Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?
Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Czy jesteśmy tutaj sami?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czy jesteśmy tutaj sami?
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czy jesteśmy tutaj sami?: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czy jesteśmy tutaj sami?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czy jesteśmy tutaj sami? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czy jesteśmy tutaj sami?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Oczywiście!
Nigdy czegoś podobnego nie robiłam. Nigdy nie opisywałam czyjejś historii, zawsze sama tworzę fabuły moich opowieści. A jak by czytelnicy przyjęli taką szaloną w gruncie rzeczy historię? Ludzie zaczną protestować, odrzucą książki, nie będą chcieli mieć ze mną do czynienia! Demony, czarne anioły?
– I wcale nie musisz zajmować się tym, co Andre napisał o Taran-gaiczykach – wtrącił Gabriel z ożywieniem, jakby już przekonany, że się zgodzę. – Wiesz, po spotkaniu w Górze Demonów oni mu opowiedzieli historię swojego ludu. Same w sobie są to bardzo interesujące dokumenty, ale nic na ten temat nie ma w kronikach Ludzi Lodu, zresztą dzieje Taran-gaiczyków niewiele mają z nami wspólnego.
Patrzyłam na niego i wiedziałam, że nigdy nie opiszę historii Ludzi Lodu. Powinien z tym pójść do kogo innego, ale on był tak zaangażowany, że nie miałam serca stanowczo odmówić już w tej chwili. Nie chciałam zrażać przyjaciela, którego dopiero co pozyskaliśmy.
– Myślę, że będziemy utrzymywać kontakt – powiedziałam na koniec z uśmiechem. – Zobaczymy, jak się sprawy ułożą. I… Naprawdę bardzo bym chciała się dowiedzieć, co wynikło z waszego spotkania z Gro!
– Naturalnie! Zadzwonię natychmiast potem! I myśl o naszej sprawie, Margit! Czytałem kilka twoich książek i w ogóle to, co piszesz. To nie jest wcale takie odległe od naszej historii!
Nie chciałam w kółko powtarzać, że nie czuję się na siłach i że temat mnie przerasta, bo już przecież o tym mówiłam. Więc kiwałam tylko głową z dosyć, zdaje się, głupawą miną.
Asbjorn powiedział serdecznie:
– Ja uważam, że powinnaś spróbować, Margit! Zdaje mi się, że to twoje okolice.
– Zobaczymy – odparłam pospiesznie. – Akurat teraz borykam się bardzo opornym tematem, pisanie idzie mi jak po grudzie. Zapędziłam się w sytuację, w której albo główny bohater, albo główna bohaterka musi umrzeć, a coś takiego nie powinno mieć miejsca w powieści odcinkowej, która rządzi się swoimi prawami. Muszę więc znaleźć jakieś absolutnie karkołomne wyjście, a to nie jest wcale proste. W zwyczajnym życiu nie można oczekiwać, że pojawią się duchy przodków albo czarne anioły i wskażą właściwe rozwiązanie. Ale oczywiście pomyślę o twojej prośbie, Gabrielu!
Kiedy w kilka godzin później Gabriel odjechał do domu, długo stałam przy oknie i patrzyłam w ślad za jego samochodem. Uśmiechałam się ironicznie na myśl, że mogłabym się podjąć tak szalonego zadania.
Czy on naprawdę chce, żebym napisała coś takiego? Ten chłopak musi nie mieć dobrze w głowie!
Popatrzyłam na niebo. Dzień był pochmurny, wiatr rozwiewał liście na podwórzu. Fiord w dole pod nami burzył się, jakby chciał nam pokazać kły, od lasu na wzgórzach niósł się ciężki szum.
Uświadomiłam sobie nagle, że z uwagą wsłuchuję się w szum wiatru. Stałam tak od dłuższego czasu, nie zdając sobie z tego sprawy.
Szukałam wzrokiem po niebie.
Ale przestrzeń ponad nami zdawała się być pusta. Przerażająco pusta. Nigdzie nawet śladu choćby najmniejszego UFO.
Sześć tygodni później uporałam się jakoś z moją powieścią odcinkową, doprowadziłam w końcu tę łódź do portu, ale prawdę powiedziawszy, wymuszone zakończenie wciąż wywoływało delikatny rumieniec, nie wstydu może, ale zażenowania. W każdym razie miałam dość i nie chciałam więcej na swoje dzieło patrzeć.
Zrobiliśmy sobie natomiast z Asbjernem krótkie wakacje. Pojechaliśmy do Szwecji razem z naszym psem, którego przed granicą trzeba było dobrze ukryć w samo-chodzie. Niewiele jest krajów, do których wpuszczają psy bez kwarantanny; lęk przed wścieklizną jest wszechobecny.
Tym razem mieliśmy zamiar pobyć trochę w jakimś sympatycznym miejscu. Na ogół w takich wyjazdach człowiek chce zobaczyć jak najwięcej, przenosi się szybko z miejsca na miejsce, a rezultat jest taki, że widzi przeważnie samochody, przed sobą, za sobą, co go coraz bardziej irytuje. Kiedyś zaliczyliśmy Europę w szesnaście dni. Czternaście przejść granicznych. I co prawda Europy to prawie w ogóle nie widzieliśmy, ale podróż była wyjątkowo zabawna i do tej pory ją wspominamy.
Teraz zamierzaliśmy zwiedzać historyczne zabytki, których Szwecja ma tak wiele. Kamienie runiczne, ryty naskalne, groby megalityczne i temu podobne.
W Smalandii – nie pamiętam już teraz, gdzie dokładnie – dotarliśmy do małego kościółka, który był świeżo odrestaurowany. W czasie prac konserwatorskich zdjęto ze ścian późniejsze warstwy i ukazało się malowidło z czasów przed reformacją. Bo potem zamalowywano wszystko, co stare, grzeszne, a zwłaszcza wartościowe pod względem artystycznym.
Odkryte malowidło przedstawiało kobietę ubijającą masło. Za jej plecami stał diabeł i najwyraźniej czynił jej bezwstydne propozycje.
Doznałam wstrząsu. Czyż Gabriel nie opowiadał o Silje, której pozwolono, pod opieką Benedykta Malarza, namalować diabła w pewnym kościółku w Trondelag? A ona dała mu twarz o rysach Tengela Dobrego!
Motyw diabła i kobiety ubijającej masło był dość popularny w średniowiecznych kościółkach. Ten jednak budził moje zainteresowanie w całkiem inny sposób.
Przysiadłam na kościelnej ławce i bardzo długo przyglądałam się obrazowi, a myśli wirowały w głowie jak szalone.
Wydawnictwo od dawna mnie prosi o sagę rodzinną. Dotychczas za każdym razem odpowiadałam „nie”. Mój genre to opowieść – zwarta, pełna napięcia akcja, przygoda, miłość, to wszystko. Z czymś większym sobie nie poradzę, myślałam.
Ponieważ ostatnio praca nad książką pochłaniała mnie bez reszty, o propozycji wydawnictwa i o pomyśle Gabriela myślałam rzadko, a podjęcie decyzji odkładałam na później. I nie przychodziło mi do głowy, żeby obie te sprawy połączyć.
Teraz miałam wolne. Pozostawało mi jeszcze kilka dni, zanim będę musiała zastanowić się nad nowym projektem, z pewnością znowu nad jakąś powieścią w odcinkach, choć w tej chwili byłam całkowicie wyjałowiona z wszelkich pomysłów. Co więcej, wcale nie byłam pewna, czy chcę jeszcze te powieści w odcinkach pisać.
W drodze powrotnej milczałam. Asbjorn był do tego przyzwyczajony. Zazwyczaj podczas jazdy wymyślam intrygi do moich powieści, za co mąż jest mi bardzo wdzięczny, bo może się koncentrować na prowadzeniu.
Gabriel dzwonił do mnie w kilka dni po wizycie, obiecał przecież opowiedzieć, jak mu poszło z Gro.
Owszem, było bardzo miło, informował. On działał bardzo ostrożnie, nabrał jednak przekonania, że Gro sprawiło przyjemność, iż ją zaprosił, rozmawiali długo o interesujących sprawach i od dawna już nie spędził tak miłego wieczoru. Policzki Gro były zarumienione z przejęcia i oboje postanowili spotykać się częściej.
„Bo Gro nie należy do dziewczyn, które można całować już podczas pierwszego spotkania” – wyjaśnił mi Gabriel. „To by ją zraniło, rozgniewało, a może i przestraszyło”.
Rozumiałam wszystko bardzo dobrze.
Później się nie odzywał, pomyślałam więc sobie, że nic z moich przeczuć nie wyszło.
Z drugiej strony, minął zaledwie miesiąc od ostatniego telefonu, nie mogę wymagać, by dzwonił do mnie co drugi dzień. Miał mi może składać raporty z intymnych spotkań?
Zwłaszcza Gabriel nigdy by tego nie zrobił. Należał do mężczyzn, którzy dyskretnie milczą o takich sprawach.
Kiedy znaleźliśmy się w Valdres w naszym domu, zatelefonowałam do mojego wydawcy i przyjaciela.
– Jeśli chodzi o tę historię rodzinną, o której rozmawialiśmy… Czy mogłabym wprowadzić też wątki ponadnaturalne?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czy jesteśmy tutaj sami?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czy jesteśmy tutaj sami?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.