– Ale… ja chcę już teraz dostać Sissi!
– Mowy nie ma! – zaprotestowała Urraca ostro. – Nadal siedzi w tobie Tabris, a ty nie masz nad nim kontroli, ponieważ to jest twoja pierwotna postać. Minie trochę czasu, zanim się z nim uporasz, ale jeśli naprawdę chcesz się go pozbyć, to ja ci pomogę.
– Chcę tego naprawdę! – zawołał Miguel szczerze. – Pragnę tego ponad wszystko.
Umilkł i zaczął się z wielką uwagą wpatrywać w najdalszy kąt groty.
Z ciemności wyłoniła się kolejna postać. Mężczyzna z bardzo dawno minionych czasów, ubrany w pięknie wyprawioną skórę zwierzęcą i miękkie buty. Miał długie do ramion blond włosy i nosił szeroki miedziany pas.
Król Agila, władca Wizygotów, którzy przybyli tu znad wybrzeży Bałtyku.
Oniemieli. Czy niespodziankom nigdy nie będzie końca? Teraz jestem pewna, że śnię, pomyślała Unni. Wszystko, cała ta potwornie skomplikowana historia, ta długa podróż, to tylko zły sen!
W takim razie śnijmy dalej! Patrzcie! Król Agila nas pozdrawia.
– Królowo Urraco! Szlachetni rycerze. Poznaję was z tamtego czasu, kiedy nie wiedząc, co czynicie, przenieśliście mój grobowiec w to straszne miejsce graniczne między królestwem nocy i dnia. I wiem, jak uporczywie i jak długo walczyliście o to, by naprawić swój błąd.
Zwrócił się do Elviry i Rodrigueza, którzy tymczasem odnaleźli się, stali teraz przytuleni do siebie, trzymali się za ręce i promienieli szczęściem.
– I was znam, drogie królewskie dzieci. Pozdrawiam was z największym szacunkiem. Wy i ja przez bardzo, bardzo długi czas dzieliliśmy przecież grób.
A wy, cudowni, zdumiewająco młodzi ludzie z przyszłych czasów, których my nawet we śnie nie mogliśmy sobie wyobrazić… To, czego wy zdołaliście dokonać, jest niepojęte!
I wreszcie ty, niezwykły demonie, który dla kobiety z ludzkiego rodu odwróciłeś się od własnego królestwa. Wielka musi być twoja miłość, skoro potrafi złamać przekleństwo czarownika, i dobrych przyjaciół musiałeś zyskać pośród nas, zwyczajnych, śmiertelnych ludzi.
Unni, która powitała go jak króla, co przecież było zgodne ze stanem faktycznym, zastanawiała się, dlaczego Agila akurat teraz się pojawił. Fakt, że jest upiorem, już jej nie niepokoił, widziała ich przecież wystarczająco dużo, by tracić z tego powodu grunt pod nogami. Ale skoro jeszcze nie zdążyli go uwolnić z trudnego położenia?
Wkrótce miała otrzymać odpowiedź na swoje pytania.
– Przybywam do was z przestrogą – rzekł. Wymawiał słowa w jakiś staromodny sposób tak, że z trudem go rozumieli. – Oni gotują się do walki, ci na dole, po tamtej stronie mojego sarkofagu. Jeżeli go przesuniecie, to oni wyleją się strumieniem na zewnątrz, by was unicestwić. A wtedy to już na pewno nie chciałbym być na twoim miejscu – zwrócił się do Miguela.
Unni zaprotestowała.
– Ale byłoby chyba dobrze, gdybyśmy wpuścili trochę dobra do ich królestwa. Wtedy wiele demonów przestałoby istnieć. To znaczy, innymi słowy, zostałyby przemienione w przyzwoite istoty.
Agila z troską potrząsał głową.
– Wy nie zdołacie tam wejść. Nie zdołacie wywrzeć na nich wpływu. Setki ich stoją za tą ścianą, wszyscy gotowi do walki.
Nie brzmiało to zbyt przyjemnie.
– Jak jednak inaczej zdołamy was uratować, królu i panie? – spytał Jordi z wielkim szacunkiem.
Ogniska prawie całkiem pogasły. W grocie zrobiło się ciemno i zimno.
– Ja też tego nie wiem. Chciałbym wam jednak radzić, byście opuścili to miejsce najszybciej jak to możliwe i zapomnieli o przeklętej grocie.
Rycerze byli szczerze zmartwieni. Jordi pamiętał, co cała grupa jest im winna.
– Tego jeszcze zrobić nie możemy, królu i panie – powiedział. – Przybyliśmy tutaj, by spełnić dwie rzeczy. Po pierwsze, połączyć nieszczęsne królewskie dzieci. Dokonaliśmy tego i teraz pozostaje nam tylko przesunąć ich sarkofagi, ustawić je obok siebie. Drugie nasze zadanie miało na celu uwolnienie waszej wysokości. Dopóki tego nie uczynimy, nasi przodkowie rycerze również nie odzyskają wolności. Ani my.
– Ani konie – dodała Unni pospiesznie.
Agila zwrócił ku niej swoją zdumiewająco młodą twarz i uśmiechnął się:
– Jesteś miłośniczką zwierząt, jak widzę.
– Wszyscy jesteśmy – dodał Jordi. – Nie mamy tylko pojęcia, jak przesunąć sarkofag waszej wysokości, żeby nie ściągnąć na siebie nieszczęścia.
– Nie da się tego zrobić. A pierwszym, który zostanie unicestwiony, kiedy dzikie hordy tu wpadną, jest rzecz jasna ów urodziwy młody człowiek – rzekł Agila, wskazując na Miguela. – Zatem on powinien opuścić grotę, kiedy wy będziecie otwierać im wejście.
Miguel miał ponurą, ale i zdecydowaną minę. Wszyscy przyjaciele jednak radzili mu, by poszukał sobie jakiejś kryjówki. A w każdym razie, by opuścił grotę.
– Pójdę z tobą! – zawołała Sissi natychmiast.
– Nie! – zaprotestowała Urraca. – Ty zostaniesz. Musisz dać mu czas.
Miguel był głęboko wzruszony.
– Pójdę – obiecał. – Najpierw jednak muszę się upewnić, że możecie bez narażania życia przesunąć trumnę jego wysokości.
Podszedł do otworu. Nie chciał nikomu pokazać, jak bardzo jest wzruszony.
– Antonio! – zawołał półgłosem. – Chodź no tu i zobacz. Zresztą, chodźcie wszyscy!
Zdumieni podeszli do otworu, a tam uderzył w nich oślepiający blask.
Był ranek, tego się nie spodziewali. A jeszcze mniej śniegu, który musiał spaść w nocy. Teraz wszystko pokrywał czysty, biały całun. Kamień króla Agili stał niczym wielki czarny monument pośród tej bieli. Osobliwa, gęsta cisza, która pojawia się tylko wtedy, gdy spadnie śnieg, trwała nad wszystkimi trzema kamieniami.
– Tommy – jęknął Antonio. Wszyscy pobiegli tam, gdzie znajdował się pokryty śniegiem, niewielki wzgórek. Oczyścili go pospiesznie i przenieśli do groty. Unni prosiła rycerzy, by konie też mogły wejść do środka, ale don Sebastian powiedział, że to nie jest konieczne, i spojrzał na nią z czułym błyskiem w oku.
Tommy nadal żył, Miguel i Morten przynieśli drewna na opał i ułożyli przemarzniętego chłopca bliżej ognia. Antonio się nim zajął, wyrzucając sobie ze złością, że zapomniał o własnym pacjencie. Oznajmił po chwili, że Tommy z pewnością się z tego wyliże, najważniejsze, żeby nie dostał zapalenia płuc.
– Boże drogi, nie pozwól, żeby on też umarł – modliła się Sissi. – Byłoby o jednego za dużo.
Miguel podszedł do niej i ujął w dłonie jej twarz.
– Sissi, wkrótce będę musiał cię opuścić. Ale spytałaś mnie, czym właściwie jest demon z rodu Nuctemeron.
– Tak. Wciąż tego nie wiem.
Podał jej amulet, który pokrywał niemal całą dłoń dziewczyny.
– To jest Nuctemeron. Chcę, żebyś go zachowała.
Sissi patrzyła przestraszona na amulet. Prawdę powiedziawszy, nie wyglądał przyjemnie.
Miguel próbował wyjaśnić jej, co ten przedmiot oznacza, a dobierał słowa z niezwykłą starannością.
– To jest tylko dla twojej wyobraźni, a nie dla rzeczywistości. Jeśli na twojej drodze pojawią się trudności nie do pokonania, ale tylko wtedy, nie z powodu jakichś drobiazgów, bo w takich sytuacjach amulet nie działa, powinnaś zamknąć go w swoich dłoniach i szeptać moje imię. Wtedy ja przybędę. Wciąż tylko jako siła wyobraźni, ale pomogę ci najlepiej jak będę mógł. Wcale nie jest pewne, że będziesz mnie mogła zobaczyć, ale ja przyjdę i będę przy tobie.
Читать дальше