Margit Sandemo - Gorączka
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Gorączka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gorączka
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gorączka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gorączka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gorączka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gorączka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Bogu dzięki – mruknął Jons.
– Mimo wszystko nie jest z nami jeszcze tak źle – dodał Dominik. – Mamy jedną strzelbę, a może nawet dwie, jeśli Kristoffer uratował swoją. Możemy dać sobie radę.
Przedzierali się dalej. Teren stawał się niebywale trudny, poza tym cały czas musieli kryć się za wysokimi kamieniami. Niekiedy trzeba było pokonywać większe spadki i w takich razach zawsze jedno trzymało strzelbę wysoko nad głową, by się nie zamoczyła.
W końcu zrobiło się bardziej płasko, a rzeka płynęła wolniej.
– Tę otwartą przestrzeń będziemy musieli przebyć biegiem – stwierdził Dominik. – Nie sądzę, by groziło nam jeszcze jakieś niebezpieczeństwo. Mam nadzieję, że zostawiliśmy snapphanów daleko za sobą, ale na wszelki wypadek trzeba biec!
Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić, kiedy jest się kompletnie wypranym z sił po brodzeniu w wodzie pod prąd i przedzieraniu się między wielkimi, nieforemnymi głazami. Obaj mężczyźni wzięli Villemo za ręce i ciągnęli ją za sobą. Miała wrażenie, że jeszcze moment, a wyrwą jej ramiona ze stawów. W głowie jej huczało, krew pulsowała, była bliska omdlenia. Las, rzeka i góry wirowały przed oczyma. Nie widziała wyraźnie, rozpryskująca się woda i pot zalewały jej oczy.
W końcu znowu znaleźli się w bezpiecznym miejscu. To był ten las, w którym, wedle wszelkich przypuszczeń, powinien się znajdować Kristoffer.
Czekał na nich, to prawda. Ale…
Villemo wydała z siebie bolesne „nie!” i ukryła twarz w dłoniach. Opadła na kolana, nie była w stanie zrobić ani kroku więcej.
Ciało Kristoffera kołysało się na gałęzi. Supeł zawiązany był tak pospiesznie i niestarannie, że Dominik wcale nie musiał przecinać sznura. Patrzyli zrozpaczeni, jak zwłoki zsuwają się na ziemię niczym ciężki worek.
Dominik oprzytomniał pierwszy i próbował go ratować. Wszystkie wysiłki okazały się daremne. Kristoffer został najpierw zamordowany ciosem noża w plecy. Powieszono go wyłącznie po to, by pogłębić makabryczne wrażenie.
– Już więcej nie zniosę – jęczała Villemo. – Oni wybiją nas wszystkich. Jedno po drugim. Ja już nie mogę!
– Musisz! – surowo uciął Dominik. – Nie wolno ci się załamywać!
Tymczasem Jons ułożył starannie zwłoki Kristoffera, znalazł kilka kwiatków i rzucił je na pierś zmarłego. Ten rosły chłop nawet nie starał się powstrzymać łez.
Gdy jednak zaczął zbierać kamienie, znowu świsnęła kula i trafiła w drzewo, pod którym stał Dominik. Nie chybiłaby na pewno, gdyby Villemo, która się właśnie podniosła, nie zobaczyła, że na stoku góry coś błyszczy w słońcu i instynktownie nie odepchnęła Dominika.
Wstał, drżąc.
– Uciekajmy!
Znowu biegli wzdłuż rzeki, ciągnąc Villemo między sobą. Las dawał im osłonę, ale to był zdradziecki sojusznik. Kto wie, kogo i co jeszcze skrywał…
Nie ulegało wątpliwości, że teren się obniżał i stawał się coraz bardziej płaski. Wkrótce nie widzieli już stromych stoków ani po jednej, ani po drugiej stronie. Przed nimi rozciągały się smalandzkie równiny, budzące lęk, lecz imponujące. Rozległy, wspaniały krajobraz, prawdziwa pociecha po ciasnym wąwozie, który szczęśliwie zostawiali za sobą.
– Udało nam się – dyszała Villemo.
– Tak, ale musimy przebiec jeszcze kawałek. Dopóki nie znajdziemy się na otwartej przestrzeni z widokiem na wszystkie strony.
Miała wrażenie, że płuca jej popękają. Wiele dałaby za to, by móc rzucić się na ziemię i odpocząć, wiedziała jednak, że Dominik ma rację.
Ostatkiem sił biegli więc przez pustkowie, ciężko dysząc i spływając potem w piekącym niemiłosiernie słońcu.
W końcu Dominik uznał, że na razie wystarczy. Padli na ziemię w niewielkim zagłębieniu pośrodku bezkresnej równiny i mogli wreszcie odetchnąć.
– Mam nabitą strzelbę – powiedział Dominik z wysiłkiem. – A tu zobaczymy snapphanów dostatecznie wcześnie, by móc ich powstrzymać.
– Czy ktoś wie, gdzie się znajdujemy? – zapytała Villemo, gdy już odzyskała zdolność mówienia.
– Nie, ale przez cały czas biegliśmy w kierunku północno-wschodnim, więc prędzej czy później dojdziemy do ludzi. Może nawet do Almhult.
– Nie wymieniaj tej nazwy – mruknęła. – To mi za bardzo przypomina naszego miłego Folke.
Jons siedział i spoglądał na nią ukradkiem, zachwycony. Villemo dobrze to widziała, lecz udawała, że niczego nie dostrzega. Chyba nie bardzo jest co we mnie podziwiać teraz, w tym ubraniu, myślała zirytowana. Przemoczona, spocona, pół sosnowego lasu we włosach. Ale może on to lubi?
– To niewiarygodne – powiedział Dominik. – Trzech z nas zabili. Strzelali i do Jonsa, i do mnie. Nigdy jednak nie strzelali do ciebie, Villemo. A przecież byłoby naturalne pozbyć się najpierw najmniejszych i najsłabszych.
– Może oni ją widzieli, kiedy się kąpała? – zastanawiał się Jons.
Dominik zacisnął zęby.
– Oczywiście!
Musieli ją widzieć rozebraną do naga, myślał. Dlaczego to zrobiłaś, Villemo? Nie mogę ci tego darować. Pewnie także i dlatego, że na mnie to też wywarło tak wielkie wrażenie, dodawał z poczuciem winy.
Villemo pochyliła głowę.
– Myślałam, że nikt mnie nie widzi.
– No pewnie! – syknął Dominik ze złością.
Jons się nie odzywał. Siedział i na nowo przeżywał w myśli tamtą scenę, znowu widział Villemo w wodzie i czuł, że jego męskość zaczyna mu sprawiać kłopoty.
Villemo spojrzała na Dominika.
– Co miałeś na myśli, mówiąc, że snapphanowie mnie widzieli? Jakie to ma znaczenie poza tym, że jest mi przykro?
– Jeśli się nie mylimy, to oni ciebie zostawiają na koniec – odparł i nie udało mu się powstrzymać drżenia głosu. – Kiedy usuną Jonsa i mnie, będą mogli robić z tobą co zechcą.
Villemo podświadomie zacisnęła pięści.
– Uciekajmy stąd!
Dominik wstał.
– Tak, jeśli wszyscy odpoczęli, najlepiej będzie ruszać w drogę. Chyba powinniśmy się kierować poprzez tę otwartą równinę. Być może są tam ludzkie siedziby.
– I tam będziemy bezpieczni?
– Bezpieczni nie będziemy nigdzie na tych przygranicznych terenach. Snapphanowie rozproszyli się po Hallandii i po Blekinge, dawnych duńskich prowincjach, i wcale by mnie nie zdziwiła, gdyby próbowali przenikać także do Smalandii.
– Ale Smalandia zawsze była szwedzka?
– Tak. Tylko że to nigdy nie były najbogatsze ziemie w królestwie. Sama widzisz, jak to wygląda. Kiedy w takiej sytuacji przychodzi ktoś i kusi lepszymi warunkami życia pod panowaniem Duńczyków, to nie wiadomo, jak się ludzie zachowają.
Villemo szła zamyślona.
– Odczuwam taką wewnętrzną pustkę – powiedziała po jakimś czasie. – Chociaż ani Gote, ani Folke, ani Kristoffer nic osobiście dla mnie nie znaczyli, a nawet nie zdążyłam ich lepiej poznać, to przecież byli naszymi towarzyszami i tak mi ich żal. Tak mi przykro z ich powodu. Zostali porzuceni, sami, bez grobów, w tym okropnym wąwozie. Nie daje mi to spokoju.
– Wszyscy chyba odczuwamy to samo – westchnął Dominik. – Musimy jednak patrzeć w przyszłość. Nie zapomnimy ich, na to sobie nie zasłużyli, lecz nie możemy się zadręczać tym, co się stało. Zapomnij o ich śmierci, Villemo, lecz nie zapominaj o nich samych.
Skinęła głową na znak, że będzie próbować.
Ale to nie było łatwe.
Jons nie był w stanie dłużej ukrywać, że noga, którą skręcił, kiedy schodzili do rzeki, bardzo mu dokucza. Próbował nie zwracać na to uwagi, a gdy biegli wzdłuż rzeki, starał się tłumić ból, co jednak niczego nie polepszało. Kostka opuchła teraz tak bardzo, że miał poważny kłopot ze zdjęciem buta, a każdy krok wywoływał na jego twarzy bolesny grymas.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gorączka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gorączka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gorączka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.