Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przechodził raz na jedną, raz na drugą stronę, w zależności od tego, kto mówił ostatni. W końcu uśmiech Mattiasa, jego tytuły lekarza i barona przeważyły nad handlarzem. (A także mała sakiewka, wsunięta mu cichaczem do kieszeni.)

Rodzice głuchego chłopca narobili wrzasku, że Kaleb i Mattias chcą uprowadzić ich ukochanego syna. Co należało rozumieć: najlepsze źródło ich dochodu. Posterunkowego jednak nie wzywali, co to, to nie, posterunkowego unikali jak ognia. Dzieci mieli jednak trzynaścioro, a poza tym Mattias obiecał im pewną sumę za chłopca, nie opierali się więc przesadnie.

W drodze do domu Mattias powiedział:

– To straszne, że rodzice żądają pieniędzy od kogoś, kto chce pomóc ich dziecku!

– Nie mam już żadnych złudzeń, jeśli chodzi o ludzi – odparł Kaleb.

Usadowili obu chłopców na saniach, a ci przyglądali się sobie nawzajem badawczo. Byli mniej więcej w tym samym wieku. Mały żebrak wyglądał na strasznie zabiedzonego, o węglarczyku niewiele dało się powiedzieć, bo był cały czarny.

– Jak ci na imię? – zapytał kolegę.

– Nikodemus – odparł żebrak.

– Co? – krzyknęli Kaleb i Mattias jednocześnie. – Ty mówisz? I słyszysz?

– Mówię – potwierdził mały Nikodemus. – Ale ojciec i matka zabronili mi o tym wspominać. Niemowa zarabia więcej pieniędzy.

Mattias i Kaleb byli wstrząśnięci.

– Boże, jak to dobrze, że go stamtąd wyrwaliśmy – westchnął Mattias.

– O, tak – zgodził się Kaleb. – Zanim jego poczucie moralności nie zostało całkiem zniweczone.

Nikodemus trzymał swoje odmrożone ręce pod ciepłym okryciem. Był straszliwie wychudzony, miał sine cienie pod oczami. Oczy drugiego chłopca wyrażały sceptycyzm. Spoglądały jakoś martwo, co u dziesięcioletniego chłopca robiło szczególnie nieprzyjemne wrażenie.

Liv ożyła, widząc tyle młodych istot w domu, i cieszyła się bardzo, że może im dać to, czego przedtem nie znały: porządne jedzenie, wygodny pokój i opiekę. Gdy już odszorowali Pera z warstwy węgla, okazało się, że jest on niedużym, wychudzonym i kościstym chłopcem, zupełnie pozbawionym mięśni, o włosach sterczących jak piórka małego ptaszka na wietrze i o nieprawdopodobnym apetycie. Między sobą nazywali go drozdem. Wciąż nie dowierzając tej nowej sytuacji jak z bajki, obaj chłopcy wsunęli się do łóżek szczęśliwi, że jest ich dwóch. W pokoju obok leżała mała Eli, cichutka jak myszka. Prawie się nie odzywała. Od czasu do czasu szeptała tylko cichutko: „dziękuję”, i to wszystko.

Wkrótce przyjechała Gabriella.

Wysłano po nią sanie do portu w Christianii. Przez całą drogę do Grastensholm siedziała cicha i zamknięta w sobie. Nie odczuwała żadnej radości z odwiedzin u babki, ale przynajmniej znalazła się daleko od Danii…

Opatulona w futra, czuła na twarzy szczypiący mróz i rozmyślała. Od wielu dni krążyła jej po głowie wciąż ta sama niezmienna myśl: Właściwie powinnam umrzeć. Po co mam teraz żyć?

Już przecież nikt na całym świecie nie zapyta, czy Gabriella Paladin żyje, czy umarła.

Płozy sunęły cicho po śniegu, stukot końskich kopyt był przytłumiony. Dźwięk jednego małego dzwoneczka nie burzył leśnej ciszy. Wiatr wygrywał w koronach drzew swoją elegię. Boże, jak żałośnie to brzmi, myślała. Czy już nigdy nie będę się mogła cieszyć?

Zmrok zaczynał rzucać niebieskie cienie na ośnieżone pola, gdy sanie wjechały na dziedziniec Grastenholm. Gabriella nieczęsto bywała w Norwegii. Za pierwszym razem miała siedem lat; to było w tym roku, kiedy zginął Tarjei, wszyscy poszli na pogrzeb, a Mattias i ten tam Kaleb opiekowali się dziećmi. Potem przyjeżdżała jeszcze dwukrotnie, ale żadnego ze starszych chłopców wówczas nie było. Bawiła się wtedy i rozmawiała ze spokojnym Andreasem z Lipowej Alei, była zresztą bezgranicznie przywiązana do swojej babki, Liv.

Teraz nawet ona nie miała znaczenia. Życie Gabrielli było skończone, przeminęło!

Z domu wybiegł jakiś młody chłopiec, żeby ją powitać. Nie, wydawało jej się, że taki młody, bo był niewysoki. Gdy podszedł bliżej, zobaczyła, że to dorosły mężczyzna.

Te lazurowe oczy, piegi i łagodny uśmiech… To musi być Mattias.

Jaki on miły, jak sympatycznie wygląda, pomyślała i uczuła ciepłe drgnienie w sercu. A tego nie chciała za żadne skarby, bała się, że zaraz zacznie płakać.

– Witamy, Gabriello! Staliśmy jak dzieci przy oknie i wypatrywaliśmy sanek, babcia i ja. Tak się cieszymy, że znowu jesteś z nami!

Gabriella uśmiechała się blado, wysiadając z pomocą woźnicy z sanek. Cieszyli się na jej przyjazd? Nie mogła w to uwierzyć.

– Jaka ty jesteś ładna, Gabriello – powiedział Mattias. – Prawdziwa dorosła dama! Tylko za szczupła. Babcia się tobą zajmie, to przytyjesz. Oto i ona.

Liv stała na szczycie schodów i machała do wnuczki. To dziwne, ale babcia się właściwie nie starzeje. Gabriella zapomniała już, jak wygląda jej pełen ciepła uśmiech. Nie uśmiechaj się tak, prosiła w duchu. Ja nie chcę niczyjej życzliwości, bo mogłabym się załamać. Chcę, żeby było tak, jak jest. Ból, smutek i samotność. Swoją drogą Mattias nie musiał mi przypominać, jaka jestem chuda, brzydka i płaska! Uf, wszystko jest takie męczące! Co ja tu robię?

– Witaj, moje dziecko! Jaka ty się zrobiłaś ładna – mówiła babka.

Tak mówisz, bo chcesz mnie pocieszyć, myślała Gabriella.

– I jaka dorosła, tak dawno cię nie widzieliśmy! Możesz mi wierzyć albo nie, ale myśmy się zastanawiali, jak teraz wyglądasz! Chodź, chodź do domu. Tu jest Tarald, a także Irja. A to Kaleb, pamiętasz Kaleba?

Gabriella przywitała się najpierw z Irją, dużą i nieładną, ale jak zawsze pełną dobroci. Poczuła niepokojący ucisk w gardle, którego bardzo nie chciała. Wyobraziła sobie, jak Irja musiała w młodości cierpieć z powodu braku urody. Ona, taka miła. Ale nie trzeba się było nad nią litować dostała przecież Taralda. A co ma ona Gabriella?

Tarald w zniszczonym roboczym ubraniu wyglądał jak prawdziwy właściciel majątku ziemskiego. Zresztą chciał, żeby ubranie takie właśnie było, wcale go nie oszczędzał. Oboje z Irją mieli teraz po czterdzieści cztery lata. Gabriella, kiedy była młodsza, nie mogła się nadziwić, dlaczego ten przystojny Tarald ożenił się z kimś tak brzydkim i pospolitym jak Irja, skoro mógł mieć najpiękniejszą księżniczkę, gdyby zechciał. Później jednak zmieniła zdanie. Z nich dwojga to Irja była i silniejsza, i lepsza, była piękna jako człowiek, a dobre oczy dodawały jej urody. Poza tym Gabriella poznała tę okropną historię Sunnivy, pierwszej żony Taralda, którą wybrał właśnie ze względu na urodę, gdy tymczasem Irja patrzyła na to i cierpiała.

Gabriella ocknęła się z zamyślenia i zwróciła się do ostatniej osoby w pokoju.

O, Boże, czy to Kaleb? Ten rosły, barczysty mężczyzna o lodowato zimnych oczach? Nieśmiała Gabriella skuliła się i nieznacznie cofnęła. Czy on musi wyglądać tak nieprzyjaźnie?

Sama nie wiedziała, o co jej chodzi. Niby nie chciała niczyjej sympatii, ale też nie chciała być odrzucona… Niełatwo było być Gabriellą w tych dniach bezgranicznego upokorzenia.

Spuściła wzrok pod chłodnym spojrzeniem Kaleba.

– Musisz pójść i przywitać się z naszymi podopiecznymi – rzekła pospiesznie Liv. – Chłopcy przyjechali wczoraj, a…

– Mamo droga – uśmiechnął się Tarald. – Czy najpierw nie powinniśmy pozwolić Gabrielli na zdjęcie płaszcza? I dać coś zjeść?

– E tam, jedzenie może poczekać. Zdejmij płaszcz i chodź, Gabriello!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x