Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Zła: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Zła»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tarjei Lind z Ludzi Lodu złożył obietnicę swojemu dziadkowi Tengelowi, że węzełek zawierający tajemnicze medykamenty i cenne receptury – skarb rodowy – przekaże we właściwe ręce. Za najbardziej godnego dziedzica uznał Tarjei Mattiasa, młodszego brata przebiegłego Kolgrima. Kiedy Kolgrim dowiedział się o tym, zło, które skrywał w sobie, wybuchło z wielką siłą…

Dziedzictwo Zła — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Zła», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wielokrotnie myślałem, że jeżeli kiedykolwiek uda mi się stamtąd wyjść, będę się starał ulżyć dzieciom, które muszą pracować. Ale co może zrobić taki człowiek jak ja? Brak mi wykształcenia.

– To akurat nietrudno będzie nadrobić – powiedział Dag. – Wasz przykład jest wyjątkowo dramatyczny, ale myślę, że w wielu miejscach dzieciom dzieje się krzywda. Teraz jednak ci nikczemnicy zobaczą, z kim mają do czynienia. Nikt bezkarnie nie może skrzywdzić mojego wnuka!

– Ale musimy pomóc Olavesowi, dziadku. On uratował mi życie!

– Tak, uratował – rzekł Dag z goryczą. – Tylko po to, żeby cię wpakować da kopalni, bo mógł na tym zarobić. Ale myślę, że tej kanalii pozwolimy pójść własną drogą, Mattias, mój chłopcze o gorącym sercu.

Kaleb uśmiechnął się do asesara ponad głową chłopca. z tą ostatnią uwagą zgadzał się bez zastrzeżeń.

W Grastensholm Kolgrim w dalszym ciągu chodził za Tarjeim, niemal nie spuszczając go z oczu. Po tamtym odkryciu na strychu był jak odmieniony. Oczy płonęły mu trudną do ukrycia niecierpliwością. W końcu kiedyś Tarjei będzie musiał robić użytek z tego dużego zbioru, o którego istnieniu Kolgrim wiedział.

Wciąż jednak się na to nie zanosiło.

Tarjei straszył wyjazdem. Kolgrim popadał w desperację. Przychodziły mu do głowy najdziksze pomysły.

I wreszcie na dwa tygodnie przed wyjazdem Daga do Ringerike wpadł na coś, na co powinien był wpaść, tak sądził, już wiele lat temu.

Należał przecież do wybranych wśród Ludzi Lodu, a dotychczas nie ujawniły się w nim jeszcze żadne talenty, które by na to wskazywały. Nic poza wymyślną złośliwością.

A dotknięci bywali przecież jasnowidzami. Umieli czarować, rzucać uroki, posiadali władzę nad ludźmi, potrafili kierować ich myślami…

Kolgrim wpadł we wściekłość. Dlaczego on nie ma takich talentów?

Potem jednak zaczął się nad tym zastanawiać nieco spokojniej. Czy kiedykolwiek starał się w sobie te umiejętności odnaleźć? Nie, nic takiego nie robił. Naburmuszony siedział tylko i czekał, aż pojawią się same.

Byłoby przecież dziwne, gdyby i on nie potrafił czegoś takiego!

Muszę zdobyć skarb, myślał.

Ale w jaki sposób?

Nie miał się kogo poradzić. Dotychczas dotknięci przekazywali wiedzę sobie nawzajem. Kolgrim jednak, a przed nim Trond, nie miał się do kogo zwrócić. Tengel odebrał sobie życie, tak że Kolgrim nie mógł się od niego niczego nauczyć. Żebym tylko miał te czarodziejskie środki, to bym przy ich pomocy znalazł… Co by znalazł? Czarodziejskie środki?

Nie, jego myśli krążą jak błędne.

Gdybym się jednak na tym skupił całą siłą woli, może skarb sam by się jakoś znalazł?

Postanowił spróbować.

Wieczorem w swoim pokoju rozpoczął z drżeniem serca pierwszą prawdziwą próbę czarowania.

Nigdy nie odczuwał żadnych wyrzutów sumienia na widok pustego łóżka Mattiasa pod drugą ścianą. To była nieistotna sprawa.

Zatrzasnął drzwi, pogasił wszystkie światła i usiadł skulony.

– Chodź – szeptał. – Chodź, skarbie, chodź!

Nie spuszczał wzroku z jasnej szpary pod drzwiami. Jakby się spodziewał, że jakiś mroczny cień przemknie tam w księżycowej poświacie. Skarb…

Było coś hipnotyzującego w jego głosie. Siedział tak co najmniej godzinę, powtarzając wciąż te same słowa jak mały czarownik z odległej przeszłości, skurczony, ze złym błyskiem w oku.

Słyszał, że gdzieś skrzypnęły jakieś drzwi, i zamarł. Ale nie stało się nic więcej.

Rozczarowany, wściekły na duchy, które nie chcą z nim współpracować, i na cały ten zgniły świat, położył się w końcu do łóżka.

W nocy rzuca¦ się niespokojnie. Słyszał jakieś szepty.

– Chodź!

Początkowo sądził, że to echo jego własnych zaklęć, wkrótce jednak ukazała się także twarz. Szelmowska, skora do śmiechu twarz, gotowa pożartować ze zdolnymi krewniakami.

– Chodź! – powiedział głos.

To była Sol, babka Kolgrima, taka jak na portrecie w hallu domu w Lipowej Alei. Teraz jednak poruszała ustami i przewracała oczami.

– Chodź!

Potem zniknęła.

Kolgrim po przebudzeniu pamiętał tę zjawę bardzo dobrze. Im dłużej w ciągu dnia o tym myślał, tym bardziej go to zastanawiało.

Po południu rodzina z Lipowej Alei przyszła do Grastensholm z wizytą. Are, Tarjei, Brand, Matylda i mały Andreas. Wszyscy zebrali się w dużym salonie.

Kolgrim wymknął się ukradkiem.

W hallu w Lipowej Alei panował półmrok. Ostatnie promienie słońca padały na witraż i rzucały mistyczne barwne refleksy na podłogę i ścianę naprzeciwko okna.

Uważnie studiował wszystkie portrety.

Tajemnicze oczy Sol patrzyły na niego bez wyrazu.

Ale to one wzywały go we śnie.

Obejrzał starannie ramy portretów. Wszystkie były takie same. Podszedł bliżej i zaczął dotykać płótna.

Tu wyczuwał różnicę!

Płótno innych obrazów ustępowało pod dotknięciem, póki się nie oparło o ścianę. Płótno na portrecie Sol było napięte.

Podniecony przesuwał dłonią po ramie. Palce nerwowo badały krawędzie. Jeszcze nie miał odwagi wierzyć, że coś znalazł.

Tam!

Był tam ukryty zameczek, tak maleńki, że z początku niczego nie zauważył.

Nacisnął i zamek odskoczył.

Obraz się poruszył! Całe malowidło wraz z ramą zsunęło się w dół… a za nim ukazały się drzwi.

Jeśli są zamknięte na klucz, to umrę z rozpaczy, pomyślał Kolgrim.

Ale drzwi nie miały zamka. Dość łatwo pozwoliły się otworzyć.

Kolgrim wstrzymał dech.

W hallu było ciemno, ale w pomieszczeniu za obrazem jeszcze ciemniej. Wytrzeszczał oczy, jak mógł, i wkrótce dostrzegł tam coś w rodzaju skórzanego worka, wypełnionego jakimiś przedmiotami.

Wsunął rękę do worka i wyjął jeden z tych przedmiotów.

Mimo woli skrzywił się, trzymał bowiem w ręce wysuszoną najintymniejszą część męskiego ciała, pochodzącą prawdopodobnie od jakiegoś powieszonego przestępcy. Kolgrim odłożył to z powrotem na miejsce.

Ale znalazł skarb!

I dowiedział się, że posiada, dotychczas nie odkryte, magiczne zdolności. Bo czyż nie nawiązał kontaktu ze swoją babką? I ona pomogła mu natychmiast.

Nagle Kolgrim poczuł się nieskończenie silny.

Ja wiedziałem, że tak jest, szeptał do siebie. Wiedziałem, że największym ze wszystkich wybranych jestem właśnie ja! Równego mi świat jeszcze nie widział. Ludzkości, oto przybyłem! I jestem straszny!

Nie chciał jednak brać tego wszystkiego już teraz. Lepiej zaczekać, aż Tarjei odjedzie. Powinien to zrobić lada dzień. Tarjei jest niebezpieczny. Nikt nie wie, ile on potrafi i rozumie.

Czasami Kolgrim zastanawiał się, czy Tarjei także nie należy do wybranych, ale jak gdyby na odwrót, w odmienny sposób.

Nie, chyba jednak nie był wybranym. Tarjei nie miał w sobie nic z tych mistycznych mocy, które wprost kłębiły się wokół prawdziwych spadkobierców Tengela Złego.

Takich jak Kolgrim.

Poczekajcie tylko, ludzie! Dopiero zobaczycie coś!

Delikatnie zamknął drzwi i powiesił obraz na miejscu. Porozumiewawczo skinął głową swojej babce, pięknej wiedźmie Sol.

– Teraz wszystko w porządku, babciu – szepnął.

Jego prawowita własność należała wreszcie do niego!

ROZDZIAŁ VI

Nadszedł nareszcie ów pamiętny dzień, kiedy Dag, przejeżdżając obok kościoła w Grastensholm, zawołał do woźnicy:

– Dmij w róg! Bo oto ten wyczekiwany, ten wytęskniony wraca do domu!

I woźnica dął co tchu w piersiach. Radosne fanfary dźwięczały w powietrzu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Zła»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Zła» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Dziedzictwo Zła»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Zła» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x