Natrafiono na otwór, który wyraźnie dokądś prowadził. Usłyszeliśmy wycie jak z tysiąca wilczych gardzieli, poczuliśmy wiatr o sile orkanu, który powalił nas na ziemię. Przepełnił nas wszystkich najbardziej lodowaty strach, jaki człowiek może sobie wyobrazić.
Tam w środku coś się działo, ale my, przerażeni, wspólnymi siłami zdołaliśmy przesunąć sarkofag Agili wraz z fundamentem i wszystko razem ustawić przy ścianie. W ten sposób zakryliśmy dziurę. Jordi rzekł zdumiony:
– Więc ten młody chłopak, Tommy, się nie mylił, choć taki jest oszołomiony. Słyszał słowa: Jestem brama. Przywróć mi spokój! To Agila do niego przemawiał.
– Niewątpliwie! Zresztą i my słyszeliśmy coś podobnego, zanim przesunęliśmy sarkofag: Okażcie miłosierdzie! Nie skazujcie mnie na cierpienie! Te słowa ciążyły nam jak niezmierne brzemię winy. W całym naszym ziemskim życiu, i później po śmierci. Przez wieleset lat. To, i to, co stało się z naszymi ukochanymi.
– No ale jak do tego doszło? – spytała Sissi.
– Do groty przybył Wamba, szedł po śladach naszych ludzi. Widział wielkie transporty skarbów, a ponieważ był potwornie chciwy, zjawił się tutaj i oznajmił, że kosztowności należą do niego. My, oczywiście, nie chcieliśmy się zgodzić, Wamba wpadł w furię i żeby nam pokrzyżować szyki, wzniósł ten mur, zanim zdążyliśmy ustawić oba sarkofagi obok siebie. Rozdzielił królewskie dzieci na wieki. Urraca zrobiła, co w jej mocy, by złagodzić jego przekleństwo, ale szkoda już się stała. Urraca była naszą bardzo zdolną pomocnicą, prawdziwym geniuszem technicznym, potrafiła wznieść wysoki mur, który nie pozwalał zajrzeć do miejsca spoczynku naszych dzieci. Zostawiliśmy na murze naszą pieczęć, by trzymać z dala od niego katów inkwizycji.
Dalszą opowieść podjął don Sebastian.
– Mieliśmy zamiar wkrótce tu wrócić. Tymczasem Wamba wzniósł tamten cienki, zewnętrzny mur, który zasłonił nasz znak.
Don Ramiro uśmiechnął się krzywo.
– Najlepsze, co Urraca mogła zrobić, to zmącić mu pamięć tak, by nie potrafił sobie przypomnieć, jak się tu dostać.
Don Sebastian mówił dalej:
– A potem dostaliśmy się do niewoli, byliśmy torturowani, zostaliśmy zamęczeni na śmierć. Wtedy to Wamba i Urraca odbyli swój wielki pojedynek czarowników, w czasie którego on rzucił przekleństwo na nasze rody i zamordował Urracę.
– A kto zamordował Wambę? – spytał Antonio.
– Tego nie wiemy. Ale musiał chyba umrzeć ze starości, był przecież już wtedy potwornie stary.
– Kto poustawiał te wszystkie przeszkody na drodze do groty? Te wszystkie pułapki?
– Urraca i nasi ludzie. Częściowo. Niektóre pułapki zastawione na nas to dzieło Wamby. Na przykład zapadnia i podwójny mur w kościele to jego sprawka.
– Dosyć nieprzyjemne pytanie: kto zamordował waszych ludzi, w wyniku czego nie został nikt, kto mógłby opowiedzieć o skarbie? Czy to wy sami?
– Och, nie! Absolutnie nie! To Wamba, bo chciał zagarnąć cały skarb.
– No i zapomniał, biedak, gdzie skarb jest ukryty – rzekła Unni. – To drań, ale teraz nam wszystkim ulżyło, że to nie wy odebraliście życie tamtym… Wybaczcie nam podejrzenie.
Rycerze łaskawie skłonili głowy.
– A ja mam kolejne trudne pytanie – rzekł Jordi. – Co waszym zdaniem znajduje się tam w głębi?
– Na to może odpowiedzieć Tabris.
Demon syknął przez zęby niczym wąż. W końcu jednak zaczął mówić swoim gardłowym głosem:
– Ja wiem, co tam jest. Narobiło się okropnego hałasu na dole w Ciemności tamtego dnia. Mówili, że jakieś ludzkie robactwo przywłaszczyło sobie prawo wtargnięcia wprost do zamku mistrza, do jego prywatnej siedziby, do której nikt nigdy nie wszedł bez zaproszenia. To był wyizolowany świat mistrza, nietykalny, jak myślał. I nagle ktoś się tam włamał. To mogło mieć katastrofalne następstwa.
Unni zdecydowanym tonem powiedziała to, przed czym Tabris się wzdragał:
– Myślisz, że zło mogło się wydostać na świat?
On zwrócił ku niej swoje budzące grozę oblicze tak gwałtownie i przysunął się tak blisko, że przerażona odskoczyła.
– Nie – wysyczał. – Ale dobro mogło się przedostać do Ciemności. A wówczas mistrz straciłby mnóstwo demonów. Przede wszystkim te z rodu Nuctemeron. Jego władza uległaby korozji.
– Dobro… pod postacią Agili i tych dwojga dzieciaków?
– Tak. A za nimi przyszliby inni. Na świecie istnieje zdumiewająco dużo dobra.
– Owszem – bąknęła Unni. – Tylko że tak rzadko ma ono coś do powiedzenia.
Morten zebrał się na odwagę, by wtrącić:
– Zło jest bardziej fascynujące, w każdym razie w nowościach.
– Ale co to właściwie jest ród Nuctemeron? – spytała Sissi. – Wiem, że ta nazwa znaczy tyle co „Noc rozjaśniona dniem”, niewiele jednak mi to mówi. Co to oznacza?
Tabris patrzył na nią długo, jakby ją z trudem rozpoznawał. Juana uznała, że musi to być dla Sissi upokarzające, więc spytała pospiesznie:
– Dlaczego Jordi nie może położyć na miejsce ostatniego kamienia? Wzór nie może być kompletny, jak powiedziała Urraca, bo co by się stało?
Odpowiedziała jej sama Urraca:
– Wy źle sobie tłumaczyliście wyraz oczu dońi Elviry. Ona nie czekała niecierpliwie, byście znaleźli kod. Ona była śmiertelnie przerażona.
– Więc co by się stało, gdybym uzupełnił wzór? – spytał Jordi.
– Wszystko by się zawaliło. Sarkofagi zapadłyby się w ziemię, resztki ze sklepienia groty by je pogrzebały, a młodzi pozostaliby na wieki błąkającymi się upiorami. Rycerze również.
– A ty, dona Urraca? – spytała Unni.
– Ja też. I przekleństwo ciążące nad waszymi rodami zachowałoby swoją moc.
No tak, pomyślała Unni. Jeśli Tabris wymorduje nas wszystkich, to zostanie tylko maleńki synek Vesli. Biedne dziecko!
My wszyscy biedni.
Tabris wyprostował się, głową sięgał niemal sklepienia.
– Teraz znam już tajemnicę rycerzy. Teraz mam Urracę. Moje zadanie zostało wypełnione. Jeszcze tylko jedna rzecz pozostaje do zrobienia.
Cichy szmer przeszedł przez grupę. Wiedzieli, co demon ma na myśli. Zamierza ich pozabijać.
Juana zaciskała wargi, by nie wybuchnąć płaczem, Morten próbował dodać jej otuchy i poczucia bezpieczeństwa, bał się jednak tak samo jak ona. Inni stali jak przymarznięci. Wiedzieli, że próba ucieczki nie ma sensu. Ręce Tabrisa o długich szponach pochwyciłyby ich natychmiast, albo jeszcze prościej: wystarczyłoby krótkie zaklęcie, by wszystkich zatrzymać.
Rycerze stali tak samo bezradni, Urraca nie miała już żadnej magicznej siły. Została zamknięta w swojej akwaryjnej próżni.
– A więc nie udało nam się – stwierdził Jordi niepewnym głosem. – Bo to ty zorientowałeś się, o co chodzi, zanim zdążyliśmy połączyć groby młodych książąt i uwolnić króla Agile z jego bolesnej sytuacji, gdy tak długo musiał rozdzielać od siebie dzień i noc, ciemność i jasność. Powinieneś był dać nam więcej czasu, Tabris.
– Mieliście go pod dostatkiem – odparł demon z paskudnym grymasem.
Antonio próbował apelować do niego:
– A co się stanie z nieszczęsnym Tommym, który leży na zewnątrz? Ranny, pozostawiony sam sobie.
– Mam to gdzieś.
Po twarzy Sissi spływały dwa strumienie łez, ale ona nie robiła nic, by je powstrzymać.
– Skoro już wszystko postanowione, to chciałabym, żebyś zaczął ode mnie. Przynajmniej nie będę musiała patrzeć, jak umierają moi najlepsi przyjaciele.
Читать дальше