– Tak. Nie wątpię, że zarówno młody Dieter, jak i hrabia byli jej kochankami – powiedział wójt. – Ale mogło ich być więcej.
– Przypominam sobie teraz – wtrącił Tancred. – Tak. Dieter wspomniał kiedyś, że swatają go z córką Holzensternów, Stellą, ale wyraźnie dał mi do zrozumienia, że jego pociąga co innego. „Gdybyś tylko wiedział”, mówił do mnie z tajemniczym uśmiechem. Byłem pewien, że chodzi o Jessikę Cross albo o Molly. A to była księżna!
Alexander wysunął hipotezę:
– Czy mogło być tak, że ten, który nadszedł owej nocy, zauważył Tancreda i poczuł zazdrość? I wbił w nią nóż?
– Wątpię – odparł wójt. – Zabiłby wówczas także młodego pana.
Tancredowi przeszły ciarki po plecach. Tamtej nocy jego życie wielokrotnie wisiało na włosku. Mógł zostać zakłuty nożem, mógł umrzeć od trucizny, zamarznąć w lesie na śmierć lub nabawić się zapalenia płuc…
Nagle rozległ się krzyk.
– Co jest? – zawołał wójt.
Chyba coś mamy – odkrzyknął jeden z mężczyzn.
– Ale nie możemy tego wyciągnąć – wrzasnął drugi. – Za ciężkie. Bosak się ześlizguje.
– Pewni jesteście, że to nie kamień?
– Tak się wydaje.
Wójt w asyście dwóch swoich ludzi pospieszył na skałę. Łódź zatrzymała się tuż pod nią; skała odbijała się w gładkiej jak lustro tafli wody.
– Mniej więcej tu przewoźnik wyrzucał ciało – powiedział Tancred.
Nie mogli dostać się na sam wierzchołek skały, gdyż nie było tam ani kawałka płaszczyzny. Wspięli się jednak dość wysoko, z ukosa widzieli więc łódź znajdującą się na dole.
– Czy Knudsen nie może zejść na dół? – zapytał wójt. – Knudsen umie pływać – dodał.
– Zimno – sprzeciwił się młody mężczyzna w łodzi.
– Wystarczy, jeśli zaczepisz hak.
– To i tak długo – mruknął Knudsen, ale ściągnął wierzchnie ubranie i wskoczył do jeziora.
Po zetknięciu z lodowatą wodą chwytał powietrze jak ryba.
– Kurcz mnie łapie! – krzyknął.
– Przyzwyczaisz się – stwierdził wójt bezlitośnie.
Knudsen zaklął szpetnie, wciągnął powietrze w płuca i zanurkował. Przez moment nogi przecinały powietrze, po czym i one zniknęły w wodzie.
Szybko wypłynął na powierzchnię.
– Tak, jest tam coś. Ale, do diabła, strasznie zimno! Dajcie mi nóż, najpierw muszę odciąć przywiązane kamienie.
Biedak aż dzwonił zębami z zimna.
– Dostaniesz solidnego kielicha – obiecał wójt. – I będziesz mógł zaraz iść do domu.
Napitek wyraźnie kusił. Knudsen ponownie zanurkował, tym razem na dłużej.
Tancredowi serce waliło jak młotem. A więc to, co widział tamtej nocy, wydarzyło się naprawdę. Ta myśl budziła grozę.
Mężczyzna ukazał się na powierzchni.
– Pomóżcie mi wejść do łodzi! A potem ciągnijcie.
Woda lała się z niego, kiedy przysiadł na rufie. Trząsł się na całym ciele. Tancred szczerze mu współczuł.
Dwaj pozostali zaczęli ciągnąć linę. Zadanie było trudne, ciężar na końcu musiał być wielki. Istniało też niebezpieczeństwo, że przechylona łódź zacznie nabierać wody.
Tancred zdał sobie nagle sprawę, że aż do bólu napiął wszystkie mięśnie.
Powoli, powoli liny w łodzi zaczęło przybywać.
– Głęboko leżało – rzeczowo stwierdził wójt. – Wiedzieli, gdzie wybrać miejsce.
W wodzie coś zamajaczyło. Tancredowi zakręciło się w głowie, musiał przytrzymać się skały. Dwie białe nogi… Długa spódnica… Białe bezwładne ramiona. Przedziwnie – od kilkudniowego leżenia w wodzie – rozmyta twarz, napuchnięta i sina…
– Jessica Cross? – zapytał cicho Alexander.
Mężczyźni w łodzi usłyszeli go.
– Nie! – krzyknęli. – To Molly, Molly córka Hansa.
Tancred był oszołomiony, jakby dostał obuchem w głowę.
– Molly? Molly? – powtarzał tylko. Stojący za nim Alexander położył mu dłonie na ramionach. – Ile jest tutaj dziewcząt o tym imieniu? – zapytał Tancred błagalnie.
– W parafii tylko jedna – odparł wójt surowo.
– Ale czy nie znacie dziewczyny, która była tu dzisiaj z nami? – zapytał Alexander.
– Jestem ta dopiero od trzech miesięcy i rzadko bywałem w Askinge. Tylko w związku z awanturami z nieszczęsną księżną. Nie spotkałem wtedy ani Molly, ani tej drugiej.
Łódź znalazła się teraz tuż pod nimi. Tancred spoglądał na kobietę, leżącą na dnie łódki. Kobietę, która miała na imię Molly. Ubrana była w wytworny płaszcz i, na ile mógł ocenić po zniekształconej twarzy, starsza niż jego…
Jego kto?
– Któż wobec tego leży w domu? – zapytał rozedrganym głosem. – Ta, którą…
– To nie może być nikt inny jak Jessica Cross – powiedział wójt.
– Tym bardziej wszystko się zgadza. Uważałem bowiem, że jak na prostą służącą Molly była zaskakująco wykształcona i kulturalna. Nigdy się nad tym nie zastanawiałeś, Tancredzie? – zapytał ojciec.
Powinien był to zrobić. Jak mógł przeoczyć gwałtowną niechęć, kiedy podarował jej monetę! Jej reakcję prawie jak na jałmużnę…
– Nie – odparł chłopiec potulnie. – Byłem chyba tylko zakochany.
Powoli narastał w nim sprzeciw, aż przerodził się w gwałtowny gniew.
Oszukała go! Drwiła z niego! Igrała z jego uczuciami!
– Nie chcę jej więcej widzieć – szepnął.
– Spokojnie – stanowczo powiedział Alexander. – Najpierw musimy się dowiedzieć, co to wszystko znaczy. Na trzeźwo ocenić sytuację. Potem możesz pozwolić sobie na burzę uczuć.
– Ty nic nie rozumiesz, ojcze! Ona jest pierwszą dziewczyną, do której żywiłem prawdziwą miłość!
– Rozumiem to doskonale. Jeżeli już musisz się wykrzyczeć, to idź w jakieś ustronne miejsce i tam sobie ulżyj. Ale w takim stanie, w jakim teraz jesteś, nie możesz pokazać się w domu ciotki Ursuli!
– W domu? – Tancredowi łamał się głos. – Tam już nigdy nie pójdę. Będę szedł i szedł przed siebie, aż padnę…
– Zrób tak – powiedział ojciec chłodno. – Jednego dnia znajdujemy dwie biedne zmarłe kobiety, a ty pleciesz coś o swej urażonej ambicji, nie próbując nawet dowiedzieć się, dlaczego twoja ukochana postąpiła tak a nie inaczej. Osądzasz ją bez zastanowienia. Idź więc stąd i pozwól nam myśleć w spokoju.
Tancred nagle jakby skurczył się w sobie, ale zaraz się opanował.
– Wybaczcie. Będę się zachowywał godnie. Ale tak mi przykro. Jestem taki zaskoczony.
– Nic dziwnego. Też bym był na twoim miejscu.
– Przyjrzyjmy się teraz tej kobiecie – powiedzial wójt – a potem ruszamy do Nowego Askinge!
Molly córka Hansa otrzymała cios w tył głowy i prawdopodobnie zginęła natychmiast. Płaszcz, który miała na sobie, należał do Jessiki Cross, jak orzekł jeden z mężczyzn mających powiązania z dworem Askinge.
– A płaszcz, który nosi nasza znajoma, był pewnie własnością Molly – stwierdził Alexander. – Moja żona wspomniała, że dziewczyna miała pod nim bardzo piękne ubranie.
– Nie widzę związku między tymi dworna zabójstwami – odezwał się Tancred, który postanowił starannie ukrywać ból swego złamanego serca.
– Musi być jakieś powiązanie – powiedział wójt. – Nie zabija się dwóch kobiet jednej nocy bez żadnego związku.
Dojechali do Nowego Askinge. Zaskoczeni gospodarze wpuścili ich do środka.
Prezentacji dokonał Tancred.
– To jest mój ojciec, margrabia Paladin, a to wójt.
– Tak, spotkaliśmy się już kiedyś – mruknął Holzenstern do wójta. – Czy coś nowego w sprawie Jessiki?
Читать дальше