– Kogo masz na myśli, mówiąc „my”? – spytał Jordi. – Że ty jesteś Flavia Cleve, Włoszka i dama z wyższych sfer, to już wiemy, ale pozostała dwójka?
– Pozwólcie, że przedstawię: Mój brat, conte Bruno Cleve…
Unni dodała przemądrzale:
– Po norwesku „hrabia” Cleve. Brawo! A więc to jego Elio niemal pokonał w szachach?
– Uf, ten nieszczęsny głupek Elio! To był prawdziwy koszmar, kiedy mieszkał u nas razem z rodziną. W dodatku niewiele miał do powiedzenia, właściwie o niczym nie wiedział.
– Elio nie jest wcale głupkiem – zaprotestował ostro Jor – di. – A kim jest Thore Andersen? Jakimś zwykłym człowiekiem, który przypadkiem nosi to nazwisko, czy też…
Thore odpowiedział za siebie:
– Że też nigdy o mnie nie słyszałeś, Mortenie! Jestem czarną owcą rodziny, kuzynem twego ojca. Wyrzucono mnie ze szkoły za nieodpowiednie zachowanie i za – ciągnąłem się na statek. Ponieważ z twoim ojcem na – wet nieźle mi się układało, załatwił mi pracę u pana Cleve we Włoszech. Zostałem jego szoferem i nie tylko. No i znałem już wtedy tajemnicę Knuta. Wiedziałem o jego dzienniku.
Morten odpowiedział:
– Rzeczywiście, słyszałem kilka razy o jakimś ciemnym tępym typie, który wpędzał dziewczęta w kłopoty i zaraz się zmywał. Ale nikogo nie obchodził nawet na tyle, żeby wspomnieć, jak ten człowiek miał na imię!
– No, no! – Thore czerwony na twarzy jak burak próbował skoczyć do Mortena, ale wokół niego zaczęły zaraz trzaskać niebieskie iskierki.
– Stój w miejscu, ty idioto! – zawołała Flavia, wyraźnie wyprowadzona z równowagi.
Jordi uspokoił ją, zadając następne pytanie.
– A potem uczepiłaś się Mortena i odgrywałaś rolę troskliwej macochy, o wiele milszej niż jego rodzony ojciec. Co się właściwie stało z ojcem Mortena, Knutem? On zmarł przy tobie, we Włoszech. Jak była przyczyna śmierci?
Flavia zerknęła na brata, a potem wzruszyła ramionami.
– Wylew, tak twierdził lekarz.
– Rzeczywiście? – spytał Jordi podejrzliwie. – A gdy I pomagałaś mi podczas mojej pierwszej podróży do Hiszpanii, razem z Pedrem pielęgnowałaś mnie w jego domu w Madrycie… Czy po to, żeby wydobyć ode mnie informacje?
– Oczywiście! A jak myślałeś?
– Sądziłem, że jesteś dobrą kobietą o ciepłym sercu – odparł Jordi z powagą. – I opowiedziałem ci o wszystkich moich spotkaniach z rycerzami.
– Tak, tak, wygadywałeś różne bzdury. – Flavia uśmiechnęła się pogardliwie. – Ale udzieliłeś mi wielu informacji.
– Wcześniej też się ze mną kontaktowałaś. Rozumiem teraz, że miałaś taki sam cel. Przyczepiłaś się do nas… i jesteś odpowiedzialna za większość ataków na nas!
– O, nie, tym zajęła się ta banda na podłodze. Możecie mi wierzyć, że my nie mamy z nimi nic wspólnego.
– W to rzeczywiście wierzę. Wtrącił się Morten:
– Widziałem was w lesie w Skanii. Nadchodziliście, dwaj mężczyźni i kobieta, a potem na mój widok rzuciliście się do ucieczki.
W tym momencie Jordi i Antonio nie na żarty się wystraszyli. Nie wolno przecież wspominać o gryfach, a tamci szukali wtedy właśnie gryfa!
Antonio przerwał więc Mortenowi.
– Zawsze miałem kłopot z odpowiednim określeniem relacji z tobą, Flavio. Teraz rozumiem już, dlaczego. Ale jedno chcę wiedzieć. To ty atakowałaś Sissi raz po raz, prawda? Uderzyłaś ją w grotach Lano, obluzowałaś kamień w ruinach rycerzy, przez co Sissi znalazła się w zamknięciu i została uwolniona przez czysty przypadek. Próbowałaś też otruć ją, gdy piliśmy irish coffee… I w innych sytuacjach.
– To była konieczność – odparła Flavia krótko. – Sissi ma prawdziwy talent do języków, a w grotach Lano przechodziła obok, kiedy rozmawiałam po włosku z bratem. To była bardzo ważna rozmowa, a nie wiedziałam, ile ona mogła z niej usłyszeć.
– Nie podsłuchuję cudzych rozmów – oświadczyła Sissi urażona. – Zamykam wtedy uszy.
Wyraz twarzy Flavii mówił wyraźnie, że przynajmniej teraz uważa Sissi za osobę bez znaczenia w grupie. Sprowokowało to Unni.
– A kiedy rozstałaś się z nami przy Reinosa, to głowę dam, że nie pojechałaś do Madrytu, jak udawałaś przez telefon, twierdząc, że cudownie ci jest, kiedy pławisz się znowu w luksusach. Takie oszustwo w dzisiejszych czasach to żaden problem, kiedy są telefony komórkowe. Wyruszyłaś w góry razem ze swoimi dwoma kompanami. Raz nasze ścieżki się przecięły, minęliście nas zaledwie o dwa metry i poszliście w złym kierunku, a my oczywiście nie zamierzaliśmy was zawracać. Wiele razy źle wam zresztą poszło.
Jordi szepnął Unni, by nie była taka złośliwa, i nawet go posłuchała.
– Ach, Boże, jakaż ja jestem głodna! – westchnęła. – Szkoda, że nie zabraliśmy ze sobą serów, ale one leżą u Pedra i Gudrun w Panes. Mam nadzieję, że przynajmniej oni nie są tacy głodni.
– Unni, spróbuj zachować trochę powagi – poprosił Morten.
– Ja jestem poważna, a właściwie bliska płaczu. I zawsze, gdy się tak ze mną dzieje, palnę coś głupiego. Sama próbuję dodać sobie otuchy. Przepraszam.
I właśnie w tej chwili ktoś czy coś siadł okrakiem na dachu kościoła i zaczął mocno uderzać w niego piętami.
Miguel odruchowo wyciągnął rękę, żeby przyciągnąć Sissi do siebie i chronić ją. Jak się okazało, było to najgorsze, co mógł zrobić.
Walenie w dach ustało, a wewnątrz kościoła zapanował półmrok. Światło przesłoniła paskudna głowa Zareny.
– Aha! – zawyła triumfalnie. Jej długa ręka zakończona szponami pochwyciła Sissi i podciągnęła ją do góry.
Zarena była demonem, natomiast Miguel wciąż zachowywał swą ludzką postać.
Nie miało to jednak potrwać długo!
Z wielkim szumem rozwinął swe wspaniałe skrzydła, jego ciało się powiększyło, potem w jednej chwili wystrzelił przez sufit, a na ludzi stojących w kościele posypały się kamienie i drewno. Ci, którzy po raz pierwszy mieli okazję widzieć demona, omal nie zemdleli ze strachu.
Kiedy Tabris skoncentrował wszystkie swoje siły na ratowaniu Sissi, jego czar niewolący obie grupy poszukiwaczy skarbów prysnął i w starym kościele zapanował prawdziwy chaos. Na dodatek wszyscy zanosili się kaszlem, bo w powietrzu unosił się kurz i pył, opadający z góry lub podnoszony z dołu. Emma i Flavia wrzeszczały jak opętane, tak bardzo przeraziła je obecność demona. Dopiero gdy kurz nieco opadł i mogli jako tako się rozejrzeć, Jordi i jego przyjaciele zorientowali się, jak wiele znaczyła dla nich pomoc Miguela.
– Sissi… – wyjąkał Morten. – Co będzie…?
– Nie myśl o Sissi – odparł Antonio. – Nią zajmie się Miguel, więc można powiedzieć, że dziewczyna ma szczęście. Nam wystarczy tego, co nas czeka tutaj.
Mówiąc to, szarpnął do siebie plecak z pistoletami, po który próbował sięgnąć Kenny. Jordi i Thore Andersen jednocześnie skoczyli w kąt po leżącą tam broń. Thore po to, by z niej strzelać, Jordi, by temu zapobiec.
W tym czasie Flavia przebiegła do zejścia do krypty, lecz Unni, niewiele się namyślając, wystawiła nogę. Flavia oczywiście potknęła się i przewróciła. Sunęła wśród kurzu twarzą po kościelnej posadzce i zatrzymała się dopiero przy schodach. Juana i Morten natychmiast na niej usiedli.
Chudy hrabia obserwował całe zajście z dostojnym spokojem, przynajmniej pozornie. Trwało to do chwili, gdy Tommy wymierzył mu cios zaciśniętą pięścią i szlachcic stracił równowagę.
Emma usiłował zbiec w dół schodami, lecz Flavia swobodną ręką złapała ją za kostkę. Emma upadła i uderzyła się przy tym tak mocno, że straciła przytomność.
Читать дальше