– Nikt z nas tego nie chce – wtrącił Antonio. – Czy nie moglibyśmy zginąć wszyscy równocześnie?
Wargi Tabrisa układały się tak, jakby wymawiał słowa „najlepsi przyjaciele”. Z wielkim zdziwieniem. Po czym nagle odparł twardo:
– Nie! Na ten moment czekałem bardzo długo. Nie może trwać zbyt krótko.
Ręka z okropnymi szponami wbiła się w ramię Sissi. Przyjaciele rzucili się jej bronić, ale on jednym gestem osadził ich w miejscu. Górna warga demona uniosła się w ohydnym uśmiechu oczekiwania.
– Zrób to jak najszybciej, Miguelu – prosiła, próbując opanować drżenie głosu, który jednak brzmiał bardzo żałośnie.
Triumfalny grymas demona zgasł.
– Miguel?
– Ja cię przecież kocham, wiesz o tym. Ja jestem Sissi. Kocham i Miguela, i Tabrisa, i na tę moją miłość zaklinam cię, zabij mnie jak najprędzej. Uczyń mi tę łaskę!
Tabris gapił się na nią. Uchwyt na ramieniu dziewczyny nieco zelżał, z rany po szponach pociekła krew.
Demon uniósł głowę i spoglądał na zebranych po kolei, przyglądał się jednemu po drugim, jakby pragnął wzbudzić w sobie jeszcze większą do nich nienawiść. Popatrzył na Urracę i uśmiech zwycięstwa zaczął, z wolna powracać na jego wargi.
– Ty jesteś naszym przyjacielem, Miguelu – rzekł Jordi. – Przeżyliśmy razem wiele dobrych chwil.
– No i co z tego? – odparł Tabris bezbarwnie. Wzrok demona przesunął się znowu na Sissi. W wielkiej grocie panowała absolutna cisza, znikąd najcichszego choćby dźwięku, najmniejszego szmeru, woda nasycona wapniem, która przez wieki tworzyła te fantastyczne formacje i „lodowe sople”, już dawno przestała kapać.
Tabris cofnął rękę z ramienia Sissi. Zobaczył krew na swoich szponach. Długo, w zdumieniu przyglądał się dziewczynie, po czym delikatnie pogłaskał jej policzek wierzchem dłoni.
I jeszcze raz, jak we śnie.
Po czym głęboko wciągnął powietrze i ukrył twarz w dłoniach. Wszyscy jednak zdążyli dostrzec na niej wyraz rozpaczy.
Wkrótce ręce demona znowu opadły.
– Utracę wszystko, jeśli nie dopełnię swojego obowiązku. Wszelkie moje demoniczne zdolności. Wstęp do otchłani. Utracę cześć i życie wieczne. Ale to się nie może równać z utratą ciebie, Sissi. Bo po co mi wtedy wieczne życie?
Wstrzymali oddech.
– Chcę być człowiekiem, Miguelem – mówił dalej Tabris ochrypłym głosem. – Chcę się zestarzeć z tobą i umrzeć, kiedy mój czas nadejdzie. A właściwie… właściwie to ja nie wiem, czego pragnę.
Nikt się nie poruszył. Nie mieli odwagi. Atmosfera była taka napięta, niepewna decyzja Tabrisa taka krucha. Jedno słowo, jeden gest mógł zburzyć chwiejną równowagę, a konsekwencje byłyby trudne do przewidzenia.
W końcu demon podniósł głowę. Twarz wykrzywiała mu rozpacz i ból. Powolnym krokiem ruszył w stronę Urraki.
Ona patrzyła mu w oczy ze swoją normalną siłą. Tabris potrząsnął głową i uwolnił ją od czarów.
Potem zwrócił wzrok na pozostałych.
– Jesteście jedynymi przyjaciółmi, jakich kiedykolwiek miałem. I Sissi jest jedyną miłością mego życia. Nie chcę wypełnić swojego zadania.
Jakiś dźwięk wyrwał go z transu. Jakby się coś waliło z trzaskiem. Słyszeli to już kiedyś. Wówczas, gdy Unni i Jordi próbowali zrobić coś, by „kurtyna” Wamby runęła.
Widzieli, jak zaczyna wibrować, jak odpadają z niej małe kawałki.
I w końcu…
Pospiesznie chwytali powietrze. Na wewnętrznej ścianie, nad grobem króla Agili, ukazał się herb rycerzy i można było odczytać słowa: Amor ilimitado solamente.
Tylko bezgraniczna miłość.
– Szybko, Tabris! – krzyknęła Urraca. – Uwolnij ich od czarów.
Demon uczynił gest dłonią i znowu mogli się poruszać. Tabris przemienił się w Miguela, nikt nie wiedział jednak, czy on sam tego chciał, czy też mistrz w otchłani Ciemności dokonał aktu zemsty.
Urraca wciąż się denerwowała:
– Miguel! Sissi! Unni z Jordim! Napierajcie na mur! Ty też, Antonio, twoja tęsknota za Veslą ma swoją siłę.
Juana i Morten patrzyli na nią pytająco.
– Nie – odparła Urraca. – Wasza miłość jest jeszcze zbyt niedojrzała. Mogłaby narobić więcej szkody niż pożytku. Ale takiej ofiary, jaką uczynił Miguel, nie spotyka się co dnia. Zresztą pokochać demona też nie każda kobieta potrafi. Miłość pozostałych znamy. Jest czysta, prawdziwa i trwała. No… pchajcie mur i myślcie o swoich ukochanych!
Zrobili, jak kazała. Rycerze podeszli bliżej, oczy małej Elviry płonęły nadzieją, w którą biedactwo chyba sama nie mogła uwierzyć po tak strasznie długim okresie zawodu i rozpaczy. Urraca czuwała nad całością. Unni myślała o samotnym Rodriguezie po drugiej stronie muru, który z pewnością nie bardzo wiedział, co się dzieje. Teraz jednak nie wolno jej było myśleć o niczym innym, tylko o miłości do Jordiego. Robiła więc to, co wszyscy. Położyła dłonie na obrzydliwie zimnym murze i postarała się, by jej serce i duszę wypełniły tylko myśli o Jordim, tylko miłość do niego.
Jeśli teraz zaprę się jeszcze mocniej i mur runie, to ja upadnę u stóp Rodrigueza, przemknęła jej przez głowę naprawdę mało poważna wizja i musiała się koncentrować od nowa.
Unni nie odważyła się naciskać mocniej, położyła tylko ręce na chwiejącej się ścianie.
I na jej oczach mur między sarkofagami zaczął się rozpływać i wolniutko znikać w powietrzu.
Zaległa przytłaczająca cisza.
Doña Elvira i książę Rodriguez patrzyli na siebie. Niepewnym krokiem ruszyli sobie nawzajem na spotkanie. Jakby nie mogli uwierzyć w cud.
Sissi rzuciła się Miguelowi w ramiona, ale nie danym jej było zatrzymać go tylko dla siebie. Wszyscy pragnęli mu dziękować, śmiali się i płakali na przemian, przekrzykiwali się wzajemnie. Rycerze otoczyli kołem Urracę, a ich twarze były jasne i uradowane.
Tylko jedna istota nie uczestniczyła w powszechnej radości.
Miguel.
Czuł się załamany. Rozumieli go, oczywiście. Wiedzieli, czego wyrzekł się z własnej woli.
Wtedy podeszła do niego Urraca i przyjaźnie położyła mu ręce na ramionach.
– Mój drogi przyjacielu. Nigdy bym nie uwierzyła, że będę mogła jakiegoś demona nazywać przyjacielem, ale w tej sytuacji przychodzi mi to z wielką łatwością. Czy pamiętasz, co ci parokrotnie powiedziałam? Te słowa, których nie rozumiałeś?
– Pamiętam – potwierdził zgnębiony. – Że moje czyny zostaną zapisane na moje dobro.
– No właśnie. I oto nadszedł odpowiedni czas. Więcej razy, niż chciałeś o tym słyszeć, pomogłeś naszym młodym przyjaciołom. I mnie raz oszczędziłeś. Nie mogę oczekiwać, że zrobiłbyś to jeszcze raz. W podzięce pragnę złożyć ci pewien dar.
Miguel przyglądał jej się zdumiony, trochę niechętny. Piękna czarownica mówiła dalej:
– Powiedziałeś kiedyś, że chciałbyś być człowiekiem i żyć na ziemi, ale zachować wszystkie zdolności demona. Czy nadal tego pragniesz?
Jego twarz nie wyrażała niczego, gdy mówił:
– Bardziej niż kiedykolwiek.
– W takim razie wola twoja zostanie spełniona. Z jednym wszakże wyjątkiem: nie będziesz miał duszy demona. Nigdy już w przyszłości nie będziesz nikomu życzył źle.
– Urraca, Urraca – upominał ją don Federico. – Demon zawsze będzie demonem.
– Nie masz o tym pojęcia – warknął Miguel w stronę starego rycerza, a oczy pozieleniały mu z gniewu.
– No, no – powiedziała Urraca. – Tak nie można! Wciąż jesteś jeszcze za bardzo demonem. Powinniśmy zaczekać jakiś czas, potem przekonasz nas, czy myślisz poważnie, i zobaczymy, co dalej.
Читать дальше