Margit Sandemo - Gorączka

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Villemo nie potrafi zapomnieć swego ukochanego Dominika, choć rodzina robi wszystko, żeby ich rozdzielić. Gdy nareszcie spotykają się w Danii, miłość staje się niczym gorączka trawiąca ciało. Villemo ucieka od rodziców i podąża za Dominikiem przez szwedzkie lasy Goinge, w których grasują okrutni snapphanowie, bezlitośnie rozprawiający się z obcymi…

Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie miał czasu zastanawiać się nad swoją sytuacją, bo czyjeś silne ręce podniosły go w górę i z rozmachem wyrzuciły w powietrze; spadł… i woda zamknęła się nad nim.

Nie opadł głęboko. Wysiłki, jakie podejmował podczas jazdy, opłaciły się. Udało mu się poluzować więzy do tego stopnia, że wystarczyło teraz mocno szarpnąć i dłonie miał wolne.

Były poobcierane i zdrętwiałe, ale nie miał czasu na roztkliwianie się nad sobą; należało działać błyskawicznie. Przez chwilę nie musiał oddychać, bo gdy go wyrzucano, zdążył nabrać dużo powietrza w płuca. Musiał je zatrzymać dopóty, dopóki nie wydobędzie noża. Nie odebrali mu go, widocznie nawet o tym nie pomyśleli albo po prostu nie przyszło im do głowy, że będzie mógł go użyć. Szybko rozciął pętlę opasującą go wpół.

Sznur odpadł, kamień już nie ciągnął w dół. Ze związanymi nogami i workiem na głowie Dominik starał się wypłynąć na powierzchnię.

Dalsze powstrzymywanie oddechu stawało się torturą.

Ponieważ nie wiedział, czy napastnicy są jeszcze na brzegu, odchylił głowę cło tyłu, tak że ponad wodę wystawał tylko nos. Knebel wciąż blokował usta, worek lepił się do ciała. Po kilku manewrach zdołał w końcu odetchnąć.

Czas najwyższy, bo płuca nie wytrzymałyby dłużej.

Zachłysnął się, nabrał wody, nic nie mógł na to poradzić, żeby tylko się nie zakrztusić, bo nie wiadomo, czy oni nie stoją i nie czekają, kiedy na powierzchni pojawią się bąbelki.

Po chwili odważył się wysunąć głowę nieco wyżej i wtedy usłyszał stukot końskich kopyt. Dochodził z daleka i szybko się oddalał.

Uznał, że jest sam. Musiał uznać, bo już dłużej nie byłby w stanie się ukrywać.

Nie wiedział, gdzie jest brzeg, i wciąż miał związane nogi.

Zanurkował, uwolnił je szybkim cięciem.

Och, co za ulga!

Natomiast zadaniem ponad siły okazało się wsunięcie noża pod sznur, który opasywał mu ramiona i przytrzymywał worek, uniemożliwiając pływanie. Dominik uparcie pracował nogami i rozpaczliwie walczył z ogarniającą go paniką. W końcu rozciął worek od góry i usunął knebel. To ułatwiło oddychanie, a poza tym mógł widzieć.

Brzeg był tuż, tuż. Wysoki, co stwierdził już podczas upadku. Uznał, że leżąc na plecach może zbliżyć się do lądu, a potem wydostać się na górę tyłem.

Raz omal nie zsunął się z powrotem, ostatecznie jednak udało mu się osiągnąć brzeg.

Leżał, ciężko dysząc i drżąc na całym ciele z zimna i z napięcia, które stopniowo zaczynało ustępować.

Potem znowu podjął próbę pozbycia się sznurów opasujących ramiona. Trzymały mocno, wrzynając się w skórę, ale teraz miał więcej czasu. Piłował i piłował z rękami boleśnie wykręconymi do tyłu, nóż co chwila obsuwał się i kaleczył ciało.

Nareszcie lina została mocno nadwątlona. Jedno silne szarpnięcie i pękła. Z ogromną ulgą ściągnął worek z głowy i odetchnął głęboko.

Ale gdzie się znajduje?

Rozejrzał się dokoła. Jakieś jezioro. Pogrążony w mroku krajobraz nic mu nie mówił. Jechali długo, bardzo długo…

Zapamiętał jednak, w którą stronę oddalały się konie. Gdyby poszedł ich śladem, dojdzie zapewne do Hallaryd.

Piechotą?

– Boże mój – szepnął ku gwiazdom. – Dzięki ci za ocalenie! Ale błagam cię, Boże, chroń moją ukochaną, dopóki do niej nie wrócę!

Bardzo był niespokojny. Co grozi Villemo? Teraz, kiedy została bez niego?

Jons? Na pomoc z jego strony nie ma co liczyć. Z nim napastnicy szybko się rozprawią.

A nawet jeśli tego nie zrobią? Myśl o Jonsie i Villemo, samych w gospodzie, budziła prawie taki sam niepokój.

Dominik naprawdę miał powody do obaw.

W małym domku należącym do gospody Villemo przeżywała trudne chwile.

Rozpalona bolesną tęsknotą za Dominikiem, urażona jego chłodnym zachowaniem, którego nie odbierała jako dowodu rozsądku, lecz jako poniżający brak zainteresowania jej osobą, ze spoconym, chorym z pragnienia miłości Jonsem w jednym łóżku…

Ta prawda, że Jons to niezbyt mądry wiejski parobek. Ale był przecież także krzepkim chłopem, był nade wszystko mężczyzną, miotanym namiętnością. Jednocześnie, nie zdając sobie z tego sprawy, trafiał w najsłabszy punkt Villemo, jej współczucie dla ludzi, z którymi los obszedł się niezbyt łaskawie. Jons nie był wprawdzie niedorozwinięty, był po prostu niewiarygodnie naiwny, łatwowierny i nieszczęśliwy, ale dla Villemo to dość, by chciała mu pomóc. Znajdowała się teraz w niezmiernie skomplikowanej sytuacji.

– Jons, zrozum, ja nie mogę ci pozwolić, żebyś do mnie przyszedł – perswadowała cierpliwie. – Jestem przyrzeczona innemu i muszę wrócić do niego nietknięta. Albo umrzeć.

– A nie możesz o nim zapomnieć? – szlochał i głaskał nieśmiało jej nagie ramię. – Ty i ja tak dobrze do siebie pasujemy.

O rany, jęknęła Villemo w duchu. Jak my możemy do siebie pasować? Chyba jak ogień i woda!

– Nie, Jons, nie mogę o nim zapomnieć. Połóż się teraz i śpij.

Znowu wybuchnął głośnym szlochem.

– Ciii – szeptała przestraszona. – Co ci się stało?

– Ja umrę! – zawodził. – Ja umrę!

– Oczywiście, że nie umrzesz! – Przysunęła się do niego i pogładziła po policzku. – Co chcesz przez to powiedzieć? Dlaczego miałbyś umrzeć?

Odwrócił się, jak na niego błyskawicznie, chwycił ją wpół i ukrył twarz na jej piersi.

– Wiesz, że nie chcę zrobić ci krzywdy, Villemo, nie chcę, ale ja już dłużej tego nie zniosę. Żadna dziewczyna mnie nie chce…

– Tego nie rozumiem.

– Naprawdę, żadna nie chce, a to jest dla mnie niebezpieczne. One uważają, że jestem za głupi, a mnie potrzeba… Ja tak strasznie chcę ich dotykać, ogrzać się w ich objęciach… Potrzebuję tego, bo jestem taki wypełniony tym… tym, co musi wyjść, wiesz… To się kiedyś źle skończy, rozerwie mnie na kawałki, jeśli ja nie…

Jons, to nieprawda, to wcale nie jest takie niebezpieczne… – próbowała go uspokoić. – A czy nie mógłbyś… No, chodzi mi o to, czy nie możesz czasem sam sobie pomóc?

Spoglądał na nią z przerażeniem. Jego twarz wyłaniała się z mroku niby jasnoszara plama.

– Sam sobie? O, nie, Villemo! Nie mogę. To jest grzech! I miecz pacierzowy od tego wysycha, wszyscy tak mówią.

– Głupstwa i przesądy! – oświadczyła Villemo rzeczowo.

O rany, co ja wygaduję, pomyślała.

– Nie, nie mogę tego zrobić, nie chcę tego robić! Boję się męki piekielnej, Villemo! Ale gdybym tylko mógł… zbliżyć się do ciebie… mógł… tylko troszkę.

Co za nieznośny uparciuch! Dominiku, gdzie ty się podziewasz? Jestem w niebezpieczeństwie, Dominiku!

Zwłaszcza że słowa Jonsa jeszcze bardziej rozpalają moje trawione gorączką ciało, myślała zgnębiona Villemo. Nie chodzi mi o Jonsa, wcale się nim nie przejmuję. Ale on jest mężczyzną i jest tak blisko mnie, zbyt blisko. To chyba natura daje o sobie znać w ten mało sympatyczny sposób. Ja przecież nie chcę. A mimo to on na mnie działa! Tak strasznie!

– Jons, będzie chyba najlepiej, jeżeli wstanę. Tak nie można!

Trzymał ją mocno. Nie było w tym brutalności, raczej niewolnicze oddanie, desperacka, błagalna próba zatrzymania jej.

– Czy nie mogę… się zbliżyć? Nie do środka… tylko żeby blisko…

Ratunku, wołała w duchu. Jak powiedzieć: nie? Przecież nie chcę go zranić. Nie jego. Gdyby to był zwyczajny mężczyzna, ktokolwiek, to po prostu strzeliłabym go w gębę. Ale jego by to przecież złamało na całe życie. Czy mogę czynić jeszcze cięższym brzemię, które i tak dźwiga?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gorączka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Droga W Ciemnościach
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lilja I Goram
Margit Sandemo
Cizia Zykë - Gorączka
Cizia Zykë
Отзывы о книге «Gorączka»

Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x