Margit Sandemo - Fatalny Dzień
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Fatalny Dzień» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fatalny Dzień
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fatalny Dzień: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fatalny Dzień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fatalny Dzień — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fatalny Dzień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Mam zadanie do wykonania, pomyślał z dumą. Muszę zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół, aby przetrwała pamięć o małych odważnych Taran-gaiczykach.
Usiadł na uboczu i dobrał sobie odpowiedni długopis. Przez chwilę zastanawiał się, w jaki sposób sformułować myśl, którą chciał wyrazić. Wiedział, że po angielsku brzmiało to: To whom it might concern. Uznał, że ten zwrot byłby bardzo odpowiedni, ale nie potrafił go dobrze przetłumaczyć. Wreszcie napisał: Dla tego, który znajdzie te księgi.
Zdawał sobie bowiem sprawę, że być może nie wrócą z tej wyprawy. Na myśl o tym zrobiło mu się jakoś smutno, zaczął nawet pociągać nosem. Jeśli ktoś w odległej przyszłości zawędruje w te góry i odnajdzie jego martwe ciało, dostrzeże także jego dzienniki. A w nich zapisana będzie cała historia o tym, jak duchy Ludzi Lodu i Taran-gaiczyków uratowały świat od Tengela Złego. Wówczas ludzie będą już mogli poznać prawdę. Ale dopiero później, kiedy walka się zakończy. Tak, bo przecież jeśli pojawią się tu ludzie, będzie to oznaczało, że świat i ludzkość w istocie zostaną ocaleni. Dla świata Gabriel i jego dzielni przyjaciele cierpieli… cierpieli… Do licha! Cierpieli, tak to się mówi. I ponieśli śmierć!
Otarł nos. Takie myśli zbyt mocno poruszały jego uczucia.
„Nie było nas wielu – zanotował. – Marco, który był czarnym aniołem, Nataniel, który był nim trochę, Tova, która była dotknięta, Ian, który był Irlandczykiem, no i ja. Nazywam się Gabriel Gard z Ludzi Lodu i mam dwanaście lat. Zostałem wybrany do pisania tej kroniki, która może zostanie przerwana w połowie, bo już nie będę żył…”
Nie, stanowczo zbyt wiele miejsca poświęcił sobie, tak nie można. Kronikarz musi zachować obiektywizm.
Wszystko to pięknie wykaligrafował na tytułowej stronie księgi. Chciał umieścić tu o wiele więcej imion, ale zabrakło mu miejsca. Nie wymienił na przykład Runego i Halkatli, ale napisze o nich dalej, wszystko więc chyba będzie w porządku.
Usłyszał, że go wołają, stanął na zdrętwiałe nogi.
Wcześnie ułożyli się na nocny spoczynek. Niełatwo przyszło im znaleźć wygodne miejsce na zimnym, nierównym podłożu, ale w bagażu znalazły się peleryny od deszczu i ciepłe ubrania, w które mogli się utulić.
Gabriel nasłuchiwał dźwięków nocy. Położyli się tylko Tova, Ian, Nataniel, Marco i on, pozostali trzymali wartę. Widział ogromną postać Illvhedina siedzącego na ziemi na ukos od niego, razem z Tengelem Dobrym i Sol. Nieco dalej usadowili się inni, wśród nich Rune i Halkatla zatopieni w cichej rozmowie.
Podejrzewał, że Marco nie śpi, że w ogóle nie potrzebuje snu, lecz kładąc się wraz ze zwykłymi śmiertelnikami chce po prostu zaznaczyć swoje do nich podobieństwo.
Wiatr zawodził nad wzgórzami, skarżąc się żałośnie. Raz Gabriel usłyszał przenikliwy, przeszywający do szpiku kości krzyk i podniósł się przerażony. Marco także zerwał się na równe nogi.
Krzyk dobiegł z płaskowyżu. Przeciągły, straszny, nie mający nic wspólnego ze światem zwierząt. Wydała go… Rozespanemu Gabrielowi przyszło do głowy określenie: „nieczysta dusza”. Nic lepszego nie zdołał wymyślić.
I rzeczywiście… To, co widzieli przed sobą, zdawało się nie mieć żadnego związku z rzeczywistością. Kat i Kat-ghil, obaj będący duchami, zgromadzili wokół siebie inne, posłuszne im duchy!
Gabriel zachichotał, szybko jednak zakrył usta kocem. Nie wolno niepotrzebnie rozdrażniać tych istot!
Czy zanotował wszystko? Poczuł, jak z obawy, że nie wypełni swojego zadania, ściska go w żołądku. Wiedział, że stara się z całych sił, ale poza wszystkim teraz było już zdecydowanie z6yt ciemno, by mógł coś napisać. By pomóc pamięci i uzupełnię luki następnego dnia, dodał jeszcze: „Wycie w nocy”, ale nie był pewien, czy słowa te trafiły na papier, czy też znalazły się na kocu.
Potem zasnął. Być może udało mu się to dzięki poczuciu bezpieczeństwa, które sprowadziła na niego bliskość jego towarzyszy. Wydawało mu się, że na płaskowyżu rozległ się jakiś odległy, szaleńczy śmiech, lecz mógł on równie dobrze pochodzić z jego snów.
W nocy przebudził się raz, lecz nie do końca, nie wiedział, czy to sen, czy jawa. Miał jednak wrażenie, że wokół niego zapanowało niespokojne poruszenie, jakby nagle zaroiło się od ludzi. Przed oczami migały mu przerażone twarze, ktoś przebiegał, ktoś szeptem wydawał rozkazy.
Niektóre z tych twarzy rozpoznał. Trond… Czy to nie on miał dowodzić wielkimi oddziałami? Targenor… I Dida. Roiło się też od demonów.
Później owe przerażające, piekielne okrzyki rozbrzmiały tuż obok niego. Gabriel przez sen, a może na jawie, zrozumiał, że zostali zaatakowani, Marco bowiem nie leżał na swoim miejscu. Ale Tova spała.
Nad głową chłopca przeleciały cztery demony Tuli, zajęte walką z czymś, czemu nie potrafił nadać imienia. Słyszał szczekanie i warczenie, dobywające się z gardzieli drapieżników, i zrozumiał, że to wilki czarnych aniołów wkroczyły do akcji. Nagle jednak pochylił się nad nim Marco i delikatnym ruchem przesunął dłonią po jego oczach.
– Śpij, Gabrielu, śpij – usłyszał miły głos księcia Czarnych Sal.
Później Gabriel nic już nie pamiętał.
ROZDZIAŁ II
Obudził się, bo ktoś delikatnie potrząsał go za ramię.
– Szlachetny chłopcze, posiadający niezwykłą zdolność rycia znaków – rozległ się pełen szacunku głos Inu. – Zbliża się świt. Najwyższy czas, abyśmy wyruszyli.
Gabriel w jednej chwili oprzytomniał. Tova i Nataniel wciąż spali, wstał więc cicho, by ich nie obudzić. Czuł się nadzwyczaj wyróżniony.
Zbocze oblewało chłodne światło brzasku. Chłopiec zadrżał, czuł, że twarz zsiniała mu z zimna. Nie potrafił wykrzesać z siebie zbyt wiele entuzjazmu. Wiedział, że odrobina ciepłego jedzenia i picia na pewno by mu pomogła. Gdyby coś takiego w ogóle mieli.
No, pora wreszcie skończyć z tymi słabościami. Precz z myślami, niegodnymi jednego z wybranych!
Marco stał niedaleko i przyglądał mu się nieprzeniknionym spojrzeniem. Rune i Halkatla ciągnęli ku pobliskiemu zagłębieniu w ziemi dwóch ciemno ubranych mężczyzn.
– A więc prawdą było to, co wydawało mi się snem – szepnął Gabriel. – Kim oni są?
– Współcześnie żyjący przestępcy z oddziałów Tengela Złego, którzy nie mieli dość rozumu, by nie mieszać się w walkę duchów. Właściwie tylko dla nich źle się to skończyło. Poza tym walka była tak wyrównana, że nasi wrogowie bardzo prędko się wycofali. Z ich strony była to zaledwie próba nastraszenia nas. Trudno powiedzieć, aby nam zaimponowali – uśmiechnął się Marco z goryczą.
Podszedł do chłopca i położył mu na ramionach dłonie.
– Czeka cię teraz nieprzyjemne zadanie – powiedział ciepło. – Ale Ulvhedin będzie nad tobą czuwał, a wszyscy Taran-gaiczycy obiecali cię strzec. Nie spotka cię nic, co by zasmuciło Karine, twoją matkę, i twego ojca. Zapisuj dokładnie, co tylko będziesz mógł, najlepiej w krótkich słowach, tak byś później bez trudu to uzupełnił. Zanotuj wszystko, to niezwykle ważne ze względu na ów wymarły lud.
Gabriel tak bardzo był pochłonięty przyglądaniem się złoczyńcom, których odciągali Rune i Halkatla, że nie zauważył, co dzieje się za jego plecami. Odwrócił głowę i ujrzał gromadę ubranych na czarno niewysokich szamanów, gotowych do drogi. Wraz z nimi stał Sarmik, Wilk, ich przywódca. Towarzyszyli mu dwaj synowie, Orin i Vassar.
Był wśród nich także Mar, który nie rozstawał się ze swym wielkim łukiem. Gabriela uradował jego widok.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fatalny Dzień»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fatalny Dzień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fatalny Dzień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.