Margit Sandemo - Ogród Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Ogród Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ogród Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ogród Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ogród Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ogród Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ogród Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Uff- westchnął Daniel. – I tak dziwne, że nie sięga po przywództwo.
– Nie, takie sprawy go nie interesują. To dla niego zbyt kłopotliwe. Jeśli tylko pozwolę mu w spokoju wypełniać jego ponure rzemiosło, chętnie będzie słuchał moich rozkazów. Ale teraz boję się, że stanie się zbyt męczący dla Shiry. On jej nie znosi. A dziewczyna ma przecież i tak dość kłopotów i jest za dobrym człowiekiem, by ją w ten sposób traktować.
– Tak, teraz przynajmniej zadanie Strażników Gór zostało wypełnione, prawda? – powiedział Daniel. – Choć może Mar postąpił zbyt okrutnie.
– Owszem. Przyjemnie będzie żyć przez jakiś czas w spokoju. Najpierw jednak musimy przełamać wasze i nasze przekleństwo. Chociaż naprawdę nie wiem, jak ta mała Shira…
Potrząsnął w zakłopotaniu głową i nie dokończył zdania.
– Ja w każdym razie zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby jej pomóc.
Sarmik spojrzał na niego.
– Ty odnosisz się sceptycznie do świata naszych wierzeń, prawda? Uważasz, że wszystkiemu winne są te korzenie, które żujemy? One twoim zdaniem sprawiają, że widzimy nie istniejące rzeczy?
– No, coś w tym rodzaju – potwierdził Daniel zakłopotany.
– W takim razie myślę, że najlepiej zrobisz, nie jadąc z nami na wyspę.
– Ale ja… – Daniel zaprotestował gwałtownie.
Sarmik poniósł rękę.
– Zostaw Shirę. Twoje niedowiarstwo będzie jej przeszkadzać. Ona potrzebuje absolutnego spokoju. Mara też nie chcę zabrać, ale nad nim nie mam żadnej władzy, zrobi, co zechce. Mogę tylko mieć nadzieję, że z własnej woli zostanie na lądzie.
– Ale ja nie po to przebyłem tę całą długą drogę z mojego kraju, żebyś mnie teraz odsunął w ten sposób! – wykrzyknął Daniel.
– W takim razie musisz uwierzyć w nasze podania!
– Nie mogę.
– No to będzie tak, jak powiedziałem. Zostaniesz na lądzie.
Daniel westchnął ciężko, ale zacisnął usta i nie powiedział nic więcej. Przeżywał gorzkie, bezdenne rozczarowanie.
ROZDZIAŁ VI
O brzasku zeszli w dół przez stare tajemnicze lasy na zboczach Taran-gai, gdzie mech porastał drzewa i gdzie nie było słychać śpiewu ptaków. Tym razem zmierzali ku morzu.
Wkrótce bezpieczny las się skończył i na jego miejsce pojawiły się nagie skały. Morskie powietrze chłodziło twarze, a po jakimś czasie usłyszeli huk fal, rozbijających się o brzeg.
Sarmik prowadził ich krętymi ścieżkami aż do rozległej, osłoniętej zatoki z morskim dnem pokrytym mnóstwem drobnych kamyków, które chrzęściły cicho obmywane przez wodę. Tutaj Taran-gaiczycy przechowywali swoje łodzie. I teraz wszyscy mogli się przekonać, jak bardzo kraj ten został w ostatnich latach wyniszczony. Bardzo wiele łodzi utraciło swoich właścicieli, leżały porzucone, wystawione na działanie wiatru i wody, czego skutki były już wyraźnie widoczne.
Daniel przyglądał się sporej grupie ludzi zebranych wokół dużej krypy, którą Sarmik zamierzał pożyczyć. Wśród nich stała Shira, drobna i drżąca w chłodnym powietrzu poranka. Wyglądała na tak bezradną, że Daniel miał ochotę objąć ją i osłonić przed wszelkimi niebezpieczeństwami.
Ale on miał nie jechać! Właśnie ze względu na Shirę musiał zostać na lądzie. Irovar prosił go, by wrócił do Nor, do jego domostwa, i tam czekał ich powrotu. Jeżeli w ogóle wrócą! A potem Daniel powinien statkiem popłynąć do Archangielska i dalej, do ojczyzny. Już swoje zrobił. Opowiedział o Vendelu, poznał jego córkę i to właśnie przybycie Daniela stało się niezbędnym impulsem dla przedsięwzięć, które miały uratować i Taran-gaiczyków, i jego własny ród. Więcej Daniel zrobić nie może, uznał Irovar, a Sarmik podzielał jego zdanie.
Daniel był wprost niewypowiedzianie zgnębiony. Tak chciał być pomocą i oparciem dla Shiry. Naprawdę by jej nie przeszkadzał!
Odszedł od grupy, wędrując wzdłuż brzegu, gdy usłyszał za sobą głośną wymianę zdań pomiędzy rozprawiającymi o wyprawie do wyspy Taran-gaiczykami.
Po raz pierwszy słyszał podniesiony głos Shiry. Po raz pierwszy słyszał ją rozgniewaną.
– Nie! – krzyczała wzburzona. – Ty, Milo, nie możesz iść ze mną! Nie znoszę tych twoich szyderczych chichotów, twojej chęci mordu, nienawiści do ludzi! Nie chcę, żebyś płynął z nami!
– Ależ, Shiro – mitygował ją przelękniony Irovar. – Nigdy przedtem tak się nie zachowywałaś! Czyś ty oszalała? Nie wolno ci ranić człowieka, nie teraz, czy naprawdę postradałaś zmysły? Czy chcesz zniszczyć wszystko, co oboje zbudowaliśmy, ty i ja?
Shira wybuchnęła gwałtownym płaczem.
– Wybacz mi, dziadku, ale ja nie mogę go zabrać! Tak się boję, tak się boję tego, co się ma stać, ja nie zniosę… obok siebie takiej złej istoty.
Sarmik powiedział zdecydowanie:
– Milo, będzie najlepiej, jeżeli zostaniesz.
Milo klął długo i siarczyście. Daniel dziękował Bogu, że nie rozumie wszystkich przekleństw, jakie tamten miotał na Shirę. Ale, oczywiście, podzielał jej stanowisko. Ten czarny Taran-gaiczyk ze sterczącymi kłami był najbardziej odpychającą istotą, jaką Daniel kiedykolwiek spotkał.
W pewnym sensie był on bardziej odpychający niż Mar, ponieważ Milo był człowiekiem. Mara trudno było porównywać z normalnymi ludźmi, został dotknięty strasznym dziedzictwem, może najcięższym, jakie spadło na potomstwo Tengela Złego.
Orin oświadczył ze złością:
– Skoro Milo ma zostać, to ja zostaję także.
Sarmik popatrzył bezradnie na starszego syna, potem skinął głową na znak, że się zgadza, i odwrócił się od nich. Orin i Milo w poczuciu krzywdy odmaszerowali z miejsca nad brzegiem, kierując się z powrotem w góry.
Shira ocierała oczy i roztrzęsiona oddychała ciężko.
To dziwne, że nie mówi nic na temat Mara, pomyślał Daniel. Chyba po prostu brak jej odwagi. Albo wie, że po nim to spłynie jak woda po gęsi. W końcu zarówno Daniel, jak i wszyscy inni wiedzieli, że Mar będzie się starał jej przeszkadzać.
Rozgoryczony Daniel wyjął z plecaka, który zawsze ze sobą nosił, przybory do pisania. Niezbyt uważnie słuchając tego, co mówili dwaj starsi mężczyźni i rozgorączkowany Vassar, usiadł na nadbrzeżnym kamieniu i zaczął pisać pożegnalny list do Shiry. Pisał najlepiej jak umiał, po juracku, ale rosyjskim alfabetem, który Irovar potrafi odczytać.
Poranek był chmurny, nigdzie nawet promyka słońca, tylko ciężka pokrywa chmur aż po horyzont. Nad morzem zalegała gęsta mgła, tak że Wyspy Czterech Wiatrów w ogóle nie było widać. Zresztą Daniel nie był pewien, czy jest ona z lądu widoczna. O ile pamiętał, to najpierw przepłynęli obok wyspy, a potem minęło sporo czasu, nim zobaczyli wybrzeża Taran-gai. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Pisał szybko.
Noc blednie i brzask poranka spływa niczym szara mgła na morski brzeg, Shiro. Nadszedł czas i musisz zacząć działać. Ja się usuwam w milczeniu, bo nie lubię pożegnań. Ten list to moje pożegnanie z Tobą, gdyż nie mam nadziei Cię zobaczyć, zanim odjadę, Droga Przyjaciółko. Serce krwawi mi z Twojego powodu!
Czy to wszystko dzieje się naprawdę? Czy mam wierzyć we wszystko, co mi opowiadacie, i w to, co ja sam widzę w Twoim dzikim, niezwykłym kraju? Albo może jest tak, jak ja twierdzę, że my przez cały czas znajdujemy się w stanie narkotycznego oszołomienia tym korzeniem, który tu ciągle żujecie? Gdyby jednak tak było, to jak wytłumaczyć całą historię Ludzi Lodzi? Nigdy nie pojmę, który z tych dwóch światów jest rzeczywisty – owa twarda, zimna teraźniejszość, w której wszystko jest puste, bezlitosne i realistyczne, czy też Twój świat, gdzie wszystko zastygło w czasie, kiedy ludzie pozyskiwali żelazo z rud bagiennych, a głębokie cienie przesądów kładły się nad ziemią.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ogród Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ogród Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ogród Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.