Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Długa i niebezpieczna walka Ludzi Lodu z Tengelem Złym dobiegła końca. Tanghil, zakała i największe zagrożenie świata, przestał istnieć. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości już wszystko będzie dobrze. Nadal na wiele pytań nie udzielono odpowiedzi. Rodzina ma więc przed sobą rok pełen napięć…

Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I wiedziałam wtedy, że już kiedyś te oczy na mnie patrzyły. Widywałam je we śnie, wiele razy w latach dzieciństwa.

Później pojawiał się we dnie. Raz po raz. Kiedyś na przykład siedziałam w kuchni, czułam się porzucona, zapomniana przez wszystkich. I wtedy on się ukazał, tym razem bardziej eteryczny, prawie przezroczysty, tak że widziałam poprzez jego postać wszystkie szafy i półki na ścianach. Nagle mój nastrój uległ zmianie, znowu przepełniło mnie uczucie, że nie jestem sama na świecie. Że mam kogoś, kto pragnie mego dobra.

Nie zawsze widywałam go tak wyraźnie, najczęściej tylko te oczy, promieniejące dobrocią i miłością.

Dlatego wcale się nie zdziwiłam, kiedy dwie osoby zajmujące się aurą i badaniem jej znaczenia nagle podskoczyły na swoich miejscach i wpatrywały się nie we mnie, lecz w kogoś, kto stał za moimi plecami. Opowiadali mi potem oboje, że dostrzegli wysoką, świetlistą postać rysującą się wyraźnie na tle ściany. I oboje wyjaśnili mi, że to mój pomocnik. Wtedy po raz pierwszy słyszałam to określenie, ale natychmiast się domyśliłam, o kogo chodzi.

Przez wiele lat stanowił dla mnie rzeczywiście nieocenioną pomoc. Mogłam nawet z nim rozmawiać, choć nie doczekałam się, rzecz jasna, odpowiedzi, ale zawsze otrzymywałam to, o co prosiłam.

Naprawdę, otrzymywałam absolutnie wszystko! Może nawet czasami zbyt wiele. Bo, na przykład, zawsze otrzymywałam zbyt wiele kilogramów, co mnie wcale tak nie cieszyło, przeciwnie, powodowało, że przez co najmniej dwadzieścia lat prowadziłam bezowocną walkę o szczupłą sylwetkę. Ale można mieć większe zmartwienia. Dopóki Asbjorn się nie uskarża, to…

Każdy jednak, kto z powagą oznajmia, że „wystarczy jedynie trochę mniej jeść i trochę więcej się ruszać”, niech wie, że mówi głupstwa. Bardzo łatwo jest dawać rady innym, kiedy się samemu nie ma problemów z nadwagą. Czy sobie ktoś taki wyobraża, co to znaczy żyć przez cały tydzień samą wodą, gimnastykować się i biegać, a nie stracić ani grama? I jak w takim razie jeść trochę mniej, a trochę więcej się ruszać?

Odchodzę od tematu, ale chciałam tylko powiedzieć, że moja sympatia jest po stronie wszystkich, którzy borykają się z problemem nadwagi. Nigdy nie móc spokojnie zjeść normalnego obiadu, nigdy nie pozwolić sobie na nic smakowitego, to takie frustrujące, że czasem człowiek zaczyna płakać nad swoim losem. Normalny obiad – kilogram w biodrach. I tego kilograma tak strasznie trudno się pozbyć! Wszyscy, którzy sobie szydzą z grubasów, powinni wiedzieć, jakie to okropne.

Ale najgorsze ze wszystkiego jest to, że żyjemy w świecie, który nie przepuści żadnej okazji, żeby dokuczyć. Czy na przykład media muszą nieustannie o tym pisać w szyderczym tonie? Na przykład: pani o wydatnych kształtach, osoba przy kości, pulchna, okrągła, lubi sobie podjeść. Można takie przykłady mnożyć, ale jakie to bolesne dla kogoś, kto wcale nie kocha jedzenia i ma z tym same kłopoty! Coś przecież jeść trzeba, bo w przeciwnym razie człowiek umrze!

Po co ja, na Boga, piszę takie rzeczy? Co to ma wspólnego z moją książką?

Owszem, ma, zwłaszcza ze współczuciem i zrozumieniem dla bliźnich, którego tak wiele noszą w sobie Ludzie Lodu.

Zamierzaliśmy jednak mówić o moim opiekunie i pomocniku…

Wszystko mi się w życiu ułożyło dobrze. Mojej rodzinie los oszczędził zmartwień i kłopotów, a ja wierzę niezłomnie, że to on maczał w tym palce.

Raz jednak nadużyłam jego cierpliwości. Prosiłam go mianowicie o wygraną na loterii. I natychmiast wygrałam. Potem więc tydzień po tygodniu ponawiałam swoją prośbę. Wygrywałam przez czterdzieści trzy tygodnie z rzędu, co prawda niewielkie sumy, od czterdziestu koron do sześciu tysięcy. W końcu jednak mój opiekun się chyba zdenerwował tym nieustannym naprzykrzaniem się, bo któregoś dnia wygrałam dużą sumę i na tym się skończyło. Już nigdy w życiu niczego więcej nie wygrałam.

Myślę, że miałam taki znakomity kontakt z moim opiekunem i pomocnikiem właśnie dlatego, że bardzo wcześnie odkryłam jego istnienie i mogłam świadczyć o istnieniu tego rodzaju istot. Stałam się jakby ich rzeczniczką.

Kim on jest? Nie umiem na to odpowiedzieć. Może to duch, który już zakończył swoją wędrówkę i teraz pomaga ludziom przejść przez życie? Moja córka również widziała swego pomocnika, dwukrotnie, zawsze miał na sobie jakieś staroświeckie ubranie, wyglądał jak mnich.

To niebywale miłe uczucie, wiedzieć, że ktoś nad nami czuwa…

Raz zdarzyło się, że spotkałam mego nieznajomego przyjaciela w nader wyjątkowych okolicznościach.

Było to w roku 1949, miałam dwadzieścia pięć lat. Znajdowałam się w prywatnej klinice, gdzie urodziłam swoje drugie dziecko. Niestety moje zdrowie szwankowało, miałam zły skład krwi, a w dodatku dziecko przyszło na świat w krwotoku, straciłam prawie dwa litry. Wezwano lekarza, ale czegoś takiego jak transfuzja krwi nie można było wtedy przeprowadzić.

Czułam ogarniającą mnie słodką słabość. Słyszałam, że lekarz rozmawia z położną, a w koszyku obok płacze moja nowo narodzona córeczka.

Po chwili lekarz uniósł jedną moją powiekę. Wyglądał na bardzo zmartwionego, a ja coraz bardziej oddalałam się od rzeczywistego świata i pogrążałam w obezwładniającej słabości. Ostatnie, co zarejestrowałam, to słowa lekarza, który trzymał mnie za rękę, próbując wyczuć puls: „Nie, w niej już nie ma życia. Nic więcej nie można tu zrobić”.

Ostatnim zmysłem, jaki traci konający, jest słuch. Pamiętajcie o tym, wy wszyscy, którzy będziecie kiedykolwiek czuwać przy łożu śmierci!

Byłam kompletnie zobojętniała na wszystko.

Po chwili jakbym się uniosła nad łóżkiem, znalazłam się pod samym sufitem i z góry spoglądałam na posłanie, na którym wciąż widziałam swoje ciało, białe jak pościel. Lekarz pochylał się nade mną, położna stała po drugiej stronie łóżka i nerwowo poruszała rękami. Widziałam, że jest wstrząśnięta. Malutka dziewczynka krzyczała wniebogłosy.

Wszędzie krew.

Jakaś siła wciągnęła mnie w ciemność, zdawało mi się, że to tunel. Długi, ale przebyłam go bardzo szybko i wkrótce w oddali ukazało się światełko. Powiększało się, byłam coraz bliżej niego, wokół trwała cudowna cisza i niewysłowiony spokój. Wszystko było takie piękne, takie nieziemskie, kruczoczarne cienie przepływały nade mną na przemian z błękitnymi, różowymi, liliowymi we wszystkich niuansach. I słyszałam tony. Nie muzykę, lecz właśnie tony, dużo piękniejsze niż jakikolwiek muzyk na świecie byłby w stanie stworzyć.

Wielu ludzi opowiada teraz o takich przeżyciach, ale moja historia różni się od innych. Ludzie mówią o swoich zmarłych krewnych, którzy wychodzą im na spotkanie po tamtej stronie. Na mnie natomiast czekał mój opiekun i pomocnik, ten o spojrzeniu promieniującym miłością. Byłam zupełnie spokojna i bardzo szczęśliwa, że się tam znalazłam. W geście powitania uniósł ręce i szliśmy ku sobie, a ja wiedziałam, że dotarłam do domu. To było moje najwspanialsze przeżycie.

Nagle znowu znalazłam się w tunelu, coś pchało mnie z powrotem i po chwili leżałam na szpitalnym łóżku. Pierwsze, co usłyszałam, to głos lekarza: „O mój Boże, ona żyje!”

Ja sama byłam strasznie rozczarowana. Przed chwilą znajdowałam się „w domu”, a teraz ponownie zostałam rzucona na ziemię, zmuszona do życia. Nie chciałam tego, nie chciałam za żadne skarby!

Ale do mojej świadomości dotarły rozpaczliwe krzyki dziecka i zaczęłam myśleć przytomniej: Mam przecież wspaniałego męża, który jest mi tak drogi, mam też malutkiego synka i nowo narodzoną córeczkę. I całe życie przed sobą. Muszę je najpierw przeżyć najlepiej jak potrafię.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?»

Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x