Margit Sandemo - Bezbronni
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezbronni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Jedno po drugim zerkali ukradkiem we wskazanym kierunku.
– Znowu on – bąknął Erling. – Siedział w ostatniej gospodzie i przyglądał się nam bezceremonialnie.
– Widziałem go, kiedy jechaliśmy przez ten ostatni lasek – dodał młody chłopiec, Bernd. – Posuwał się za nami, ale widocznie nie chciał się za bardzo zbliżyć.
Taran zapytała:
– Czy to ten w wysokiej, futrzanej czapie z czubem, teraz w lecie, i w takim obramowanym futrem… no w takim…
– W pelerynie – uzupełniła Theresa. – Długi płaszcz bez rękawów nazywa się peleryna.
– Wygląda jak rosyjski bojar – zauważył Erling.
– Moim zdaniem to raczej Żyd – powiedziała Theresa. – Rosyjscy bojarzy raczej rzadko wędrują po Austrii.
– Czy to ten o spiczastym nosie, długiej brodzie i sumiastych wąsach? – zapytał Villemann. – Ja też go widziałem.
– Ciekawe, czego on może od nas chcieć – zastanawiała się Theresa. – Trochę to nieprzyjemne, być w ten sposób prześladowanym.
– On nie jest niebezpieczny – oświadczył Dolg spokojnie. – Nie chce nam zrobić nic złego.
– No to w takim razie trzeba iść i zaprosić go do nas – stwierdziła księżna stanowczo. – Poczęstujemy go kolacją, z pewnością jest głodny.
Nigdy jednak nie mogła pojąć, jakim sposobem Dolg może tak z daleka ocenić, czy człowiek jest dobry, czy zły.
Erling z jednym z gwardzistów pojechali w stronę wzgórza. Reszta podróżnych patrzyła, jak obcy człowiek odskoczył najpierw w tył i mocniej ściągnął lejce swego konia, ale nie odjechał. Widzieli, że Erling wita się grzecznie, rozmawiali przez chwilę, następnie obcy ukłonił się i ruszył za Erlingiem.
– Przyjmijmy go uprzejmie – powiedział Móri. – Dolg ma chyba rację, on nie jest niebezpieczny.
– W gospodzie to nic nie jadł – poinformowała Taran.
– Nieustannie tylko patrzył na mnie i na Villemanna. Myślę, że to biedny żebrak, którego trzeba nakarmić.
– Nie, żebrakiem na pewno nie jest – zaprotestowała Theresa. – Jest w nim jakaś wielka godność. No dobrze, już tu są.
Wstali, żeby przywitać nowo przybyłego. Jeden ze służących zajął się koniem, a nieznajomy z rękami wsuniętymi w szerokie rękawy kaftana kłaniał się uprzejmie. Nie był to człowiek młody i nawet już nie w średnim wieku, miał w sobie coś władczego.
– Zwróciliśmy uwagę, że pan nas obserwował – rzekła księżna spokojnie. – Prosimy na kolację, a przy okazji zechce nam pan wytłumaczyć, czym zwróciliśmy pańską uwagę.
Wszyscy usiedli znowu, obcy również. Poczęstowano go jedzeniem, a on wyjaśnił:
– Jesteście państwo orszakiem, w którym podróżuje wiele budzących uwagę osobistości. Przede wszystkim wasza wysokość, ale i wielu innych. Najbardziej jednak interesują mnie te dzieci…
– Tak, to jasne – przyznała Theresa. – Dolg nie jest zwyczajnym chłopcem. Ale czy pan sobie czegoś od nas życzy?
– Chciałbym państwa ostrzec – oznajmił nieznajomy.
– Przyjechałem dzisiaj z północy. Otóż przed paroma dniami, niedaleko stąd, spotkałem złych ludzi. Najpierw nie zwróciłem uwagi na ich rozmowę, bo mnie to przecież nie dotyczyło. Dopiero po kilku godzinach, kiedy zobaczyłem państwa w gospodzie, skojarzyłem sobie różne sprawy. Nie do końca, rzecz jasna, i dlatego nie miałem odwagi wprost się do państwa zwrócić.
– Proszę nam opowiedzieć o tych złych ludziach – poprosił Móri. – Ale najpierw chcielibyśmy poznać pańskie nazwisko i czym się pan zajmuje…
Obcy popatrzył na niego swymi ciemnoniebieskimi oczyma.
– Byłem rabinem – oznajmił. – Ale teraz zwróciłem się ku mistycyzmowi. Państwo wiedzą z pewnością, że my, Żydzi, mamy długą tradycję, jeśli o to chodzi.
– Tak – potwierdził Móri. – Kabała, hasydyzm, Haggada, nieznane Księgi Mojżeszowe…
– Widzę, że pan jest bardzo wykształcony – rzekł rabin z uśmiechem. – Ale to zauważyłem od razu. Moje imię brzmi Etan, a historia, którą mam do opowiedzenia, jest następująca: Ludzie, których rozmowę podsłuchałem, przybyli z zachodu. Są w drodze do domu po wypełnieniu ważnego zadania. Odwozili do Francji pewną kobietę i tam oddali ją innym, bowiem ona najwyraźniej miała być przewieziona dalej. Zrozumiałem z tego, że mężczyźni, o których opowiadam, towarzyszyli jej jedynie w podróży. Z rozmowy wynikało, że kobieta była więźniem i pilnowano jej przez całą drogę. Ona pochodzi z waszego rodu, księżno.
– Tiril – szepnęła Theresa.
– Tak, oni wymieniali takie imię. I imię księżnej pani również, dlatego skojarzyłem to sobie, kiedy państwa spotkałem.
Wszyscy milczeli spoglądając na siebie nawzajem.
– Ilu było tych ludzi? – zapytał Móri bezbarwnym głosem.
– Czterech.
– Dokąd wieziono moją żonę?
– Tego się nie dowiedziałem. Myślę, że oni nie wymieniali żadnej nazwy.
Erling wyprostował się.
– Rabinie Etan… Wyświadczył nam pan wielką przysługę. Jedziemy właśnie na ratunek córce księżnej, Tiril, która jest moją przyjaciółką z młodych lat, żoną pana Móriego i matką tych dzieci. Gdyby zechciał pan jeszcze dzisiaj wieczorem pokazać nam drogę do miejsca, w którym zatrzymali się ci ludzie, bylibyśmy panu bardzo wdzięczni.
– Chętnie to uczynię, ale zaczekajmy do rana. Mamy czas.
– To dobrze, bo wszyscy potrzebujemy wypoczynku. Zaraz jednak pojawiły się kłopoty. Móri w żadnym razie nie chciał zabierać dzieci na spotkanie z ludźmi, którzy mogli zachowywać się gwałtownie. Dolga tak, bo on posiadał tajemniczą siłę, ale jeśli chodzi o bliźniaki, to powinny być jakieś granice! Nigdy w życiu nie zmieni tej decyzji, upierał się.
– Ale przecież nie możemy ich tak po prostu zostawić tutaj w Feldkirch – protestował Erling. – Nawet gdyby Theresa i ktoś ze służących z nimi zostali, to i tak w obcym mieście są narażone na wielkie niebezpieczeństwo. W gospodzie może ich spotkać Bóg wie co.
– Zabrać ich nie możemy, to jeszcze bardziej niebezpieczne, a poza tym potrzebujemy na to spotkanie wszystkich naszych ludzi – westchnął Móri.
– Wiem, wiem – mruczał Villemann ponuro. – Ja i Taran, babcia i Edith zawsze przeszkadzamy, zawsze jesteśmy niepotrzebni, jak dzieje się coś pełnego napięcia.
Rabin przyglądał im się spod na wpół przymkniętych powiek. Taran otwarcie podziwiała pelerynę rabina. Szepnęła do Dolga, że nigdy jeszcze nie spotkała tak interesującego człowieka. Rabbi Etan zwrócił się powoli ku niej i uśmiechnął się zamyślony.
Wszyscy widzieli, że księżna jest bardzo przygnębiona tym, że nie będzie mogła jechać z innymi i nieprędko dowie się czegoś więcej o Tiril.
– Wasza wysokość – powiedział rabin. – Mówiła pani, że ma krewnych w pobliżu Feldkirch. Może dzieci mogłyby zostać u nich?
Twarze dzieci posmutniały, ale księżna się uśmiechnęła.
– Mój kuzyn, oczywiście! Ernst von Virneburg! Byliśmy kiedyś dobrymi przyjaciółmi. Myślę, że dzieci będą mogły tam pozostać, dopóki my nie wrócimy. Nie wiem tylko, gdzie się znajduje jego siedziba.
– Ja znam rodzinę von Virneburg – oznajmił rabin łagodnym głosem. – To niedaleko stąd. A poza tym będzie po drodze, bo to w tym samym kierunku, w którym później pojedziemy.
– Świetnie – ucieszył się Móri.
– Tylko jedno zastrzeżenie – rzekł rabin Etan. – Baron Ernst nie żyje. Teraz jego syn, Albert, jest właścicielem dworu.
– Alberta to ja prawie nie pamiętam – powiedziała księżna nieco spłoszona. – Jest ode mnie tyle młodszy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezbronni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.