszystko.
– Chyba słyszałaś, jak dzisiaj psy walczyły na dziedzińcu? – zapytała Taran. – I wyjrzałaś przez okno?
– Psy słyszałam – odparła Danielle zdezorientowana.
– Ale nie wyglądałam, bo tego nie wolno mi robić.
– Co? – krzyknął Villemann. – Nawet przez okno nie wolno ci wyglądać?
– Nie. Mademoiselle mówi, że dziewczynki z dobrych domów nie powinny okazywać ciekawości.
– I ty się słuchasz?
– Tak.
Danielle rozjaśniła się i zaczęła się usprawiedliwiać.
– Słucham, ale wcześnie rano to nie. Wtedy wyglądam. O brzasku, bo wtedy nikt nie może mnie zobaczyć. Wtedy siadam przy oknie, wpatruję się w poranną mgłę, oglądam wschód słońca i słucham, jak woła kukułka. To jest tak, jakby przyjaciel do mnie przemawiał. Dzisiaj rano też siedziałam i słuchałam.
– I słyszałaś kukułkę? – zapytał Villemann sceptycznie.
– Tak.
Bliźniaki popatrzyły na siebie.
– Ale przecież mamy już prawie jesień – rzekła Taran matowym głosem.
– Tak, no to co? – zdziwiła się Danielle. – Słyszę ją prawie każdego dnia. Przez cały rok.
– Kukułkę?
– Tak. Zaczekajcie do jutra rana, to też ją usłyszycie.
– Nie mamy czasu, żeby czekać tak długo, musimy jechać na zachód – powiedziała Taran nieobecna myślami.
Danielle wyciągnęła do niej ręce.
– Och, nie odjeżdżajcie ode mnie, nie chcę was utracić! Zaczekajcie przynajmniej do jutra!
Myśli Villemanna też błądziły daleko.
– Danielle – zaczął w końcu. – Kukułka to ptak, który kuka w maju i właściwie nigdy więcej. Czasem może zacząć pod koniec kwietnia albo zahaczy jeszcze o czerwiec, ale to wszystko. A teraz zbliża się wrzesień!
– Nic z tego nie rozumiem – bąknęła nieśmiało. – Ja ją przecież słyszę!
Villemann ujął jej drobne, przemarznięte dłonie w swoje.
– Danielle, powiedziałaś, że twój brat umiał wspaniale naśladować kukułkę, prawda?
Dziewczynka rozpromieniła się.
– O, tak! Robił to dokładnie tak samo, jak…
Umilkła. Na strychu zapanowała kompletna cisza.
CZĘŚĆ TRZECIA. JESIENNA MIŁOŚĆ
Rozdział 13
Podczas gdy dzieci starały się rozwiązywać zagadki w domu baronostwa von Virneburg, orszak księżnej Theresy podążał na zachód.
Dolg był niespokojny.
– Tato! – zawołał w końcu cicho i Móri podjechał do niego.
– Co się stało, mój chłopcze?
– Bardzo się niepokoję o Taran i Villemanna.
– Więc ów tajemniczy rabin okazał się jednak niebezpieczny?
– Nie o niego mi chodzi. W samej rodzinie von Virneburgów coś jest nie tak jak powinno.
– W to akurat nietrudno mi uwierzyć, ale czy naszym malcom grozi jakieś niebezpieczeństwo?
– To zależy – rzekł Dolg z wolna. – Zależy, czy nie będą przesadnie ciekawi.
– Uff, nie brzmi to dobrze – westchnął Móri i roześmiał się ponuro. – Nie ma chyba na ziemi dzieci bardziej ciekawskich niż oni.
– No właśnie. Tato, ja myślę, że powinienem zawrócić.
– Ale my możemy cię potrzebować.
– Nie sądzę. Ty, ojcze, masz przecież prawie takie same zdolności jak ja…
– Ale ja nie mam szafiru.
– A ja nie mogę go zostawić. Cień powiedział, że nie wolno mi się z nim rozstawać. Zastanawiam się tylko, czy on będzie tu potrzebny? Czterech strażników… Poradzicie sobie z nimi bez uciekania się do czarów. A siły tej cudownej kuli nie należy nadużywać.
Móri zastanawiał się chwilę. Spoglądał na swojego niezwykłego chłopca, czasami czuł się, jakby był jego sługą, albo, mówiąc inaczej, Dolg był kimś, na kogo on, czarnoksiężnik z Islandii, spoglądał z wielkim podziwem. To dość dziwny stosunek do własnego, na dodatek dwunastoletniego syna. Nagle przemknęło mu przez głowę wspomnienie: w krainie zimnych cieni o Dolgu powiedziano „Nowy”.
Droga, którą jechali, była szeroka i porośnięta trawą. Biegła pośród dużych drzew rzucających ogromne cienie. W koronach widać już było wyraźne oznaki zbliżającej się jesieni. Tu i tam złote liście i w ogóle nastrój rezygnacji. Zieleń poszarzała, trawa przy drodze miała coraz więcej brunatnych plam.
Ciemne chmury, które wisiały nad horyzontem, kiedy opuszczali Virneburg, spiętrzyły się teraz i lada moment mogły przesłonić słońce. Na razie jednak słoneczny blask wciąż wyzłacał liście drzew. W dalszym ciągu na zachodnich, górzystych krańcach Austrii trwała niepewna już co prawda i płochliwa, ale wciąż wyraźnie wyczuwalna atmosfera lata.
Móri podjął decyzję.
– Masz rację, Dolg – westchnął. – Wracaj do swojego rodzeństwa, jeśli sądzisz, że tak będzie najlepiej! Ale weź kogoś ze sobą, nie powinieneś podróżować sam.
– Nie, naprawdę nie ma niebezpieczeństwa. A poza: tym uważam, że troje dzieci może osiągnąć więcej niż dorośli, widoczni z daleka…
– Więc ty wiesz, o co chodzi?
– Nie. Odbieram tylko impulsy. Teraz odkąd mam kamień, często mi się przytrafia, że odbieram impulsy. Tato, ty wiesz, że babcia bardzo chce jechać z wami, prawda? No i potrzebujecie wszystkich gwardzistów i obu służących.
– Absolutnie.
– No więc widzisz. Edith na nic mi się nie przyda, poza tym nie chciałbym jej rozdzielać z Berndem, bo przecież oni przez cały czas są razem.
– Aha, więc to też zauważyłeś – uśmiechnął się Móri.
– Musiałbym być ślepy – odpad Dolg. – Najgorzej, że nie mogę zabrać ze sobą Nera, bo on by się zaraz znowu wdał w bójkę z dworskimi psami.
– Tak, tak – potwierdził Móri. – Czy jesteś pewien, że nie grozi ci tam żadne niebezpieczeństwo?
Spojrzeli sobie z wielką powagą w oczy.
– Jestem pewien – rzekł Dolg spokojnie.
Skinął ojcu głową na pożegnanie i zawrócił konia. Minęło sporo czasu, zanim ktokolwiek zauważył, że chłopca nie ma.
Wszyscy niechętnie czekali na pierwsze krople deszczu, który dosłownie wisiał w powietrzu.
Erling Müller jechał obok księżnej Theresy. Bardzo dobrze się orientował w jej mieszanych uczuciach: niepokój o Tiril, radość z tego, że może być z Erlingiem, i jednocześnie niepewność, jak powinna się w stosunku do niego zachowywać.
Erling wiedział, że Theresa jest w nim zakochana. On również żywił dla niej wielkie oddanie. Sytuacja jednak była niewypowiedzianie skomplikowana. Kiedy wyruszał do Graben na ratunek Móriemu, powiedział jej, że po powrocie chciałby z nią porozmawiać. Zdawało mu się wtedy, że ma Bóg wie ile czasu na to, by znaleźć odpowiednie słowa. Teraz był przy niej… I nie znajdował nic, po prostu nie wiedział, jak się odezwać.
Etykieta wymagała, by okazywał powściągliwość. To ona musiała zrobić pierwszy krok. A Theresa nie należała do kobiet, które tak postępują.
Powinien jakoś jej przekazać, że ewentualna inicjatywa zostanie przyjęta jak najserdeczniej. Ale jak się zachować uprzejmie, a zarazem dać do zrozumienia coś tak trudnego?
Erling nigdy nie miał kłopotów w stosunkach z kobietami. Catherine co prawda była baronówną, więc towarzysko stała znacznie wyżej niż on, ale w tamtym przypadku nie miał żadnych skrupułów, żeby przystąpić do rzeczy.
Theresa jednak pod każdym względem przewyższała Catherine, zwłaszcza jeśli chodzi o osobistą godność. Tamta była wulgarna, Theresa natomiast należała do kobiet bardzo delikatnych, wrażliwych, które łatwo zranić. Jak nie mający szlacheckiego tytułu kupiec z prowincjonalnej Norwegii powinien się zachować, żeby jej do siebie nie zrazić?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezbronni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.