Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Długa i niebezpieczna walka Ludzi Lodu z Tengelem Złym dobiegła końca. Tanghil, zakała i największe zagrożenie świata, przestał istnieć. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości już wszystko będzie dobrze. Nadal na wiele pytań nie udzielono odpowiedzi. Rodzina ma więc przed sobą rok pełen napięć…

Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Najpierw szłam przez rozległe łąki ku bramie do starożytnego miasta, otoczonego wysokimi, białymi murami z kamienia. Brama była otwarta, weszłam więc i błądziłam po wąskich, wykładanych marmurem uliczkach… Było to jak Wenecja albo Dubrownik, tak w każdym razie wyglądało.

Trafiłam na rynek, gdzie na czymś w rodzaju estrady siedział stary człowiek. Podał mi papirusowy arkusz, na którym miałam wypisać swoje imię. Ta część „podróży” pod żadnym względem nie była nieprzyjemna.

Na rynku otrzymałam eskortę, dwóch ludzi, których nie mogłam wyraźnie zobaczyć. Szli pół kroku za mną i wskazywali mi drogę. Musiałam iść dalej wąskimi uliczkami pośród wysokich ścian domów. Niekiedy również ulice były zabudowane. W końcu eskorta zatrzymała mnie przed masywnymi drzwiami z dębowego drewna.

W sali za drzwiami zebrali się ludzie z różnych epok. I nie pytajcie mnie, dlaczego się tam zebrali, było tak jak mówię, ale nie wiem dlaczego. Tam dopiero zobaczyłam swoich strażników. Ci, którzy przeczytali „Sagę o Ludziach Lodu”, rozpoznają ich bez trudu. Obaj bardzo urodziwi, mieli końskie głowy o ludzkich rysach; ich ciała mieniły się ciemnogranatowo, a srebrzyste grzywy układały się od czoła poczynając, przez głowy, karki i grzbiety. Ręce i nogi mieli ludzkie.

Tak jest, to konioludzie z Góry Demonów!

Ale, oczywiście, nie owa sala była celem mojej wędrówki. Dwaj opiekunowie poprowadzili mnie dalej. Ludzie zdawali się mnie nie zauważać, jakbym w ogóle nie istniała. Zatrzymaliśmy się przed wysokimi, wspaniałymi drzwiami, a kiedy się otworzyły, weszłam do kolejnego pomieszczenia. Tam musiałam trochę poczekać. Tym razem sala była bardzo wysoka i pusta, nikogo poza mną, tylko ciemne piękne ściany i łukowate sklepienie.

Naglę poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się – i z wrażenia przestałam oddychać. Nie mogłam z siebie wydobyć najcichszego nawet dźwięku. Do tej pory zdawałam Leifowi i Cecilii sprawozdanie z tego, co widzę, ale teraz nie byłam w stanie. Oni niemal bez przerwy powtarzali pytania, ale ja ze świstem wciągałam powietrze do płuc, nie mogąc wykrztusić nic rozsądnego. Prawdę powiedziawszy, nie byłam w stanie wykrztusić nic w ogóle.

Wiedziałam, naturalnie, kto przede mną stoi. To był ów upadły anioł światłości, niebywale wysoki, ze skrzydłami od podłogi do sufitu, piękny niczym bóg i połyskliwie czarny. Emanowała z niego taka godność, tak nieprawdopodobny autorytet, że bałam się, iż serce mi pęknie od wysiłku, jakim było samo patrzenie na niego. Nigdy w życiu nie potrafiłabym wyobrazić sobie tego rodzaju istoty!

Opisałam go co prawda w tomie dwudziestym dziewiątym „Miłość Lucyfera”, ale nie przypuszczałam, że zechciałby mi się ukazać. Nie powiedział nic, ja także nie. Odbierałam jednak myśli napływające do mego mózgu. Wyrażały coś jakby zadowolenie ze mnie, ale też zniecierpliwienie, może nawet bardziej właśnie zniecierpliwienie.

Czułam, że chce mi przekazać, iż błądzę po omacku w moim pisaniu, że powinnam się bardziej koncentrować na głównym temacie.

A ja przecież myślałam, że najważniejszą sprawą jest walka z Tengelem Złym!

W końcu byłam w stanie opowiedzieć lekarzowi, co widzę. On natomiast chciał się dowiedzieć, czy to anioł światłości opowiedział mi „Sagę o Ludziach Lodu”. Akurat na to pytanie nie otrzymałam wyraźnej odpowiedzi. Nieoczekiwanie do sali wszedł Mikael Lind z Ludzi Lodu, nieco skrępowana powiedziałam obojgu parapsychologom, że tak mi się wydaje, że to chyba jest on. Ale teraz nie jestem już tego taka pewna. Nigdy do końca nie wyjaśniłam tej sprawy.

Wiem jednak, iż to właśnie wtedy uświadomiłam sobie, jakie zadanie miałam do wykonania.

Nie uważam, że z góry było postanowione, bym właśnie ja wykonała to zadanie. Zawsze źle myślałam o ludziach, którzy sądzą, że zostali wybrani przez Boga czy przez los do konkretnych celów.

Nie, to, co się stało, rozumiem inaczej, po prostu przez przypadek dotknęłam czegoś dla określonej persony ważnego. Kiedy to zrobiłam, trudno powiedzieć. Może wówczas, gdy zobaczyłam kościelne malowidło i zaczęłam sobie układać historię Ludzi Lodu, a może wtedy, kiedy zaczęłam już ją pisać? Leif Lundberg powiada, że otrzymałam to zadanie już w roku 1860. Możliwe. Nie wiem. Ludzie Lodu nigdy nie istnieli, stali się jedynie czymś w rodzaju tuby, przekaźnika dla konkretnej, wysoko postawionej osobistości. Dla kogoś, kto chciał, by ludzie poznali jego urazę, niesprawiedliwość, jaka została wobec niego popełniona.

Nie wierzę, by świat stał się lepszy pod panowaniem innego bóstwa, nie wierzę, by Lucyfer potrafił naprawić zniszczenia, jakich ludzkość dokonała na ziemi, odrodzić wszelkie unicestwione wartości, usunąć wszystkie zanieczyszczenia. Myślę tylko, że on patrzył na całe to nieszczęście z uczuciem bezsilności i próbował coś zrobić.

Mam wrażenie, że właśnie to chciały mi przekazać jego myśli w ten chłodny zimowy dzień, kiedy pozwolono mi przekroczyć granicę oddzielającą oba światy.

Trudno mi było później powrócić do rzeczywistości. Zostałam wyprowadzona z wielkiej sali przez moich podobnych do koni strażników, a potem z budynku na ulicę i wreszcie z miasta. Doktor ocucił mnie z transu i nakazał co najmniej kilka godzin odpoczywać. Bardzo mi to było potrzebne!

Kiedy wyszłam na ulicę, zobaczyłam dokoła siebie normalne współczesne życie. Dzieci bawiące się na placach, wszystkie ubrane w puchowe kurtki, niemal jednakowe, różowe i jasnozielone. Sklepy, źle zaparkowane samochody, znaki drogowe i wszędzie reklamy we wrzaskliwych kolorach.

A ja bardzo się starałam zachować wspomnienie niedawnych przeżyć. Czy to naprawdę takie pewne, że Ludzie Lodu nigdy nie istnieli? Może jednak są? Wiodą swoje życie obok naszego życia w tym równoległym świecie, o którego istnieniu wie tylko niewielu z nas? Nie, znowu ponosi mnie fantazja!

Czasami trudno jest rozstrzygnąć, który świat jest rzeczywisty, a który wymyślony. Kilkakrotnie o mało nie straciłam poczucia proporcji. A to groźne!

W kilka dni po tym „seansie” zaczęłam się zastanawiać, czy ja to wszystko przeżyłam, czy może moja bujna wyobraźnia podsunęła mi te dziwne obrazy – poprzednie wcielenia, inny świat, Lucyfer… Spróbowałam więc ponownie, na własną rękę. Położyłam się do łóżka, dokładnie otuliłam kołdrą i znowu przebyłam tę samą drogę co przedtem w transie. Ale nie udało mi się nic więcej. Mogłam sobie wyobrażać Lucyfera, widzieć go takim, jakim widziałam przedtem, ale jego nie było, nie doświadczałam jego obecności. Tamto przygniatające uczucie czegoś ponadludzkiego o nieprawdopodobnym autorytecie nie powróciło. Wszystko było jedynie wytworem mojego mózgu, niczym więcej.

Tak że… w końcu nic nie wiem. Wierzę, naprawdę wierzę w to, co przeżyłam. Bo jak inaczej mogłabym wytłumaczyć te niezwykłe wrażenia, jakie stały się moim udziałem?

Wróciłam do pracy. Nadal pisałam o Ludziach Lodu i nadal przychodziło mi to niewiarygodnie łatwo, bardziej zabawa niż praca.

Aż doszłam do tomu czterdziestego pierwszego pod tytułem „Góra Demonów”.

W tym momencie wszystko stanęło. Po raz pierwszy musiałam prosić o przesunięcie terminu.

Było wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. „Góra Demonów” jest tomem, w którym dokonuje się coś w rodzaju podsumowania czy przeglądu całości. Musiałam zatem przeczytać czterdzieści poprzednich tomów, by mieć pewność, że żadna postać, żaden wątek nie zostanie pominięty ani nie zawiśnie w powietrzu. Po drugie, w tym tomie musiało się znaleźć nieludzko wiele materiału, trzeba było na przykład przedstawić wszystkich przodków Tengela Dobrego, a w pewnym stopniu również Taran-gaiczyków.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x