Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przestudiowali naszkicowaną przez Daga mapę, naradzili się z Kalebem i ustalili trasę.

– A którędy Kolgrim dostanie się na górę? – spytał Kaleb.

– Nie wiadomo. Ale idzie tam, to pewne. I wiem, co ten wariat zamierza! A nie zna się przecież na ziołach ani nie jest w stanie zrozumieć tych tajemniczych przepisów, które dostały się w jego ręce. To, co chce zrobić, to czyste szaleństwo!

Wkrótce znaleźli się w dolinie, do której kiedyś, blisko pół wieku temu, zeszli z gór Tengel i Silje z dziećmi, tym razem z trojgiem, bo i Liv była już na świecie.

Czterej jeźdźcy ulokowali konie w pobliskiej zagrodzie i poszli tą samą drogą co Tengel, tyle że w odwrotnym kierunku.

Powoli wspinali się coraz wyżej i wyżej w dzikiej, skalistej okolicy. Dag wskazał im kilka punktów orientacyjnych i na razie wszystko szło dobrze.

Przed sobą i wokół siebie mieli pionowe, poszarpane górskie ściany. Tu, w górze, próżno by szukać śladu człowieka, tylko cętkowane siewki zawodziły smętnie w jagodnikach. Zimne wiatry zwiewały na dół śnieg z górskich szczytów i poświstywały żałośnie w skalnych szczelinach.

Mattias nazywa to skargą wiatru, pomyślał Kaleb. Czuł się jednak dosyć marnie. Ten wiatr opowiadał niekiedy bardzo smutne historie, a czasami zwiastował cierpienie, wielkie zło i przerażenie.

– Tu jest potok, wzdłuż którego szli – zawołał Tarjei, a jego głos zabrzmiał matowo i bezdźwięcznie w tym pustkowiu. – Tu niedaleko, za tamtym szczytem, powinna spod lodowca wypływać rzeka.

Szli dalej brzegiem potoku, brodzili w przemoczonych butach wśród liści bagiennych malin i wełnianki, potykali się o kamienie, wspinali na nadbrzeżne głazy, wokół których latem jaśniały żółtoczerwone kwiaty skalnicy. Teraz były tu tylko szare, popękane zbocza.

W dole pod sobą widzieli skalną półkę, którą dopiero co opuścili.

Bard popatrzył w górę na pokryte śniegiem szczyty i zadrżał.

– Mam nadzieję, że nie będziemy musieli tędy wracać.

– Na pewno – odparł Tarjei. – Jeśli tylko dostaniemy się na miejsce, bez trudu odnajdziemy drogę powrotną.

Wspinaczka stawała się coraz bardziej męcząca. I nagle kiedy myśleli, że mają przed sobą kolejną skalną półkę i nowe wzniesienie do pokonania, stanęli nieoczekiwanie u stóp lodowca.

Otaczały go ciemne skalne ściany.

– Zapomniane przez Boga pustkowie – westchnął Tarjei. – Czy naprawdę dziadek i babcia tędy przeszli? Z koniem, trojgiem małych dzieci i czwartym, moim ojcem, w drodze? To trudne do pojęcia!

Wiatr świstał i szeptał ponad tą olbrzymią płaszczyzną z lodu i śniegu. Poczuli się mali i zagubieni.

– Przejście, o którym mówił Dag, powinno być wyżej, Z drugiej strony lodowca – powiedział Tarjei. – Tam musimy iść, ale niech nas Bóg ma w opiece…

– Przeszli oni, to przejdziemy i my – rzekł Bergfinn – Ale czy uda nam się to jeszcze dzisiaj?

– Nie. Wiem, że Tengel wraz z rodziną przedzierał się nocą, ale oni byli do tego zmuszeni, od tego zależało ich życie. I wtedy świecił księżyc. Dzisiejsza noc będzie ciemna, a poza tym lodowiec wygląda niebezpiecznie, tak więc nie powinniśmy ryzykować. Przenocować na lodowcu też nie można. Musimy tutaj rozbić obóz. I tak do rana porządnie przemarzniemy.

Tak, tak, myślał Kaleb owijając się szczelnie płaszczem i odwracając się od wiatru. Oto świeże, czyste powietrze i otwarte przestrzenie, do których tak tęskniłem w kopalni. Ale czy od razu musi tego być aż tyle?

Tarjei miał poważniejsze zmartwienia.

Chłopak jest szalony, myślał. Zło Ludzi Lodu objawia się tym razem z całą siłą. Muszę go uratować, dopóki nie zrobi sobie krzywdy. Pozostaje tylko pytanie, czy rzeczywiście tego chcę? Czy tak naprawdę nie chodzi mi tylko o odzyskanie czarodziejskiego zbioru?

– Owszem – odpowiedział sobie głośno. – Pragnę go ocalić dla jego bliskich. To dla nich zrobię, co w mojej mocy, by wrócił cały i zdrowy do domu. I spróbuję uczynić z niego nowego Tengela!

ROZDZIAŁ VII

Tymczasem Kolgrim posuwał się naprzód dawną tajemną drogą. Wiedział bowiem więcej niż Tarjei…

Jechał przez tę rozległą równinę, gdzie Silje z woźnicą Przerobili kiedyś wóz na sanie i gdzie później mordercy Hanny i Grimara jeden po drugim padali martwi.

Tengel kochał tę równinę. Rozciągał się stąd widok na otwarte, porośnięte trawą zbocza, żółtozłote pomiędzy ciemnymi, niebieskozielonymi krzewami jałowców. Zawsze go to wzruszało, gdy wracał do domu z wyprawy w doliny.

Kolgrim nie miał jednak głowy do takich rzeczy.

Jego serce przepełniała muzyka.

On, Kolgrim Meiden z Ludzi Lodu, zbliżał się do miejsca, gdzie dopełnić się miała przepowiednia. Że pojawi się na świecie człowiek, obdarzony takimi ponadnaturalnymi zdolnościami, jakich nikt przed nim nie posiadał.

Do tego jednak potrzebna jest szczególna siła.

Kolgrim wierzył, że tę siłę zdobędzie.

Poza tym zamierzał porzucić nazwisko Meiden. Meiden, Lind, to byle jakie nazwiska, bez znaczenia. Kolgrim z Ludzi Lodu! Tak się będzie nazywał! Nikt nie ma większych praw do tego nazwiska niż on, dziedzic ich krwi zarówno po ojcu, jak i po matce. Jego babka była wiedźmą. Ojciec drugiej babki był czarownikiem, nie, on był mistrzem czarownic!

Baron to bzdura! Baronowie są leniwymi, zdegenerowanymi snobami! W końcu nigdy o ten tytuł nie prosił.

Nigdy już do Grastensholm nie wróci. Nie potrzebuje. Ten żółtodziób Mattias znowu jest w domu, a zatem wszystko przepadło. Zresztą wcale by nie chciał tam mieszkać nigdy w życiu! Był już dorosły i mógł wyruszyć na podbój świata. Obdarzony magiczną siłą będzie w stanie zapanować nad wszystkimi swoimi wrogami. A wtedy wróci do Grastensholm i zemści się na…

Gwałtownie osadził konia w miejscu.

Nieświadomie jechał dawną drogą poprzez równinę, tą, której nikt nie wtajemniczony by nie odnalazł. Mógł się jedynie domyślać, co za siła kierowała jego krokami. Wiedział co prawda, dokąd droga prowadzi, lecz przecież myślami był daleko od tych pustkowi.

U stóp potężnego lodowca zionęła wielka jama.

To musiało być tajemne przejście do Lodowej Doliny!

Pięćdziesiąt lat minęło od czasu, gdy po raz ostatni przeszli tędy ludzie. Wówczas lodowy tunel był otwarty i łatwo dostępny, obecnie wzięła go we władanie natura. Poza tym trwały wiosenne roztopy i pod lodowym dachem płynęła rwąca, wzburzona rzeka.

Nigdy tędy nie przejdę, pomyślał Kolgrim niechętnie. Woda zmiecie mnie jak zeschły liść!

Nikt z dawnych Ludzi Lodu też by się nie odważył pokonać tunelu o tej porze roku. Ciągle jednak wzdłuż rzeki widoczne były ślady starej ścieżki. Kolgrim zdecydował się spróbować. Nie miał zresztą wyboru, najwyżej mógł zawrócić. Ale on chciał przejść.

Usiłował wprowadzić konia do tunelu, lecz zwierze stawało dęba. Kolgrim wściekał się i krzyczał. W końcu jednak, gdy kopniaki i przekleństwa nie pomogły, musiał zostawić wierzchowca na równinie.

Błękitno zielony tunel przerażał go. Im dalej w głąb, tym gęstsza panowała w nim ciemność. Nie widział już ścieżki, a rzeka grzmiała, gotowa pochłonąć go, gdyby podszedł zbyt blisko. Doznawał wrażenia, że kłębiące się wiry tylko czekają, żeby wessać śmiałka. Miejscami woda była tak wysoka, że musiał się czołgać na brzuchu tuż przed lodowym nawisem. Niekiedy rzeka z hukiem przetaczała w tunelu wielkie bloki lodu, a wtedy mógł tylko stać, przywarłszy plecami do zimnej ściany w nadziei, że wściekły nurt go nie porwie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x