– Linde-Lou.
I zamknęła oczy. Twarz jednak pozostała taka rozjaśniona, a uśmiech nie zniknął z jej ust aż do śmierci.
Na tym Gabriel zakończył swoją opowieść.
Asbjorn i ja siedzieliśmy jeszcze przez dłuższą chwilę w milczeniu. Noc miała się ku końcowi.
– No, to nareszcie dano wam znak, że oni mimo wszystko istnieją! Wasi przodkowie.
– Czy ja wiem – odparł Gabriel z wahaniem. – Czy w ogóle wiadomo, co człowiek przeżywa w chwili śmierci? Nikt tego nie wyjaśnił. To mogło być najskrytsze marzenie Christy i tyle.
– Nonsens! – odparłam. – Ja sama znalazłam się kiedyś na granicy śmierci. Są tacy, którzy tam na nas czekają, nikt mi nie powie, że jest inaczej.
Kiwał głową w zadumie.
– Tak, ja i wszyscy Ludzie Lodu chętnie wierzymy, że Linde-Lou wyszedł jej na spotkanie. Zwłaszcza Tova wiele o tym mówi, bo, jak wiesz, Tova należała do obciążonych. I bardzo by chciała po śmierci połączyć z gromadką innych obciążonych i wybranych.
– Świetnie to rozumiem. I Tova boi się, czy ich znajdzie, czy nie zostali rozproszeni?
– Tak. Ale, prawdę powiedziawszy, to my wszyscy jesteśmy przekonani, że Linde-Lou naprawdę przyszedł by zabrać Christę na tamtą stronę.
– Do Czarnych Sal?
– Daj Boże, żeby tak było!
– Ty też chciałbyś się tam znaleźć? – zapytał Asbjorn.
– Niczego nie pragnę bardziej! Wszyscy moi najbliżsi tam są.
Starałam się przerwać smutny nastrój.
– Posłuchaj, z tego, co nam opowiedziałeś, wnoszę, że Nataniel i Ellen są małżeństwem i mają dzieci, prawda?
Gabriel uśmiechnął się.
– Prawda. Mają syna i córkę, teraz to już prawie dorośli ludzie.
– A inni członkowie rodu? Jak im się ułożyło?
– Knut Skogsrud zmarł niedawno, a jego żona przed paroma laty, więc i Ellen, i Nataniel zostali już bez rodziców. Powiadają, że to bardzo dziwne uczucie, i trochę nieprzyjemne, tak nikogo nie mieć, jakby się utraciło dach nad głową. Oni sami stanowią teraz taki dach dla młodszej generacji.
– Właśnie! Ja dobrze wiem, co to znaczy, sama jestem w podobnej sytuacji – odparłam. – No, a twoi rodzice, Karine i Joachim?
– O, dziękuję! Żyją i są zdrowi. I chyba dość szczęśliwi, tak myślę. Już jako dorosły człowiek przeczytałem kronikę Ludzi Lodu i dowiedziałem się o dramatycznym dzieciństwie mojej matki, a także o tym, jak jej życie emocjonalne zostało całkowicie zrujnowane przez trzech nikczemników, którzy na nią napadli. Ale myślę, że mama i ojciec żywią do siebie nawzajem szacunek i że jest im dobrze razem. Tak, jestem o tym przekonany, choć przecież człowiek nie pyta na ogół swoich rodziców o takie sprawy.
– Masz rację! Rodzice, zwłaszcza matki, oczekują, że córki będą im się zwierzać, opowiadać o chłopakach i tak dalej, ale sami woleliby raczej umrzeć, niż opowiedzieć o swoim małżeńskim kryzysie.
– To prawda! No cóż dalej, Vinnie zaczyna się starzeć, myślę, że nie potrwa to już długo, niestety. Natomiast Rikard wciąż jest silny i młodzieńczy. Potwornie rozpieszczają swoje wnuki, to znaczy te małe dzikusy Tovy.
Gabriel roześmiał się szczerze, ja zaś wtrąciłam ostrożnie:
– A… Gro? Jak jej się układa w ostatnich latach po tej smutnej historii z Kallem?
Gabriel drgnął.
– Gro? Nie, nic się u niej specjalnego nie dzieje. Myślę, że ostatnio za bardzo się sparzyła i teraz raczej unika angażowania się. Dokładnie tak jak ja.
– No i właśnie dlatego zapytałam – rzekłam niepewnie. – To znaczy o Gro. Czy ty wiesz, że twoje opowiadanie koncentrowało się przede wszystkim na niej?
Gabriel spojrzał na mnie zdumiony.
– Nie! No tak, może, no wiesz, ona przeżyła najwięcej!
– Możliwe. Ale nawet kiedy opowiadałeś o śmierci Christy, to przede wszystkim opisywałeś reakcje Gro. Choć przecież ty sam też czuwałeś przy łożu konającej.
– Tak, czuwaliśmy razem, więc to pewnie naturalne, że…
Umilkł.
– Z twojego opowiadania wynika, że Gro również jest tobą zainteresowana – powiedziałam cicho.
– Ależ my jesteśmy bliskimi krewnymi, kuzynami!
– Owszem. No i co z tego? Czy to nie zwyczajne u Ludzi Lodu, że szukają bratniej duszy w rodzinie? A teraz nim istnieje już dziedzictwo zła, którego można by się lękać.
Gabriel, zakłopotany, uśmiechał się pod nosem.
– Ależ, droga Margit, Gro jest sympatyczna i bardzo ładna, ale naprawdę nigdy mi coś takiego do głowy nie przyszło. Że moglibyśmy…
Zamilkł. Dałam mu czas, niech ta myśl w nim dojrzeje. Dla mnie było oczywiste, że sam nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo go ta dziewczyna interesuje. Może to właśnie było im pisane, więc nie znajdowali nikogo, z kim chcieliby dzielić życie? Bo zostali stworzeni dla siebie.
Zawsze uważałam, że zajmowanie się swatami jest głupie, a poza tym niebezpieczne. Nie można nakłaniać ku sobie dwojga ludzi tylko dlatego, że my sami uważamy, iż znakomicie do siebie pasują. To tylko oni oraz dokonujące się w ich organizmach procesy biochemiczne mogą rozstrzygnąć. Tu jednak sprawa była jasna, a uczucia obojga tak przejrzyste jak powietrze w letni dzień. I to mimo że nigdy nie widziałam owej Gro!
– Jesteście rówieśnikami, prawda?
– Prawie, ona jest dwa miesiące starsza!
– No tak, to poważna sprawa, dwa miesiące! Ale może jakoś by się jednak dało…?
Gabriel zachichotał.
– Jakiż jestem głupi! Masz rację, co to za różnica, a w ogóle czy wiek ma znaczenie w takich sprawach?
Gabriel długo wyglądał przez okno i akurat wtedy chyba nie zdawał sobie sprawy, czy my jeszcze jesteśmy w pokoju, czy nie.
Oczy mu lśniły, odbijało się w nich światło poranka.
W końcu powiedziałam:
– Jeszcze raz znajduję potwierdzenie, jak głęboki ślad zostawiła w tobie wasza straszna walka ze złem.
Odwrócił się z wolna do mnie.
– W nas wszystkich. Minie życie co najmniej jednego pokolenia, zanim Ludzie Lodu odzyskają w pełni równowagę.
– Rozumiem.
– Czy wiecie, co oni chcą zrobić z lipową aleją?
– Nie! – Asbjorn wstał.
– Mówię o samej alei, nie o zabudowaniach. Mają zamiar poprowadzić tamtędy drogę.
– Ale przecież nie mogą wyciąć takich zabytkowych drzew, zniszczyć historycznej pamiątki! – zawołałam oburzona.
– Ci nadęci idioci z władz gminnych nie żywią specjalnego nabożeństwa do historycznych pamiątek. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ian i Tova złożyli protest. Podpisaliśmy się pod nim wszyscy i dołączyliśmy krótką historię alei. Zobaczymy, co powie konserwator. – Gabriel przeskakiwał z tematu na temat. – Wiecie, co ja zrobię? Tylko jedna próba. Zatelefonuję do Gro i jeśli nie będzie miała nic przeciwko temu, zaproszę ją na obiad. I zobaczymy, co się stanie. Czy „zrodzi się sympatia”, jak to dawniej pisali w ogłoszeniach matrymonialnych.
– Nie musisz tak bardzo brać sobie do serca tego, co powiedziałam!
– Ale ja sam mam ochotę. Bo… Do licha, zaczynam się zastanawiać, czy ty czasem nie masz racji.
Uśmiechałam się pod nosem. Sprawa wyglądała interesująco!
Następne pytanie zaskoczyło mnie:
– No? To co powiesz w sprawie opisania dziejów naszej rodziny?
Westchnęłam ciężko. Zastanawiałam się dość długo, a potem powiedziałam:
– W tej chwili myślę, że się do tego nie bardzo nadaję. Ale…
– Możesz pożyczyć sobie nasze kroniki, są do twojej dyspozycji.
– Naprawdę trudno mi się zdecydować. Czy dałbyś mi parę miesięcy do namysłu?
Читать дальше