Margit Sandemo - Bezbronni
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Bezbronni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Bezbronni
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Bezbronni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bezbronni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Bezbronni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bezbronni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Księżna omal się nie przestraszyła, gdy nieoczekiwanie Dolg zwrócił się ku niej i spojrzał jej głęboko w oczy, uścisnął jej dłoń i uśmiechnął się delikatnie.
Chłopiec czytał w jej myślach i chciał wyrazić jej swoją wdzięczność i oddanie.
Najświętsza Panienko, jak ja mam się obchodzić z tym dzieckiem? pomyślała spłoszona własnym niepokojem, że przecież on i to odczyta.
Erling, który nie spuszczał oczu ze schodów z kamiennymi tablicami, powiedział:
– Dolg, Móri jakby nie wiedział, co robić. Jak się zachowują duchy?
Dolg powoli zwrócił wzrok ku schodom.
– Rozmawiają. Zdaje się, że muszą zmienić taktykę. Ten pierwszy wielki mistrz ich zaskoczył…
Chłopiec wahał się przez chwilę, ale potem zaczął pojmować, co się stało.
– Oni nie mają odwagi podnosić tablic, jedna po drugiej. Chyba w ogóle nie mają odwagi naruszyć kamiennej księgi.
– Nawet żeby wyjąć inskrypcję Ordogno?
– Nawet po to.
– Musimy to zrozumieć – powiedziała Theresa.
Villemann, który przez cały czas stał zdumiewająco spokojnie, ogarnięty uroczystym nastrojem tej chwili i tym, że może uczestniczyć w magicznym misterium, wtrącił się do rozmowy:
– Ale jeśli zniszczą wszystko razem z inskrypcją Ordogno, to nigdy się nic nie dowiemy o kamieniu.
– I tak byśmy się nie dowiedzieli – rzekła Theresa. – Myślę, że duch Ordogno nie oddałby dobrowolnie posiadanej wiedzy.
– No tak, rzeczywiście – przyznał Villemann. – Patrzcie, teraz oni wypowiadają zaklęcia nad tablicami – informował Dolg, bo inni widzieli, oczywiście, tylko Móriego. Domyślali się jednak, że taka skondensowana magiczna siła, jaką reprezentowały duchy połączone z Mórim, musi dla wielkich mistrzów oznaczać całkowitą katastrofę.
Móri podniósł się i stał nad kamienną księgą z wyciągniętymi rękami. Jego zaklinający głos dochodził do nich przez zamknięte okno. Długo słuchali jego dziwnych formułek i ogarniało ich poczucie bezpieczeństwa, bo wiedzieli, że pomagają Móriemu jego potężni towarzysze, chociaż zebrani przy oknie ani ich nie widzieli, ani nie słyszeli.
W osobliwym nastroju tego wieczoru, z pięknymi górami Kärnten w tle, z niebem płonącym czerwienią zachodu, ludzie czuli, jakby znaleźli się w dawnych pogańskich czasach. Do ich świata poprzez kamienne tablice wielkich mistrzów, które przez setki lat leżały w ziemi zapomniane, wdzierały się pradawne czasy, czarownicy oraz ich przyjaciele, duchy natury oraz istoty symboliczne, jak Duch Zgasłych Nadziei albo Pustka… Jakby rzeczywistość straciła na znaczeniu dla nich wszystkich i żyli teraz bardziej w mistycznym świecie, reprezentowanym przez Móriego i Dolga.
Nawet czterej gwardziści zdawali się jak zaczarowani i nikt, ani spośród żołnierzy, ani spośród służby, nie roześmiał się, w żaden sposób nie naruszył nastroju. Wszyscy w takim samym skupieniu obserwowali, co się dzieje za dającymi poczucie bezpieczeństwa oknami.
– O, patrzcie! – zawołała Taran. – Ze stosu kamieni wydobywa się dym. Czarny, powiedziałabym: wściekły dym!
– Mam nadzieję, że nie uda im się uciec – rzekł Villemann ostrożnie.
– Nie, nie – uspokoił go Dolg. – Jest tak jak mówisz, Taran. Oni zawzięcie walczą o to, by pozostać, by ich nie unicestwiono. Ale nic im to nie pomoże.
– Ja miałam rację – ucieszyła się Taran i aż pokraśniała z dumy. – Dolg mówi, że miałam rację!
Największą pochwałą dla niej były słowa Dolga.
– Patrzcie, dym się rozwiewa, niknie – zauważyła stara pokojówka księżnej. – O… zniknął całkiem.
– Dzięki ci, dobry Boże – szepnął Erling, a Theresa była mu wdzięczna za to, że daje wyraz swoje; wierze w Boga. Czasami czuła się dość niepewnie w swojej rodzinie. Taran i Villemann mogli na przykład konkurować, które szybciej odmówi wieczorny pacierz, co nie było przecież świadectwem wiary.
Jeden z gwardzistów jęknął zdumiony.
Tablice się rozpadają! Przemieniają się w kamienny pył… Znikają!
– Szkoda – westchnął Erling. – Nie zdążyliśmy odczytać, co zostało na nich zapisane.
– Nie mogli zrobić nic innego – wyjaśnił Dolg. – Zbyt wiele zła zostało tam zaczarowane. Te tablice wykonano po to, by zebrać magiczną wiedzę wielkich mistrzów oraz wiedzę na temat czarnej magii. One musiały ulec zniszczeniu. Tak powiedział wielki mistrz.
– Słyszałeś to? – zapytał Erling z niedowierzaniem.
– Oczywiście – odparł Dolg spokojnie.
Móri wrócił bardzo zmęczony. Nie zatrzymując się poszedł wprost do salonu i opadł tam bez sił na fotel.
Uśmiechał się, niemal szczęśliwy.
Służący oznajmił, że podano lekki wieczorny posiłek, co wszyscy przyjęli z radością. Rozsiedli się przy stole i jeszcze długo trwały tam ożywione rozmowy, padały najdziwniejsze pytania i niezwykłe odpowiedzi.
Kiedy wyczerpano już temat wielkich mistrzów, zaczęto układać plany co do poszukiwania Tiril. Zebrani byli zgodni, że należy wyruszyć zaraz następnego dnia.
W pewnym momencie Theresa zebrała się na odwagę i powiedziała:
– Skoro kamienne tablice nie stanowią już zagrożenia dla dzieci i służby, to ja też chciałabym pojechać.
Dorośli przyjęli to milczeniem, natomiast bliźniaki wrzasnęły chórem: „My też jedziemy!”
– Mowy nie ma – uciął Móri krótko.
Głos Theresy zabrzmiał stanowczo:
– W takim razie Dolg też zostanie.
Zranionego wzroku chłopca nie miała nigdy zapomnieć.
– Ależ Dolg musi z nami jechać, nie poradzimy sobie bez niego. Ja będę go ochraniał.
– Móri – powiedziała księżna surowo. – Trzeba nareszcie skończyć z niesprawiedliwością w tej rodzinie! Ja, którą zawsze uważacie za stosowne zostawiać w domu, najlepiej wiem, jak się czują dzieci, ponieważ są „niepotrzebne”. I bardzo dobrze je rozumiem, bo i ja czuję to samo. Więc albo ja i dzieci zostaniemy, albo wszyscy jedziemy!
W ciszy, która po tym nastąpiła, Theresa słyszała szepty bliźniaków:
– Dziękuję, babciu!
– Najlepsza babcia na świecie!
Theresa spostrzegła, że Erling się z nią zgadza, ale decyzję pozostawia Móriemu.
Ojciec dzieci długo milczał, więc Theresa dodała:
– Tiril jest moją córką i matką wszystkich dzieci, nie tylko Dolga.
– Przepraszam – rzekł Móri – ja się po prostu boję, żeby się malcom coś nie stało. Ale, rzeczywiście, nikt z nas nie pomyślał o tym, jak się czują ci, którzy zostają w domu, całymi tygodniami nie mając znikąd wiadomości.
Wszyscy troje „siedzący w domu” kiwali z zapałem głowami.
– Zresztą dokonałaś wspaniałych rzeczy w Heiligenblut – dodał Móri już znacznie łagodniej.
– I ty, oczywiście, powinnaś jechać – wtrącił Erling niezbyt pewnie, bo choć bardzo chciał, by Theresa pojechała, to niepokoił się o dzieci. – Ale czy zniesiesz taką długą podróż?
Móri wyraził słowami jego myśli:
– To będzie bardzo długa podróż, dzieci. Kardynał powiedział waszej babci, że to gdzieś w Pirenejach. A to naprawdę bardzo daleko. I cały czas w siodle.
– Świetnie! – wykrzyknął Villemann.
– Ale czy nie powinniśmy zabrać ze sobą powozu? – wtrącił Erling. – Nie wiemy, czy Tiril nie będzie go potrzebować. A przy okazji dzieci mogłyby w nim podróżować.
Taka obraza wywołała gwałtowne protesty malców. Oboje wykrzykiwali, że mają przecież własne wierzchowce, a powozy to są dla starszych dam.
– Masz na myśli mnie, Villemannie? – zapytała Theresa z uśmiechem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Bezbronni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bezbronni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Bezbronni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.