Margit Sandemo - Bezbronni
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezbronni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– O ile wiem, to on ma dzieci – dodał rabin. – I chyba właśnie w wieku tych dwojga, więc się może nawet dobrze składa. Jego żona jest trochę chorowita, trochę neurotyczka, pokazuje się rzadko. Myślę jednak, że dzieci będą tam mogły spędzić bardzo miły dzień.
– A jeżeli wy nie wrócicie? – zaniepokoił się Villemann.
– Wrócimy jutro wieczorem, możesz mi wierzyć – zapewnił go ojciec.
Twarz chłopca wyraźnie wskazywała, jak bardzo czuje się dotknięty. Po chwili powiedział do Dolga:
– Dlaczego ja nie mam twoich zdolności? Wtedy zawsze moglibyśmy być razem, ty i ja.
– I ja z wami – przyłączyła się Taran.
– Nie sądzę, żeby Dolg tak bardzo się cieszył z tych swoich zdolności – wtrąciła Theresa łagodnie.
– Ale jemu wolno wszędzie być – upierał się Villemann i na jego zwykle takiej pogodnej buzi chłopca malowało się przygnębienie.
Dolg ujął ukradkiem jego rękę.
– Ja bym bardzo chciał, żebyście mogli z nami być, Villemann. Naprawdę bardzo bym chciał.
– Dorośli niczego nie rozumieją – mruknął malec ze złością.
– Teraz już naprawdę dość, Villemann – przerwał mu Móri. – Staramy się robić wszystko, co dla was najlepsze.
W momencie kiedy zawstydzony Villemann spuszczał wzrok, napotkał spojrzenie rabina. Tylko na ułamek sekundy, ale mógł w nim wyczytać pociechę. Choć akurat teraz nic nie było w stanie pocieszyć Villemanna.
Taran się nie odzywała. Pewnie wiedziała, że to się na nic nie zda. Ale zdecydowanie nie miała ochoty spędzić całego dnia u obcych ludzi.
Villemann także nie miał na to ochoty.
Chłopiec obudził się o świcie w gospodzie w Feldkirch. Wstał cichutko z łóżka i podszedł do okna. Jego maleńki pokój znajdował się na piętrze, tak że Villemann miał widok na ulicę z małymi domkami, w których po zewnętrznej stronie wszystkich okien było mnóstwo skrzynek z kwiatami, i ze sklepikami o pięknych szyldach – złote litery na ciemnozielonym albo niebieskim tle. Ulica była brukowana I miała rynsztok do odprowadzania deszczowej wody, a kiedy Villemann podniósł wzrok, zobaczył wyłaniające się z porannej mgły dachy zamku Schattenburg.
Musiało być jeszcze bardzo wcześnie, bo nie słyszał żadnych głosów na dole, ani w gospodzie, ani w miasteczku.
Villemann włożył na siebie trochę ubrania i wymknął się z pokoju.
Drzwi skrzypnęły. Po chwili skrzypnęły także schody, a kiedy znalazł się na dole, zbiegła za nim Taran. Usłyszeli, że Nero drapie w drzwi w pokoju Dolga, ale nie odważyli się go wypuścić.
– Gdzie idziesz? – zapytała Taran.
– Nigdzie, nie mogę spać.
– Ja też nie.
Udało im się otworzyć ciężkie drzwi wejściowe i włożyli kawałek drewna pomiędzy drzwi a futrynę, żeby się za nimi nie zatrzasnęły. Mieli nadzieję, że nikt nie będzie na razie tędy przechodził.
Odgłos ostrożnych kroków odbijał się od ścian.
– Jak miło być tak wcześnie rano na dworze, i to w obcym mieście – powiedziała Taran zachwycona. – My przecież nigdy nigdzie nie jeździmy, bo dorośli mówią, że za granicami Theresenhof natychmiast na nas napadną ludzie kardynała.
Jej słowa sprawiły, że Villemann obejrzał się spłoszony. Ale żaden ponury rycerz zakonny nie czaił się za narożnikami domów.
– To takie niesprawiedliwe – rzekł Villemann.
– Pewnie, że tak – potwierdziła Taran.
– Nie musi wam być przykro, moje dzieci – odezwał się głęboki głos i bliźniaki podskoczyły przestraszone. Mijali właśnie niewielki ogród, a w jego furtce stał rabin.
– Wejdźcie do środka – zapraszał. – Wejdźcie do mojego ogródka, w którym uprawiam zioła, i posłuchajcie porannego śpiewu ptaków!
– Śpiewu? Przecież tu jest tak cicho – zdziwiła się Taran.
– Wcale nie. Wejdźcie, proszę!
Przytrzymał furtkę, żeby mogli przejść.
– Ty tutaj mieszkasz? – zapytał Villemann, lekceważąc etykietę.
– Czasami. Ja mam wiele domów. Dużo podróżuję. Usiądźcie na chwilę. Chcielibyście się czegoś napić?
– Nie, dziękujemy – odparła Taran, kiedy wycierali z porannej rosy ławeczkę przy stole w bardzo wygodnie urządzonym ogródku. Trochę czasu zeszło im na wsłuchiwaniu się w odgłosy, określaniu zapachów przypraw i pytaniach o nazwy kwiatów. Potem rabin zmienił temat i zaczął z nimi rozmawiać o Dolgu.
– On jest czarnoksiężnikiem, tak samo jak tata – wyjaśnił Villemann. – Obaj są bardzo zdolni.
Rabin kiwał głową. Sam się tego domyślał.
– Oni się tacy urodzili – tłumaczył dalej Villemann. – Zaraz po urodzeniu mieli takie znaki czy też znamiona czarnoksiężników na ciele. To później zanika. Ale ja nie miałem niczego.
– A ja mam myszkę na nodze – pochwaliła się Taran.
– Głuptasie, to przecież zupełnie zwyczajna myszka – obruszył się brat.
Rabbi Etan wciągnął powietrze.
– Wiecie co, dzieci? Wprawdzie nie urodziłyście się magikami, ale wy też mogłybyście się czegoś nauczyć.
– Ja próbowałem – westchnął Villemann zrezygnowany. – To nie działa.
– Możliwe, ale ja mógłbym was nauczyć czegoś, czego – jestem tego pewien – ani wasz tatuś, ani brat nie znają.
– Naprawdę? Znasz coś takiego? – zawołał Villemann rozpromieniony.
– Villemann, nie wolno mówić „ty” do dorosłych, dobrze o tym wiesz – upomniała go siostra.
– Nic się nie stało – powiedział rabin dobrodusznie. – Daję wam na to moje pozwolenie. Ale zaczekajcie tutaj chwilkę, zaraz przyniosę coś, czego może chcielibyście się nauczyć.
Wszedł do małego domku. Dzieci spoglądały na siebie roześmiane. Wspaniale! Nadzwyczajnie!
Rabin wrócił.
W jakiś czas później dzieci siedziały nad zwojem pergaminu i były bogatsze o wiele umiejętności.
– No to powtórzymy wszystko jeszcze raz, ostatni – zaproponował uczony człowiek, a tymczasem mgła nad zamkiem Schattenburg zdążyła się rozrzedzić. – Zaczynajmy od początku. Villemann, ten znak oznacza więc… no właśnie, co to oznacza?
– To jest Osiemnasta Tablica, Tablica Słońca – powiedział chłopiec z zapałem. – To pomaga na… eech… Nie, Taran, ja to umiem! O, wiem, to pomaga przy honorowych zadaniach. A duchy tej tablicy zapewnią mi również dopływ srebra, złota i kosztowności. To z honorowymi zadaniami to mi się bardzo podoba, ale złoto i kosztowności mnie nie interesują!
– Tak mówią tylko ludzie, którzy nigdy nie posmakowali goryczy ubóstwa. Pieniądze same w sobie nic nie znaczą, z wyjątkiem sytuacji, kiedy się ich nie ma. Zapamiętajcie to sobie, dzieci, bieda człowieka nie uszlachetnia. Prowadzi jedynie do zazdrości, dręczących zmartwień, niszczy małżeństwa i upokarza. Bo to człowiek sam może być szlachetny, a nie cierpienie czy jego konsekwencje. Trzeba być niewiarygodnie silnym, by przez wiele lat znosić cierpliwie niedostatek. Ale popatrzcie teraz bardzo uważnie na tę Osiemnastą Tablicę, byście nauczyły się na pamięć zapisanego na niej tekstu i rozpoznały ją natychmiast, gdy będzie wam to potrzebne.
Pokazał Villemannowi tablicę.
– I proszę tekst, Villemann. Na pamięć, chciałbym usłyszeć!
– Villemann zaczął recytować:
„Ja, Jon Wilhelm Filip, syn Móriego, zaklinam cię przez Wrje Dalia, Ika Doluth przez Auet, Dilun przez Beal. Anubin przez Meho Igfan przez Ymij Eloi tak, że będziesz musiał przyjść do mnie tak samo jak Zebaoth, którego wymienił Mojżesz, i wszystkie rzeki Egiptu zostaną przemienione w krew”.
Chłopiec miał zmierzwione włosy, a w jego wzroku można było wyczytać pragnienie pochwały.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezbronni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.