Margit Sandemo - Droga Na Zachód

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Droga Na Zachód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Droga Na Zachód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Droga Na Zachód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dwunastoletniemu Dolgowi udaje się wyrwać ojca, islandzkiego czarnoksiężnika Móriego, ze szponów śmierci. Nadszedł czas, by pośpieszyć na ratunek Tiril, matce Dolga, a żonie Móriego, uprowadzonej przez rycerzy Zakonu Świętego Słońca.
Ojciec i syn wyruszają na zachód, ku Pirenejom, gdzie – jak widzieli ostatnio – więziono Tiril. Nie przypuszczają, że zły kardynał von Graben już zastawił pułapkę…

Droga Na Zachód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Droga Na Zachód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Może przycisnęliśmy ją trochę za mocno – przyznał kasztelan. – Ale ta dumna kobieta zirytowała mnie ponad wszelkie granice.

Lorenzo, który włączał się zwykle dopiero wtedy, gdy Tiril była już dostatecznie udręczona i upokorzona, by poddać ją przesłuchaniom, wstał.

– Chyba jej nie zabiłeś? – spytał ponury jak chmura gradowa.

– Nie, nie. Ale tam coś było. Krzyknęła z bólu – posłużyłem się wielkimi śrubami – i usłyszałem, jak z płaczem mówi: “Nie wytrzymam już dłużej, pomóż mi…” A potem słowo, którego nie zrozumiałem. Brzmiało to jak “Nidhogg”.

– Nidhogg? Potwór ze starych północnogermańskich wierzeń? Brednie! I z tego powodu tak się trzęsiecie?

Jeden ze strażników wyglądał na bliskiego omdlenia, drugi całkiem pozieleniał na twarzy.

– Zobaczyliśmy coś – wyjaśnił kasztelan. – Bestię, która z wyszczerzonymi kłami miała zamiar rzucić się na strażników. Nie mam pojęcia, skąd się wzięła.

– Smok?

– Nie, to nie był smok. Potwory były dwa, a bestia, o której już mówiłem, przypominała czworonożne zwierzę, może wilka, może co innego. To było… straszne! I potwór bronił tej kobiety!

– A ten drugi? – pytał Lorenzo z niewzruszoną twarzą.

– Widzieliśmy go ledwie przez ułamek chwili. Coś długiego, rozciągniętego, bladożółtego. Niczym upiór z nocnych opowieści grozy.

Brat Lorenzo zdecydowanym krokiem zszedł do piwnicy. Echo jego stąpnięć rozbrzmiewało w całym zamku. Pozostali mężczyźni niepewnie ruszyli za nim.

– Może… może potwory już zniknęły – słabym głosem odezwał się kasztelan.

Lorenzo nie odpowiedział. Wszedł do prastarej sali tortur, gdzie Tiril wisiała za ramiona, prawie całkiem wykręcone ze stawów. Jęczała z bólu, ale nie wyglądała już na tak zrozpaczoną jak poprzednio. Na jej twarzy noszącej ślady cierpienia, brudu i łez malowała się spokojna pewność.

Dobry Boże, jak ta kobieta wygląda, pomyślał Lorenzo z pogardą, bez odrobiny współczucia.

Twarz i ramiona Tiril pokrywały ślady ukąszeń insektów, niektóre zainfekowane. Jedynie smugi wyżłobione przez łzy w brudzie i zaczerwienione oczy świadczyły o tym, że płakała. Poza tym zachowała niemal jaśniejącą godność. Patrzyła wprost na oprawcę, dumna niczym zranione zwierzę, tylko wargi ledwie dostrzegalnie jej drżały.

Zakleszczone ręce wykręcone były w jakiś straszny sposób, a z przygasłych oczu dało się wyczytać, że jest śmiertelnie zmęczona.

Przeklęta, uparta kobieta, pomyślał Lorenzo. Muszę przecież mieć raport, który będę mógł zawieźć kardynałowi. Od tego raportu zależy cała moja przyszłość. Jej upór jest… całkiem nieprawdopodobny!

Jasne było, że uwięziona posiadła wiele cennych wiadomości, wielokrotnie zdradziły to jej oczy. Na przykład kiedy wspomnieli Tiersteinów albo kamień Ordogno, trzy części kamiennego klucza, naszyjnik z szafirów. Zareagowała nawet… nawet gdy pytali o nazwiska dawnych mistrzów. Znała je! Gotów był to przysiąc. Skąd? W jaki sposób?

Ale nie wyciągnął z niej ani słowa.

Wydawało się jednak, że nic nie wie o niebieskiej kuli z szafiru. To dziwne.

Och, ale… gdzie on ma rozum? Chłopiec znalazł ją przecież nie tak dawno na bagnach, przez które nie dawało się przejść. Oczywiście, że ona nic na ten temat nie wie. Brat Lorenzo przeklinał samego siebie za to, że tylko zmarnował czas na niepotrzebne pytania.

Twarz wykrzywiła mu się złośliwą radością. Nie mówili jej, że ten Erling Müller żyje – jak to zresztą możliwe, to przechodzi ludzkie pojęcie – ani też że jej mąż, czarnoksiężnik, został wskrzeszony z martwych za pomocą tego olbrzymiego szafiru. Niech dalej cierpi bolejąc nad losem obu mężczyzn, na nic lepszego nie zasługuje.

Dlaczego więc wciąż się nie poddaje? Nie ma już przecież po co żyć, nie ma nadziei na ratunek!

Dzieci, rzecz jasna! One wciąż żyją.

Ale niedługo, już on się o to zatroszczy.

Chyba że…

Do głowy wpadł mu nowy pomysł.

Tak, oczywiście! Mógł to zrobić od razu, zniszczyć resztki jej oporu.

Odwrócił się do swoich ludzi.

– Nie widzę żadnego potwora.

– No tak – odparł zmieszany kasztelan. – Ale były tutaj, przysięgam.

– Nonsens – warknął Lorenzo.

Podszedł do kobiety.

– Mam dla ciebie nowinę, nędzna dziwko.

Tiril nie odpowiedziała, ciągnął więc ze złośliwym zadowoleniem:

– Przybyły wieści. Wszystkie twoje dzieci, cała trójka, nie żyją.

Tiril drgnęła, targnięta najostrzejszym bólem, jaki kiedykolwiek czuła. Ale zachowała spokój.

– Nie wierzę. Są dobrze chronione.

– Mówię prawdę. Opuściły dom wraz z twoją tak zwaną matką i wszystkich zastrzelono podczas starcia w lesie. Nie masz więc po co żyć. Powiedz, co wiesz, a unikniesz dalszych cierpień.

Tiril zapłakała, ogarnięta gwałtownym smutkiem.

– To nieprawda, nieprawda! – wołała przez łzy. – Nidhoggu! Zwierzę! Moi jedyni przyjaciele, jakich mam na świecie, zmuście go, aby powiedział prawdę!

Lorenzo nie zdążył zauważyć, skąd się wzięły, nagle jednak się pojawiły. Coś bladożółtego przesunęło się obok i przycisnęło duszącą dłoń do jego twarzy, a tuż przy nim zjawiła się rozwarta paszcza rozwścieczonego wilka z odsłoniętymi, gotowymi do ataku kłami.

Kasztelan i strażnicy pobiegli w górę po schodach, potykając się o siebie nawzajem i wydając zduszone okrzyki strachu.

Lorenzowi wydawało się, że i on krzyczy, ale z ust wydarł mu się tylko jęk przerażenia. W potężnym ciele serce zabiło niepokojąco szybko.

– Nie, nie – stęknął. – Zabierzcie je, zabierzcie tego potwora!

– To nie jest potwór – słabym głosem sprzeciwiła się Tiril. – To tylko zwierzę, które my, ludzie, udręczyliśmy ponad wszelkie wyobrażenie. Powiedz prawdę o moich dzieciach, to ustąpią.

– Ja… po… po… – zaczął Lorenzo, przyciskając się do ściany i rękami zasłaniając głowę. – Powiedziałem prawdę!

Straszliwa bestia kłapnęła paszczą i Lorenzo usłyszał trzask pękającego materiału. Kiedy ujrzał, co się stało, zaniósł się szaleńczym krzykiem.

Ta bestia, wilk czy co to było, rozerwał jego elegancką szatę od góry do dołu, wielmoża prędko więc musiał opuścić ręce i zakrywać to, co się zakryć dało.

Ogarnięty niepohamowaną złością wrzasnął do Tiril:

– Do stu diabłów, nie mam pojęcia, co się stało z twoimi szczeniakami!

Zdołał jakoś przeczołgać się do schodów i przynajmniej dopóki Tiril go widziała, na czworakach, zaczął po nich wchodzić. Przez cały czas przytrzymywał ubranie, zasłaniając najbardziej krytyczny punkt, zdając sobie sprawę, że opuszcza pomieszczenie w bardzo niegodny sposób.

Kiedy już się wycofał, Tiril gorąco podziękowała swoim przyjaciołom.

– Jednego nie rozumiem – powiedziała zdziwiona. – Przecież wy nie możecie zaatakować w tak namacalny sposób! Jak to możliwe, że Zwierzę tak się tym razem ucieleśniło? Zdołało porwać ubranie na tym łajdaku? To… to się nie zgadza!

Nidhogg roześmiał się, ukazując przy tym wszystkie swoje straszliwie długie, przypominające szable zęby. Osobliwe żółtawe kozie oczy zajaśniały łagodnością.

– Zaczekaj, a sama się przekonasz – oznajmił ochrypłym, tak łatwym do rozpoznania głosem.

Postaci Nidhogga i Zwierzęcia powoli bladły, aż wreszcie całkiem rozpłynęły się w powietrzu. Tiril została sama w sali tortur.

Nikt nie chciał już tutaj zejść.

Być może w ten sposób przyjaciele wyświadczyli jej niedźwiedzią przysługę? Powieszona za ręce ściśnięte w kleszczach cierpiała niewypowiedziane męki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Droga Na Zachód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Droga Na Zachód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Droga W Ciemnościach
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Droga Na Zachód»

Обсуждение, отзывы о книге «Droga Na Zachód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x