Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Choć trudno w to uwierzyć, posuwał się do przodu. Gdy dostrzegł, że ciemność przed nim rzednie, a sklepienie nad nim przybiera zielonkawoniebieską, mieniącą się barwę, wiedział, że zbliża się do końca drogi.

A kiedy znowu stanął w świetle dnia i zobaczył ten sam widok, na który kiedyś patrzyła Silje, poczuł się niezwyciężony. Jestem wielki, myślał. Nikt prócz mnie by tędy nie przeszedł!

Fanatyczna wiara we własne możliwości może czasami pchać człowieka do niepojętych czynów.

Drżał, przemoczony do suchej nitki przez niezliczone fontanny wody, które spadały na niego w tunelu. To szybko wyschnie, myślał, nie tracąc optymizmu.

Z wolna ruszył w głąb starej Doliny Ludzi Lodu. Zarosłe trawą fundamenty domostw świadczyły o katastrofie, jaka wydarzyła się tu pół wieku temu. Wiatr szumiał ponuro w suchych gałązkach górskich brzóz. Południowe stoki były już suche, choć po drugiej stronie jeziora samotności, na pokrytych lodem skałach, śnieg zalegał jeszcze grubymi warstwami.

Kolgrim wiedział, dokąd powinien się udać. Tam jest dom stróża czy raczej ruiny jego domostwa. Tam musiała być zagroda Brattengów. A tam… To tam pewnie mieszkała Hanna z Grimarem. Nad porośniętą trawą zagrodą wciąż trwała atmosfera niesamowitości. Zastanawiał się, czy tam nie pójść ale szeleszczący w zaroślach wiatr zdawał się go ostrzegać. Największy czarownik świata zadrżał i pospiesznie poszedł dalej.

Nigdy nie myślał, że będzie tu taka przytłaczająca, straszna pustka!

Nie żeby się spodziewał zastać tu ludzi, co to, to nie. To te krzyczące zniszczenia, świadectwa losu żyjących tu kiedyś ludzi, robiły wrażenie nawet na pozbawionym cielesnych uczuć Kolgrimie.

W końcu dotarł do resztek domostwa Tengela i Silje. Tutaj urodziła się babka, myślał wsłuchany w bezmierną ciszę. Trudno uwierzyć, ona, która teraz chce być elegancką damą.

Taka opinia była dla Liv niesprawiedliwa, ale Kolgrim mierzył ludzi swoją miarą.

Czas jednak uciekał, dzień mijał szybko, nie należało go tracić na zbędne rozmyślania.

Od czego powinien zacząć? Najpierw przyrządzić czarodziejski straszny napój, czy odszukać miejsce?

Serce biło mu mocno z podniecenia. Tylko on jeden na całym świecie wiedział, gdzie…!

Nie, najlepiej najpierw przejrzeć zawartość worka.

Kolgrim uważał, że to, co robi, jest słuszne. Zamierzał wrzucić całą zawartość worka, jak popadnie, do kociołka i tym sposobem uzyskać pożądane działanie. Nie dysponował żadnymi wskazówkami, jak przywołuje się Szatana, wiedział to tylko Tengel Zły. Ale nie mogę popełnić błędu, myślał Kolgrim. Znam przecież miejsce, gdzie się to dokonało!

Wysypał zawartość worka na podwórzu, gdzie kiedyś bawili się Dag, Liv i Sol. Zdumiewały go te mistyczne, niekiedy śmieszne przedmioty rozrzucone po ziemi. Wszystko to wsadzę do garnka, myślał. Niczego nie muszę zostawiać dla potomnych, przecież to wszystko istnieje tylko dla mnie!

Ważniejsza wydawała mu się zawartość małych skórzanych woreczków i drewnianych szkatułek. Były na nich jakieś napisy, ale Kolgrim nie rozumiał tych prastarych zawijasów ani tekstów zapisanych na grubych, po części zniszczonych zwitkach brzozowej kory…

Gdyby znalazł czas na odczytanie tych przepisów, mógłby się może stać prawdziwym czarownikiem, mistrzem czarownic. Ale co tam – wszystko wpakuję do garnka, tam zadziała to najlepiej, myślał.

Znalazł też dwie małe szkatułki, których zawartość rozpoznawał. Czyż to nie ten proszek i drażetki, które ułatwiają człowiekowi wejście w trans?

Musi je kiedyś wypróbować! I to niedługo!

Najpierw jednak mimo wszystko powinien zobaczyć tamto miejsce.

Zebrał z powrotem rozsypane rzeczy, węzełek z narkotycznymi ziołami wsunął pod kurtkę, po czym zarzucił worek na ramię i poszedł.

Wędrówka była długa. Od ruin starych domostw poszedł przez dolinę krętą ścieżką, tak głęboką, że czas nie zdołał jej zatrzeć.

Po pewnym czasie przystanął.

To powinno być tam, pod skałą o dwu szczytach, przypominających kamienie nagrobne…

Najpierw trzeba wejść w górę po tamtym nawisie. Tak, jest ścieżka.

Pocił się. Nie przywykł do takich wycieczek. Nie było Specjalnie gorąco, siąpił drobny deszcz, a nawet zanosiło się na śnieg. Wiosna jeszcze nie zawitała w tej górskiej dolinie. Ale wspinaczka po stromych zboczach dawała się we znaki.

Jedno było w tym dobre – zdążył się wysuszyć po trudnej przeprawie przez tunel…

Dyszał ciężko, z wysiłkiem. Samotność spowijała go jak gęsta, choć niewidzialna mgła. Gdzieś w oddali, nad jeziorem, rozlegał się od czasu do czasu krzyk dzikiego ptaka i niósł się długo w tej wielkiej ciszy. Bliżej pokrzykiwały spłoszone siewki.

Na krawędzi skalnego nawisu wiatr uderzył w niego z taką siłą, że o mało się nie stoczył w dół. Wszedł jeszcze wyżej, spojrzał w dno przepaści i zakręciło mu się w głowie. Z położonej pod nim górskiej ściany stoczyła się kamienna lawina.

Opuszczone domostwa Ludzi Lodu pozostały daleko poza nim w dolinie. Z miejsca, w którym teraz stał, dostrzegał na niektórych budowlach ślady spalenizny po tamtym pożarze. Inne przemieniły się w ledwie widoczną ruinę; zostały z nich jedynie porosłe trawą fundamenty. W zagrodzie Tengela zobaczył kołysane wiatrem nagie drzewo. To pewnie opiekuńcze drzewo ich podwórza, pomyślał.

Nagle zapragnął, żeby w tych zagrodach pojawili się ludzie. Wiedźmy i czarownicy jak on. Nieświadom, że to jego własny dziadek, ów nieszczęsny Heming Zabójca Wójta, przyczynił się do tego zniszczenia, Kolgrim użalał się nad swoją bezgraniczną samotnością. Naprawdę potrzeba odwagi, by przeprowadzić to, co zamierzyłem, myślał. Potrzeba siły, takiej jaką miał Tengel Zły. Tego właśnie pragnął.

Dla Tengela nie była to żadna sztuka. Miał przecież dolinę pełną ludzi. Kolgrim zaś był samotny. Niewiarygodnie, bezmiernie samotny. Nikt nawet nie wiedział, że on tu jest. Nikt na całym świecie.

Zrzucił worek. Niech leży tu pod ścianą, dopóki on nie odnajdzie miejsca, którego szuka. Miejsca, w którym jego zły praprzodek spotykał samego Szatana!

Nikt prócz Kolgrima nie wiedział, gdzie to jest.

przeniknął go dreszcz grozy, choć przecież nie zwykł Się bać!

Ale to, co zamierzał, nie należało do spraw powszednich.

A gdyby tak…

Gdyby tak dodać sobie trochę odwagi?

Zamyślony ważył w dłoni woreczek.

W woreczku był proszek; wysuszone, utarte zioła. Ale jak się je zażywa?

Największy czarownik w historii nie wiedział.

Kolgrim rozejrzał się po okolicy. Niedaleko, cicho szemrząc, spływał po zboczu nieduży potoczek. Chłopak wysypał nieco proszku na dłoń i poszedł ku wodzie.

Z trudem zdołał przełknąć trochę naprędce sporządzonej mieszanki, ale jakaś odrobina dostała się do tchawicy i chwycił go kaszel.

Teraz nie pozostawało już nic więcej, jak ruszyć do tego miejsca…

Na moment przystanął. A niech to diabli! Powinien był przecież pozacierać wszystkie ślady w Grastensholm! Tak, by nikt inny… no, może kiedyś, długo po nim…

Ale niech tam! Zrobi to później, kiedy znowu wróci do domu.

Długo po nim? Ależ on będzie mógł stać się nieśmiertelny! Będzie żył całe wieki. Tak, tak właśnie będzie. Teraz może robić naprawdę wszystko, co zechce!

Po wyczerpującej wspinaczce pośród dzikiej i pięknej przyrody, na którą zresztą nie zwracał uwagi, znalazł się u stóp skały z dwoma obeliskami.

Znowu miał przemoczone ubranie i włosy od wciąż

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x