Margit Sandemo - Bezbronni

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na barki młodego Dolga spada wielka odpowiedzialność. Jego pomocy potrzebują nie tylko rodzice, pojawia się też Danielle. Danielle to zastraszone i poniewierane dziecko, które przez większą część życia trzymano w zamknięciu. Kiedyś miała brata, ale rozum pomieszał mu się po tym, jak zaczął widywać ducha…

Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– O, tak, droga Thereso, przecież już się kiedyś spotkaliśmy – wołał uprzejmie. – Tylko że ja byłem wtedy bardzo mały, więc mnie chyba nie pamiętasz.

Czy on naprawdę musi mi wypominać mój wiek, oburzyła się w duchu Theresa i jej szacunek dla dalekiego kuzyna wyraźnie się zmniejszył.

Jestem przewrażliwiona baba, pomyślała z niechęcią do samej siebie.

Małżonka barona zeszła łaskawie do salonu, żeby się przywitać. Ubrana na biało, z włosami blond starannie ufryzowanymi w długie francuskie loki, spływające do ramion. Skórę miała przezroczystą, a rękę tak szczupłą, że Taran, która ścisnęła ją mocno, przestraszyła się, że ją zmiażdży. W każdym razie chrupnęło ostrzegawczo.

Pani uśmiechnęła się blado do obcej dziewczynki z wyrazem mężnie znoszonego cierpienia w niebieskofioletowych oczach.

Wydaję jej się pewnie podobna do niezdarnego żołdaka, pomyślała Taran gniewnie, ale zaraz zauważyła, że babcia przeżywa to samo.

– Słyszałam, że państwo mają dzieci w wieku naszych – mówiła księżna po tym, gdy młoda pani uświadomiwszy sobie wysoką pozycję Theresy obiecała, że, oczywiście, dzieci będą się u nich na pewno dobrze czuły. W domu jest mnóstwo służby, która może się nimi zająć.

Głupia gęś, pomyślała Taran ze złością.

Niech to diabli, oburzył się Villemann. Ona chyba myśli, że my jesteśmy jakieś dzidziusie, które potrzebują niańki.

Spłoszony łowił jednym uchem gwałtowny hałas dochodzący z dziedzińca. Nero wdał się w bójkę z miejscowymi psami i Móri z pomocą gwardzistów starał się je rozdzielić.

Młoda pani drżała słysząc ten harmider.

– Tak – odpowiedziała na pytanie Theresy. – Mamy małą córeczkę, ale ona jest chorowita i bardzo wrażliwa. Natomiast wspaniałe dzieci państwa wyglądają bardzo… krzepko. Chyba więc nie warto…

– Nie, Danielle nie powinna się przemęczać – wtrącił jej ojciec. – Mała odziedziczyła słabe zdrowie swojej matki.

– Jaka szkoda – rzekła Theresa. – Ale mnie się zdawało, że państwo mają więcej dzieci.

– Nie, nie – odparli oboje pospiesznie. – Nie, nie, mamy tylko Danielle.

Bardzo trudno było się dzieciom rozstać z całym towarzystwem i zostać w obcym domu.

Z oczywistych powodów nie mogły też zatrzymać przy sobie Nera. Z krwawiącym uchem i bardzo podniecony po bójce został niemal siłą wyciągnięty z dworu. Miejscowe psy, równie podniecone, stały powiązane na dziedzińcu w przekonaniu, że to one zwyciężyły. Jeszcze bardzo długo obie strony szczekały na siebie najgłośniej jak umiały.

Grupka jeźdźców z uszczęśliwionym do granic ekstazy Nerem zniknęła na skraju lasu w drodze do wsi, gdzie zatrzymać się mieli ci, którzy odprowadzali Tiril do Francji. Oni mogli przekazać jakieś informacje O zaginionej.

Taran i Villemann stali z ponurymi minami przed wejściem.

Pani domu wycofała się do swoich pokojów z dłonią teatralnie przyciśniętą do czoła. Wyjaśniła, że jej nadwrażliwa skóra nie znosi światła. Głośna rozmowa męża z gośćmi udręczyła ją ponad wszelkie wyobrażenie, a bójka psów o mało jej nie doprowadziła do ataku serca.

Baron Albert spoglądał na bliźniaki bez sympatii.

– Dzieci, może byście sobie obejrzały park? Tylko nie podchodźcie za blisko starego zamku! Mury nie są zbyt pewne, mogłyby się zawalić i przysypać was.

Mali goście kiwali głowami. Wobec tego pan baron poszedł szybkim krokiem do powozu i pośpiesznie wsiadł. Interesy, powiedział. Chociaż naprawdę było to spotkanie w męskim gronie przy paru kufelkach piwa.

Na schodach została młoda służąca, śmiertelnie znudzona, która najwyraźniej czekała na jakieś polecenia.

– Zechciałabyś pokazać nam drogę do parku i do ogrodu? – zapytał Villemann. – Potem nie będziesz już musiała się nami zajmować. My przywykliśmy radzić sobie sami.

Spoglądała na nich niepewnie; wahała się chwilę, ale potem twarz jej się rozjaśniła.

– Naprawdę?

– Oczywiście! – potwierdziła Taran.

– I mogę w tym czasie spotkać kogoś innego?

– Ilu tylko chcesz.

– Wystarczy mi jeden. Uderzę w dworski dzwon, jak będzie czas na obiad – obiecała. – Chodźcie teraz tędy!

Dzieci bawiły się przez chwilę w dziwacznym, na wpół urządzonym parku, ale szybko im się to znudziło. Odkryły drzwi do ~oranżerii i weszły do środka.

Panował tam przyjemny, stłumiony zapach, ale nie było żywej duszy, wobec tego dzieci poszły dalej, minęły drzwi prowadzące do głównego domu.

– Nikt nie mówił, że nie wolno nam wchodzić do środka – szepnęła Taran. – Mówili tylko, że zamek jest niebezpieczny. Patrz! Jakie kręte schody na górę!

– Oj, chodź, wejdziemy tam!

Wchodzili po nieskończonej ilości stopni, aż znaleźli się na strychu i wyżej wspiąć się już nie mogli.

Strych był dla nich nieprzebranym skarbcem. Badając go natrafili na pomieszczenie pełne zabawek. Konie na biegunach, lalki, ołowiane żołnierzyki…

– Ołowiane żołnierzyki? – zastanawiał się Villemann. – Dziewczynki się chyba czymś takim nie bawią?

– Może należały do jej taty? Są tu przechowywane z powodów sentymentalnych.

Villemann wziął jednego żołnierzyka i dokładnie obejrzał.

– Nie, są na to zbyt nowe. Przed trzydziestu, czterdziestu laty nie było chyba takich mundurów!

– Chyba masz rację. Ale chodź, zejdziemy na dół, zanim zaczną nas szukać!

– Phi! Myślisz, że w ogóle zauważą, że nas nie ma? Zapewniam cię, cieszą się, że się nas pozbyli. Ale przejrzeliśmy już chyba cały strych, więc…

Zaczęli schodzić na dół, tym razem innymi schodami, ale nie tymi największymi, na to nie mieli odwagi. Wydawało się, że te, które wybrali, prowadzą do bocznej części domu.

Nie tak znowu bezszelestnie znaleźli się na piętrze, które chyba należało do służby. Panowała tu cisza, wszędzie było pusto, w sumie nic interesującego. Odgłosy z dołu dochodziły stłumione, najwyraźniej wszyscy zajęci byli swoją pracą.

– Idziemy na dół – zaproponował Villemann.

Zrobili zaledwie kilka kroków i nagle u podnóża schodów ukazała się jakaś mała istota, spoglądająca w górę. Chudziutka, mała dziewczynka z bardzo dobrej rodziny. Kiedy napotkali jej wzrok, zaległa głęboka cisza.

Pierwszy ocknął się Villemann. Wspiął się na poręcz schodów i zjechał w dół, a Taran natychmiast poszła za jego przykładem. Wylądowali u stóp dziewczynki, która patrzyła na nich kompletnie przerażona. Nie dlatego, żeby się ich bała, ona była przerażona tym, co zrobili.

Nagle odwróciła się i błyskawicznie przepadła w głębi korytarza. Usłyszeli tylko trzaśnięcie drzwi.

Dzieci pobiegły za nią.

– To musiało być tutaj – szepnął Villemann. – Wchodzimy.

– Powinieneś chyba zapukać i… – zaczęła siostra, ale Villemann już otworzył.

Sypialnia. Mała dziewczynka siedziała na samym skraju łóżka i patrzyła na nich wytrzeszczonymi, pełnymi przerażenia oczyma.

– Dzień dobry – przywitał się Villemann. – Ty pewnie jesteś tą słabowitą Danielle, prawda?

Dziewczynka długo siedziała bez ruchu, a potem skinęła głową sztywno jak lalka.

– Ja mam wiele imion, ale wszyscy nazywają mnie po prostu Villemann – rzekł chłopiec. – A to moja siostra, Taran. Mamy spędzić w waszym domu dzisiejszy dzień, bo czekamy na powrót naszego taty i babci.

Wyciągnął rękę do Danielle, która po chwili wahania ujęła ją wciąż tak samo sztywna. I zaraz uczyniła coś, co ich kompletnie zaszokowało: zsunęła się z łóżka i dygnęła przed nimi głęboko.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bezbronni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Bezbronni»

Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x